Nie tylko ja. Fragment ksiażki „Zapłata" K. N. Haner

Data: 2023-11-15 09:54:45 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 16 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Cassie, piękna stripgirl z zasadami, zaciągnęła u Gabriela największy z możliwych długów. Oddała w jego ręce swój los i doskonale wie, że nie ma odwrotu. Choć przez chwilę nie utrzymują kontaktu, a to pozornie pomaga stanąć dziewczynie na nogi, Gabriel, dobrze znany w miejscowym półświatku, wraca jak bumerang, a z nim namiętność, która trawi wszystko wokół niczym ogień. W chaosie tajemnic i niedomówień mężczyzna uświadamia sobie, że Cassie nigdy nie powinna pojawić się w jego życiu.

Gdy Gabriel zostaje kandydatem na gubernatora, wkracza w świat polityki, intryg i złych intencji. W świat, w którym nikomu nie można zaufać. W walce o władzę kluczowe są słabe punkty przeciwników, a słabym punktem Gabriela jest tajemnicza Cassie.

Czy ta gra jest warta świeczki? 

Zapłata K. N. Haner grafika promująca książkę

Do przeczytania powieści K. N. Haner Zapłata zaprasza Wydawnictwo Ale! W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Zapłata. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Rozdział 2

Nie tylko ja

Christian odwozi mnie do domu dopiero około północy. Długo rozmawialiśmy i moglibyśmy jeszcze dłużej, ale rano muszę wstać do pracy. Wchodzę do swojego pokoju i jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły się umyć. Jedyne, co robię, to przebieram się w piżamę i wskakuję do łóżka. Mam już dość rozmyślania. Potrzebuję snu. I to jest pierwsza noc od tamtego wieczoru, gdy zasypiam bez problemów i nie śnią mi się koszmary.

W sklepie od rana jest dużo pracy w związku z dostawą i uwijam się za dwóch, by wszystko ogarnąć. Hannah usiadła za kasą, bo dziewczyny nie wyrabiały. Nie robię sobie przerwy, szkoda mi czasu. Chciałabym wyjść dziś nieco wcześniej, żeby odpocząć i wieczorem móc w spokoju zadzwonić do Gabriela. Obiecałam to Christianowi i nie mogę się wycofać.

– Cassie, kochanie, przejmij na chwilę kasę. Muszę do toalety! – słyszę głos mamy Kelly.

Wycieram ręce w roboczy fartuszek i wchodzę do sklepu. Ruch jest duży, więc zajmuję miejsce za kasą numer dwa i przez kilka chwil obsługuję klientów. Praca pozwala mi choć na chwilę zapomnieć o problemach. Mam kontakt z ludźmi, jestem miła i uprzejma, a kupujący w większości również są serdeczni i cierpliwi, nawet gdy jest kolejka.

– Jeszcze paragon i reszta. – Uśmiecham się do starszej pani, która przychodzi do nas codziennie i kupuje te same produkty.

Zerkam na kolejkę i nagle widzę, że następny jest… mój ojciec. Spuszczam powoli wzrok. Od razu czuję dreszcz, jakby z zimna.

Co on tu robi? Zawsze mówił, że w sklepie mamy Kelly jest drogo, i wolał jeździć do tych ogromnych marketów. Widzę, jak wyjmuje z wózka na taśmę dwie zgrzewki piwa, jajka i proszek do pieczenia. Pewnie mama będzie piekła placek. To chyba jedyne dobre wspomnienie z mojego rodzinnego domu.

– Cześć, tato… – wyduszam z siebie, gdy spogląda na mnie.

Jest równie zaskoczony.

– Cassie, co tu…? – Rozgląda się, jakby nie dowierzał, że mnie widzi. – Co tu robisz?

– Pracuję – odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.

– Nie pracujesz już u Tylera? – Krzywi się, ale wpatruje we mnie.

Nie widzę w jego oczach zbyt wielu emocji, ale wydaje mi się, że nawet cieszy się na mój widok.

– Nie… A co u mamy? – Kasuję produkty i zerkam na niego.

Postarzał się, to moja pierwsza myśl. I schudł. Bardzo. Kiedyś miał piwny brzuszek, teraz widzę po twarzy, że nadal pije, ale brzucha już nie ma.

– A, po staremu. – Ojciec wzrusza ramionami. – Wpadnij do nas na herbatę i ciasto. Mama dziś piecze placek. Ten, który lubisz – proponuje, a ja dębieję.

Nie wiem, co myśleć. Z jednej strony czuję smutek i żal, a z drugiej… To oni mnie wychowali. Patrzę na ojca i nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że coś mu dolega. Moje serce nagle się zaciska. Nie rozumiem swojej reakcji, ale jest mi go szkoda.

– Na pewno? – pytam cicho.

– Cassie, zapraszam, naprawdę. Minęło sporo czasu… W końcu się u nas wychowałaś i byłoby miło, gdybyś raz na jakiś czas nas odwiedziła. – Nagle uśmiecha się niepewnie.

To taki rzadki widok.

– Dobrze, przyjadę – deklaruję.

Jedna herbata i kawałek ciasta. Godzina i tyle. Nic się przecież nie stanie.

– Świetnie, o której?

– Nie wiem, koło siedemnastej? Tutaj jestem do czwartej, ale chciałabym wrócić do domu i…

– Mieszkasz w okolicy? – pyta zdziwiony.

– Ej, panie, kolejka jest, nie czas na pogaduszki! – pogania nas jakaś mocno zniecierpliwiona kobieta.

Zerkam na nią, a ojciec kiwa głową.

– Będziemy czekać o siedemnastej. Do zobaczenia, Cassie – mruga do mnie i znowu się uśmiecha.

Jestem naprawdę zaskoczona. Serce wali mi z nerwów, a jednocześnie to miłe, że mnie zaprosił. Oczywiście, że pamiętam, co robił, na co pozwalał, ale… Może powinnam mu wybaczyć? Przecież pana Younga już nie ma. Nic mi tam nie grozi. Pojadę, zobaczę mamę, pogadam z nimi chwilę i wrócę do domu.

Wysiadam z auta przed rodzinnym domem i sama nie wiem, co dokładnie czuję. Pod pachą trzymam storczyk dla mamy, bo wiem, że lubi kwiaty. Rozglądam się po okolicy, ale niewiele się tu zmieniło. Jedyna różnica jest taka, że cała ulica jest dosłownie oklejona plakatami z twarzą pana Younga, wiszą na każdym słupie. Staram się o tym nie myśleć. Spuszczam wzrok i idę prosto do drzwi. Pukam szybko, by się nie rozmyślić. Po chwili otwiera mi mama. Na mój widok uśmiecha się szeroko.

– Cassie! – Robi krok i mnie obejmuje, jakby naprawdę się cieszyła na moje odwiedziny.

– To dla ciebie. – Wręczam jej kwiat i przekraczam próg domu, którego wnętrze pachnie ciastem. – Ale pachnie! – dodaję i niespodziewanie się uśmiecham.

Nie chcę pamiętać o tym, co się tu kiedyś działo. Chcę zjeść ciasto, napić się herbaty i spędzić kilka chwil z ludźmi, którzy, mimo wszystko, dali mi dach nad głową.

– Cassie przyjechała! – Mama zagląda do salonu, gdzie siedzi ojciec.

Idę za nią i dostrzegam go, jak podnosi się z sofy. Obok, na fotelu, siedzi jakiś młody chłopak, a na schodach dostrzegam dziewczynę.

– Dzieciaki, to jest Cassie, wychowała się u nas – oznajmia mama.

– Hej! – Macham do nich.

Na moje oko chłopak ma z piętnaście lat, a dziewczyna może z siedemnaście. Pewnie trafili tu tak jak ja i Tyler.

– Upiekłyśmy z mamą ciasto. Zjesz? – proponuje cicho dziewczyna, a potem podaje mi rękę i się przedstawia.

Ma na imię Cindy i jest śliczną brunetką o wielkich brązowych oczach.

– Jasne, chętnie! – Uśmiecham się do niej i razem idziemy do kuchni, a mama tuż za nami.

Zaczynamy się krzątać. Tu też nic się nie zmieniło. Talerze są w tej samej szafce co kilka lat temu. Mama wstawia czajnik i znika na chwilę. Łapię kontakt wzrokowy z dziewczyną, a potem obie jakby z automatu patrzymy na gazetę, która leży na blacie. Widnieje na niej zdjęcie pana Younga i kolejny artykuł o zaginięciu. Chcę zamknąć gazetę i kiedy to robię, słyszę, jak dziewczyna mówi pod nosem:

– Dobrze mu tak.

Zamieram.

Znowu na siebie patrzymy. Widzę w niej sprzeczne emocje i jak grom z jasnego nieba spada na mnie świadomość, że ona… że on krzywdził także ją. Nie mogę w to uwierzyć. Ból w jej oczach jest wręcz namacalny.

Och, nie.

– Ty… też…? – wyduszam z siebie.

Może powinnam milczeć, ale nie potrafię.

Kurwa.

On skrzywdził kolejną nastolatkę. Ile ich było po nas? Ile przed nami?!

– Więc to nie tylko ja? – pyta tak niepewnie, że ledwo ją słyszę.

Widzę, jak nerwowo zaciska dłonie. Wtedy na jej rękach dostrzegam ślady po żyletce. O, nie. O Boże. To koszmar.

– Tak mi przykro… – Zerkam na nią i czuję, że muszę ją przytulić.

Nie mogę się powstrzymać i robię krok, a potem obejmuję ją tak mocno, że czuję, jak drży.

– Ale to koniec, on nie wróci – zapewniam ją i gładzę jej włosy. – Obiecuję, że nie wróci – mówię to, choć nie powinnam.

W tej chwili mam to gdzieś. Chcę dać jej poczucie, że nikt więcej jej nie skrzywdzi.

– Skąd wiesz? Przecież go nie znaleźli. – Czuję, jak dziewczyna niepewnie mnie obejmuje. – Skąd masz taką pewność? – pyta.

– Po prostu to wiem. – Ujmuję jej twarz. – Musisz mi zaufać. Ja przetrwałam i ty też dasz radę. – Wycieram dłonią jej łzy.

Chcę z nią jeszcze porozmawiać, ale wraca mama. Niczego nie zauważa, ale ja już nie umiem się skupić na tym, że przyjechałam tu w odwiedziny. Myślę tylko o tym, że ten skurwiel skrzywdził kolejną bezbronną nastolatkę. Nie mogę tego znieść. Od razu wraca do mnie poczucie winy, że gdybym komukolwiek wtedy powiedziała, zgłosiła to, co robił, może przerwałabym ten koszmar? Nie zrobiłam tego. A on znalazł sobie kolejną ofiarę.

I to moja wina.

Zjadam kawałek ciasta, dopijam herbatę i chcę wracać do domu. Mimo że jest całkiem miło, nie mogę tu spędzić ani chwili dłużej. Żegnam się z rodzicami, a gdy podchodzę do Cindy, ona proponuje, że odprowadzi mnie do samochodu. Ojciec zerka na nas krzywo, ale nic nie mówi. A co, jeśli to znowu on? Jeśli pozwalał Youngowi na to wszystko, a tamten mu płacił? Ta myśl mnie poraża.

Wychodzimy z domu i idziemy na podjazd.

– Mogłabym do ciebie czasami zadzwonić? – pyta niepewnie Cindy.

– Oczywiście, daj mi swój numer. – Uśmiecham się do niej pocieszająco.

Widzę w jej oczach strach. To ja sprzed lat. Przerażona i pełna bólu oraz pozbawiona nadziei na lepsze jutro młoda kobieta.

– Mieszkasz tu gdzieś? Niedaleko? – dopytuje.

– Tak. Zadzwoń, kiedy będziesz chciała, to się umówimy. – Ujmuję jej dłoń. – I odpocznij. On naprawdę nie wróci – zapewniam ją.

– Nie wiem, co robić… – dodaje nagle. Krzywię się, bo nie rozumiem. – Spóźnia mi się miesiączka. Już trzy tygodnie – oznajmia, a ja zamieram.

O Boże.

– Cindy… – wyduszam z siebie.

Doskonale ją rozumiem. Czułam się dokładnie tak samo. Jej życie wydaje się kopią mojego. Nie mogę w to uwierzyć.

– Sprawdziłaś to? – pytam cicho.

– Nie, nie stać mnie na test. – Dziewczyna kręci głową. – Mogłabyś mi jakoś pomóc? – Głos jej drży.

A we mnie wrze. Mam ochotę krzyczeć na głos, jak bardzo nienawidzę tego skurwysyna.

– Tak, nie bój się. – Obejmuję ją znowu. – Przyjadę po ciebie jutro po pracy. Będziesz mogła wyjść z domu? – pytam.

– Nie wiem, poproszę mamę, by mnie puściła. Może się zgodzi.

– Powiedz, że mam sporo ubrań do oddania i chcę ci je przekazać. Przyjadę i cię zabiorę. Pojedziemy do apteki, a potem pomyślimy, co dalej.

– Boże, naprawdę? Pomożesz mi? – Prawie łka.

– Pomogę, pomogę, skarbie. O nic się nie martw. – Przytulam ją i wyciągam z torebki pięćdziesiąt dolarów.

Wsuwam jej banknot do kieszeni.

– Schowaj.

Jej uśmiech nie jest w stanie zatuszować strachu i niepewności, które wypełniają te piękne oczy.

– Dziękuję… – Nagle ogląda się w stronę domu Youngów, a potem znowu patrzy na mnie. – Nie wiem, jakim cudem się tu dziś pojawiłaś, ale musisz wiedzieć, że… – Głos jej się łamie. – Chciałam dziś to zakończyć – dodaje, wprawiając mnie w osłupienie.

– Cindy…

– Planowałam wymknąć się w nocy z domu i…

– Nie, proszę, nie myśl o tym więcej. Już wszystko dobrze, kochanie.

– Skąd wiesz, Cassie? Przecież…

– On nie żyje – wyznaję.

Nie umiem inaczej.

Chcę zobaczyć ulgę w jej oczach.

– C-co? – szepcze.

– Jestem tego pewna. – Patrzę prosto na nią. – Zaufaj mi.

– Mówisz prawdę… – Widzę, jak schodzi z niej powietrze. – O Boże, jak to dobrze. – Ma łzy w oczach.

– Cindy, ale…

– Nikomu nie powiem – przerywa mi. – Nie obchodzi mnie, co się z nim stało. Mam nadzieję, że cierpiał, że umierał w męczarniach. – Nagle zaczyna się trząść, ale ją uspokajam. – Nikomu nie powiem – zapewnia.

Wiem, że nie powie. Tak jak pewnie nie potrafiła nikomu zdradzić, co jej robił.

– Przyjadę jutro. Pogadaj z mamą.

Wymieniamy się numerami telefonów, a potem szybko odjeżdżam. Buzują we mnie emocje. Muszę się natychmiast dowiedzieć, co Gabriel zrobił z ciałem Younga. Dlatego nie wracam do domu. Zatrzymuję się na parkingu obok parku i kilka chwil zbieram się w sobie, by do niego zadzwonić. Trzymam w dłoni telefon i w końcu nabieram odwagi. Odliczam w głowie każdy sygnał i już chcę się rozłączyć, ale Gabriel nagle odbiera.

– Cassie, jesteś niereformowalna i tak niecierpliwa, że brak mi słów. – Na brzmienie jego spokojnego głosu aż przeszywa mnie dreszcz.

Bałam się, że się wkurzy, że dzwonię.

– Bo tęsknię… – przyznaję w pierwszych słowach. – I muszę się z tobą spotkać. Najlepiej dziś. Zaraz – dodaję bez wahania.

Po drugiej stronie zapada cisza.

– To niemożliwe – oznajmia, a ja czuję ogromne rozczarowanie.

– Dlaczego?

– Nie ma mnie w mieście, będę dopiero jutro wieczorem – oznajmia. – Ale jeśli bardzo się postarasz i zrobisz, co każę, to możemy się spotkać.

– Nie chodzi tylko o mnie… – dodaję.

– Słucham?

– Christian wyjeżdża, wraca do Iraku i prosił mnie, bym was umówiła. Chce cię poznać, nim wyjedzie – wyduszam z siebie.

– Zwariowałaś? Po co mam się z nim spotykać? – słyszę irytację w jego głosie.

– Poprosił mnie o to, chce mieć pewność, że…

– Cassie, gówno mnie obchodzi, co on sobie myśli. Nie spotkam się z nim, bo on tak chce.

– A jeśli cię poproszę? – przerywam mu niepewnie. – On jedzie do Iraku. Będzie na froncie i może nie wrócić. Powiedział, że chce mieć spokojną głowę, by nie myśleć o tym, że jestem nieszczęśliwa.

– Cassie, to absurd…

– Proszę – powtarzam. – Gabrielu, to jedyne, o co cię proszę. Zgódź się. I bądź dla niego miły. – Nie wierzę, że odważyłam się to powiedzieć.

– Chyba zapomniałaś, z kim rozmawiasz – warczy, ale nie tak, jak potrafi najgroźniej.

Brzmi na mocno zaskoczonego.

– Wiem, z kim rozmawiam. Z Gabrielem Vallare’em. Z mężczyzną, który ma milion tajemnic, a ja jestem jedną z nich. I proszę tylko o jedno spotkanie. – Biorę go pod włos.

– Mogę się spotkać z tobą, a nie z nim. Do cholery, Cassie, nie wiesz, o co mnie prosisz. O czym mam rozmawiać z tym chłopakiem? Mam negocjować i udowadniać mu, że cię nie skrzywdzę? To jakaś bzdura. Nie mamy po piętnaście lat! – Podnosi głos i wiem, że się nie ugnie.

Trudno.

Przynajmniej próbowałam.

– Okej, rozumiem… – bąkam pod nosem.

– Ląduję jutro o północy. Wyślę po ciebie samochód – proponuje.

– Dobrze, dziękuję.

Wzdycham.

– Ach, i Cassie?

– Tak.

– Ja też tęsknię. Nie masz pojęcia jak bardzo – dodaje. – A o reszcie porozmawiamy jutro.

– Możesz mi tylko powiedzieć, czy… ta sprawa, czy jest załatwiona? – wyduszam z siebie.

– Skarbie…

– Proszę, muszę wiedzieć, bo zwariuję.

– O nic się nie martw. Jego już nie ma – zapewnia.

Na ten moment musi mi to wystarczyć. Czuję naprawdę niewielką ulgę, bo nadal nie wiem, na czym stoję i co się wydarzyło, ale skoro Gabriel zapewnia, że mam się nie martwić, to nie będę tego robić chociaż do naszego spotkania.

– Widzimy się jutro – odpowiadam po chwili.

– Tak, do zobaczenia – rzuca miękko i się rozłącza.

Jeszcze długą chwilę siedzę w aucie i uspokajam myśli. Moje serce jednak wariuje, jakby już niecierpliwie czekało na jutrzejszy wieczór, a dokładnie noc. Gabriel przyleci o północy, więc spotkamy się późno. Tak bardzo chcę go przytulić, że na myśl o tym czuję bolesną pustkę. Dokąd mnie zabierze? Do apartamentu? A może do hotelu? I co się tam wydarzy? Nigdy nie tęskniłam za kimś w taki sposób. Nie wiem, co zrobię, gdy go zobaczę. Czuję pożądanie i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Może to nie będzie odpowiednia chwila? Może będziemy mieli za mało czasu? A może przekroczymy kolejne granice i złamiemy kolejne zasady? Nie wiem, ale, kurwa mać, nie mogę się tego doczekać.

Książkę Zapłata kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Zapłata
K. N. Haner5
Okładka książki - Zapłata

ZA CO ZAPŁACI NAJWYŻSZĄ CENĄ - ZA MIŁOŚĆ CZY WŁADZĘ? Cassie, piękna stripgirl z zasadami, zaciągnęła u Gabriela największy z możliwych długów. Oddała...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Skazana na niepamięć
B. M. W. Sobol ;
Skazana na niepamięć
Nóż
Salman Rushdie
Nóż
Apaszka w kwiaty jabłoni
Anna Wojtkowska-Witala
Apaszka w kwiaty jabłoni
Pokaż wszystkie recenzje