On tutaj był. "Oszukany czas"

Data: 2021-08-17 09:55:18 | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Marta jest kobietą, która głęboko w sercu nosi tęsknotę za tym, co wydarzyło się w przeszłości. Próbując na nowo ułożyć swoje życie, wiąże się z o wiele starszym Robertem, bardzo dobrze sytuowanym człowiekiem sukcesu. Kiedy pewnego razu wybiera się z partnerem na spotkanie biznesowe, nie wie, że spotka tam mężczyznę, który dawno temu złamał jej serce. Jej pierwsza prawdziwa miłość, Kamil Wilczyński, pojawia się ponownie w jej życiu, zupełnie jakby minione osiem lat było tylko snem. Nadal tak samo przystojny, nieco bezczelny, pewny siebie i także pełen żalu. Czy spotkanie dawnych kochanków sprawi, że tajemnice przeszłości zostaną w końcu wyjaśnione, zadawnione urazy wybaczone, a stracony czas nadrobiony?

Obrazek w treści On tutaj był. "Oszukany czas" [jpg]

Do lektury najnowszej książki Oszukany czas Kingi Tatkowskiej zaprasza Wydawnictwo JakBook. Ostatnio mogliście przeczytać prolog oraz pierwszy rozdział powieści, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury rozdziału drugiego:

ROZDZIAŁ DRUGI

Kamil Wilczyński był największą pomyłką mojego życia. Przez ostatnie lata powtarzałam sobie to zdanie niczym mantrę, żebym sama mogła w nie uwierzyć. Złamał każdą swoją obietnicę. Rozdeptał wszystkie marzenia małej dziewczynki o wspólnej przyszłości ze swoim księciem. Odszedł i nigdy nie spojrzał za siebie. Nie zadzwonił. Nie napisał. Nie zrobił zupełnie nic.

A teraz siedział naprzeciwko mnie. I miał robić interesy z Robertem.

No szło się wkurwić.

Wiele razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie, ale w żadnym ze scenariuszy, które wymyślałam, nie przydarzyła się taka katastrofa. Starałam się nie okazać szoku, który zniewolił teraz całe moje ciało, jednak przychodziło mi to z trudem.

On tutaj był. Kamil naprawdę tutaj był. 

Serce łomotało mi jak oszalałe. Ręce zaczęły drżeć. Mogłam przysiąc, że byłam blada jak ściana.

Kiedy kelner przyszedł przyjąć nasze zamówienie, od razu poprosiłam o lampkę czerwonego wina i pieczonego łososia na szparagach. Co do wina byłam pewna, że na jednym kieliszku ten wieczór nie ma prawa się zakończyć.

Czułam na sobie intensywne spojrzenie, pod wpływem którego całe moje ciało się paliło. Nie chciałam patrzeć na Kamila, więc znalazłam sobie inny obiekt zainteresowań – sztućce równo ułożone na pięknej beżowej serwecie. Spoglądałam na nie beznamiętnym wzrokiem do czasu, aż kelner przyniósł nasze napoje.

Chwyciłam za kieliszek i upiłam dwa łyki alkoholu, który miał opanować moje nerwy.

Mężczyźni zaczęli rozmawiać o swoich sprawach, a ja nawet nie próbowałam udawać, że cokolwiek z tego rozumiem. Słyszałam jedynie jego głos, który wydawał się pewny i męski.

Kiedyś też taki był, ale teraz miał w sobie coś jeszcze. Emanowała z niego jakaś taka siła i determinacja, które musiał nabyć przez te lata, gdy się nie widzieliśmy.

– Przepraszam na moment – powiedziałam, nie mogąc wytrzymać, i wstałam od stołu.

Zupełnie nie zwracając na nich uwagi, poszłam w stronę toalety.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i próbowałam wyłapać, co się we mnie zmieniło przez te osiem lat. Czarne, gęste włosy były teraz może odrobinę krótsze, bo ledwie sięgały do łopatek. Miałam też grzywkę, do której nie mogłam się przyzwyczaić i tylko czekałam, aż w końcu z powrotem urośnie. Dalej nosiłam delikatny makijaż, choć wprost zakochałam się w czerwonej szmince, którą teraz wymalowane miałam usta.Ale to wszystko było niczym.

Najbardziej zmieniły się moje oczy.

Ostatnio usłyszałam od mamy, że mam oczy starej kobiety, zbyt dojrzałej jak na swój wiek. Nie chciałam się z nią zgodzić i powiedziałam, że opowiada bzdury, ale może rzeczywiście miała rację? Może stałam się starą kobietą w ciele dwudziestosiedmiolatki?

Jeśli faktycznie tak było, to jedynym winowajcą był mężczyzna siedzący teraz przy stoliku, do którego najchętniej bym już nie wracała.

Poprawiłam szminkę, głęboko westchnęłam i wyszłam z toalety. Tuż za drzwiami, oparty o ścianę, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, stał Kamil.

Przystanęłam przed nim i odważyłam się spojrzeć mu prosto w oczy. Ostatni raz widziałam go na lotnisku, gdy żegnaliśmy się przed bramkami. Wtedy trzymał mnie w swoich objęciach i obiecywał, że nawet nie zdążę nic zauważyć, bo niedługo do mnie wróci.

Rzeczywiście, nawet nie zauważyłam, jak te osiem lat zleciało. Normalnie minęło mi to jak jeden pieprzony dzień, ty cholerny sukinsynu!

Nim się zorientowałam, co robię, moja ręka zaczęła się unosić i po chwili go spoliczkowałam. Musiałam zrobić to dość mocno, bo wnętrze dłoni zaczęło szczypać.

Dotknął swojego policzka, powoli zaczął go rozcierać i pokiwał głową.

– Zasłużyłem sobie na to – przyznał.

– Nie – zaprzeczyłam. – Zasłużyłeś sobie na o wiele więcej.

Nic już nie mówił, tylko patrzył na mnie, a ja doskonale wiedziałam, że nikt inny nie potrafił tak patrzeć. Nikt nie potrafił samym spojrzeniem sprawić, aby mrowiło mnie całe ciało, żeby przechodziły przez nie dreszcze. Aura tajemniczości, która unosiła się wokół niego, zawsze mnie pociągała. Jego wysportowane i umięśnione ciało, z którym miałam kiedyś bliską styczność, pozostało w tej samej, albo i jeszcze lepszej kondycji. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam go w takim eleganckim garniturze, bo nawet na swoją studniówkę przyszedł w dżinsach i marynarce, i musiałam szczerze przed sobą przyznać, że teraz wyglądał doskonale.

Był jeszcze bardziej przystojny niż wtedy, nie miałam się co oszukiwać. Ale był też draniem, który mnie skrzywdził i nie dało się tego naprawić ładną buzią.

Nie dało się oszukać czasu.

– Wiedziałeś, że tutaj będę? – zapytałam.

– Nie wiedziałem.

– Kłamiesz – wytknęłam, a on się zaśmiał.

– Dlaczego tak trudno jest ci w to uwierzyć?– Nie wierzę w ani jedno twoje słowo – wycedziłam. – I, jak powinieneś się domyślić, mam powód.

– Marti… – zaczął i podszedł bliżej, ale natychmiast się odsunęłam.

– Nie mów tak do mnie.

Przystanął, westchnął przeciągle i zaczął jeszcze raz.

– Dlaczego z nim jesteś?

Patrzyłam na niego osłupiała, aż w końcu parsknęłam śmiechem.

– Masz tupet. Naprawdę. Spośród wszystkich rzeczy, które mógłbyś mi powiedzieć po tych latach, wybrałeś właśnie to.

Odwróciłam się z zamiarem powrotu do stolika, ale złapał mnie za rękę i zatrzymał. Spojrzałam na niego.

– Przepraszam – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Gdybym go nie znała, mogłabym uznać, że kłamał. Ale wiedziałam, że mówił szczerze. Tylko co mi teraz dawały jego przeprosiny?

– Puść mnie albo spoliczkuję cię kolejny raz.

Byłam tak nabuzowana, że naprawdę mogłabym to zrobić. Mogłabym także w tym momencie się rozpłakać albo – co najgorsze – pocałować go. W tej chwili nie ufałam za bardzo swoim emocjom, więc byłam właściwie zdolna do wszystkiego.

Kiedy rozluźnił uchwyt, wysunęłam rękę z jego dłoni i spojrzałam na niego ostatni raz.

Widziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Odwróciłam się i wróciłam do stolika.

– Wszystko dobrze? – zapytał z troską Robert, gdy usiadłam obok niego.

– Trochę źle się czuję, ale wszystko w porządku – skłamałam i zabrałam się do dania, które już na mnie czekało.

Po chwili do stolika dołączył Kamil, a ja między jednym kęsem a drugim zastanawiałam się, czy powiedzieć o nim Robertowi, czy dalej udawać, że się nie znamy.

Jedyne, co teraz wiedziałam na pewno, to to, że łosoś był przyrządzony idealnie.

*

Spotkanie nareszcie dobiegało końca i nie marzyłam już o niczym innym jak tylko o tym, by znaleźć się daleko stąd. Towarzysz Kamila, Daniel, przekazał Robertowi jakieś foldery i powiedział, że dodatkowe informacje prześle mu mailem. Miałam nadzieję, że swoje biznesy załatwią najszybciej, jak się tylko da, i nie będę musiała już więcej się z nimi spotykać. A także więcej oglądać Kamila, który żegnając się ze mną właśnie przed restauracją, ujął moją dłoń i ją pocałował, doskonale wiedząc, że w tym momencie się mu nie wyrwę. Posłałam mu jedno z najgorszych spojrzeń, na jakie było mnie stać, i dostrzegłam, że kąciki jego ust uniosły się w ledwie zauważalnym uśmiechu.

Nienawidzę cię.

Może gdybym powtarzała sobie to zdanie co kilka minut, w końcu bym w nie uwierzyła. Nareszcie znaleźliśmy się sami w samochodzie Roberta, choć ja ciągle nie doszłam do siebie.

– I jak oceniasz spotkanie? – zapytałam jak gdyby nigdy nic.

– Ten Kamil ma łeb na karku – przyznał. – Jego propozycja wydaje się całkiem korzystna.

Odpalił silnik i zaczął wyjeżdżać z parkingu.

– Wszystko dogadaliście?

Roześmiał się, spoglądając na mnie z pobłażaniem.

– To nie dzieje się tak szybko, Martuś. Jeszcze wiele negocjacji przed nami.

Jęknęłam w duchu na jego słowa. To oznaczało, że na jednym spotkaniu nie miało prawa się zakończyć.

– A ile mogą trwać takie negocjacje? – drążyłam, starając się nie wyglądać na zbyt zainteresowaną.

– Nie zajmuję się tylko tym jednym projektem, więc to może potrwać nawet kilka miesięcy, nim każda ze stron będzie usatysfakcjonowana.

Kilka miesięcy. To z pewnością nie była odpowiedź, która mnie zadowalała.

– Znałam Kamila już wcześniej – poinformowałam w końcu, bo uznałam, że Robert jednak powinien o tym wiedzieć.

Spojrzał na mnie zdezorientowany, a po chwili znów skierował wzrok na jezdnię.

– Co to znaczy, że go znałaś?

– Wychowywaliśmy się na jednym osiedlu – wyjaśniłam. – Znam go z dzieciństwa.

Była to prawda, ale również jedynie namiastka całej naszej historii.

– Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałaś?

– Bo wydało mi się to trochę… nieprofesjonalne – odparłam głupio. – Te spotkania zawsze są takie sztywne, Robert, dlatego wolę się nie odzywać, żeby ten kij w dupie mi się nie udzielił.

Zerknęłam na niego, a on po chwili parsknął śmiechem.

– Gdybyś tylko znalazła się na posiedzeniu zarządu.

– Oby nie – mruknęłam.Odwróciłam wzrok i zaczęłam spoglądać przez szybę na nocną Warszawę. Właśnie taka była dla mnie najpiękniejsza. Migocząca. Pełna blasku. I wciąż tak bardzo nieodkryta.

Mieszkałam tutaj od urodzenia i byłam pewna, że to miasto kryło przede mną jeszcze sporo niespodzianek.

Przejechaliśmy szybko przez Sobieskiego i skręciliśmy w Aleję Wilanowską, nieubłaganie zbliżaliśmy się do domu Roberta.

– Marta?

– Tak?

– Mam się obawiać konkurencji?

Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

– O co ci chodzi?

– O Kamila Wilczyńskiego. Nie każ mi być zazdrosnym.

Powiedział to tonem, którego wcześniej ani razu u niego nie słyszałam. Nie był to rozkaz, ale słowa również nie zostały wypowiedziane delikatnie. Robert nigdy nie był o mnie zazdrosny. Nigdy nie miał powodu.

– Ty nie masz żadnej konkurencji, kochanie – stwierdziłam.

Starałam się go o tym przekonać, kiedy pół godziny później w sypialni rozbierał mnie ze wszystkiego, co miałam na sobie, kiedy kładł mnie na swoim wielkim łóżku, kiedy kochał się ze mną.

Ze wszystkich sił próbowałam nie myśleć wtedy o Kamilu, którego przez cały czas miałam przed oczami.

Książkę Oszukany czas kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Oszukany czas
Kinga Tatkowska15
Okładka książki - Oszukany czas

Marta jest kobietą, która głęboko w sercu nosi tęsknotę za tym, co wydarzyło się w przeszłości. Próbując na nowo ułożyć swoje życie, wiąże się z o wiele...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Pokaż wszystkie recenzje