,,Zakochałem się w Sydney Hastings, kiedy miałem dziesięć lat.
Kiedy mieliśmy po szesnaście lat, przyrzekliśmy sobie być razem na zawsze.
Kiedy miałem dwadzieścia dwa lata, złamałem wszystkie dane jej obietnice.
Zostawiłem ją i przyrzekłem sobie, że nigdy nie wrócę w rodzinne strony.
Po śmierci ojca muszę przyjechać do Sugarloaf na pół roku.
Zobaczę ją znowu. Już nie tylko w moich wspomnieniach.
Kiedy jesteśmy razem, czuję, jakby czas stanął w miejscu.
Ciągle jej pragnę, ale na nią nie zasługuję.
Zamiast przepraszać, biorę ją w ramiona.
A potem to ona mnie zostawia.
Teraz muszę walczyć. Dla niej. Dla nas. O życie, którego oboje pragniemy..."
"Zawalcz o mnie" to druga część najnowszej serii romansów zatytułowanej "The Arrowood Brothers". Bohaterami tej czteroczęściowej opowieści są bracia Connor, Declan, Sean i Jacob Arrowoodowie. Po śmierci znienawidzonego ojca wracają w rodzinne strony, by wypełnić jego ostatnią wolę. Każdego z nich czeka konfrontacja z przeszłością i własnymi uczuciami. Każdy musi podjąć decyzję, która radykalnie odmieni jego życie.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Fight for Me
Tłumaczenie: Dorota Stadnik
Chyba każdy zasługuje na drugą szansę, bynajmniej, jeśli widać u tej osoby zmianę, nie warto skreślać kogoś, tylko dlatego, że kiedyś popełnił błąd, bo wtedy był na pewno innym człowiekiem.
W tej części historii o czterech przystojnych braciach poznajemy Sydney i Declana, w sumie to już ich poznaliśmy, a teraz jedynie jest rozwinięty ich wątek. Sydney to bardzo zaradna kobieta prowadzi rodzinną farmę, a do tego pracuje zawodowo, jest bardzo silna i zakochana w miejscu, w którym się urodziła, do szczęścia brakuje jej tylko tego jedynego mężczyzny. Declan to mężczyzna, który nie umie określić, czego chce od życia, wie, że nie jest w stanie żyć bez ukochanej, a z drugiej strony robi wszystko, żeby tylko z nią nie być, bo uważa, że może ją skrzywdzić kolejny raz.
Cała historia to taka zabawa w kotka i myszkę, kobieta ciągle daje sygnały, że jest gotowa wybaczyć, ale mężczyzna, pomimo że przy spotkaniach jej ulega, to potem ze wszystkiego się wycofuje. Przyznam, że mnie takie coś mocno irytuje, kiedy dwoje dorosłych ludzi nie potrafi usiąść i porozmawiać, wyjawić swoich prawdziwych intencji, czasami szczera rozmowa załatwiłaby temat. Pomimo tego, bardzo chciałam, żeby bohaterom udało się dojść do porozumienia i być razem, bo oboje byli już mocno skrzywdzeni przez życie i zasługiwali na odrobinę szczęścia.
Ta historia to taki lekki romans, wiadomo, że na końcu będzie szczęśliwe zakończenie, często odwleczone przez jakąś tragiczną sytuację, ale tak czy inaczej, finalnie wszystko się wyprostuje, dlatego historie czyta się z wypiekami na twarzy i łzami w oczach, ale jednocześnie ze spokojem, bo jednak wiemy, jak to się skończy. W tej miłosnej historii nie brakuje emocji i często przy czytaniu płyną łzy, raz smutku, a raz szczęścia więc warto mieć przy sobie chusteczki.
Jestem ciekawa następnej części i przygód kolejnego z braci, wątek już został rozpoczęty, ale nadal nie wiadomo co stanie na przeszkodzie kolejnym bohaterom, mam nadzieję, że oni szybciej dostrzegą to, co inni widzieli już dawno.
Drugi tom o braciach Arrowoods. W pierwszej części poznaliśmy Conorra i Ellie, w tym tomie również się przewijają jednak pierwsze skrzypce gra tu Sydney i Declan. Ich historia jest nieco skomplikowana. Wiele lat temu główny bohater porzucił Syd, gdyż uważał, że tylko w ten sposób może ją ochronić.
Teraz, gdy wraca do Sugarloaf na pół roku, na każdym kroku powtarza, że nie chce mieć ani żony ani dzieci.
Sydney w dalszym ciągu nie może się pogodzić z tym, że on ją zostawił jednak w głębi duszy wie, że nadal ją kocha. Jej życie w najbliższym czasie wywróci się do góry nogami, a winę za to ponosić będzie nie, kto inny a Declan.
Czy ta para wytrzyma ze sobą w jednej miejscowości przez 6 miesięcy? A może jedno z nich zdecyduje się na ucieczkę? Koniecznie sięgnijcie po tę serię i przekonajcie się sami.
Z tą książką spędziłam naprawdę przyjemnie czas. Szybko się czytało, nie było momentów nudy, autorka potrafi budować napięcie. Aczkolwiek historia była trochę przewidywalna, jednak to nie spowodowało, że ta książka była zła. Ja uwielbiam takie lekkie i przyjemne w czytaniu historie.
Moim zdaniem drugi tom był lepszy niż pierwszy, aczkolwiek nie wywołał u mnie łez. Dużo osób w swoich recenzjach pisało o tej historii, że to wyciskacz łez. Ja uważam, że wcale nie( albo mam serce z kamienia 😅), jakoś mnie aż tak nie poruszyła.
Bardzo mi się podobało, że bohaterowie z poprzedniej części nie zniknęli zupełnie. Zecydowanie bardziej polubiłam głównych bohaterów z pierwszego tomu. W tej części Syd i Declan trochę działali mi na nerwy swoim niezdecydowaniem, ale to minimalny minus. Cóż mogę jeszcze napisać o tej serii na pewno to, że już nie mogę się doczekać aż poznam kolejnego z braci Arrowood.
Gorąco Wam polecam te książki tylko koniecznie zacznijcie od pierwszego tomu, w innym wypadku, nie do końca będziecie wiedzieć, o co chodzi.
Hej Moliki!
Macie też tak, że niektóre książki bądź serię, które ledwo zaczęliście już kochacie całym sercem?
Tak? To zupełnie tak jak ja ❣️❣️❣️
Jedną z takich serii jest właśnie ta seria o tych braciach. Diabelnie seksownych, ale jakże doświadczonych przez życie.
Gdy zaczęłam czytać drugi tom tej serii czyli oczywiście "Zawalcz o mnie" to stwierdziłam, że autorka świetnie utrzymuje poziom z pierwszej powieści chociaż bardzo bałam się, że ciężko będzie to pociągnąć na takim poziomie. Zawsze mam taki problem, że boję się rozczarować przy następnych tomach jeśli pierwszy mi się podoba, a tutaj zdecydowanie podobał mi się pierwszy i dałam mu 10/10. Jeśli chodzi o tą część to miałam ogromny problem z oceną gdyż zabrakło mi skali. Ten tom był jeszcze lepszy od poprzedniego. Autorka tak potrafi zagrać na emocjach czytelnika, że ten po prostu rozpada się na kawałki. Nawet teraz pisząc tą recenzję łzy cisną mi się do oczu, ponieważ widzę niektóre sytuacje, które los zarzucił na barki naszych bohaterów. Oboje nie mieli lekko kiedyś, ale i teraz ciągle pod górkę. Czy jest szansa chociażby nikła na heppy end? Przekonajcie się sami!
Polecam ogromnie!!!!
Okładka drugiej części utrzymana jest w podobnym tonie, co pierwsza. Widzimy drugiego z braci na przodzie, gdzieś spoglądającego, zamyślonego... Tym razem mamy niebiesko-biały wytłuszczony napis, a poprzednim razem był on czerwono-biały. Widzimy również znaczek braci w postaci strzał. Jest satynowa w dotyku, ze śliskim tytułem. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkowe zabezpieczenie przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka zdań o autorce, a na drugim ujrzycie okładkę pierwszego tomu. Strony są kremowe, czcionka wystarczająca dla naszych oczu. Gdzieniegdzie pojawiły się literówki, które jakoś specjalnie nie przeszkadzały, ale spowodowały małe zdziwienie, gdyż wydawnictwo Muza zwykle przykłada się do tekstów i mało kiedy spotkać w nich możemy literówki. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Standardowo mamy dwóch głównych bohaterów, którzy są narratorami. Wstawki w postaci strzał są również umiejscowione zaraz na początku rozdziału oraz w momencie oddzielania tekstu.
Kolejne spotkanie z piórem Corinne Michaels. Czyta się bardzo szybko, lekko i przyjemnie. Można rzec, że się pochłania kolejne strony... Nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale przeczytałam ją w ciągu jednego dnia, taka byłam ciekawa, co tym razem spotka naszych bohaterów, A że pióro jest przystępne, to czytałam, czytałam i doczytałam do ostatniej kropki. Chwilami odnosiłam wrażenie, że nic się nie dzieje, a w pewnych sytuacjach, tak akcja przyspieszyła, że nie byłam pewna, czy nadążę za postaciami. Moje ogólne wrażenie jest dobre, podobała mi się ta historia, jednak faworytem jest pierwszy tom. Tak akcja w pewnej chwili była dramatyczna i chyba to wzbudziło we mnie wiele emocji. Tutaj z kolei mamy dwójkę ludzi poharatanych nieźle przez życie, jednak ich zachowanie nie zawsze przypominało zachowanie dorosłej osoby. Coś na zasadzie hate-love. Niemniej jednak jestem zadowolona, książkę połknęłam, czekam na następny tom!
Może nie czułam tutaj miliona emocji, ani w sumie jakichś takich, które zbiłyby mnie z nóg. Było w niej wiele niezrozumienia, upartości, smutku, żalu... Ale to wszystko przez to, że postacie nie potrafiły ze sobą NORMALNIE porozmawiać. A przecież to obowiązkowy element każdej relacji, a tym bardziej tej głębszej... Byłam zła na bohaterów, nie powiem. Jednak za ich przykładem widzimy, co może się stać, jeśli przestaniemy ze sobą rozmawiać, przestaniemy być szczerzy i będziemy kłamać... Akcja w tej książce jest dość dynamiczna. Przez pierwszą część niezbyt wiele się dzieje, dopiero gdzieś dochodząc do połowy, przyspiesza i wtedy ciężko nadążyć. Myślę, że dla wielu ten początek może być nudny, według mnie całość ratuje sytuację i warto doczytać ją do końca.
Declan jest upartym jak osioł matołem, który ucieka, odgania rękami, byle z dala od tego, co mu jest naprawdę potrzebne. Irytował mnie okropnie, nie spodziewałam się, że jest takim facetem. Gorzej niż z babą, chwilami było, uwierzcie mi. Może dlatego, że nie bardzo przepadam za ludźmi, którzy wypierają się tego, czego najbardziej potrzebują, że wzbraniają się przed rozmową, kłamią, albo unikają prawdy. To może dlatego mnie tak wkurzał. Okej, nie miał łatwego życia, rozumiem, że chciał się odciąć, ale chcąc bronić kogoś, raniąc go doszczętnie... to nie na moje siły. Oj nie.
Z kolei Sydney polubiłam już w pierwszej części. Tam ją poznałam i już od początku wydała mi się interesującą postacią. Bardziej to ona zyskała moją sympatię... Po części ją rozumiałam... Sama zachowałabym się podobnie w stosunku do kogoś, kto zabrał moje serce bezpowrotnie i zranił do głębi. Byłyśmy zbliżone charakterami, stąd też ta moja przychylność w jej stronę...
Nie zabraknie pozostałych braci Arrowood, Ellie z poprzedniej części czy jej córki. Postacie są dobrze wykreowane, każdy z nich jest inny, nie są płascy, papierowi i bez wyrazu, co jest dużym plusem.
Reasumując uważam, że ta historia była bardzo przyjemna. Czytało się szybko i lekko, chociaż nasi bohaterowie działali nam na nerwy. :) Mimo to miło ją wspominam i z cierpliwością czekam na dwa kolejne tomy. Oby wyszły dość szybko i długo nie kazały na siebie czekać. :) Polecam ją wszystkim zainteresowanym oraz obowiązkowo fanom Corinne Michaels. Jednak zastrzegam, przeczytajcie najpierw pierwszy tom, a dopiero później drugi. To wiele Wam rozjaśni. :)
Miłość jest w stanie wszystko wybaczyć, miłość to walka i o miłości nigdy się nie zapomina, ,, Zawalacz o mnie " to historia o miłości i jej bezkresie.
Declan przystojny, czarujący i zdecydowanie chroniący własną piersią ludzi, których kocha. Choć miłość w jego przypadku to ciągła walka, którą toczy sam ze sobą, to jest w nim iskierka nadziei, która tli się w jego sercu tylko dla jednej kobiety, Sydney.
Sydney piękna dziewczyna z małego miasteczka, która została porzucona, odtrącona przez miłość swojego życia. Ze złamanym i poturbowanym sercem idzie naprzód z uniesiona głowa, walcząc z marzeniami.
Sydney i Delan to nie związek, lecz dwie poturbowane przez los dusze, które mają swoje sekrety. Czy prawdziwa miłość ma szansę przetrwać lata? Czy Declan postawi się losowi i zawalczy o miłość, którą sam sobie odebrał? Zapraszam do książki po odpowiedzi.
Declan to zdecydowanie typ, za którym wszystkie się oglądają, a to za sprawą jego serca, które ma jak na dłoni i bije ono tylko dla jednej osoby. Sydney to postać, w której jest wola walki i lekką nutą niepewności. Ta para to dwa magnesy, które się przyciągają i to właśnie sprawiło, że książkę czytałam na jednym wdechu.
Wow ta książka zaskoczyła mnie, biorąc ja do ręki nie spodziewałam się historii, która wyciśnie łezy. Wiem, że to jest seria przedstawiająca losy braci, ale uwierzcie mi, nie trzeba znać pierwszego tomu, by sięgnąć po nią. Ja jestem tego przykładem. Polecam wszystkim i wiem, że nadrobię zaległości z pierwszym tomem .
Declan Arrowood, najstarszy z czterech braci, odnoszący sukcesy biznesmen z Nowego Jorku, po śmierci znienawidzonego ojca na co najmniej pół roku zmuszony jest przeprowadzić się do Sugarloaf, niewielkiej miejscowości w Pensylwanii, w której wspólnie z braćmi się wychowywał. Taki warunek musi spełnić każdy z braci, żeby odziedziczyć spadek po ojcu. Powrót w rodzinne strony wiąże się niestety z bolesnymi wspomnieniami. To właśnie tutaj mieszka młodzieńcza miłość Declana, Sydney Hastings, która po ukończeniu prawa zatrudniła się w miejscowej kancelarii.
Związek Declana i Sydney miał być bajkową historią z gatunku tych, które kończą słowa: „i żyli długo i szczęśliwie”. Zakochani do nieprzytomności obiecywali sobie dozgonną miłość, a potem on niespodziewanie ją porzucił. Bez słowa wyjaśnienia zniknął z miasta i z jej życia.
Teraz, blisko dziesięć lat później, powraca i nie może przestać myśleć o dawnej ukochanej. Wie, że odchodząc, złamał jej serce. Jednak uczucia są silniejsze od rozsądku. Sydney również uważa, że Declan nie zasługuje na drugą szansę, ale nie potrafi bez niego żyć. Zwłaszcza że on znów jest tak blisko. Jeśli po tym wszystkim, przez co przeszli, mają być razem, Declan będzie musiał udowodnić, że mu na niej zależy.
Czy można zaufać komuś, kto wcześniej tak bardzo zranił? Czy młodzieńcza miłość ma szansę przetrwać w dorosłym życiu? A wreszcie – czy historia Declana i Sydney może zakończyć się happy endem?
Pierwszy tom serii o braciach Arrowood bardzo mi się spodobał, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej części. Declan zwrócił moją uwagę już w pierwszym tomie i miałam ogromną nadzieję, że historia jego i Sydney skradnie moje serce w równym stopniu, co opowieść jego brata Connora, z I części.
Bywały momenty gdy byłam odrobinę zmęczona zachowaniem Declana. Chłopak niesamowicie się miota, gdyż jego uczucia nie idą w parze z postanowieniami, życiowymi zasadami, które od lat wyznawał. Jest zupełnym przeciwieństwem swojego „wyidealizowanego” brata – Connora.
Momentami zbliża się do Sydney, by po chwili znów trzymać się na dystans. Podziwiałam cierpliwość głównej bohaterki, ale chyba na tym polega prawdziwa miłość, prawda? Na bezwarunkowym uczuciu, które nie zawsze jest odwzajemnione, lub (tak jak w tym przypadku) obarczone jest mnóstwem problemów i tajemnic z przeszłości.
Bardzo polubiłam Sydney. Jej kobieca siła, niezależność oraz zaradność bardzo mi imponowały. Jej zachowanie w końcowej części tej książki, ogromnie mnie wzruszyło i sprawiło, że z pewnością ta postać, jak i cała ta historia, zapadną w mej pamięci na dłużej.
Bohaterka poprzedniej części również bardzo mi się spodobała, dlatego śmiem twierdzić, że Corinne Michaels potrafi wykreować dobre postacie żeńskie.
Choć II tom ukierunkowany jest głównie na opowiedzenie historii Declana i Sydney, to również dowiadujemy się w nim, co dzieje się u bohaterów poprzedniej części, czyli Connora i Ellie (no i oczywiście ośmioletniej diablicy o imieniu Hadley). Epilog z kolei zdradził który z braci będzie bohaterem kolejnej części.
Uwielbiam pióro Corinne Michaels za to, że z taką lekkością oddaje tak wiele emocji. Jej historie czyta się jednym tchem i nie sposób się od nich oderwać. Tak jak i w przypadku poprzedniej części, również i w tej, historia została opowiedziana z perspektywy obojga głównych bohaterów.
Mam ogromną nadzieję, że kolejny tom o braciach Arrowood będzie równie dobry co „Wróć do mnie” i „Zawalcz o mnie” - choć nie da się ukryć, że autorka postawiła sobie poprzeczkę dość wysoko.
Moja ocena: 8/10
Corinne Michaels autorka znana i przeze mnie lubiana. A jak jest u Was?? Lubicie autorkę??
"Zawalcz o mnie" jest to drugi część o przystojnych braciach Arrowood. Muszę przyznać, że to właśnie na nią najbardziej czekałam. Nie ze względu na Declana tylko Sidney, którą polubiłam w pierwszej części. Perypetie nowej pary wciągnęły mnie od samego początku. Zresztą wiedziałam, że tak będzie. Ta historia mnie zauroczyła i uważam, że jest lepsza niż "Wróć do mnie". Było słodko, było też dramatycznie. Może było trochę przewidywalnie, ale to nieważne. Czytanie i tak sprawiło mi dużo przyjemności.
A Wy znacie już czwórkę wspaniałych Arrowood??
Kolejna seria która chwyta mnie za serce. Autorka pisze z takim uczuciem że wyciska że mnie łzy. Czuje to samo co bohaterowie. Na początku jest ból i cierpienie a później bezgraniczne szczęście i miłość. Bałam się że tym razem szczęściu się nie uda ale wszystko potoczyło się tak jak chciałam. Przede mną jeszcze dwie części tej serii. I kilka chwil więcej z uroczymi braćmi Arrowood.
Kiedy skończyłam czytać pierwszy tom serii - Wróć do mnie, to wiedziałam, że moja przygoda z braćmi Arrowood dopiero się zaczęła. I przyznam szczerze, że z niecierpliwością czekałam na kolejną część.
Drugi tom jest trochę inny, może mniej drastyczny od poprzedniego, chociaż nie brakuje w nim momentów przez które czytelnik wstrzymuje oddech.
Muszę jednak przyznać, że Sydney, główna bohaterka, początkowo trochę mnie irytowała. Ciągle powtarzała jak bardzo kocha Declana, rozpaczliwie mu tę miłość udowadniając i z jednej strony narzucając się mu, a z drugiej jawnie wątpiąc w jego uczucie. Taki trochę misz-masz. A on? On też nie tak do końca nie był pewien tego co czuje, oboje chyba nie potrafili zaufać sobie ponownie i zrozumieć co jest dla nich najważniejsze.
No właśnie, ale czy uda się Declanowi dotrzymać danej sobie obietnicy? A może jednak wydarzy się coś, co zburzy tak mocno zbudowaną deklarację?
Autorka powoli buduje napięcie, lecz w pewnym momencie rzuca dość emocjonalne wyzwanie, które na jakiś czas mocniej oddziałuje na czytelnika trzymając go w dość mocnej niepewności.
Myślę, że do sukcesu pozytywnego odbioru książki w dużej mierze przyczyniają się dobrze wykreowane osobowości bohaterów. A to się chyba autorce udało.
Narracja powieści jest w pierwszej osobie, ale fabuła przedstawiona jest z pozycji dwóch głównych bohaterów. I tak przeplatają się rozdziały, w których narratorem jest Sydney z rozdziałami dotyczącymi Declana.
Dużym plusem fabuły jest pięknie pokazana przyjaźń między ludźmi często znającymi się od dziecka, lecz mimo upływu lat mocno związanymi taką przyjacielską nicią.
Również więź braterska łącząca czterech braci, którzy dość szybko stracili matkę pozostając pod opieką zrozpaczonego, a zarazem despotycznego i brutalnego ojca zasługuje na uwagę. Jej siła i miłość to z pewnością podstawa dobrych relacji między braćmi.
POLECAM tę serię zarówno miłośnikom romansu, jak i mocnych wrażeń. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A ja przyznam szczerze, że już nie mogę doczekać się kolejnej części i tego, aby poznać następnego z braci Arrwood. Nie często zdarza mi się sięgać po książki od których nie mogę się oderwać, a ta lektura właśnie do takich należy.
Ta część podobała mi się dużo bardziej niż tom pierwszy. Historia głównych bohaterów pochłonęła mnie tak bardzo, że książkę przeczytałam w jeden dzień. Czasami tylko wkurzał mnie upór głównego bohatera.
Tom drugi braci Arrowood, tym razem poznajemy historię Declana, najstarszego z rodzeństwa. Gdy parę lat wcześniej braci złożyli sobie obietnicę że nigdy się nie ożenią i nie będą mieli dzieci. Declan porzucił swoją wieloletnią miłość Sydney. Gdy wraca odbyć swoją część testamentu, na jego drodze ponownie pojawia się Syd. Oboje się kochają mimo wieloletniej rozłąki, spędzają ze sobą noc, która pociągnie dalszy tor wydarzeń.
Kolejny raz jestem zachwycona ta serią, bardzo przypadł mi do gustu styl pisania autorki. A historia jest niebanalna i bardzo ciekawa. Dzieje się w książce dużo, mamy momety trudne i bardzo bolesne. Widać także przemianę bohatera, który ponownie otwiera się na miłość. A także chwilę w których bohaterów przyciąga do siebie, a jednocześnie udają że to się nie dzieje. Nic tu nie jest przerysowane, a historia jest bardzo realna, przez co daje się wczuć w każdą chwilę. W książce, zostają także ukazani bohaterzy z poprzedniej części, poznajmy ich dalszą historie, a także mamy zapowiedź kolejnej czyli następnego brata.
Tak więc czekam na kontynuację tej serii.
Polecam ?
Drugi tom, kolejny z braci, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to oczekiwania były duże. Podobało mi się, jednak pierwszy według mnie był lepszy. Już tłumaczę dlaczego.
Główni bohaterowie kiedyś byli parą, jednak przez jedno traumatyczne wydarzenie rozstali się. Teraz spotykają się znów i jak się domyślacie, to wywoła lawinę wydarzeń. I sam pomysł jest super i z dużym potencjałem, ale mnie brakowało takiej konsekwencji i stanowczości, co znalazłam w pierwszym tomie. Tutaj bohaterowie krążą obok siebie, co jakiś czas wyznają sobie miłość i nic z tego nie wynika. Brak komunikacji między nimi jest trochę irytujący, bo wydaje się, że jedna rozmowa mogła doprowadzić do "żyli długo i szczęśliwie", ale co to byłaby za powieść kończąca się po 30 stronach. Jest też tutaj trochę dramatu, dawania drugich szans, walki, wszystko to sprawia, że pomimo mojego niezrozumienia zachowań bohaterów, czyta się dobrze i ciężko się oderwać. Styl poprawny, taki do jakiego przyzwyczaiła nas autorka.
Nie jest to książka 10/10, ale przyjemny, trochę przewidywany romansik, który świetnie będzie się czytał. Ale ja już czekam na perypetie kolejnego brata.
Liam nie miał być moim szczęśliwym zakończeniem.Nawet nie byłam nim zainteresowana.Był najlepszym przyjacielem mojego męża – zakazanym owocem.Tyle...
Bestsellerowa autorka Corinne Michaels powraca z nową powieścią z jej bestsellerowej serii „Salvation”. Pokochaliście Consolation i Conviction...
Przeczytane:2021-05-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2021, 12 książek 2021, 26 książek 2021,
„Celny drugi strzał wyznaczy właściwy kierunek.”
W drugiej części to właśnie Declan Arrowood, musi wypełnić pośmiertną wolę znienawidzonego ojca i zamieszkać na farmie przez 6 miesięcy. Ku swojemu niezadowoleniu, opuszcza wygodne i poukładane życie w NY, ale czy jest przygotowany na konfrontację ze swoim uczuciem do Sydney? Dziewczyna nigdy nie wyleczyła się z miłości do Declana i nigdy też nie wybaczyła mu zerwania. Teraz ich drogi znowu się krzyżują, a konsekwencje ich chwilowego zapomnienie mogłyby co prawda zmienić wszystko, gdyby nie fakt, że facet jest prawdziwym „dupkiem”. Na każdym kroku podkreśla Sydney jak bardzo nie może i nie chce : rodziny, związku i wszystkiego co jest i zawsze było między nimi. Dziewczyna najpierw próbuje walczyć o to uczucie, ale koniec końców postanawia zakończyć to wszystko po swojemu i odejść na dobre. Nagła i tragiczna sytuacja, zmienia wszystko, ale wciąż nie wiemy jak to wszystko może wpłynąć na końcowy wynik tej emocjonalnej przeprawy.
Przez większość książki miałam ochotę po prostu rozszarpać Declana, jego zawzięta i uparta postawa wkurzała mnie niesamowicie, za to Sydney próbowała dosłownie wszystkiego, w walce o ten związek, ale przecież nie da się zmusić nikogo do miłości. Emocjonująca, ale też pełna uczuć, druga część serii o braciach Arrowood, znowu pokazuje nam, że najważniejsza jest miłość i oddanie te braterskie i te do ukochanej kobiety. Znowu, między wierszami, mamy zapowiedź kolejnej części tym razem będzie to historia kolejnego z braci Arrowood - Seana i jego....najlepszej przyjaciółki Devney.