Piękna historia o godzeniu się z przeszłością i z samym sobą. „Tajemnica pozytywki" Katarzyny Grochowskiej

Data: 2025-03-12 13:22:02 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Bianka po latach nieobecności przyjeżdża do Rosewa na pogrzeb ojca. Planuje sprzedać rodzinny dom i na zawsze opuścić miasteczko, z którym wiąże ją pamięć o tragicznych doświadczeniach. Jednak, by odzyskać spokój, musi najpierw odkryć prawdę o samobójczej śmierci siostry i wypadku, który ją samą skazał na wózek inwalidzki. Mierzy się nie tylko z bolesnymi wspomnieniami, ale i ludzką niechęcią...

Jaką tajemnicę kryje pozytywka z romantyczną dedykacją znaleziona w skrytce pokoju zmarłej siostry? Czy Bianka - zmęczona żalem i goryczą - otworzy się na radość, jaka płynie z przyjaźni i miłości?

Tajemnica pozytywki - grafika promująca książkę

Tajemnica pozytywki to piękna historia o godzeniu się z przeszłością i z samym sobą, gdyż niepełnosprawność i odmienność nie odbierają prawa do życia pełną piersią. To także poruszająca opowieść o tym, jak plotka, wrogie szepty i krzywe spojrzenia mogą zniszczyć życie całej rodziny. Do lektury powieści Katarzyny Grochowskiej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment książki Tajemnica pozytywki:

Ciężkie, ciemne chmury zaczęły straszyć pomrukami, a Bianka nadal wpatrywała się tępo w odsuniętą płytę nagrobną, w dziurę, gdzie lada moment miał spocząć jej ojciec, dołączając do mamy i Amelii. Stary wielebny wciąż mówił o nim tak dobre rzeczy, że aż trudno było w nie uwierzyć. Być może taka jest powinność kapłana, a może w ostatnich latach znali dwie całkowicie różne osoby.

Przyszło sporo ludzi. Więcej, niż kiedykolwiek otaczało Witolda Sawickiego za życia. Zerkali w kierunku Bianki, ni to ze współczuciem, ni z zaciekawieniem, pewnie zdziwieni, że do tej pory nie uroniła ani jednej łzy. Znów była tutaj sensacją, zupełnie jak za dziecięcych lat. I naprawdę chciałaby zapłakać, ale czuła jedynie pustkę. Nicość, taką samą, w jaką zamienił się jej ojciec.

Bianka również spoglądała na otaczających ją ludzi, tak znajomych, będących w jej pamięci od zawsze. Ich sąsiedzi. To poniekąd oni napisali nowy scenariusz jej rodzinie. Niegdyś pełni wigoru, dziś wyglądali jak karykatury samych siebie. Ich twarze były stare i pomarszczone. Ustawieni w rzędzie wpatrywali się w grób, jakby stali do niego w kolejce. Nawet pani Wanda, ta, o której ludzie prześmiewczo mawiali „trzpiotka” i której uroda zdawała się rzeczą wieczną, dziś niewiele różniła się od reszty. Obwieszona bursztynami patrzyła w tę czarną dziurę takim wzrokiem, jakby zaczęła zdawać sobie sprawę, że i na nią wkrótce przyjdzie pora. Nic nie jest nam dane na zawsze. Całe życie uczymy się tej lekcji.

Bianka miała nadzieję, że bez względu na to, dokąd trafił ojciec, jej myśli są dla niego słyszalne. Miała też nadzieję, że choć trochę jest z niej dumny, mimo iż ostatnie zdanie, jakie od niego usłyszała, brzmiało: „Nie chcę cię więcej widzieć, Bianka”. Dziś to wszystko nie miało znaczenia. Nie gniewała się już na niego. Zniknął, a ich rodzina przestała istnieć. Czekała na to od dawna. Wiedziała, że tylko w taki sposób uwolni się od przeszłości, a jej życie wreszcie stanie się czystą kartą.

– Żegnamy cię dzisiaj, Witoldzie, śląc nasze modlitwy – dokończył wielebny. – Spocznij wreszcie w pokoju, którego za życia miałeś za mało.

Z poszarzałego nieba spadły pierwsze krople deszczu. Uroczystość pogrzebowa dobiegła końca, a ludzie rozeszli się prędko, uciekając przed nadchodzącą ulewą. Tylko dwie osoby podeszły do Bianki, by złożyć kondolencje, na które i tak nie czekała – wielebny i „trzpiotka”. To właśnie ona pozostała najdłużej przy grobie ojca. Było to miłe, biorąc pod uwagę fakt, że jedyną łączącą ich rzeczą był stary kredens, który mężczyzna pomógł jej kiedyś wynieść do garażu.

– Chcesz tu jeszcze pobyć czy wracamy? – zapytała stojąca obok Lidia.

– Wracamy. Pogoda jest paskudna – odparła Bianka, choć oczywiste było, że to nie pogoda jest głównym powodem jej chęci ucieczki.

Lidia skinęła głową i popchnęła wózek inwalidzki przyjaciółki. Bianka wyjątkowo pozwoliła jej na to, choć nienawidziła, kiedy ktokolwiek to robił. Przez dwadzieścia minionych lat nauczyła się żyć ze swoją niepełnosprawnością, stała się niemal całkowicie samodzielna i niezależna od innych. Zbyt długo istniała jako ofiara.

Mąż Lidii, Eryk, czekał na nich przy samochodzie. Nie uczestniczył w pogrzebie. Twierdził, że źle znosi takie uroczystości. Bianka nie miała mu za złe, że nie jest z nią szczery. Sam fakt jego obecności tutaj powodował krzywe, zdziwione spojrzenia. Minęła zaledwie godzina, a ona już miała dosyć Rosewa. Była pewna, jak niczego innego, że i bez wygnania jej przez ojca w końcu by stąd uciekła.

Powieść Tajemnica pozytywki kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Tajemnica pozytywki
Katarzyna Grochowska0
Okładka książki - Tajemnica pozytywki

Bianka po latach nieobecności przyjeżdża do Rosewa na pogrzeb ojca. Planuje sprzedać rodzinny dom i na zawsze opuścić miasteczko, z którym wiąże ją pamięć...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo