Samotność… Jeżeli Ewie Kotowskiej wydawało się, że poznała jej smak, była w błędzie. Teraz dopiero, gdy straci ukochanego mężczyznę i najbliższych przyjaciół, doświadczy prawdziwej samotności. Jednak los, dotąd tak okrutny, ma dla Ewy parę niespodzianek. Gdy tylko kobieta odnajdzie siłę, by odbudować z gruzów swój świat, odnajdzie swoje miejsce na ziemi, pojawią się nowe przyjaźnie, a promyk nadziei, że będzie lepiej, musi być, prawda?, nieśmiało rozproszy mrok.
Miłość… O nie. Ewa jest bardzo ostrożna z powierzaniem serca w czyjeś ręce. Przyjaźnić się z mężczyznami? Tak, jak najbardziej, ale pokochać? Nie. Jej szczere uczucia zostały tyle razy podeptane, miłość odrzucona, a ona sama zdradzona, że trzyma serce pod kluczem. Czasem tylko tęskni za Tym Jedynym, za bliskością, jakiej przyjaciele dać Ewie nie mogą.
Marzenia… Ich nie porzuciła nigdy. Ale są tak dalekie, tak niespełnialne… By sięgnąć po swoją gwiazdkę z nieba, musi zaufać choć raz. Jeszcze jeden, ostatni raz. Czy się odważy? Czy jej poranione serce będzie potrafiło wybaczyć i pokochać, gdy On stanie przed Ewą ponownie?
Marzycielka to – mimo ogromu opisanych w niej krzywd, zdrad i cierpienia, jakich doznała Ewa – opowieść, która niesie nadzieję i pokazuje, że nawet z najgłębszej czeluści smutku i bólu można się wydostać, by rozpocząć nowy rozdział – piszemy w naszej redakcyjnej recenzji. – Autorka udowadnia, że życie zawsze zaskakuje – raz pozytywnie, innym razem na naszą niekorzyść – ale tylko będąc silnym i skoncentrowanym na realizacji swoich postanowień, planów i marzeń, możemy w końcu osiągnąć upragnione szczęście.
Do lektury nowej powieści Katarzyny Michalak zaprasza Wydawnictwo Mazowieckie. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Marzycielka. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
To był jeden z tych długich, niekończących się wieczorów, gdy człowiek snuje się po domu nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. „Nosi cię”, mówiła babcia Stenia i tego dnia Ewę rzeczywiście nosiło. Nie to, żeby się nudziła – akurat we własnym towarzystwie nigdy się nie nudziła – miała książki do czytania, miała książki do pisania, dom do wysprzątania, okna do umycia, chociaż i tak wszystko lśniło czystością. Od biedy mogła włączyć telewizor albo po raz drugi zacząć maraton z „Lost”, ale… dziwne… nie mogła się na niczym skupić. Zupełnie jakby coś z przeszłości – a może z przyszłości? – domagało się jej uwagi. Wyszła na ganek, zapatrzyła się w nocne niebo, wsłuchała w ciszę, która nie do końca była taka cicha.
– Nie wiem, o co ci chodzi – mruknęła do siebie. I pożałowała, że nie ma przy niej żadnej żywej istoty, do której mogłaby gadać. Psiaka, kota, choćby żółwia, na miłość boską! Musi przygarnąć jakieś zwierzę, bo rozmowa samej ze sobą zaczynała jej wchodzić w krew.
Wróciła do domu. Zamknęła drzwi, przekręciła klucz w zamku. I co teraz? Usiadła na kanapie, podwinęła kolana i sięgnęła po kolorowe czasopismo, ale ciepłe światło i cisza nie wpłynęły na nią kojąco. Nadal czuła w duszy napięcie, jakby na coś czekała.
Pukanie do drzwi sprawiło, że aż podskoczyła. Mimo, że było ciche, niemal niesłyszalne, dla niej rozbrzmiało jak strzał z pistoletu. W pierwszym odruchu rzuciła się, żeby otworzyć, ale w następnym… Brama była zamknięta. Furtka też. Płot wysoki. Żaden z sąsiadów nie śmiałby nachodzić jej po nocy. Więc? Kto i jakim cudem stał na progu jej domu i pukał do drzwi? Nieco głośniej niż przed chwilą, tak na marginesie.
Zawróciła do kuchni, odsunęła szufladę szafki i ujęła rękojeść noża, długiego i cienkiego, w sam raz do filetowania nieproszonych gości. Na palcach ruszyła z powrotem do drzwi. Pukanie rozległo się ponownie. Mocne, natarczywe. Ten ktoś wiedział, że ona jest w domu. Prawdopodobnie wiedział też, że jest sama. Powinna udawać, że dom stoi pusty, czy…?
– Kto tam? – zapytała ostro.
– To ja. Wpuść mnie – rozległ się głos tak bardzo znajomy, że ugięły się pod nią kolana. To niemożliwe! – zakrzyczała w duszy. – Niemożliwe, żeby to był on!
– Otwórz, proszę cię...
Oparła się plecami o ścianę, bo byłaby upadła. I w następnej chwili rzuciła się do otwierania drzwi. Jedna zasuwa, druga, jeszcze klucz i mężczyzna wpadł jej w ramiona. Tak po prostu. Uchyliła drzwi, on musiał być na nich wsparty, bo runął na nią, gdy tylko ustąpiły. Chwyciła go odruchowo, zatoczyła się pod jego ciężarem na ścianę.
– Co ty tu…? Jesteś pijany?! Jak śmiesz…!?
– Nie jestem pijany – wyszeptał, czepiając się jej ramienia. – Pomóż mi – zdążył dodać, zanim stracił przytomność.
Marzycielkę możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych: