Ciepła opowieść o kobietach okraszona odrobiną humoru. „Miłość wbrew regułom" Katarzyny Grabowskiej

Data: 2023-11-14 13:47:41 | Ten artykuł przeczytasz w 18 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Sabina – przebojowa pani adwokat łącząca karierę z rolą żony i matki dorastającego syna, oraz Kinga – żyjąca w cieniu bogatego, sławnego męża, która swoją aktywność zawodową ograniczyła do pracy w fundacji dobroczynnej. Dwie różne kobiety, przyjaciółki jeszcze ze szkolnej ławy.

Pewnego dnia ich przyjaźń zostaje wystawiona na próbę, gdy niespodziewanie w środku nocy roztrzęsiona Kinga, którą właśnie porzucił mąż, zjawia się u Sabiny.

Sabina w przypadkowo spotkanym na szpitalnym korytarzu doktorze rozpozna swoją szkolną, platoniczną miłość, a Kinga przekona się, że nadmiar alkoholu może okazać się zgubny w skutkach.

Jedna, pechowa noc zmienia życie wielu osób. Jak odnajdą się w nowych warunkach, gdy nagle wszystko wywróci się do góry nogami? Czy przyjaźń naprawdę jest w stanie przetrwać wszystko? A co, jeśli na jej drodze stanie miłość? Zwłaszcza ta, która pojawia się wbrew regułom…

Miłość wbrew regułom Katarzyna Grabowska grafika promująca książkę

Do przeczytania powieści Katarzyny Grabowskiej Miłość wbrew regułom zaprasza Wydawnictwo Replika. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Miłość wbrew regułom:

ROZDZIAŁ I

– Chciałbym zapytać cię o coś ważnego.

– O co? – Sabina spojrzała prosto w brązowe oczy mężczyzny. 

– Chodźmy na taras – zaproponował. – Tam będzie najlepsza sceneria do… – Znacząco zawiesił głos. 

– Do czego? – Sabina miała wrażenie, że za moment serce wyskoczy jej z piersi. 

Mężczyzna jednak nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko uwodzicielsko i obejmując ją wpół, poprowadził w stronę otwartych tarasowych drzwi. Lekki  powiew wiatru przesiąknięty wonią cyprysów i cytryn owionął ich, gdy tylko przekroczyli próg.

– Czyż to nie piękny wieczór? – zapytał.

Sabina bała się odezwać, aby nie psuć niezwykłej atmosfery chwili. Oto spełniało się jej odwieczne  marzenie. Była tu, na Riwierze Francuskiej, u boku  uwielbianego gwiazdora filmowego, którego plakat  wisiał nad jej łóżkiem, gdy była nastolatką. Podeszli do balustrady i zatrzymując się przy niej, zapatrzyli na połyskujące w dali wody Morza Śródziemnego. 

– Sabino… – Mężczyzna pochylił głowę i zbliżył  usta do jej ucha. Wargami musnął jego płatek, powodując, iż zadrżała. – Chciałem ci powiedzieć, że… 

Tyle czasu na to czekała i oto wreszcie nadszedł  ten dzień. Już za chwilę, tak jak często widziała to  w filmach, usłyszy najpiękniejsze wyznanie miłosne.  A później pocałują się ozłoceni promieniami zachodzącego słońca.

„Powietrze lekko drgało tak 
W dzień gorącego lata 
Nie wiem, jak wpadłem na Twój ślad 
W dzień gorącego lata 
I wtedy to poznałem cię 
W dzień gorącego lata 
Wiedziałem, że przygarniesz mnie 
W dzień gorącego lata."

Nie takich słów się spodziewała. Takty przeboju zespołu Big Day rozbrzmiały w wieczornej ciszy,  zagłuszając słowa wypowiadane przez mężczyznę,  a chwilę później rozległ się rozwścieczony ryk, który w niczym nie przypominał głosu gwiazdora, którego ubóstwiała od czasu, gdy wieki temu obejrzała na kasecie VHS film Top Gun. Taras, zachód słońca, połyskujące morskie fale,  romantyczny nastrój i wyjątkowy mężczyzna u boku rozpłynęli się w nicości. 

– Co do… – wymamrotała mało przytomnie, wreszcie wyrywając się z marzeń sennych.

– Odbierz ten telefon! – Tuż obok rozległ się rozeźlony głos Adriana. – Przecież dzwoni jak opętany! We własnym domu człowiek nie może nawet liczyć na odrobinę spokoju. Zwłaszcza nocą. A przecież wiadomo, jaki sen jest ważny dla naszego zdrowia!

Sabina zamrugała powiekami i momentalnie oprzytomniała. 

– Już, już. 

Usiadła na łóżku i sięgnęła po leżący na stoliczku nocnym telefon, który niczym złośliwy stwór bez przerwy odtwarzał ten sam fragment przeboju Big Day. Spojrzała na wyświetlacz, po czym przesunęła palcem, odbierając połączenie.

– Kinga? Co się stało? Czy ty wiesz, która godzina? – zasypała przyjaciółkę pytaniami. To, że Kinga zadzwoniła o drugiej w nocy, było czymś naprawdę rzadkim i mogło świadczyć o jakimś nagłym a bardzo poważnym wypadku.

– Zostawił mnie! – wyszlochała Kinga. – Po prostu mnie zostawił.

– Kto? Maniek?! – wykrzyknęła Sabina i aby nie przeszkadzać Adrianowi, który zirytowany tak nagłą pobudką cały czas pomrukiwał coś pod nosem  na temat braku kultury dzwoniącej i niechybnych katastrofalnych konsekwencjach takiej pobudki dla jego zdrowia, pospiesznie opuściła sypialnię.

– Maniek – zawodziła Kinga. – On ma inną. Rozumiesz? 

– Nie rozumiem – przyznała Sabina zgodnie z prawdą.

Małżeństwo Mańka i Kingi uchodziło za wręcz wzorowe. Maniek nie dość, że był wyjątkowo przystojnym facetem, to jeszcze od dziecka miał dryg do interesów. Tuż po maturze pojechał do Niemiec i sobie tylko znanymi sposobami przekonał właściciela jednego z komisów, aby ten nawiązał z nim współpracę. Gdy koledzy Mariusza wkuwali do egzaminów, on krążył pomiędzy Łodzią a Monachium, rozwijając swoją firmę. W wieku dwudziestu pięciu lat był już bogatym mężczyzną, u którego wozy kupowali mieszkańcy Łodzi i sąsiadujących województw. Obecnie prowadził ogólnopolską sieć salonów samochodowych znanej marki i jako motoryzacyjny ekspert bywał częstym gościem wielu programów telewizyjnych oraz pojawiał się na łamach gazet. 

– A ja, głupia, niczego nie podejrzewałam. – Kinga dalej szlochała. – Owszem, czasem nie wracał do domu na noc, ale zawsze tłumaczył, że miał pilny wyjazd. Jakaś delegacja, nagranie… Wierzyłam we wszystko, bo dlaczego miałam nie wierzyć? Byliśmy przecież szczęśliwi… Wydawało się mi, że byliśmy – poprawiła się. 

– Kinguś, skarbie, ale co dokładnie się stało?

Cała senność opuściła Sabinę. Cóż mógł ją obchodzić przystojny Tom, gdy przyjaciółka była w potrzebie.

– Zostawił mnie. Powiedział, że już nic nas nie łączy. Że wreszcie musi zacząć żyć pełną piersią, bo ja go ograniczałam. Ja go ograniczałam! – krzyknęła. – Ponoć nasz związek stał się dla niego więzieniem, a on jest wolnym duchem, który nie lubi, gdy zamyka się go w klatce. 

– Cholera. Co za palant. 

Słuchając opowieści przyjaciółki, Sabina zeszła na dół do kuchni i włączyła ekspres, aby zrobić kawę. Doskonale zdawała sobie sprawę, że czeka ją dłuższa rozmowa. 

– Ponoć nie dawałam mu przestrzeni do życia i dusił się przy mnie.

– Kurwa, jak on mógł to powiedzieć? Przecież dopiero w zeszłym miesiącu świętowaliście dwudziestolecie małżeństwa. Byłam wtedy z wami i ni cholery nie widziałam, aby wyglądał na uciemiężonego, ograniczanego przez ciebie faceta. Ani żeby planował cię zostawić.

– No właśnie! Nie było niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że coś jest nie tak. Chociaż… – Kinga urwała. 

– Chociaż?

– Ale ja jestem głupia! – Kinga rozpłakała się jeszcze bardziej. – Na tej naszej rocznicy wręczył mi pierścionek i powiedział… Powiedział, że od pierścionka się zaczęło, więc na pierścionku się skończy. A ja nie zrozumiałam… On już wtedy dał mi znać, że to ostatni pierścionek. Taki pożegnalny. 

– Co za drań! Pożegnalny pierścionek!

– A ja tak się wtedy cieszyłam… Naiwna kretynka ze mnie. Nie miałam pojęcia, że jestem tą drugą. Aż do dziś… 

– Właśnie. Ty mi, moja droga, powiedz, co stało się dzisiaj. 

– Właściwie wczoraj. – Kinga głośno wysmarkała nos. – Maniek pojechał do Warszawy. Niby nic niezwykłego, bo często tam bywa, odkąd zaczął występować w tym porannym programie jako ekspert od spraw motoryzacyjnych. No i… – Umilkła, jakby trudno było jej o tym mówić. 

– No i? – dociekała Sabina.

– Ekspercko zajął się jedną z prowadzących. Tą młodą blond siksą! 

– Nie mów! – Sabina głęboko wciągnęła powietrze. 

Znała program, w którym występował Mariusz i kojarzyła prowadzącą. – Chodzi ci o tę aktoreczkę, co w serialu Pora na miłość gra Agnieszkę?

– Tak! To ona! To ta dziwka! 

– Myślałam, że Maniek ma lepszy gust.– Spróbowała pocieszyć przyjaciółkę. – Przecież to plastikowa lala. Ja to bym się bała jej dotknąć, bo jeszcze coś bym uszkodziła. Nie ma w niej nic naturalnego.

– Prawda? Po prostu koszmar. Przerobiona Barbie. – Kinga wyraźnie się ożywiła.

– Maniek jest głupi, a ty, zamiast płakać, powinnaś wziąć się za siebie i pokazać mu, co traci. Niech żałuje. W końcu jesteś niezależną kobietą.

– Jestem? – Zabrzmiało to trochę jak pytanie.

– Jesteś – zapewniła Sabina. – I nie pozwól, aby ktoś wmówił ci coś innego. 

– Ale moje życie właśnie legło w gruzach. – Kinga jęknęła. 

– To je odgruzujesz.

– Ale jak? Jestem z tym zupełnie sama… Nie wiem, co teraz zrobić. Nie wiem, jak żyć… Najchętniej to bym skończyła z tym wszystkim… 

– Ani mi się waż! – Sabina się zdenerwowała. – Żaden facet nie może stać się całym wszechświatem dla kobiety. To my same jesteśmy dla siebie i Słońcem, i Ziemią, i Księżycem. Jeśli miałabym do czegoś przyrównać mężczyzn, to do komety. Pojawiają się nagle, jaśnieją na firmamencie, po czym znikają. A czasem, gdy znajdą się na kursie kolizyjnym, potrafią zrobić niezłą rozpierduchę. I tylko my, silne babki, jesteśmy w stanie po niej posprzątać.

– Nie wiem, czy mam w sobie na tyle siły. Chyba nie w tym momencie. 

– Pamiętaj, że nie jesteś z tym sama. Masz przecież mnie.

– Dziękuję, Sabinko. Bałam się zadzwonić, ale… 

– Do przyjaciół nie trzeba się bać dzwonić. 

– Ale Adrian… 

– Nim się nie przejmuj – przerwała Sabina. W końcu sytuacja wymagała natychmiastowych działań mających na celu wsparcie przyjaciółki, i nic, nawet nieco zrzędliwy mąż, nie mogło stanowić przeszkody. 

– Chcesz, żebym do ciebie przyjechała? – zapytała, słusznie uważając, iż Kinga potrzebuje wsparcia kogoś bliskiego. 

– Właściwie… – Po drugiej stronie słuchawki zapanowało chwilowe milczenie, przerywane tylko odgłosem pochlipywania. – A czy ja mogłabym wpaść do ciebie? 

– Do mnie? – Sabina nie potrafiła ukryć zaskoczenia. 

– Wiem, jest bardzo późno i w ogóle… – Kinga zaczęła się tłumaczyć. – Nie wyobrażam sobie jednak, że miałabym teraz siedzieć w mieszkaniu, które razem z Mańkiem urządzaliśmy. Tu wszystko mi go przypomina. 

– No to nie siedź.

Sabina wytłumaczyła sobie w myślach, że przyjaźń zobowiązuje do poświęceń, nawet takich, jak możliwa awantura z Adrianem. 

– Bierz samochód i przyjeżdżaj do mnie. Albo lepiej zamów taksówkę – dodała pospiesznie. – W takim stanie lepiej, żebyś nie kierowała.

– Naprawdę mogę wpaść do ciebie? – Kinga wolała się upewnić. – Teraz?

– Kiedy tylko chcesz. Drzwi do mojego domu są zawsze dla ciebie otwarte – zapewniła Sabina z przekonaniem.

– Ale Adrian… Nie będzie miał nic przeciwko?

– Już ci mówiłam, nim się nie przejmuj. – Sabina doskonale zdawała sobie sprawę, jaką opinią cieszy się jej mąż wśród znajomych. – Adriana zostaw mnie. Teraz ty jesteś najważniejsza, a ja, jako twoja przyjaciółka nie mogę pozwolić, abyś sama przechodziła przez tak ciężkie chwile. 

– Sabinko, kochana… Jeśli mogę… Ja naprawdę… Ja nie wiem, co powinnam zrobić… I tak bardzo się boję… 

– No już nie płacz, bo mi uszy przez telefon zmokną – zażartowała. – Wpadaj do mnie. Czekam na ciebie.

– Coś się stało?

Do kuchni zajrzał młody, ciemnowłosy chłopak ubrany w długie, kraciaste, czerwono-czarne spodnie od piżamy i biały, gładki podkoszulek z krótkim rękawkiem. 

– Nic, co ciebie by dotyczyło. 

Sabina rozłączyła rozmowę i popatrzyła na syna. Zawsze, gdy na niego spoglądała, dostrzegała w nim cząstkę tego małego, pięcioletniego chłopca, który siedząc przy kuchennym stole, malował dla niej serduszka na laurce i unosząc na nią spojrzenie swoich nad wyraz dużych, ciemnych oczu, uśmiechał się najpromienniejszym uśmiechem na świecie. Miała 
wrażenie, że zaledwie wczoraj po raz pierwszy w życiu prowadziła go za rączkę do przedszkola, przekonując, iż będzie się tam doskonale bawił. Zaledwie wczoraj… Dlaczego więc minęło już tyle lat? Dlaczego czas pędzi jak oszalały, odbierając miejsca, ludzi  i rzeczy, a zostawiając w zamian tylko wspomnienia? Gdzie się podział ten roześmiany malec z burzą długich, ciemnych loczków okalających pyzatą twarzyczkę? Kiedy zdążył tak wyrosnąć i zmienić w wyższego od matki o głowę, przystojnego, młodego mężczyznę, raźnie wkraczającego w dorosłe życie? 

I tylko uśmiech pozostał mu ten sam. I oczy. To one za każdym razem sprawiały, że Sabina rozczulała się, wracając myślami do minionych chwil.

– Imprezę disco polo robisz o tej porze?

Chłopak, ziewając, podszedł do lodówki i otworzył drzwiczki. Pochylił się, szukając czegoś na półkach. 

– Disco polo? – Sabina nie zrozumiała, o co chodzi synowi. 

– No ten okropny dźwięk. 

– To piosenka z czasów mojej młodości. – Oburzyła się, że syn tak lekceważąco odnosi się do melodii, z którą wiązały ją sentymenty. Nie bez przyczyny przecież ustawiła ją jako dzwonek telefonu.

– Spoko – mruknął, wyciągając z lodówki karton soku jabłkowego. – Tylko miej litość i nie słuchaj jej w środku nocy.

Odkręcił korek i nie kłopocząc się szukaniem szklanki, przytknął karton do ust.

– Nie słuchałam. Po prostu zadzwonił telefon.

– O drugiej w nocy? – Zainteresował się. – Mam nadzieję, że to informacja o końcu świata, bo w innym przypadku ojciec nie będzie zachwycony pobudką. 

Wzdrygnął się, kiedy poczochrała go po potarganych włosach. 

– Można powiedzieć, że koniec świata – przyznała. – Ciocia Kinga dzwoniła… – Umilkła, nie chcąc opowiadać o problemach przyjaciółki. 

– A to numer! Coś jej się pomyliło? Czy może aktualnie jest w innej strefie czasowej? 

Chłopak jednak nie zamierzał odpuścić, najwyraźniej zaintrygowany tak nietypowym wydarzeniem w rodzinnym domu. W końcu ojciec wymagał, by od dwudziestej drugiej do szóstej rano wszystkie telefony zostały przestawione na tryb nocny, aby zapewnić sobie samemu, a także domownikom, nieprzerwany, spokojny sen, który w jego mniemaniu był podstawą dobrego samopoczucia.

– Życie czasem jest nieprzewidywalne. – Sabina westchnęła i ponagliła syna. – No, wracaj Dawidzie do siebie. Kinga zaraz przyjdzie, a nie chciałabym, aby natknęła się na ciebie. Człowiek, który przeżywa trudne chwile, potrzebuje prywatności.

– Widzę, że faktycznie to coś grubszego. – Mrugnął porozumiewawczo. – Dobra, to ja się zaraz zmywam. Przygotuję tylko małą kanapeczkę, bo przez te skoczne bity zrobiłem się bardzo głodny.

– Przepraszam za tę pobudkę. To naprawdę wyjątkowa sytuacja. 

– Domyślam się. Mam nadzieję, że ojciec to zrozumie.

– Jakoś go udobrucham. 

Sabina zerknęła na zegarek, a oceniając, że ma jeszcze chwilę, gdyż Kinga mieszkała w nowym apartamentowcu w centrum miasta, oddalonym o dwadzieścia minut drogi od domu Krupów, postanowiła wziąć szybki prysznic, aby zmyć z siebie resztki snu. 

Zapowiadało się, że tej nocy już nie zmruży oka. 

– Idę się trochę otrzeźwić, bo jeszcze jedną nogą przebywam na Francuskiej Riwierze – rzuciła na odchodne.

– No, no. Widzę, że masz sny pierwsza klasa – zaśmiał się. 

Matka zniknęła w holu, udając się do łazienki na parterze, zaś Dawid zajął się przygotowaniem kanapki. Wyjął z chlebaka bułkę i posmarowawszy ją masłem, położył na niej plasterek żółtego sera. Z talerzem w dłoni miał właśnie iść na górę, gdy nagle rozległ się gong u drzwi wejściowych. Jego przenikliwy dźwięk rozniósł się echem po domu. Po chwili 
powtórzył się z równą intensywnością, rozbrzmiewając niczym sygnał alarmu wzywającego żołnierzy na poranny apel.

Dawid, znając zamiłowanie ojca do ciszy nocnej, nie miał zbyt wiele czasu do namysłu. Musiał interweniować, zanim zdenerwowany hałasem Adrian zdecyduje się opuścić sypialnię i zejść na dół. Pospiesznie odstawił talerz na blat i podbiegł do drzwi. Energicznym ruchem otworzył je na oścież. Ledwie to zrobił, prosto w jego ramiona wpadła zapłakana Kinga.
Odruchowo cofnął się o krok, ale kobieta przylgnęła do niego całą sobą, wtulając twarz w koszulkę na jego piersiach.

– Jak on mógł mi to zrobić? No jak? – Szlochała, nie patrząc zupełnie na to, kto ją powitał. – Po tylu latach potraktował jak śmiecia. Nawet nie miał odwagi powiedzieć mi tego prosto w twarz, tylko wysłał SMS-a.

Dawid chrząknął z zakłopotania. Łzy Kingi moczyły mu T-shirt, znacząc go zaciekami z rozmazującego się tuszu. Wstrząsana płaczem kobieta wtulała się w niego całą sobą, tak jakby szukała dla siebie bezpiecznej przystani mogącej stanowić ochronę przed wszelkimi nawałnicami. Nie wiedząc, jak powinien się zachować, instynktownie, w geście pełnym współczucia, pogładził ją po plecach. 

Kinga nadal szlochała.

– A ja go tak kochałam. Tak bardzo kochałam… A najgorsze jest to, że chyba nadal kocham – dodała ciszej.

– Kinga!

Z łazienki wybiegła Sabina. Nie zdążyła się dobrze wytrzeć, gdyż na dźwięk dzwonka wyskoczyła spod prysznica, pospiesznie chwyciła szlafrok i naciągnęła go na wilgotne ciało. Kropelki wody nadal połyskiwały na jej skórze i włosach, które mokrymi pasmami opadały na kołnierz i ramiona, wijąc się niczym czarne wodorosty.

Słysząc głos przyjaciółki, Kinga ocknęła się i uniosła głowę. Jeśli to nie Sabina ją obejmowała, to kto? 

Gwałtownie odskoczyła od chłopaka, przerażona dokonanym odkryciem.

– Ja… Dawidku, ja cię przepraszam… – wydukała z trudem, zawstydzona swoim zachowanie. Ostatnie czego chciała, to wyżalać się i wypłakiwać na ramieniu syna Sabiny. W dodatku zrobiło jej się bardzo głupio, gdy zobaczyła ślady po tuszu zdobiące koszulkę chłopaka. 

– Nic się nie stało, ciociu. – Dawid poczerwieniał na twarzy. On także poczuł się niezręcznie i marzył tylko o tym, aby zaszyć się w swoim pokoju. 

– Chyba lepiej będzie, jak zostawię was same. Co złego, to nie ja.

Zamknął nadal otwarte drzwi wejściowe i wyminąwszy zaskoczoną matkę, pobiegł na górę, przeskakując po dwa stopnie na raz. Zupełnie zapomniał o pozostawionej na blacie kanapce.

Sabina odprowadziła go wzrokiem. Odkąd pojawił się w jej życiu, wywrócił je do góry nogami. Nigdy nie myślała, że kiedykolwiek będzie w stanie kogoś tak mocno pokochać. Teraz już wiedziała, że miłości do dziecka nie można z niczym porównać. Sama w sobie jest cudem, który sprawia, że człowiek staje się pełniejszy. Miłość rodzicielska to najsilniejsza z więzi. To więź, w imię której jest się gotowym na największe poświęcenia i zbrodnie.  

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Miłość wbrew regułomPowieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Miłość wbrew regułom. Kolory przyjaźni
Katarzyna Grabowska 1
Okładka książki - Miłość wbrew regułom. Kolory przyjaźni

Ciepła opowieść o kobietach okraszona odrobiną humoru. Sabina – przebojowa pani adwokat łącząca karierę z rolą żony i matki dorastającego syna,...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje