Książka, która podważy wszystko, co wiesz o człowieczeństwie i przeznaczeniu. „Pomiędzy wiarą a przekleństwem" Joanny Kurek

Data: 2024-09-23 13:24:18 | aktualizacja: 2024-09-30 13:28:40 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Kirke budzi się w nieznanym lesie bez wspomnień. Schronienia udziela jej starszy mężczyzna. Po brutalnym napadzie dziewczyna rozpoczyna intensywny trening, żeby nikt więcej jej nie skrzywdził. Jej życie odmienia się po raz kolejny, gdy poznaje Gabriela i Erina. Wraz z nimi odkrywa prawdę o swojej przeszłości i zbliżającej się wojnie. Kirke musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom i dokonać trudnych wyborów, które mogą zmienić przyszłość dwóch światów.

Pomiędzy wiarą a przekleństwem Joanna Kurek grafika promująca książkę

Zapraszamy do przeczytania powieści Joanny Kurek Pomiędzy wiarą a przekleństwem. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem:

Było przyjemnie. Zachwycała się tym uczuciem, choć nie trwało długo. Urzekło ją to, co widziała na gwieździstym sklepieniu. Zastanawiała się, czy odpocząć jeszcze chwilę, jednak skarciła się w myślach, bo nigdy nie wiadomo, kogo lub co może przyciągnąć woda. Coś jej mówiło, żeby nie oddalać się od rzeki, więc ruszyła wraz z jej nurtem.

O świcie przywitało ją piękne wschodzące słońce i – o dziwo – dostrzegła, że las zaczyna się rozrzedzać! Słońce było już wysoko, dzięki czemu zorientowała się, że wskazuje południe. Nie miała już siły iść. Znalazła więc miejsce pod drzewem i zasnęła.

Po kilku dniach tułaczki zaczęła tracić nadzieję, że uda jej się wydostać z tego lasu. Na szczęście znalazła pożywienie, więc przynajmniej nie szła z pustym żołądkiem. Z każdym łykiem wody oraz po każdym posiłku czuła, jak nabiera siły, była dużo spokojniejsza i bez lęku radowała się otaczającym ją pięknem. Co jakiś czas, mijając polany, zdumiewała ją fauna i flora, niekiedy zapierająca dech w piersiach, jakby nierealna. Miewała momenty melancholii, gdy spoglądała na rośliny. Kiedy w końcu poczuła się pewniej i bezpieczniej, postanowiła przy najbliższej okazji wziąć kąpiel, którą odkładała z obawy, że coś się może stać – dotychczas tylko lekko się obmywała.

Nim słońce sięgnęło południa dotarła do wielkiego jeziora otoczonego bujną roślinnością. Często się zastanawiała, czy coś czyha pod wielkimi kolorowymi płatami kwiatów, a może były to gatunki mięsożerne, które swoim pięknem przyciągają ofiary. Zwróciła uwagę, że niektóre rośliny wydzielają piękny zapach, z całą pewnością niebezpieczny. Szybko to zrozumiała, bo małe zwierzęta, przebywając w ich pobliżu, zachowywały się dziwnie i padały bez ruchu. Mogła tylko zgadywać, jaka jest symbioza tego miejsca. Co się dzieje z innymi zwierzętami, które żerują na roślinach? Wiedziała, że w przyrodzie wszystko ma swój cel i porządek.

Gdy zostawiła mokre ubranie na pobliskim kamieniu, myślała o tym, jak wejść do lodowatej wody. Najpierw sądziła, że będzie to łatwizna, jednak gdy przepierała ubranie, jej dłonie zmarzły. Wzięła kilka wdechów i z zamkniętymi oczami wsunęła do wody jedną, a potem drugą stopę, zaciskając zęby coraz mocniej. Kiedy woda sięgała jej do pasa, zanurzyła się. Po chwili ciało się rozgrzało i nie czuła już przeszywającego chłodu. Próbowała się zrelaksować, jednak przez jej głowę przechodziły najróżniejsze myśli i setki pytań bez odpowiedzi, które mocno ją irytowały. To skłoniło dziewczynę do szybszego wyjścia z jeziora. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale zaryzykowała drzemkę w pobliżu wody, która zapewne była też wodopojem dla przeróżnych istot. Choć dotąd nie widziała niczego groźnego, to miała świadomość czyhającego w lesie niebezpieczeństwa. Wrogich odgłosów i przeraźliwych skowytów ofiar drapieżców nie dało się zagłuszyć myślami, dlatego kiedy tylko mogła, starała się chodzić tam, gdzie było najmniej drzew. Wiedziała, że potrzebuje odpoczynku, więc już odziana zamknęła oczy, pozwalając, aby ciepłe promienie słońca ogrzały jej twarz.

Z błogiego snu wybudził ją powiew wiatru. Był na tyle silny, że od razu usiadła, choć przez chwilę nie była pewna, czy wciąż nie śni. Rzuciła się do biegu, a to, co widziały jej oczy, zdawało się irracjonalne. Z całych sił pędziła za dziwnym stworzeniem, którego trzepotanie skrzydeł pomyliła z wiatrem. Czy dobrze zrobiła, goniąc to wielkie dziwne ptaszysko? Chciała mu się przyjrzeć. Ciekawość i fascynacja pchały ją do tego tak bardzo, że gdy zniknęło jej z pola widzenia za gęstym lasem, wbiegła tam, zapominając, że powinna się trzymać z dala. Zdyszana oparła dłonie na kolanach.

Usłyszała trzask i zamarła w bezdechu, a serce zaczęło jej szaleńczo walić. Słyszała te same dźwięki wiele razy, ale nie przypominała sobie, by miało to miejsce w środku dnia. Zawsze oczami wyobraźni starała się zwizualizować te stworzenia, choć nigdy nie miała szansy ich dostrzec. Aż dotąd. Gdyby przed śmiercią miało jej przelecieć wspomnienie żywota, to powinno właśnie teraz, choć byłoby ono wyjątkowo krótkie. Nieopodal, nisko odstawała gałąź, po której mogłaby się wdrapać na drzewo, jednak nie wiedziała, czy zdąży do niego dobiec ani czy stwory już się na nią czają. Była pewna ich obecności. Nie miała wyjścia… Trzy… dwa… jeden…

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Duże spłoszone zwierzę przecięło jej drogę, gdy miała ruszyć, po czym zostało zaatakowane przez stado małych drapieżników. Stała tak w bezruchu zszokowana tą sceną, jednak szybko się otrząsnęła, bo mogła być następna. Wykorzystując sytuację, dobiegła do drzewa, wspięła się na nie i patrzyła na krwawą ucztę przerażona wyglądem stworów. Niektóre przerywały posiłek i rozglądały się dookoła. Oczy miały na tyle duże i wyłupiaste, że mogła je dostrzec bez problemu. Wyglądały odpychająco, jak małe, zielonozgniłe ludzkie karykatury z długimi ramionami

10 i palcami. Musiały mieć zarówno długie i ostre pazury, jak i zębiska, bo inaczej nie dałyby rady rozerwać tak dużej ofiary. Przełknęła głośno ślinę z nadzieją, że posiadany przez stworzenia ogon nie świadczy o tym, że umieją się wspinać po drzewach. Zdecydowała się nie wychylać, więc mocno usadowiła się na grubej gałęzi, żeby odczekać, aż będzie wystarczająco bezpiecznie na ucieczkę. Niestety biesiada na dole trwała w najlepsze przez wiele godzin.

Dopiero nazajutrz, gdy słońce zaczęło się wznosić, cała odrętwiała pomału zeszła z drzewa. Widok biednej ofiary zapamięta zapewne do końca życia. Wiedziała, że to zwierzę prawdopodobnie ją ocaliło. Pamiętając, że z drugiej strony jeziora rozciągał się teren składający się z wysokiej trawy i kamiennych wzniesień, bez głębszej analizy wybrała tamtą drogę. Im dalej od lasu, tym lepiej. Choć była zmęczona po nieprzespanej nocy na drzewie, nie odważyła się teraz odpoczywać. Wolno parła przed siebie, wypatrując choćby najmniejszego śladu człowieka.

Niebo rozświetlało miliony gwiazd, a księżyc rozpraszał swym blaskiem mrok. Powietrze zdawało się łagodniejsze, cieplejsze niż ostatnimi dniami, zbliżał się ciepły sezon. Ciekawe, kiedy skończy się moja tułaczka – zastanawiała się. Usiadła pomiędzy niskimi skałami w zadumie. Skrzyżowała palce, bo miała dobre przeczucia, po czym odpłynęła.

Wściekła się przebudzona chłodnym deszczem o poranku. Zerwała się na równe nogi, przeklinając wniebogłosy. Chciało jej się płakać. Przetarła mokrą od deszczu twarz, wytężyła wzrok i ku swojemu zaskoczeniu zauważyła, że znajduje się na wzniesieniu, dość wysoko, a poniżej nie było żadnego lasu. Mimo brzydkiej pogody szczęście się do niej uśmiechnęło. Zdała sobie sprawę, że nie jest bezpiecznie schodzić w dół po śliskiej trawie w takich warunkach, jednak nie chciała czekać, i tak nie miała gdzie się skryć przed ulewą. Mogła jedynie mieć nadzieję, że uda jej się zachować ostrożność i nie runąć w dół. Szczęście w nieszczęściu, że po krótkim czasie się rozpogodziło, a słońce zaczęło ogrzewać mokry teren. Mogła spokojnie patrzeć, jak woda odparowuje z głazów. Była niewyobrażalnie głodna, bo w tym miejscu nie rosło nic, co mogłaby zjeść, a jej skromne zapasy – przez nierozwagę – zostały przy jeziorze. Nie było jednak tak źle, bo im niżej schodziła, tym dokładniej widziała, że teren się wyrównuje. Nie chcąc robić sobie złudnych nadziei, wyrzuciła z głowy myśl, że w oddali widać pola uprawne. Mimo to przestała przejmować się burczącym brzuchem i przyspieszyła tempa. Przekonała się, że pośpiech nie był najlepszym pomysłem, gdy runęła z impetem w dół. Mokre, błotniste podłoże sprawiło, że bardzo szybko znalazła się w połowie drogi.

Oddychała ciężko, co jakiś czas sprawdzając okaleczenia i otarcia, których nabawiła się z własnego wyboru. Obiecała sobie bardziej uważać. Po kilku godzinach nareszcie udało jej się zejść na płaski teren. Umysł jej nie zawiódł i to, co z góry wydawało się polami uprawnymi, właśnie tym było. Piękne pasmo czerwieni, żółci i zieleni w rzeczywistości okazało się makiem, rzepakiem oraz jeszcze czymś, czego nie potrafiła określić, choć prawdopodobnie było to jakieś warzywo. Radość wypełniła jej oczy, wyciskając z nich słone łzy szczęścia. W końcu znalazła jakiś punkt zaczepienia i wiedziała, że nie będzie całkiem sama, a wtedy poszuka odpowiedzi.

Choć chciała dojść jak najdalej, to ciało stawiało granice. Poobijana i zmęczona spojrzała w niebo. Nie było ani jednej chmurki, co wskazywało na to, że przynajmniej tej nocy nie zmoknie. Zamyśliła się nad swoim stanem zdrowia i dopiero spostrzegła, że pomimo przemarznięcia, głodu i wyczerpania fizycznego oraz psychicznego pozostaje w dobrej kondycji. Ani razu nie kichnęła, nie czuła się nawet przeziębiona. Siedząc ze skrzyżowanymi nogami, oglądała dziwne warzywo w dłoni. Nie wiedziała, jak się za nie zabrać, ale zgadywała, że jest jadalne. Zielona bulwa opleciona wieloma liśćmi nie wydzielała nieprzyjemnego zapachu, a im więcej warstw ściągała, tym ostrzejszą miała woń. Wgryzła się w tę dziwną kulę i kiwnęła głową z uznaniem.

– Nieźle – powiedziała do siebie. – Lekko ostrawy, a po chwili czuć już słodki smak na podniebieniu.

Przezornie zjadła tylko kilka, bo nie potrzebowała problemów gastrycznych. Układała w głowie plan na następny dzień, na który wyczekiwała z niecierpliwością. Zasnęła z uśmiechem na ustach i marzeniami o spotkaniu drugiego człowieka.

Nie mogła złapać tchu. Biegła, potykając się, aby po chwili znów zerwać się do szaleńczego biegu. W końcu dotarła do przepaści. O nie! Zbliża się myślała. Jeśli nie teraz, to później się nie odważę. Natłok myśli przedzierających się w jej głowie pchnął ją do przodu. Odwróciła się po raz ostatni.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Joanna Kurek4
Okładka książki - Pomiędzy wiarą a przekleństwem

Kirke budzi się w nieznanym lesie bez wspomnień. Schronienia udziela jej starszy mężczyzna. Po brutalnym napadzie dziewczyna rozpoczyna intensywny trening...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje