Autoportret Aktorki. „Anyżowe dropsy" Aleksandry Koniecznej

Data: 2020-03-30 08:57:11 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Dziś budzę się i coś szepcze mi w głowie: pisz. Tak intrygująco zaczyna się książka Aleksandry Koniecznej Anyżowe dropsy. Ale nie jest to biografia, jakich wiele na rynku. Tu dzieje się coś magicznego. Efemeryczne sceny, kadry z życia wybitnej polskiej aktorki, która zasłynęła z niezapomnianych kreacji teatralnych i filmowych. Zaprasza nas do swego świata, ale nie pokazuje wszystkiego. Wprowadza za kulisy teatru, życia i duszy. Intrygujący język, niepowtarzalny styl. Sceny opowiedziane przez wrażliwą i nieodgadnioną kobietę.

Obrazek w treści Autoportret Aktorki. „Anyżowe dropsy" Aleksandry Koniecznej [jpg]

Spotkanie Oli Koniecznej, to dla mnie, zawsze święto. Oglądanie jej w filmach, jest jak obracanie kolorowego kalejdoskopu. W każdym jest zupełnie inna, z ról drugoplanowych, od niechcenia, robi role pierwszoplanowe, bo ma wielki, widoczny z daleka aktorski talent. Hipnotyzuje nim od pierwszej, do ostatniej chwili filmu. W życiu jest wesołą wiewiórką, w pracy, profesjonalnym kameleonem. Bardzo polecam jej pełną zakamarków, szczerą jak autorka, książkę.

- Hanna Bakuła.

Ola, Oleńka... Kobieta kameleon... Wybitna aktorka, wspaniała kobieta... Radością ma jest poznanie Jej bliżej, zarówno zawodowo, jak i prywatnie...

- Aneta Hickinbotham

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Harde. Dziś w naszym serwisie prezentujemy fragment książki Anyżowe dropsy:

Co to za kobieta? Przechyla się przez balkon.

Patrzy w dół. Wychyla się. Wręcz wypada.

Poręcz balkonu jest tak niska czy kobieta specjalnie wypina tyłek? Czeka na kogoś?

W czarnej sukni bez ramion. Chyba piękna. Rzecz się dzieje współcześnie?

W Polsce?

Raczej nie. Jakieś kraje Beneluksu.

W każdym razie czeka. Bardzo czeka.

Oby nie stała się czekaniem.

* * *

Oczy jeszcze zamknięte

Czasem budzę się z Porannego snu i słyszę: „Nie idź tam, wyjedź, nie mów z nim, nie rób nic, nie zdążysz” i takie tam Proste Przekazy.

Czasem. Rzadko.

Dziś budzę się i coś szepcze mi w głowie: „Pisz”.

Pisz? Ale co pisz? O czym? Do kogo? Maila? Post na FB czy Insta?

Gołe ciepłe od snu stopy układam w rytm jodełki na posadzce w swojej kuchni.

Stopa za stopą, jak w grze w klasy, od holu do szarego fotela pod oknem.

Pisz. Pisz.

Żadnej podpowiedzi.

Za oknem ściana bez okien.

Wielka ceglana ściana. Dziwo ustawione bokiem do mojej kamienicy.

Czasem wydaje mi się podobna do ściany z obrazu Uliczka Vermeera, chodzą po niej plamy słońca i cienie. Otwierają się w niej małe sienie i korytarzyki prowadzące w głąb patia, jak zdjęcia z kamery obscury.

Zachodzi słońce na obrazie. Ciemnieją ciała starych Normandek

w czepkach na głowie, zaklętych w spokój.

Moja ściana milczy. Skąpana w porannym słońcu. Dosypia.

* * * 

Pisz. Pisz.

„Człowiek nie jest, czym jest, ale czymś mającym być”. Zdanie filozofa Karla Jaspersa. Czytam co wieczór to zdanie w książce Mindell i Jung. Reedycje i inspiracje Tomasza Teodorczyka.

Czymś mającym być…

Więc nie aktorką po raz drugi nominowaną do Orła?

Jeden Orzeł stoi już na stoliku, obok lipowej serwantki. O drugim marzę i dowiem się za kilka dni.

Nie tą aktorką? Którą byłam od tak dawna, że nie pamiętam początku tej tożsamości.

W ciemnościach pamięci szwendam się po lasach. To były moje lasy pod górami, łamałam gałęzie, zbijałam z nich krzyż, potem plotłam gruby warkocz z białego kordonka, oplatałam nim ten krzyż, coś mamrotałam pod nosem, jakby Leśmiana, coś o „wzgórza południowym grzeju siedział razu pewnego Maciej przy Macieju”…

To było tak dawno.

Więc nie nią?

Porzucić tę aktorkę?

* * *

Czasem coś mną pisało. Tak trzeba to nazwać. Coś mną jechało, nie ja tym. I wyrzucałam w spazmie na ekran komputera jakieś pliki, dwadzieścia, trzydzieści stron, bez interpunkcji, przerwana tama, bez celu i sensu. Na końcu ulga i długi sen. Jakbym była naczyniem. Gardłem, które się dusiło i któremu ktoś rozpaczliwie zrobił tracheotomię. I krew na ekran chlusnęła.

A czasem nie krew. Czasem potoki. Mieniące się, błyskotliwe potoki.

Kiedy potem patrzyłam na te pliki i czytałam tytuły „Kobieta, która na kuchni upada”, „Jezu, mój Jezu, czemuś mnie opuścił”, „Spływ na dnie wanny”, „Sama se spłyń” i tym podobne, nie znajdowałam sensu. I powodu.

A dziś wyraźnie: „Pisz. I pisz”.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Aleksandry Koniecznej Anyżowe dropsy. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Anyżowe dropsy
Aleksandra Konieczna0
Okładka książki - Anyżowe dropsy

,,Dziś budzę się i coś szepcze mi w głowie: pisz". Tak intrygująco zaczyna się książka Aleksandry Koniecznej. Ale nie jest to biografia, jakich wiele na...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje