Długo nie byłam pewna, czy Tomek udźwignie temat. Czy będzie gotów na ekstremalny rajd. Skok na główkę ze świata imaginacji w zupełnie nieznane rejony rzeczywistości. Jednak wkręcaliśmy się w tę fantazję tygodniami. Wplątała się już w nasz werbalno-seksualny rytuał. Stała się jego nieodłącznym elementem.
Któregoś wieczoru zdecydowałam się powtórzyć, że jestem gotowa na urzeczywistnienie swojego pragnienia.
W tym eleganckim erotyku czterdziestoczteroletnia Hanna relacjonuje pikantną historię swojego życia seksualnego.
Tło i oś wydarzeń stanowi szeroko rozumiana rodzina – ta formalna, z którą łączą bohaterkę więzy krwi, oraz ta przybrana, składająca się z ludzi z zewnątrz, którą wraz z mężem Tomaszem nazywają jedną wielką rodziną. Z tą zamkniętą społecznością budują i utrzymują relacje oparte na specyficznych zainteresowaniach.
Frywolne, miejscami wręcz bezwstydne opowieści Hanny nie przysłaniają jednak obrazu współczesnej rodziny – z jej wzlotami i upadkami, radościami i problemami.
Kiedy skończysz, daj do przeczytania swojej drugiej połowie!
Do lektury powieści Więzy, której autorem jest Marcin Michał Wysocki, zaprasza HarperCollins Polska. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki:
Prolog
Po raz pierwszy podzieliłam się z nim swoją najskrytszą fantazją erotyczną dopiero wtedy, kiedy skończyłam trzydzieści dwa lata. A trzeba wiedzieć, że byliśmy małżeństwem od trzynastu i zdążyliśmy dorobić się trójki dzieci. Jedno z nich weszło właśnie w wiek nastoletni.
Mojego męża znałam na tyle dobrze, że nie spodziewałam się z jego strony żadnej afery z powodu moich pomysłów. Szczególnie że wydyszałam je, gdy był bardzo pobudzony. Oczywiście w ten sposób tylko pogłębiłam jego podniecenie. Miałam świadomość, że konsekwencje tych zwierzeń mogą na zawsze wpłynąć na nasze relacje. Podzielić je na etap przed tym wyznaniem i po nim. Wyszeptałam je nie tylko w momencie, gdy był napalony, ale i w złości. A to nas jeszcze bardziej nakręciło. Tak samo jak klapsy w tyłek podczas awantury pół roku wcześniej.
Przełożył mnie wówczas siłą przez kolano, po czym wymierzył kilka solidnych plaskaczy, równo obdzielając swoim zainteresowaniem prawy i lewy półdupek. Świntuszył przy tym niewymyślnie. Zapowiedział, jak to mnie zaraz przeleci na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby. A potem, że będę tańczyła pod jego dyktando.
Miotałam się w złości, ale skurczybyk jest silny niczym tur. Przyjęłam więc razy najpierw z gniewem i niedowierzaniem, a potem zalała mnie niespodziewanie fala rozkoszy. W końcu wyrwałam się z uścisku – zapewne tylko dlatego, że raczył go rozluźnić – po czym stanęłam przed nim, ciężko dysząc. Wycedziłam, że jeśli chce się ze mną pieprzyć w ten wyuzdany sposób, w dodatku mam przed nim kręcić dupą jak kurwa, to niech mi zapłaci jak kurwie. Spostrzegłam, że od razu mu stanął. Uwielbia, gdy w takich chwilach klnę. Wyprężył się, a gdy uklękłam przed nim i rozpięłam wybrzuszony rozporek, jego kutas omal mnie nie zabił.
Ta moja, w sumie niewinna, słowna prowokacja bardzo go rozochociła. A mnie jeszcze bardziej. Ponieważ to była taka awanturka raczej średniego kalibru, bardziej przekomarzanie się przed stosunkiem niż autentycznie coś, odpowiedział mi z uśmieszkiem:
– To idź się puszczać na ulicę, jakeś taka!
Wstałam z kolan i rzuciłam hardo:
– A żebyś wiedział, że pójdę! Oczywiście, że pójdę. Już idę. – I bez zastanowienia ruszyłam do drzwi.
To go tak rozpaliło, że mnie złapał, jednym ruchem przewrócił na podłogę i porządnie zerżnął. Tamtego wieczoru było między nami tak namiętnie, jak już dawno nie bywało.
Przez kilka kolejnych miesięcy i ponad setkę miłosnych uniesień później potraktowanie mnie niczym płatnej dziwki było naprawdę ekscytujące. Rozpalało naszą wyobraźnię. Mnie zaś nie tylko wzbogaciło o plik cennych banknotów (że też wcześniej na to nie wpadłam!), ale także zaprowadziło o krok dalej. Popchnęło do dalszych poszukiwań. Odkryłam wówczas, jak bardzo jestem istotą seksualną. Oczywiście nie chodziło o to, żeby mi płacił. To też było ekstra, jednak gra szła o coś znacznie istotniejszego. Nie jednorazowego, choć cała ta akcja z klapsami i kasą za seks bardzo mi się spodobała. Ponadto świetnie nas nakręciła. Jednak najważniejszy był efekt, jaki to wszystko wywarło na mojego męża. Nasze wariacje pobudziły go do działania. Dały mu nowy, silny impuls do intensywnego, pełnego radości współżycia.
Nie mogło to oczywiście trwać wiecznie, dlatego po co najmniej stu pięćdziesięciu razach później postanowiłam opowiedzieć mu o swoich pragnieniach. Tych prawdziwych i wymyślonych, aby nie tylko wzniecić w nim ten sam ogień, który płonął w naszym łóżku przed laty, lecz także żeby go utrzymać. Dlatego postawiłam wszystko na jedną kartę.
º
Moja najskrytsza fantazja, ta, którą mu wydyszałam do ucha pół roku później, dojrzewała w mojej głowie już od pewnego czasu. Gdy mu ją wyjawiłam, w pierwszym momencie w ogóle nie zareagował. Domyślam się, że potraktował ją jak jedną z tych projekcji, którymi kochankowie karmią się podczas seksu, aby się wzajemnie ponakręcać. Jednak ta niespełniona wizja nie dawała mi spokoju. Powróciłam do niej kilkanaście gorących nocy później.
Z jednej strony wiedziałam, że temat nie ulotni się sam z siebie. Projekcja była zbyt silna i ekscytująca. Po jakimś czasie mój mąż przyznał, że odkąd ją poznał, męczyła także i jego. Coraz częściej pojawiała się w naszych mokrych snach, nocnych marzeniach. A także jako słowno-muzyczny fetysz przedłużający fazę gry wstępnej. Nie obawiałam się specjalnie jego reakcji. Tomasz jest w stanie wiele dla mnie zrobić. Nic w tym dziwnego. Któryś z moich absztyfikantów stwierdził, że jestem zwyczajnie boska. Inny dodał, że dosłownie ociekam zajebistością. Cóż…
Mój mąż jest zakochany we mnie od zawsze. A właściwie od czasu, gdy Bóg przysłał mnie tu z planety Wenus i postawił na jego drodze. Na samym środku drogi – inaczej by mnie pewnie nie zauważył. Powiedziałam mu nawet, żeby odpuścił sobie grę w totka, bo moje pojawienie się wyczerpało cały jego życiowy fart. Żartowałam oczywiście – wolałabym mimo wszystko, żeby jednak coś kiedyś wygrał.
Długo nie byłam pewna, czy Tomek udźwignie temat. Czy będzie gotów na ekstremalny rajd. Skok na główkę ze świata imaginacji w zupełnie nieznane rejony rzeczywistości. Jednak wkręcaliśmy się w tę fantazję tygodniami. Wplątała się już w nasz werbalno-seksualny rytuał. Stała się jego nieodłącznym elementem.
Któregoś wieczoru zdecydowałam się powtórzyć, że jestem gotowa na urzeczywistnienie swojego pragnienia. To było w czasie, gdy ta wizja zawładnęła także Tomkiem. Gdy przyznał, że również chciałby być świadkiem, gdy robię to… z innym mężczyzną. Drżąc z podniecenia, zwierzyłam mu się, jak bardzo chcę to poczuć realnie i namacalnie, a nie tylko jako iluzję. Bo marzenie przestanie być ekscytujące, jeśli nie będzie miało w sobie choć krztyny prawdopodobieństwa.
Mimo że Tomek czuł podobnie, to przyglądał mi się przez chwilę z niedowierzaniem. Pomyślałam nawet, że go to przerosło. Jednak w końcu rzucił, że jeśli koniecznie chcę się szmacić, to okej. Zgadza się, żebym spełniła tę chorą fantazję – jak ją nazwał. Nie wiem tylko, komu z nas zdawała się ona bardziej chora – mnie czy jemu. I do kogo z nas przemawiała mocniej. Postawił tylko jeden warunek: mam być bezpieczna. Co oznaczało, że pod jego kuratelą. Mojego męża, a w tamtej sytuacji i kogoś w rodzaju alfonsa. Nie do wiary…
Pamiętnego wieczoru, gdy umówiłam się z obcym facetem na spotkanie w hotelu, byliśmy tak cholernie nakręceni całą sytuacją, że zanim wysiadłam z samochodu, obciągnęłam mu dwa razy. To go trochę uspokoiło. Kilkanaście kroków dalej miałam ochotę zawrócić i uciec z miejsca zbrodni, zanim do niej doszło. Trochę spanikowałam. W końcu to był jakiś nieznany koleś z ogłoszenia. Ostatecznie jednak coś – pewnie ciekawość pomieszana z podnieceniem – kazało mi spróbować stać się luksusową call girl.
Choćby na tę jedną noc.
Książkę Więzy kupicie w popularnych księgarniach internetowych: