Naraz, niemal z dnia na dzień ludzkość budzi się w nowej, brutalnej rzeczywistości. W świecie apokalipsy zombie. W świecie bez organizacji, zakazów oraz odpowiedzialności za czyny. Ta zmiana wymaga szybkich decyzji, umiejętności przystosowawczych oraz innego sposobu myślenia. Brak natychmiastowego działania kończy się śmiercią w żołądkach wygłodniałych bestii lub z ręki walczących o resztki zasobów maruderów. By przetrwać, ludzie na zgliszczach upadłej cywilizacji zaczynają organizować się na nowo lub przemierzają świat w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia.
Czy w przepełnionym brutalnością chaosie dobro ma szansę zaistnieć? Czy ludzi motywuje jedynie przemoc i chęć władzy? Czy zwykli obywatele pragnący spokojnego życia odnajdą się w świecie, w którym obowiązują prawa dżungli? Komu przypadnie rola łowcy, a komu ofiary? Jak poradzą sobie bohaterowie z różnych środowisk, o różnych doświadczeniach oraz umiejętnościach? Kto odkryje najlepszy sposób na przetrwanie?
Poznaj przejmującą historię ludzi, którzy z dnia na dzień znaleźli się w nowym, brutalnym świecie. Sięgnij po Pokolenie Z Oskara Fuchsa! Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment książki:
Trwał kolejny upalny dzień nad Los Angeles, ale biuro miejscowego oddziału FBI tętniło życiem. Grupy śledczych przechodziły odprawy, a Owen jak zwykle wychodził wtedy do łazienki na papierosa. Nie lubił tych głupich pogadanek. Interesowało go tylko nazwisko i zdjęcie bandziora, którego ma złapać.
Kiedy wrzucał do toalety dopalonego prawie do samego filtra papierosa, ktoś zadudnił w drzwi.
– Owen! Wiem, że tam jesteś! Za sześćdziesiąt sekund u mnie albo wyrzucę cię stąd na zbity pysk. Z twoją kartoteką nie zatrudnią cię nawet jako ochroniarza w burdelu.
Owen od pierwszych słów rozpoznał szefa placówki Dirka Foxa.
Lubił jego metody działania. Rozwiązywał problemy siłowo, nie przejmując się złą prasą czy ewentualnymi skargami z centrali. Skuteczność zapewniała mu względny spokój, a większość akcji tuszowali jego wysoko postawieni koledzy. Dodatkowo jako brat senatora stanu Kalifornia mógł liczyć na protekcję. Zresztą z takim człowiekiem jak Fox lepiej było nie zadzierać bez względu na te znajomości.
Dirk był wysokim brunetem, ale choć na jego głowie pojawiły się już widoczne ślady siwizny, dodawały mu tylko uroku. Zawsze modnie uczesany, wybierał dobrze skrojone garnitury i nie żałował pieniędzy na dodatki. Trudno było wziąć go za agenta, gdyż ci marynarki i krawaty traktowali zwykle jak zło konieczne. Ukończył z wyróżnieniem Yale na
wydziale prawa oraz psychologię. Doskonale wykorzystywał tę wiedzę, by zdobywać swojego czasu kobiety, ale odkąd poznał obecną żonę Cynthię, aktywną działaczkę fundacji pomagającej samotnym kobietom wrócić do życia, najczęściej po bolesnych rozstaniach z damskimi bokserami, inne cipki przestały go interesować. Działalność Cynthii była tylko fikcyjna, na co dzień bowiem działała jako agentka w 21. Wydziale Centralnej Agencji Wywiadowczej. Przecież ktoś taki jak Dirk nie mógłby związać się ze zwyczajną kobietą. Cynthia była wcieleniem ideału silnej i władczej liderki. Owen często zastanawiał się, jak to jest pieprzyć ją na stole w biurze szefa, ale wolał nie dzielić się z nikim tymi fantazjami. Dirk oczywiście wiedział, że jego kobieta działa na mężczyzn jak viagra, ale lepiej było mu o tym nie przypominać.
Kiedy Owen przyszedł równe pięćdziesiąt osiem sekund później do biura Dirka, Cynthia siedziała na jednym z foteli tuż przy małym, szklanym stoliku. Tym razem miała na sobie białą bluzkę oraz kończącą się przed kolanem spódniczkę, która gdy tylko siadała, przesuwała się zdecydowanie za wysoko. Czarne szpilki pasowały równocześnie do zimnej businesswoman, jak i do szybkiego numerku w męskiej toalecie. Cynthia miała jasnobrązowe oczy i włosy, natomiast ciemne brwi podkreślały ostre rysy jej twarzy. Szminka na dość wąskich ustach nie musiała być zbyt wyzywająca, bo i tak każdy facet wiedział, co potrafiła nimi zrobić. Z pewnością inne kobiety zazdrościły fantazji, jakie wywoływała u mężczyzn. Właśnie ta olbrzymia ilość kontrastów i dwuznaczności była w niej tak bardzo pociągająca. Zaplotła nogę na nogę tak, aby Owen mógł widzieć każdy mięsień. Poranne słońce wpadało przez szyby do biura i załamywało się na jej sylwetce, podkreślając doskonałe kształty. Jasna cera pasowała do beżowego koloru za krótkiej spódniczki.
– Cześć, Owen – powiedziała, gasząc papierosa. Nie wolno było palić w biurze, ale ona miała to gdzieś.
Nawet na niego nie spojrzała, ale wiedziała, że po wejściu popatrzył na jej nogi. Lubiła tę przewidywalność u mężczyzn.
– Pieprz się, Owen! – wypalił Dirk, wskazując palcem prosto w jego oczy. Naturalnie zauważył, że Owen mało dyskretnie podziwiał ciało jego żony.
Nie chcąc drażnić szefa, wlepił wzrok w ścianę i przesadnie zasalutował.
– Siadaj, palancie, i ani drgnij, bo cię zastrzelę i niejeden będzie mi za to wdzięczny – powiedział Dirk, rzucając się ciężko na fotel za biurkiem. Na pewno nie domyślasz się, po co cię tu wezwałem, a już na pewno nie wiesz, co robi tu moja żona…
– Przejdźmy do konkretów – weszła mu w zdanie Cynthia. Oprócz prezydenta była jedyną osobą na świecie, która nie bała się tego zrobić. Jak zapewne wiesz, działam w organizacji pomagającej samotnym i doświadczonym kobietom wrócić do normalnego życia po traumatycznych związkach – wyrecytowała mechanicznie bez zająknięcia. Ktoś z zewnątrz mógłby jej nawet uwierzyć. – Dlatego co jakiś czas weryfikujemy, co dzieje się z naszymi podopiecznymi. – Przełożyła nogę na nogę, sięgnęła po teczkę leżącą na stole i podała ją Owenowi.
Przewertował kilka stron.
– Jane Oliver Woods. Na Boga, mam teraz szukać samotnych matek? zaśmiał się, przeczesując swoje zmierzwione włosy.
– Nie, Owen. Masz ją znaleźć i załatwić sprawę po swojemu. Tak jak to zrobiłeś z braćmi Salvano dwa dni temu.
– Działałem w afekcie, chcieli mnie zabić. Zresztą wszystko jest w aktach.
– Owen dobrze się bawił i uśmiechnięty sięgnął po papierosa.
– Tak, zeznania podpisał twój najlepszy przyjaciel, a po tych gangsterach nikt nie będzie płakał. A tu nie wolno palić – kontynuowała spokojnie Cynthia.
Owen zrezygnowany wetknął papierosa za ucho.
– Prokurator od razu umorzył postępowanie wyjaśniające.
– A myślisz, kurwa, dlaczego? – Dirk wstał i uderzył pięścią w stół. Miał dość Owena gapiącego się na jego żonę.
– Zostaw wulgaryzmy na czas po moim wyjściu z tego biura – przerwała mu Cynthia, ani na chwilę nie zmieniając służbowego tonu.
Dirk zapalił papierosa i wlepił wzrok w Owena.
– Słuchaj, jesteś jednym z moich najlepszych ludzi, a już na pewno najbardziej zaufanym. Czasem nie ma czasu na załatwianie spraw drogą służbową. Gdyby taka osoba dostała się w ręce prokuratora, gdyby zaczęli pytać, a dziennikarze węszyć, stałoby się dużo złego. Nie możemy sobie na to pozwolić. Opinia publiczna nie da nam żyć.
– Od kiedy przejmujesz się opinią publiczną, Dirk? – zadrwił Owen. – Panowie, przyszłam tu ze sprawą, która musi zostać załatwiona, i nie mam czasu na wasze samcze przepychanki. Zostawiam wam informacje o mojej byłej podopiecznej, część akt z jej dawnego życia macie u siebie. Dodajcie dwa do dwóch i nie traćmy czasu, bo zginie kolejny dzieciak z saudyjskiej rodziny królewskiej.
Dwaj najtwardsi mężczyźni w kalifornijskim wydziale Federalnego Biura Śledczego siedzieli grzecznie jak dzieci słuchające przedszkolanki.
Spotkanie było zakończone.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pokolenie Z. Powieść kupicie na stronie internetowej https://pokoleniez.com.pl/