Opuść ten pistolet! „Wiolonczelistka" Daniela Silvy

Data: 2021-12-06 10:51:29 | Ten artykuł przeczytasz w 24 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Przebywający na przymusowej emigracji w Londynie Wiktor Orłow, niegdyś najbogatszy człowiek w Rosji, niestrudzenie prowadzi krucjatę przeciwko despotycznym kleptokratom z Kremla. Jego luksusowa rezydencja należy do najlepiej strzeżonych. A jednak w pewien deszczowy letni wieczór, w samym środku pandemii, zabójcy udaje się przechytrzyć ochronę.

Wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości: dokumenty w domu Orłowa zostały skażone śmiercionośną substancją. Scotland Yard ustala, że dostarczyła je współpracująca z Orłowem dziennikarka śledcza antykremlowskiej gazety. Kiedy po zabójstwie dziennikarka znika, MI6 podejrzewa, że to pracujący dla Moskwy zabójca.

Gabriel Allon, któremu Wiktor Orłow uratował kiedyś życie, jest jednak przekonany, że koledzy z brytyjskiego wywiadu się mylą, co może mieć tragiczne skutki. Dążąc do ustalenia prawdy, Allon wyrusza w niebezpieczną podróż po Europie. Odkrywa intrygę prowadzącą do tajnych kręgów pieniędzy i władzy, która sięga serca zachodniej demokracji i zagraża stabilności ładu na świecie.

Obrazek w treści  Opuść ten pistolet! „Wiolonczelistka" Daniela Silvy [jpg]

Wiolonczelistka nowa powieść Daniela Silvy, jednego z najlepszych twórców thrillerów szpiegowskich na świecie, która natychmiast stała się numerem 1 w USA, ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa HarperCollins Polska 17 listopada. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie fragment książki:

5.

Nahalal, Izrael

Jako dyrektor generalny Biura Gabriel Allon miał prawo korzystać z lokali konspiracyjnych do woli, kiedy tylko uznał to za właściwe. Wytyczył jednak wyraźną granicę etyczną w kwestii wynajęcia jednego z nich, by mógł wykwaterować żonę oraz dzieci z ich ciasnego mieszkanka przy Narkissa w sparaliżowanej lockdownem Jerozolimie. Na jego prośbę administracja Biura podała mu rynkową cenę miesięcznego wynajmu. Natychmiast podwoił tę sumę i zlecił urzędnikom w dziale kadr, by odliczali ją od jego pensji. Mało tego, w duchu pełnej przejrzystości przekazał kopie związanych z tym dokumentów na ulicę Kaplana[1], do zatwierdzenia. Premier, którego właśnie postawiono w stan oskarżenia pod zarzutem korupcji, zachodził w głowę, o co tyle hałasu.

Nieruchomość, o której mowa, bynajmniej nie epatowała luksusem. Ten niewielki parterowy domek używany głównie jako miejsce przesłuchań oraz przechowalnia spalonych agentów terenowych znajdował się w Nahalal, starym moszawie w dolinie Jezreel, położonym mniej więcej godzinę jazdy na północ od bulwaru Króla Saula. Umeblowanie było skąpe, ale wygodne, a kuchnię i łazienki dopiero co odnowiono. Były tam krowy na wybiegu, kury w klatkach, kilka akrów ziemi uprawnej oraz ocieniony eukaliptusami trawiasty ogród. Ponieważ moszaw był pod ochroną doborowych oddziałów miejscowej policji, kwestia bezpieczeństwa nie stanowiła problemu.

Chiara i dzieci przeniosły się do domku pod koniec marca i pozostały tam, gdy miła wiosenna pogoda ustąpiła lejącemu się z nieba żarowi w samym środku lata. Po południu trudno było wytrzymać, za to wieczorami z Górnej Galilei wiał chłodny wiaterek. Na mocy zarządzenia władz zamknięto wspólny dla całego moszawu basen, a letni skokowy wzrost zakażeń sprawił, że umawianie się na wspólne zabawy z innymi dziećmi nie wchodziło w rachubę. Z tym akurat nie było problemu, Irene i Raphael chętnie całymi dniami wymyślali skomplikowane gry, do których włączali kury oraz stado kóz sąsiada. W połowie czerwca mieli skórę koloru kawy mokka. Chiara grubo smarowała dzieciaki kremami z filtrem przeciwsłonecznym, a mimo to robiły się coraz ciemniejsze.

– To samo przydarzyło się Żydom, którzy założyli ten moszaw w tysiąc dziewięćset dwudziestym pierwszym roku – wyjaśnił Gabriel. – Raphael i Irene nie są już rozpieszczonymi mieszczuchami. Są dziećmi doliny.

Podczas pierwszej fali pandemii prawie go z nimi nie było. Mając do dyspozycji nowego gulfstreama i pełne gotówki walizki, przemierzał świat w poszukiwaniu respiratorów, testów i medycznych kombinezonów ochronnych. Zakupów dokonywał głównie na czarnym rynku, a potem osobiście przerzucał je do Izraela, gdzie towar rozdzielano do szpitali w całym kraju. Kiedy prasa zwiedziała się o jego działaniach, wpływowy felietonista z „Haaretza” wyszedł z pomysłem, by Gabriel rozważył przejście do polityki, gdy już odejdzie z Biura. Spotkało się to z tak przychylnymi reakcjami, że wielu inteligentów o poglądach liberalnych zastanawiało się, czy nie jest to próbny balon.

Gabriel, którego krępowało tego rodzaju niepożądane zainteresowanie, wydał oficjalne oświadczenie, w którym zarzekał się, że absolutnie nie interesuje go żaden urząd wybieralny – co rozpolitykowani inteligenci uznali za niepodważalny dowód, że po zakończeniu kadencji w Biurze zamierza ubiegać się o miejsce w Knesecie. Ich zdaniem jedyne pytanie, na które nie znali odpowiedzi, brzmiało: w jakich barwach partyjnych wystartuje?

Na początku czerwca Biuro podjęło swoje tradycyjne zadania. Zaniepokojony nowymi doniesieniami wywiadu o wysiłkach Teheranu, by za wszelką cenę skonstruować broń jądrową, Gabriel podrzucił wielką bombę do uruchomionej w mieście Natanz fabryki wirówek. Sześć tygodni później, w brawurowej operacji przeprowadzonej na żądanie Amerykanów, ekipa zabójców Biura zlikwidowała w centrum Teheranu wysokiego rangą agenta Al-Kaidy. Gabriel ujawnił szczegóły zabójstwa zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi z „New York Timesa”, już choćby po to, by przypomnieć Irańczykom, że w każdej chwili potrafi przeniknąć do ich kraju i dokonać ataku, kiedy mu się żywnie spodoba.

Pomimo szybkiego tempa letnich operacji często przyjeżdżał do Nahalal w samą porę na kolację. Chiara nakrywała wtedy do stołu w chłodnym ogrodzie, a Irene i Raphael radośnie opowiadali mu, co porabiali tego dnia, który zawsze mijał im tak jak poprzedni. Potem Gabriel brał dzieci na spacer i wędrując po zakurzonych wiejskich drogach, opowiadał im historie ze swojego dzieciństwa w nowo powstałym państwie Izrael.

Urodził się w pobliskim kibucu Ramat Dawid. Rzecz jasna, nie było wtedy komputerów ani telefonów komórkowych, a nawet telewizji – ta dotarła do Izraela dopiero w roku 1966. Ale nawet wtedy matka nie zgodziła się na telewizor w domu, obawiając się, że będzie przeszkadzał jej w pracy. Gabriel tłumaczył dzieciom, jak przesiadywał u jej stóp, kiedy malowała, i naśladował ruchy jej pędzla na własnym płótnie. Nie wspominał o cyfrach wytatuowanych na jej lewym przedramieniu. Ani o świecach zapalanych w ich domu dla tych członków rodziny, którzy nie przeżyli obozów. Ani o krzykach dobiegających w środku nocy z innych domków w Ramat Dawid, kiedy zjawiały się demony.

Stopniowo opowiadał im coraz więcej o sobie – tu jakiś wątek, tam jakiś fragment, strzępy prawdy zmieszane z subtelnymi wykrętami, a czasem wręcz z jawnymi kłamstwami mającymi uchronić je przed okropnościami życia, jakie wiódł. Tak, przyznał, byłem żołnierzem, ale niezbyt dobrym. Po odejściu z Sił Obronnych Izraela zapisał się na Akademię Sztuk Pięknych i Wzornictwa Besaleela i oficjalnie rozpoczął naukę malarstwa. Ale jesienią 1972 roku, po ataku terrorystycznym na wioskę olimpijską w Monachium, Ari Szamron, do którego dzieci mówiły saba, dziadek, poprosił go, by wziął udział w przedsięwzięciu znanym jako operacja Gniew Boży. Nie przyznał się dzieciom, że osobiście zabił sześciu członków odpowiedzialnej za atak frakcji OWP, ani że gdy nadarzała się okazja, strzelał do nich jedenaście razy. Dał im tylko do zrozumienia, że jego doświadczenia pozbawiły go zdolności tworzenia własnych udanych obrazów. Dlatego nie chcąc zmarnować swojego talentu, nauczył się włoskiego i pojechał do Wenecji, gdzie podjął naukę i został konserwatorem dzieł sztuki.

Jednakże dzieci, a zwłaszcza dzieci oficerów wywiadu, nie tak łatwo wyprowadzić w pole, dlatego Irene i Raphael intuicyjnie wyczuwali, że ojciec nie mówi im całej prawdy o swojej przeszłości. Sondowały go więc ostrożnie, za radą matki, która uważała, że należy wreszcie dokonać rodzinnej ekshumacji szkieletów w szafie Gabriela. Na przykład dzieci wiedziały już, że kiedyś był żonaty i że z chmur, które namalował na ścianie ich sypialni, co wieczór patrzy na nie twarz jego zmarłego syna. Ale jak do tego doszło? Gabriel podał im mocno okrojoną wersję prawdy, doskonale wiedząc, że inaczej otworzyłby puszkę Pandory.

– Czy to dlatego zawsze zaglądasz pod samochód, zanim wsiądziemy?

– Tak.

– A kochasz Daniego bardziej niż nas?

– Oczywiście, że nie. Ale nie wolno nam o nim zapomnieć.

– A gdzie jest Leah?

– Żyje w takim specjalnym szpitalu w Jerozolimie, niedaleko od nas.

– A czy kiedyś nas widziała?

– Tylko Raphaela.

– Dlaczego?

Dlatego że Bóg, w swojej nieskończonej mądrości, w Raphaelu stworzył sobowtóra zmarłego syna Gabriela. To również Gabriel zataił przed dziećmi, zarówno ze względu na nie, jak i na siebie. Tej nocy, gdy Chiara smacznie spała u jego boku, we śnie wrócił wspomnieniami do bombardowania Wiednia i obudził się w mokrej pościeli, zlany potem. A jakby tego było mało, sięgnął po leżący na stoliku nocnym telefon i dowiedział się, że w Londynie zamordowano jego starego przyjaciela.

Ubrał się po ciemku, wsiadł do SUV-a i pojechał na bulwar Króla Saula. Poddał się badaniu temperatury, zrobił szybki test na SARS-CoV-2, a następnie prywatną windą wjechał do swojego zdezynfekowanego gabinetu na ostatnim piętrze. Dwie godziny później, kiedy obejrzał wykrętny występ brytyjskiego premiera przed dziennikarzami na Downing Street 10, połączył się z Grahamem Seymourem na zabezpieczonej gorącej linii. Graham nie udzielił mu dodatkowych informacji na temat zabójstwa, zdradził jedynie tożsamość kobiety, która natknęła się na zwłoki. W odpowiedzi Gabriel postawił to samo pytanie, które brytyjski premier zadał poprzedniego wieczoru:

– Na miłość boską, a cóż ona robiła w domu Wiktora?

Jedynym jasnym punktem w życiu Gabriela po wybuchu pandemii COVID-19 był jego nowy odrzutowiec gulfstream. Ten niebywale komfortowy G550 o trudnych do ustalenia znakach rejestracyjnych wylądował w porcie lotniczym Londyn-City tego samego dnia o wpół do piątej po południu. Paszport, który Gabriel okazał urzędnikom imigracyjnym, był izraelski, dyplomatyczny i wystawiony na fałszywe nazwisko. Nikt nie dał się wprowadzić w błąd.

Mimo to po przejściu kolejnego szybkiego testu na SARS-CoV-2 dostał tymczasową zgodę na wjazd do Wielkiej Brytanii. Czekający na niego sedan z ambasady zawiózł go na Queen’s Gate Terrace 18 w Kensington. Według listy nazwisk na panelu domofonu dwupoziomowe mieszkanie z osobnym wejściem w suterenie zajmował niejaki Peter Marlowe. Na dzwonek nikt nie zareagował, Gabriel zszedł więc po schodkach z kutego żelaza do wejścia poniżej poziomu ulicy i wyjął cienkie metalowe narzędzie, które zawsze nosił w kieszeni marynarki. Żaden z dwóch patentowanych zamków nie stawił większego oporu.

Ledwo wszedł do środka, na znak protestu zaćwierkał alarm. Gabriel wystukał na klawiaturze prawidłowy ośmiocyfrowy kod, włączył górne światło i rozejrzał się po wielkiej designerskiej kuchni. Kafelki pochodziły z Korsyki, tak samo jak butelka różowego wina, którą wydobył z dobrze zaopatrzonej lodówki Sub-Zero. Odkorkował ją i włączył radioodbiornik Bose stojący na granitowym blacie.

Rząd rosyjski wyparł się wszelkich związków ze śmiercią Orłowa…

Prezenter wiadomości BBC niezręcznie przeszedł od zabójstwa Orłowa do najnowszych danych związanych z pandemią. Gabriel wyłączył radio i napił się korsykańskiego wina. W końcu, dwadzieścia minut po osiemnastej, przed dom zajechał bentley continental, z którego wysiadł dobrze ubrany mężczyzna. Po chwili stanął w otwartych drzwiach kuchennych, w wyciągniętej ręce ściskając walthera PPK.

– Witaj, Christopher – odezwał się Gabriel, unosząc na powitanie kieliszek wina. – Bądź tak miły i opuść ten cholerny pistolet, bo jeszcze któremuś z nas stanie się krzywda.

6

Queen’s Gate Terrace, Kensington

Christopher Keller był członkiem nadzwyczaj małego klubu – bractwa zrzeszającego terrorystów, skrytobójców, szpiegów, handlarzy bronią, złodziei dzieł sztuki oraz upadłych księży, którzy podjęli się zabicia Gabriela Allona, a jednak nadal cieszyli się życiem i zdrowiem. Christopher przyjął to wyzwanie z powodów finansowych, nie politycznych. Jego ówczesnym pracodawcą był niejaki don Anton Orsati, głowa jednej z rodzin mafijnych specjalizujących się w zabójstwach na zlecenie. W przeciwieństwie do wielu głupców, którzy porwali się na to przed nim, Christopher był godnym przeciwnikiem, byłym członkiem elitarnej SAS; wówczas – głęboko zakonspirowany – służył w Irlandii Północnej w najgorszym okresie trwającego tam konfliktu. Gabriel przeżył tylko dlatego, że Christopher, z uprzejmości zawodowej, nie pociągnął za spust, kiedy nadarzyła się okazja. Kilka lat później Gabriel odwdzięczył się, przekonując Grahama Seymoura, żeby zatrudnił Christophera w MI6.

W ramach umowy o repatriacji Christopherowi pozwolono zatrzymać pokaźny majątek, który zgromadził, pracując dla dona Orsatiego. Część z tych pieniędzy – konkretnie osiem milionów funtów – zainwestował w mieszkanie przy Queen’s Gate Terrace. Kiedy Gabriel złożył tu niezapowiedzianą wizytę ostatnim razem, pokoje były prawie nieumeblowane. Teraz były gustownie wytapetowane wzorzystym jedwabiem i perkalem, a w powietrzu unosił się lekki, ale charakterystyczny zapach farby.

Najwyraźniej Christopher dał Sarah wolną rękę i nieograniczone środki finansowe. Gabriel niechętnie przystał na ich związek, święcie przekonany, że okaże się i krótki, i katastrofalny. Jednak chociaż obawiał się o bezpieczeństwo Sarah, załatwił jej pracę w galerii Juliana. Teraz musiał przyznać, że pomimo narażenia się na kontakt z substancją paraliżującą układ nerwowy wyglądała tak, jakby od wielu lat nie była równie szczęśliwa. Jeśli ktokolwiek ma prawo do szczęścia, pomyślał, to właśnie Sarah Bancroft.

Spoczywała w wyściełanym fotelu w salonie na górze, z kieliszkiem wina w ręku, miała bose stopy. Nie spuszczała niebieskich oczu z Christophera, który zajmował taki sam fotel po jej prawej ręce. Gabriel usadowił się w odległym kącie, z dala od ich mikrobów i tak, by i oni czuli się bezpiecznie. Sarah była mile zaskoczona jego widokiem, ale nawet nie cmoknęła go w policzek ani nie uściskała, choćby przelotnie. Takie to obyczaje towarzyskie zapanowały w nowym wspaniałym świecie covidu – każdy był niedotykalny. A może Sarah woli mnie trzymać na dystans, pomyślał Gabriel. Nigdy nie ukrywała, że kocha się w nim na zabój, nawet kiedy prosiła go o zgodę na wyjazd z Nowego Jorku i przeprowadzkę do Londynu. Dopiero Christopher przerwał w końcu to zauroczenie. Gabriel podejrzewał, że przeszkodził im w intymnej chwili. Ale przed wyjściem musiał wyjaśnić kilka rzeczy.

– I jesteś pewna, że dobrze przypisałaś autorstwo tego obrazu? – zapytał.

– Inaczej nie zaproponowałabym go Wiktorowi. To by było nieetyczne.

– A od kiedy to marszandowie przejmują się etyką?

– Albo oficerowie wywiadu? – odcięła się Sarah.

– Ale nie jesteś ekspertką akurat od dawnych mistrzów włoskich, zgadza się? Jeśli mnie pamięć nie myli, pracę dyplomową na Harvardzie pisałaś z niemieckich ekspresjonistów.

– W szczenięcym wieku, miałam dwadzieścia osiem lat. – Środkowym palcem strząsnęła z twarzy niesforny kosmyk blond włosów. – A dobrze wiesz, że wcześniej obroniłam pracę magisterską z historii w Courtauld Institute, tutaj, w Londynie.

– Prosiłaś kogoś o drugą ekspertyzę?

– Nilesa Dunhama. Chciał mi zapłacić od ręki osiemset tysięcy.

– Za Artemisię? Toż to skandal.

– Powiedziałam mu to samo.

– Tak czy owak, ogólnie rzecz biorąc, roztropnie byłoby przyjąć ofertę.

– Wierz mi, zamierzam zadzwonić do niego z samego rana.

– Proszę nie.

– Dlaczego?

– Bo nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać nowo odkryty obraz Artemisii Gentileschi.

– Trzeba nad nim popracować – zauważyła Sarah.

– I komu zamierzałaś to zlecić?

– Skoro ty byłeś nieosiągalny, pomyślałam, że może namówię Davida Bulla, żeby się tego podjął.

– Myślałem, że ostatnio przebywa w Nowym Jorku.

– Owszem. Przed wyjazdem jadłam z nim lunch. Uroczy człowiek.

– A już z nim rozmawiałaś?

Sarah pokręciła głową.

– Kto poza Julianem wiedział o tej transakcji z Wiktorem?

– Nikt.

– Może chlapnęłaś coś w Wilton’s?

– Jestem byłym oficerem wywiadu i tajną agentką. Ja nie chlapię.

– Więc może Wiktor? – drążył Gabriel. – Czy mówił komuś, że wybierasz się do niego na Cheyne Walk wczoraj wieczorem?

– Myślę, że w przypadku Wiktora wszystko jest możliwe. Ale dlaczego pytasz?

Christopher wyręczył Gabriela i odpowiedział:

– Dlatego, że zastanawia się, czy Rosjanie nie próbowali ubić dwóch ptaków jednym strzałem.

– Wiktora i mnie?

– Jeśli chodzi o Rosjan, masz imponująco długą listę osiągnięć – zauważył Gabriel. – Poczynając od naszego starego przyjaciela Iwana Charkowa.

– Gdyby Kreml chciał mnie zabić, umówiliby się na oględziny obrazu w galerii Isherwooda.

Gabriel przeniósł wzrok na Christophera.

– I jesteście pewni, że skażone dokumenty wniosła Nina Antonowa?

– Nie widzieliśmy, jak kładzie to draństwo na biurku Wiktora, jeśli o to pytasz. Ale ktoś mu je dał, a Nina jest główną podejrzaną.

– Dlaczego Jonathan nie wspomniał o niej, występując dziś rano przed wejściem na Downing Street dziesięć?

– Duma narodowa, to po pierwsze. Wyobrażasz sobie, jaki powszechny wstyd zapanował, kiedy zorientowaliśmy się, że uciekła z kraju, jeszcze zanim zaczęliśmy jej szukać? Jutro rano minister spraw wewnętrznych zamierza wygłosić oświadczenie.

– A co jeśli Sarah ma rację? Jeżeli Ninę wrobiono w dostarczenie tych dokumentów? I jeśli Wiktor przed śmiercią zdołał ją ostrzec?

– To powinna była zadzwonić na policję, a nie uciekać z kraju.

– Ona nie ufa policji. Ty też byś nie ufał, gdybyś był rosyjskim dziennikarzem.

Telefon Gabriela zawibrował na znak, że dostał wiadomość. Po długich bojach zmuszono go do rozstania się z ulubionym blackberry Key2. Jego nowe urządzenie, Solaris, było produkcji izraelskiej i uchodziło za najbardziej bezpieczny telefon komórkowy na świecie. Egzemplarz Gabriela został zmodyfikowany zgodnie z jego unikatowymi wytycznymi. Większy i cięższy od typowego smartfona, potrafił odeprzeć zdalne ataki najlepszych hakerów pod słońcem, w tym amerykańskiej NSA oraz rosyjskiej Specjalnej Służby Łączności zwanej Specswjaz.

Christopher zazdrośnie łypał na sprzęt Gabriela.

– Naprawdę jest tak bezpieczny, jak powiadają?

– Mógłbym wysłać mejla ze środka Pączka z absolutną pewnością, że rząd Jej Królewskiej Mości nie zdoła go odczytać. – Pączkiem pracownicy brytyjskiej GCHQ nazywali swą okrągłą centralę w Cheltenham.

– Mogę go chociaż potrzymać? – spytał Christopher.

– W epoce covidu? Zapomnij o tym. – Gabriel wstukał swoje silne, złożone z czternastu znaków hasło i na ekranie pojawiła się treść esemesa. Czytając go, zmarszczył czoło.

– Coś się stało?

– Graham zaprasza mnie na kolację. Zdaje się, że Helen robi kuskus.

– Współczuję. Chociaż żałuję, że do was nie dołączę.

– Przeciwnie, też tam będziesz.

– Powiedz Grahamowi, że chętnie wpadnę w jakimś innym terminie.

– On jest twoim dyrektorem generalnym.

– Zdaję sobie sprawę – odparł Christopher, spoglądając na piękną kobietę wyciągniętą w wyściełanym fotelu. – Niestety, mam dużo lepszą propozycję.

7

Eaton Square, Belgravia

 

Kiedy Helen Liddell-Brown poznała Grahama Seymoura na zakrapianej imprezie w Cambridge, powiedział jej, że jego ojciec pracuje w jakimś nudnym wydziale Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nie uwierzyła mu, ponieważ jej wuj pracował w tym samym wydziale, przez dobrze poinformowanych zwanym Firmą, a przez resztę świata MI6. Przyjęła oświadczyny Grahama, ale tylko pod warunkiem, że znajdzie sobie porządną pracę w City. Jednakże rok po ślubie zaskoczył ją, wstępując do MI5; tej zdrady nigdy mu do końca nie wybaczyła, podobnie zresztą jak jego ojciec, skoro już o tym mowa.

Ukarała Grahama, przyjmując – i głośno wyrażając – poglądy lewicowe. Sprzeciwiała się wojnie o Falklandy, opowiadała się za zamrożeniem zbrojeń nuklearnych i dwukrotnie została aresztowana przed Ambasadą Republiki Południowej Afryki na Trafalgar Square. Wracając codziennie wieczorem z pracy, Graham nigdy nie wiedział, jaki koszmar czeka na niego w poczcie. Kiedyś wyznał koledze, że gdyby Helen nie była jego żoną, założyłby jej teczkę i podsłuch na telefon.

Jeżeli była to jej tajna strategia mająca doprowadzić do upadku kariery męża, to poniosła sromotną klęskę. Odsłużywszy kilka lat w Irlandii Północnej, Graham został szefem sekcji antyterrorystycznej MI5, jednocześnie awansując na stanowisko zastępcy dyrektora do spraw operacyjnych. Po zakończeniu kadencji zamierzał wycofać się i zamieszkać w swojej willi w Portugalii. Plany Grahama wzięły jednak w łeb, gdy premier Lancaster zaproponował mu przepustkę do dawnej kariery jego ojca – w sferach wywiadowczych posunięcie to wywołało powszechne zaskoczenie i tylko Gabriel nie był tym zdziwiony, bo to właśnie on sprowokował ciąg okoliczności, które doprowadziły do tej nominacji.

Odkąd Amerykanie zajęli się głównie sprawami wewnętrznymi, a podziały polityczne rozdarły kraj, nastąpiło nadzwyczajne zacieśnienie związków Biura z MI6. Obie służby rutynowo współdziałały ręka w rękę, a najbardziej istotne informacje wywiadowcze swobodnie przepływały między Vauxhall Cross a bulwarem Króla Saula. Gabriel i Graham uważali się za obrońców powojennego ładu międzynarodowego. Zważywszy na obecną sytuację na świecie, było to coraz bardziej niewdzięczne zadanie.

Wejście męża na szczyt wywiadu brytyjskiego Helen Seymour przyjęła – oględnie mówiąc – niechętnie. Na prośbę Grahama stonowała swoją aktywność polityczną, a największych heretyków w swoim gronie zaczęła trzymać na lekki dystans. Każdego dnia rano ćwiczyła jogę, popołudnia zaś spędzała w kuchni, oddając się namiętności do gotowania egzotycznych potraw. Podczas ostatniej wizyty w rezydencji Seymourów Gabriel bohatersko zjadł talerz paelli, łamiąc tym samym żydowskie zasady koszerności. Kuskus z kurczakiem okazał się rzadkim sukcesem. Nawet Graham, który bardzo zręcznie potrafił tak gmerać w potrawach, by stwarzać iluzję, że coś tam konsumuje, skusił się na dokładkę.

Kiedy posiłek dobiegł końca, Graham nieśpiesznie musnął kąciki ust lnianą serwetką i zaprosił Gabriela na górę, do pełnego książek gabinetu. Z otwartego okna wychodzącego na Eaton Square wiał wiatr. Gabriel wątpił w skuteczność takich środków ostrożności, a wręcz uważał, że tylko ułatwiają przenoszenie się wirusa z nosiciela na nieświadomego biorcę. Spojrzał na wiszący na ścianie telewizor nastawiony na CNN. Zespół komentatorów politycznych rozprawiał o wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, które miały się odbyć za trzy miesiące.

– Zaryzykujesz prognozę? – zapytał Graham.

– Wierzę, że w przyszłym roku Christopher oświadczy się Sarah.

– Miałem na myśli wybory.

– Różnica będzie mniejsza, niż na to wskazują sondaże, ale on nie może wygrać.

– A czy się pogodzi z wynikiem?

– Nie ma mowy.

– I co wtedy?

Graham podszedł do okna i bez wysiłku opuścił podniesione skrzydło. Na oko nie był stworzony do tak prozaicznych zadań. Jego regularne rysy twarzy i bujne włosy o barwie grafitu przywodziły Gabrielowi na myśl modela, z tych, co to pojawiają się w reklamach złotych wiecznych piór oraz drogich zegarków – całkowicie zbędnych błyskotek, które z nastaniem pandemii wyszły z mody. Przy nim istoty mniejszego kalibru popadały w kompleks niższości, zwłaszcza Amerykanie.

– Chodzą słuchy, że przyleciałeś do Londynu nowym wypasionym gulfstreamem – powiedział, zajmując swoje miejsce. – Ale znaki rejestracyjne są cokolwiek mętne.

– Nie bez powodu. Moi liczni przyjaciele i wielbiciele z Islamskiej Republiki Iranu w tej chwili za mną nie przepadają.

– Sam się o to prosiłeś, wysadzając ich fabrykę wirówek. Szczerze mówiąc, dziwię się, że przy tak napiętym terminarzu znalazłeś czas, żeby w ostatniej chwili tu przylecieć.

– Moja serdeczna przyjaciółka źle się poczuła. Pomyślałem, że złożę jej wizytę.

– Twoja serdeczna przyjaciółka ma się znakomicie.

– Czego, niestety, nie można powiedzieć o Wiktorze Orłowie.

– Wiktor to nie jest twoja sprawa.

– On był moim człowiekiem, Graham. I gdyby nie jego pieniądze, już bym nie żył. Tak samo jak moja żona.

– Jeśli mnie pamięć nie myli, to ja go namówiłem, żeby zrezygnował ze swojej spółki naftowej w zamian za twoją wolność – odparł Graham. – Gdyby miał za grosz rozumu, toby się nie wychylał. A tymczasem kupił „Gazietę” i na własne życzenie znalazł się na celowniku Kremla. To była tylko kwestia czasu, zanim go dopadną.

– Przy pomocy Niny Antonowej?

Graham się skrzywił.

– W pewnym momencie będziemy musieli na nowo wytyczyć granice między twoją służbą i moją.

– No przecież chyba nie wierzysz, że ona jest zabójczynią na usługach Moskwy?

– Dwa i dwa nie zawsze daje cztery.

– Czasami to jest pięć.

– Tylko w pokoju sto jeden Ministerstwa Miłości, Winstonie[2].

– Sarah ma ciekawą hipotezę – rzekł Gabriel. – Uważa, że Ninę wrobiono w dostarczenie skażonych dokumentów.

– A kiedy to Sarah doszła do takiego wniosku? W ciągu trzydziestu sekund, które spędziła w gabinecie Wiktora?

– Ma wyśmienity instynkt.

– To akurat nie dziwota. W końcu to ty ją wyszkoliłeś. Ale centrala w Moskwie nigdy nie powierzyłaby tak niebezpiecznej broni komuś, nad kim nie ma całkowitej kontroli.

– A to niby czemu?

– A gdyby tak otworzyła paczkę na pokładzie samolotu British Airways z Zurychu?

– Ale nie otworzyła. Dostarczyła przesyłkę Wiktorowi. A on, chociaż nie bez powodu miał paranoję na punkcie bezpieczeństwa, zaczekał z otwarciem paczki, aż ona wyjdzie. Co ci to mówi?

– To mi mówi, że Nina Antonowa i jej prowadzący w Moskwie wymyślili bardzo sprytną metodę przeszmuglowania skażonej przesyłki przez potężną ochronę Wiktora. Prawdopodobnie właśnie w tej chwili opijają swój ostatni sukces.

– Graham, nie ma takiej możliwości, żeby Nina była teraz w Moskwie.

– No cóż, w Zurychu też jej nie ma, a jej telefon jest wyłączony.

– A co z kartą kredytową?

– Ostatnio jej nie używała.

– Bo wie, że Rosjanie jej szukają. Ma się rozumieć, my musimy znaleźć ją pierwsi.

– Jutro w południe będzie najbardziej poszukiwaną kobietą na świecie.

– Chyba że wstrzymacie się z publikacją jej nazwiska i zdjęcia na tyle, żebym zdążył ją znaleźć.

Graham milczał.

– Daj mi siedemdziesiąt dwie godziny – zaproponował Gabriel.

– Nie ma mowy. – Graham zamilkł na chwilę, po czym dodał: – Ale dam ci czterdzieści osiem.

– Trochę mało.

– Więcej nie dostaniesz.

– W takim razie na pewno nie będziesz miał mi za złe, że sobie pożyczę Sarah – powiedział Gabriel.

– Ależ skąd. Od czego zamierzasz zacząć?

– Liczę, że uda mi się pogadać z kimś, kto pracował z Niną w „Gaziecie”. Z kimś, kto może mieć pogląd na to, czy była prawdziwą dziennikarką, czy też zabójczynią na usługach Kremla. – Gabriel uśmiechnął się. – Nie wiesz czasem, gdzie mógłbym znaleźć kogoś takiego, Graham?

– Owszem, chyba wiem.

[1] Na ulicy Kaplana w centrum Tel Awiwu mieszczą się siedziby głównych izraelskich agencji wywiadowczych: Amanu (wywiad wojskowy), Mosadu (wywiad zagraniczny) i Szin Betu (kontrwywiad).

[2] Aluzja do „Roku 1984” George’a Orwella.

Książkę Wiolonczelistka kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Wiolonczelistka
Daniel Silva0
Okładka książki - Wiolonczelistka

Mistrz międzynarodowych intryg, Daniel Silva, w nowej powieści szpiegowskiej Wiolonczelistka. W pełnej akcji powieści ponownie pojawia się konserwator...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje