Iva jest młodą, pełną życia dziewczyną ze wspaniałymi planami na przyszłość. Właśnie przeżywa swoją pierwszą wielką miłość. Jest szczęśliwa. Radość życia przerywa poważna choroba, która z niewinnego przeziębienia w szybkim tempie zmienia się w medyczny koszmar, w którym coraz trudniej o nadzieję.
Krystek - młody fotograf – zakochuje się z wzajemnością w swojej muzie Klarze. Zaczynają realizować marzenia i snuć plany na wspólną przyszłość. Ale los lubi płatać figle, nierzadko w okrutny sposób. Czy Iva wygra wyścig o życie? Czy Klara i Krystek zaznają wspólnego szczęścia? W jaki sposób losy tych ludzi zwiążą się ze sobą? Kto w medycznym bezwzględnym świecie zapłaci najwyższą cenę za walkę o lepsze jutro?
Do lektury Naznaczonej Anny Matusiak zaprasza Wydawnictwo Harde.
Anna Matusiak w swojej powieści „Naznaczona" pokazuje siłę miłości w różnych odsłonach. I młodość, która jest wielką siłą.
- recenzja książki „Naznaczona"
– Od lat jako dziennikarka jestem zainteresowana właśnie sprawami „prawdziwego człowieka”. Wystarczy uważnie słuchać i być czujnym, by życie podsunęło mnóstwo gotowych, niesamowitych scenariuszy. Nikt by ich od samego życia lepiej nie wymyślił – mówi w naszym wywiadzie Anna Matusiak, autorka powieści.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Naznaczona. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Zatańczysz? – Miko odważył się zrobić ten krok i podszedł do Ivy, mając poczucie, że teraz albo nigdy.
– Jasne! – Iva z przyjemnością przyjęła zaproszenie do tańca, nie podejrzewając nawet, że może się za tym kryć coś więcej poza zwykłą sympatią. Znali się z Miko od dziecka. Co prawda on był od dziewczyn sporo starszy, bo aż o dziesięć lat, więc nigdy nie udało im się nawiązać jakiejś niesamowicie bliskiej relacji, ale jednak... Kiedy bawiły się lalkami w mieszkaniu Nivy, Miko był nieopodal. Kiedy szły do Pierwszej Komunii Świętej, Miko osiągał pełnoletniość. Kiedy wcinały gofry zrobione przez mamę Nivy i perorowały przy tym zaciekle o losach bohaterki ich ulubionej bajki, Miko kradł im gofra i wołał: „Takie gówniary nie powinny za dużo jeść!”. Ale przyszedł taki moment, kiedy zarówno dziewczyny, jak i Mikołaj przeszli przez pewną cienką granicę, za którą czas się wyrównuje i dopasowuje, a koleżanka upierdliwej młodszej siostry przestaje być równie upierdliwą małolatą, która przeszkadza, bo pałęta się między nogami. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, staje się piękną kobietą, od której nie da się oderwać wzroku. Dla Miko ta granica została właśnie przekroczona. Dla Ivy absolutnie nie. Miko to Miko. Za to jego kolega Mati... To już zupełnie inna historia. Iva szalała w tańcu z bratem Nivy. Czuła się z nim swobodnie. Śmiała się. Wirowała. Bawiła się znakomicie. Ale kiedy podczas kolejnego setu tanecznego do tańca poprosił ją Mati, Miko dostrzegł ten charakterystyczny rodzaj wstydu i onieśmielenia u młodej kobiety, który może oznaczać tylko jedno... On jej się cholernie podobał. Matiego też znał przez całe życie. Porządny gość. Dobry kumpel. Ostatni raz tak jak na Ivę patrzył na Sylwię pięć lat temu. Niedługo potem Sylwia została dziewczyną i największą miłością Matiego, więc gdy poszła w tango z Irkiem, złamała mu serce i wydawało się, że już nigdy nie zaufa żadnej i już nigdy na żadną nie spojrzy tak, jak patrzył na Sylwię, która tego nie doceniła. Teraz jednak tak właśnie patrzył na Ivę. Miko poczuł ukłucie zazdrości, z którym nie mógł sobie poradzić. Na jego oczach Amor ustrzelił tych dwoje. Gdyby nie fakt, że takie miłosne dyrdymały uważał za straszny kicz, mógłby przysiąc, że był świadkiem „zaiskrzenia”, o którym tak pięknie czyta się w książkach i które tak sugestywnie odgrywają aktorzy komedii romantycznych. Iva i Mati patrzyli sobie w oczy i obchodzili się ze sobą w tańcu tak delikatnie, jakby bali się, że jedno drugie mogłoby spłoszyć.
– Stary... dobrze, że mnie zaprosiłeś na tę imprezę. Przyjaciółka twojej siory jest... mega! – Mati dosiadł się do kumpla, by nieco ochłonąć, a przy okazji podpytać Mikołaja o coś więcej.
– Czy ja wiem...? Znam ją od dzieciaka... – Mikołaj wspiął się na wyżyny, żeby wiarygodnie zagrać totalną obojętność...
– Jaka ona jest? Powiedz mi o niej coś więcej, bo dziś mam wrażenie, że poznałem anioła...
– Wiesz co, stary... Zwykła szczujka. Tak ci powiem. Lubi facetów. Okręca ich sobie wokół palca, a potem rzuca. Potrzebne ci to znowu?
Samo mu się tak powiedziało. Poczuł do siebie wstręt. Zwłaszcza że nie znał subtelniejszej, uczciwszej i porządniejszej dziewczyny od Ivy. A wykorzystał największy ból i lęk przyjaciela po to, by mu zohydzić pannę, która i tak nigdy nie będzie jego. Podczas tańca zrozumiał, że dla niej zawsze będzie „bratem Nivy”, w dodatku takim, który w przeszłości nieraz wykazał się złośliwością i nieraz starał się uprzykrzyć życie małolatom. Ot tak dla zabawy. Jak to starsi bracia młodszym siostrom, a i przy okazji – rykoszetem – ich przyjaciółkom.
– O kurde... Dobrze, że mówisz... Nie wyglądała na taką... Ale Sylwia przecież też nie wyglądała – Mati posmutniał, zamyślił się, powrócił pamięcią do trudnych momentów, które długo odchorowywał, a Mikołaj poczuł się jeszcze gorzej, bo dodatkowo przypomniał kumplowi to, co niemal doprowadziło go do ciężkiej depresji.
Jakoś dotrwali do końca imprezy. Iva starała się od czasu do czasu ściągać wzrokiem Matiego. Miała nadzieję, że w tym tańcu poczuł on, podobnie jak ona, to coś. Gotowa była przysiąc, że zadziałała między nimi jakaś magia. Tymczasem nagle chłopak zaczął traktować ją jak powietrze i nie szukał więcej z nią kontaktu, nawet wzrokowego. Miała ochotę pożalić się Nivie, przegadać z nią ten temat, ale uznała, że jakoś dotrwa do kolejnego dnia. W końcu tej nocy to nie ona była najważniejsza. Niva świętowała, ale kątem oka obserwowała sytuację. A że znała dobrze całe to towarzystwo – wysnuła swoje wnioski.
* * *
NASTĘPNEGO DNIA
– Jak tam kacyk, sis? – Iva nalała pełnoletniej (w sensie symbolicznym, wciąż nie kalendarzowym, ale jednak...) przyjaciółce soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Uznała, że witamina C jej się przyda, chociaż tak naprawdę wiedziała, że Niva nie przesadziła z alkoholem. Nigdy nie przesadzała. Ale emocje, drinki, impreza do rana – to wszystko na pewno jakoś się odbiło na samopoczuciu Nivy.
– Kaca brak i jestem megazadowolona. Było super. A ty jesteś na maksa kochana, że tak dbałaś o to, by niczego nie brakowało... Ja to wszystko widziałam. Strasznie ci dziękuję. Mam nadzieję, że jednak zdołałaś się też trochę pobawić... – Niva spoglądała na Ivę bacznym okiem, czekając, kiedy ta sama zacznie opowiadać o tym jakże istotnym tańcu...
– Tak... Było super. Tylko... – Iva zmarkotniała, ale zaniechała tematu i powtórzyła: – Było super.
– Kochana! Znam cię... Było super w tańcu z Matim, tylko... potem nie było kolejnego tańca?
– Jezu... Kogo ja próbuję oszukać? – zaśmiała się gorzko.
– Jak myślisz, o co mu chodzi? Początkowo wydawało mi się, że wpadliśmy sobie w oko.
– Muszę przyznać, że też takie odniosłam wrażenie... Dziwna sprawa. Matiego znam od lat. Przyjaźni się z Mikim mniej więcej od piaskownicy. Tak jak my. Tak iskrzyło między nami, że uuu... Normalnie bałam się, że dojdzie do wyładowań i że korki pójdą – zaśmiała się, ale natychmiast spoważniała. – Potem faktycznie coś się nagle ochłodziło... Poczekajmy. Może się wystraszył. Nie znam szczegółów, ale pamiętam z opowiadań, że kilka lat temu przeżył, zdaje się, jakiś poważny zawód miłosny czy coś w tym stylu... Może się wycofał, bo przeraziły go emocje, które poczuł?
– Kilka lat temu? Chłopak w jego wieku ma na koncie jeden zawód miłosny i po kilku latach miałby się wystraszyć, bo mu się laska w tańcu spodobała... Nie no... Bez przesady. Żyjemy w XXI wieku.
– Tak, ale Mati jest jakby z innych czasów. Jak kocha, to na zabój. Jak cierpiał – to całym sobą. Z nikim się potem nie spotykał. Mocno to przechorował. Pamiętam, bo Miko strasznie się o niego bał. Żeby coś głupiego nie strzeliło mu do głowy. Więc rozumiesz, jaki to był kaliber...
– O kurde... No to faktycznie... Cholera... To teraz jeszcze bardziej mi się podoba.
– Spokojnie czekaj... Nie mam wątpliwości, że coś tam się u niego zadziało. To się czuło w drugim końcu sali. Serio. Nie pocieszałabym cię przecież tak głupio – Niva analizowała swoje spostrzeżenia, bo do pełnej układanki brakowało jej jakiegoś puzzla i nijak nie mogła pojąć, gdzie tego puzzla szukać.
– Wiem, wiem... Dobra. Nie gadajmy o tym. Proponuję plażę i lody. Potem solidnie tu posprzątamy i koniec tego dobrego. Wracamy do domu, kochana! – Iva sprowadziła je obie na ziemię.
– Dobry plan. Plaża. Lody. Nie myślmy na razie o powrocie!
Powieść Naznaczona kupicie w popularnych księgarniach internetowych: