Emilia jest najlepszą tanatokosmetolożką w mieście. Lubi swoją pracę w zakładzie pogrzebowym, jednak ma większe ambicje. Jej życie zmienia się w komedię pomyłek, kiedy nagle umiera jej szef, a jego żona z dnia na dzień chce zamknąć interes. Tymczasem na YouTube trafia kontrowersyjny filmik z Emilią w roli głównej, a do domu niespodziewanie wraca ojciec dziewczyny, który właśnie wyłudził odszkodowanie od niemieckiego pracodawcy.
Czy Emilce uda się zostać gwiazdą disco polo i uporać z bandą patologicznych nierobów z własnej rodziny?
– Prawdziwa Polska nie kryje się w osiedlach, tylko w polskiej mentalności. To, czy ktoś mieszka w bloku na osiedlu, w willi, czy w kamienicy, nie ma wielkiego znaczenia. Znaczenie ma to, w jaki sposób ludzie żyją i jakie wartości w życiu wyznają – mówiła Zuzanna Arczyńska w naszym wywiadzie.
Do lektury powieści Zuzanny Arczyńskiej Ambitna Emilka zaprasza Wydawnictwo Dlaczemu. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Ambitna Emilka. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
3
Budząc się następnego dnia, Emilia nie wiedziała jeszcze, że jest gwiazdą internetów. Ubrała się szybko, głowę włożyła pod kran i stwierdziła, że jeśli się spóźni, nic się nie stanie, bo w końcu zmarłym się nie spieszy. Potem nałożyła na skacowaną twarzy tyle, ile się trzymało bez odpadania, by zamaskować efekty wczorajszej imprezy. Gdy była już zadowolona, po prostu jak co dzień pomaszerowała do zakładu pogrzebowego. Miała rację. Nikomu się nie spieszyło, więc wyjęła z chłodni młodego i dalej próbowała odtworzyć jego twarz. Szło jej opornie, bo ręce się trzęsły. W końcu zrobiła sobie kawę z miodem i cytryną, której nie znosiła, bo nie ma nic okropniejszego niż kwaśna lura, ale wiedziała, że to pomoże się jej ogarnąć. Zawsze pomagało. Gdyby tak nie było, nie miałaby miodu w pracy na wszelki wypadek.
Kiedy postawiła przed sobą kubek, postanowiła jak co rano zajrzeć do sieci. Nim jednak odblokowała telefon, rozległ się dzwonek. Przekonana, że przywieźli szefa, otworzyła drzwi, którymi wózek ze zwłokami wjeżdżał prosto z samochodu i stanęła jak wryta na widok młodzieży, bo ta robiła jej zdjęcia.
– Dostaniemy autograf?
– Mogę mieć z tobą selfie?
– Uśmiechnij się, jesteś gwiazdą! – Usłyszała i oślepił ją flesz. Zdumiona zatrzasnęła drzwi, ale dzwonek nie przestawał dzwonić. – Nie bądź taka! – Słyszała przez zamknięte drzwi. – Jesteś dziś gwiazdą jutuba. Piszą o tobie „trzecia Godlewska”. – Uchyliła ponownie drzwi, wychyliła się i zdumiona zapytała:
– Co wy pierdolicie?
– Tak się naspawałaś, że nic nie pamiętasz? – zapytała czarnula ze współczuciem, które po chwili zamieniło się w okropny rechot. – Ale zawodniczka! Słuchaj! Ja muszę mieć z tobą focię. Chcesz pięć dych?
– Jasne. Ty wchodzisz.
Wpuściła nastolatkę, szarpnęła od niej kasę i zrobiła sobie z nią dwa zdjęcia. Potem wypchnęła ją za drzwi i wyjęła baterię z dzwonka. Miała już dość hałasu. Usiadła przed kubkiem z kawą, włączyła smartfon i po chwili zobaczyła siebie z jednym cyckiem na wierzchu, jak wygłasza monolog:
– Bo wy jesteście cieniasy. Wam jessst poczebna pomoc fachofca, a ja jestem fachofiec. Kto wam te teksty pisze? Som durne jak puste butelki! A jakie ja pisze teksty? Wrażliwe i mondre! Kcecie própkę? Maleńką? Dobra, ale tylko jedną i to są moje prawa autorskie, moje sieka, jasne! Patrzcie, ile mam tekstów, sprzedam wam i wszyscy skorzystają! – Pokazała palcem na popisaną gazetę z programem.
Poprawiła bluzkę, zasłaniając kawałek cycka, włożyła obie dłonie we włosy, potrząsnęła nimi i zaśpiewała odrobinkę fałszywie, ale w wielkim zaangażowaniem:
No bo ona się boi... je je ona się boi... łał że nie ma kto ocalić jej przed miłością. Kupiła tonfę, kupiła gaz, nauki tatki nie pójdą w las, obroni się, o je je nie pójdą w las.
Emilka patrzyła na siebie w telefonie i nie wierzyła własnym oczom. To było… cudowne! Bez wysiłku miała tyle wyświetleń, że gdyby się postarała, zostałaby prawdziwą gwiazdą. Wciąż jeszcze nie wiedziała, jak się na tym zarabia, ale była dobrej myśli. Dobry chłop ten Oleg, zasługiwał na dobry obiad zamiast chińskich zupek. W końcu pomógł jej robić karierę.
W tym przyjemnym zamieszaniu, z głową pełna myśli o medialnym sukcesie, Emilce umknął fakt, że nie dostała rano swojej umowy. Dopiero energiczne walenie do drzwi oderwało ją od pracy i przerwało skupienie. Podniosła oczy znad rekonstruowanej twarzy, przyjrzała się nieboszczykowi i zadowolona wstała od stołu. Przypomniała sobie o wyjętych bateriach z dzwonka i ruszyła otworzyć. Przed drzwiami stało auto, które przywiozło szefa. Pani Bronisława wysiadła z szoferki razem z panem Mieciem, kierowcą i kiedy tylko nosze na kółkach z plastikową kapsułą znalazły się w środku, pokiwała na dziewczynę palcem.
Pracownica pchnęła nieboszczyka, by wjechał w głąb pomieszczenia i wyszła do szefowej, wycierając ręce w fartuch.
– Przelałam ci wypłatę – warknęła kobieta i sięgnęła do torebki. Emilia prędko sprawdziła w bankowej apce, czy dostała na konto gotówkę. Wpisała swój PIN i ze zdumieniem zauważyła, że jej konto wzbogaciło się o całe pięć tysięcy złotych. Ze zdumieniem zapytała drżącym głosem:
– Ale dlaczego tyle?
– Nie żartuj! – prychnęła niezadowolona szefowa. – Wiem doskonale, że mąż płacił ci szóstkę. Zawsze mówił, że trudno utrzymać takiego dobrego fachowca, bo go podkupią, ale bez przesady! Całego miesiąca nie przepracowałaś.
Twarz Emilki wyrażała tylko ogromne zdziwienie. Nie miała pojęcia, że jej szef opowiadał żonie takie dyrdymały i nie obchodziło jej, na co wydawał różnicę. Nawet przez chwilę nie zastanowiła się nad tym, czy powiedzieć kobiecie, że dostawała tylko dwa i pół tysiąca miesięcznie plus budżet na zakup kosmetyków, z którego musiała się rozliczyć. Nagle zrozumiała, że może zyskać jeszcze więcej.
– Idę do domu – westchnęła skacowana.
Naprawdę chciała odespać, więc ziewnęła i ruszyła po swoją torebkę.
Pani Bronia zbladła, słysząc to, więc natychmiast wyszarpnęła z torby koszulkę z dokumentami.
– Ale ja mam dla ciebie umowę! – Emilia wzruszyła ramionami bez słowa i cofnęła się w głąb klimatyzowanego pomieszczenia, zmuszając szefową do podążania za sobą. Bronisława pokonała odrazę i zrobiła krok przez próg. Poczuła przyjemny chłód tak różny od upału na zewnątrz, więc weszła głębiej, nie patrząc na zwłoki swojego męża. – Dobrze! No już, dobrze! Dostaniesz swoją kasę…
– A premię?
– Jeszcze czego?!
– Ale dlaczego mam nie dostać premii uznaniowej? Proszę podać mi powód? Chociaż jeden. Czy któraś rodzina była niezadowolona? Ktoś się skarżył?
– Ile?
– Tysiąc.
– Ten mój chłop był durny jak stołowa noga! Nie dość, że płacił ci szóstkę, to jeszcze taka premia! Skandal. Jeszcze trochę i malarka od trupów będzie w tym mieście zarabiała lepiej od burmistrza!
– Tanatokosmetolog, a nie malarka od trupów! A jeśli się pani wydaje, że to takie proste, to może spróbuje pani dorobić tamtemu chłopcu połowę twarzy, bo ją sobie zdarł o asfalt na motocyklu, nim skręcił kark. To nie jest łatwa praca! Ludzie boją się zwłok! Pani tu nawet nie wchodzi! To są zmarli i to jest stres! Im się należy szacunek! Mi także. A pani mnie nie szanuje. Dlaczego mam dla pani pracować?
– No, nie histeryzuj mi tu! Przeleję ci jeszcze dwa tysiące, ale ani grosza więcej. Za dużo mnie kosztujesz. I masz tu tę swoją umowę na dwa dni w żłobku. To tylko dziś i jutro. Dokończ, co masz zrobić i nie chcę cię więcej oglądać. Jeśli skończysz dziś, możesz już jutro nie przychodzić wcale, tylko klucze oddaj.
– Okej. Podrzucę klucze dziś po pracy. Szef i ta pani z lodówki będą na jutro gotowi. Młody też. Już jest do siebie podobny.
– Nie interesują mnie szczegóły. Daj mi krzesło. Usiądę i zrobię ten przelew.
Emilka chętnie podsunęła pani Broni siedzisko. Nigdy w życiu nie spotkała takiej frajerki. Nigdy też nie posiadała takiej gotówki, jaka wpłynęła na jej konto, a miała się za chwilę jeszcze bardziej wzbogacić. To mogły być boskie wakacje. Najlepsze na świecie.
Powieść Ambitna Emilka kupicie w popularnych księgarniach internetowych: