Wszystko zaczęło się, gdy Nakota ujrzała w jednym z pokoi ciemny otwór i zapragnęła kochać się tam, docierając do sekretnych, pełnych nadziei głębi. Postanawiając eksperymentować, umieściła najpierw owada, a potem mysz w niby dziurze. Z otchłani Nibydziura każdego dnia i nocami przyzywa Nicholasa, zarażając jego duszę i wciągając go w podróż w świat obsesji, mroku i ślepego trafu.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2000 (data przybliżona)
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Zero
Język oryginału: angielski
Jess i Sophie znali się od zawsze i na wylot. Żyli w wyjątkowym, wykreowanym przez siebie świecie. Świecie, który był niczym sztuka teatralna. Czuli się...
Fotografik Grant Cotto poszukuje inspiracji twórczej, aby odzyskać zapał i chęć do pracy. Niespodziewanie natrafia na serię rysunków byłego pacjenta szpitala...
Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2020, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020,
Kathe Koje odkryłam dzięki blogowi "Kreatywne wizje". Jest to takie miejsce, do którego lubię zaglądać, bo znajduję w tam książki niszowe. Czy takich książek trzeba się bać? Trochę tak. Można w nich trafić na stek bredni, który rozumieją tylko nieliczni, ale można też trafić na geniusza, który rozłoży nas na łopatki. Do którego worka trafiło "Zero"?
Fabuła
Nakota i Nicholas znajdują Nibydziurę. Cóż to takiego? Otwór? Przejście? A może proces? Jest to otchłań wypełniona żyjącą czernią. Jest to antymiejsce, w którym nie chce się być, które przeraża, a zarazem wzywa i fascynuje. Bohaterowie zaczynają eksperymentować. Wkładają do dziury różne przedmioty i żywe, lub martwe stworzenia. Udaje im się nakręcić film z wnętrza Nibydziury, który wywołuje, u Nicholasa, falę niepokoju, u Nakoty, chorobliwą fascynację. Bieg wydarzeń, a może moc Nibydziury, powoduje, że na scenę wkracza coraz więcej aktorów. Kolejne postacie przybywają do tego dziwnego miejsca i oczekują cudu (?), przemiany (?).
Klimat
Przeczytałam stwierdzenie, że "Zero" to horror w stylu Kafki. Mam z tym trochę problem, bo takie książki to nie jest moja domena. Mi ta powieść bardzo mocno skojarzyła się z filmem "Trainspotting". Z pełną świadomością napisałam filmem, bo książka idzie w stroną satyry. Ekranizacja nadała tej historii więcej brudu. I o ten brud mi chodzi. Trafiamy na ludzi, którym wszystko jedno. Chodzą do pracy, bo trzeba zapłacić za dach nad głową i wypełnić lodówkę. Jedzą, piją oddychają, bo trzeba utrzymać ciało przy życiu. Nicholas i Nakota mają swoje małe i duże używki, które są chyba jedynym źródłem radości, jedyną rzeczą, o którą chcą się troszczyć. No i... seks. Mechaniczny, beznamiętny, ale dający ukojenie. W tym znudzonym świecie zakrapianych imprez, przedwczorajszej pizzy i zgniłych zasłon prysznicowych pojawia się Nibydziura. Staje się ekscytującym elementem w głębokiej beznadziei.
Kathe Koja sprawiła, że zabrakło mi języka w gębie.
Napisała powieść, którą można czytać dosłownie, jako historyjkę o paranormalnym zjawisku, ale wtedy sporo się traci. Tu trzeba wejść na wyższy poziom i zastanowić się "o co kaman". Przeanalizować zachowanie i myśli bohaterów, ich charaktery i role, które przyszło im odegrać. I tu zaczynają się schody. Ja wiem, o czym ta książka była dla mnie. Uderzyła w struny, które grają o sensie życia (jakby banalnie to nie brzmiało). Szczególnie mocno, odniosła się do tych dni, kiedy działam niczym robot – praca, dom i wszystkie związane z nim obowiązki, do dni, w których nie dzieje się nic ciekawego. Wtedy pojawiają się pytania, po co to wszystko, co z tego mam i jak wyrwać się z tego kręgu. Czy dla was będzie o tym samym? Nie mam pojęcia. Poza egzystencjalnymi zagadnieniami, możemy tu polemizować o sprawach wiary i samozwańczych guru, o predyspozycjach do autodestrukcji. Analiza życia, profesji, czy charakteru różnych postaci prowadzi do ciekawych wniosków. Kto się oparł mocy Nibydziury i dlaczego, a kogo popchnęła do balansowania na granicy szaleństwa.
Podsumowanie
"Zero" debiutancka powieść Kathe Koji i jest to debiut, który zwalił mnie z nóg. Wyobraźnia tej kobiety nie ma żadnych granic. Stworzyła powieść odrażającą i niezwykle dyskomfortową, ale fascynującą (dokładnie tak jak Nibydziura). Jest to książka dla odważnych. Dla czytelników, którzy nie boją się sięgnąć dna. Pozbieranie się, po tej przygodzie, zajmie mi trochę czasu, ale wiem jedno. W towarzystwie tej autorki chcę upaść jeszcze nie raz.