Dot, Alicja i Ana to przedstawicielki trzech pokoleń kobiet, których życie zostało nierozerwalnie związane z Borneo – tajemniczą wyspą pełną duchów, magii i rozszalałych żywiołów. Pierwsze dwie kobiety odegrały już swoją rolę w życiu jej mieszkańców. Nadeszła pora na Anę.
Wnuczka Dot wybiera się w podróż na wyspę przodków, by odkryć swoje przeznaczenie i… poznać miłość swojego życia. Niestety, każdy krok Any nieuchronnie przybliża ją do podzielenia losu swoich poprzedniczek. Gdy spotyka znanego fotografa, Pabla, stopniowo zaczyna kiełkować między nimi uczucie, które jednak już wkrótce zostaje wystawione na ciężką próbę.

Szamańskie rytuały, złowrogie cienie, legendy i… obezwładniające uczucia. Próbując odkryć rodzinne tajemnice, Ana pozna prawdziwy smak zatracenia. Do lektury powieści Luny Zary Ray Smak zatracenia zaprasza Wydawnictwo Novae Res. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Smak zatracenia. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Możesz mi opowiedzieć coś o tym miejscu?
Mijały minuty i idąc obok siebie, co jakiś czas się zatrzymywaliśmy, a on pokazywał mi to ptaki, to owoce rosnące wysoko nad naszymi głowami, to zwierzęta, które były tak egzotyczne w swojej naturze, że obudziły we mnie chęć uwiecznienia chwili na telefonie. Pablo opowiadał o roślinach, jakie można tutaj znaleźć, o ludziach zamieszkujących te tereny. O wszystkim, co ważne i istotne dla niego i dla tego otoczenia.
Nagle się zatrzymał, na ustach położył palec, dając sygnał, abym nic nie mówiła. Zaszedł mnie od tyłu, ręce położył mi na ramionach, twarz przybliżył do mojego policzka i szeptem do prawego ucha powiedział:
– Spójrz tam wysoko przed siebie, na godzinie jedenastej.
Dostrzegłam orangutana, który ściskał w jednej ręce kiść pomarańczowych owoców, a drugą mocno chwycił gałąź, aby nie spaść. Jego lewego boku kurczowo trzymał się malec. Zrozumiałam wtedy, że to nie był on, a ona. Maleństwo nie widząc nic prócz swojej matki, z pełnym zaufaniem bawiło się równie dobrze, co ona. Wzdrygałam się przy każdym ich skoku. Były tak wysoko, że sekundy oddzielały ich błogą zabawę od tragedii, której obraz rodził się w mojej głowie.
Wyczuwając moje napięcie, Pablo mocniej mnie złapał. Stałam nieruchomo i nie wiedziałam, które bodźce na mnie bardziej działają otaczająca nas przyroda czy jego dotyk. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w zamyślone węgielki. Zrobiłam krok do przodu, uwalniając się od jego dotyku. Spojrzałam jeszcze raz na bawiące się rude dzieciaki i wtedy usłyszałam, jak Pablo stawia pierwsze kroki w stronę pobliskiego wzniesienia. Nie mając odpowiedniego obuwia, co rusz ześlizgiwałam się ze stromego zbocza. Wtedy on, jak gdyby nigdy nic, chwycił moją dłoń, nie pozwalając, aby cokolwiek nas rozdzieliło. Taka wspinaczka trwała jakieś trzy minuty, jednak sporo mnie kosztowała. Nigdy wcześniej nie wchodziłam po górach, a co dopiero po kniejach, których podłoże śliskie od oparów natury, zaburzając każdy krok, wyginało moje ciało w każdym możliwym kierunku. Cała się spięłam.
Po wejściu na wzniesienie nic nie widziałam, albowiem nadal otaczały nas wysokie drzewa. Zmieniło się jednak jedno, całe moje ciało płonęło z bólu po wysiłku, jaki przyszło mi włożyć, aby się tutaj wdrapać. Gdyby teraz zobaczyła mnie babcia… Na samą myśl o niej zaczęłam się śmiać, co nie umknęło uwadze mojego towarzysza.
– Co cię tak rozbawiło? – spytał.
– Moja babcia. Gdybyś teraz widział jej minę, jak wchodzę po tym wzniesieniu… Oj mówię ci, nie uwierzyłaby własnym oczom.
Uśmiech nie schodził mi z ust. Pablo też zaczął się uśmiechać.
– Nigdy nie robiłaś czegoś takiego? – spytał.
– Nie, nigdy nie wyjeżdżałam z miasta. To jest pierwsza moja podróż. Dzięki babci. W sumie, gdyby nie ona, nie byłoby mnie tutaj teraz.
– Dużo jej zawdzięczasz.
– Tak, wychowała mnie, jest całym moim światem.
Słysząc to, zatrzymał się na chwilę. Widząc jego spojrzenie, czułam, że chce coś powiedzieć, ale nie uczynił tego. Odwrócił się i zaczął iść dalej. Wtedy dostrzegłam, jak na jego twarzy maluje się zastanowienie, a w oczach pojawia się mgiełka i rodzi pytanie: „A co z twoimi rodzicami?”.
Po drodze mijaliśmy gęsto zalesione chaszcze, przez które ledwo docierały promienie słoneczne. Szłam, nic nie mówiąc, starając się zapamiętać każdy detal tej niesamowitej wycieczki. Mimo zmęczenia, spocenia oraz pragnienia schłodzonego napoju, za który dałabym się teraz pociąć, stłumiłam swoje słabości głęboko w głowie i cieszyłam się chwilą. To, co nastąpiło sekundę później, wbiło mnie w ziemię. Mój wysiłek okazał się lekiem na każdy centymetr obolałego ciała.
Książkę Smak zatracenia kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,