Kochałam cię tak bardzo, że nie widziałam twoich kłamstw
Był bandytą, a jej serce stało się jego najcenniejszą zdobyczą
W metrze, na trasie, którą Kim pokonuje codziennie w drodze do szkoły, ma miejsce napad. Zamaskowani i uzbrojeni bandyci terroryzują pasażerów, zabierają im pieniądze i kosztowności. Kim, będąca świadkiem i ofiarą napadu, jest w szoku, tym większym, że jeden ze sprawców wyraźnie próbuje z nią flirtować. W każdym razie nazywa ją "lalunią". Do końca dnia dziewczyna nie może się skupić na lekcjach, prześladuje ją bowiem wspomnienie przenikliwego spojrzenia nieznajomego i blasku jego oczu, który dostrzegła w otworach kominiarki.
Tymczasem nadchodzi piątkowy wieczór, pora imprez i rozrywek. Kim wybiera się do klubu z bratem Jasperem i jego kolegami. Jeden z nich, Timos, wpatruje się w nią intensywnym, przeszywającym wzrokiem. A jego oczy w kolorze morskiej głębi wydają się dziewczynie dziwnie znajome...
Przebój Wattpada - 3,5 miliona odsłon znakomitego debiutu w stylu young adult!
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2024-06-04
Kategoria: Young Adult
ISBN:
Liczba stron: 408
Język oryginału: polski
Ale się ubawiłam przy tej książce:-) Oczywiście na początku zaznaczam, że za nic w świecie nie uwierzyłam tej historii, więc traktowałam ją jako parodię. Po pierwsze książka jest gruba, gdyż nasza kobieca postać ma zawsze dużo do opisania, powiedzenia i pomyślenia:-) Według mnie jedna trzecia książki to akcja, a reszta to, co wcześniej wymieniłam. Nie oceniam tego, bo moja córka akurat to uwielbia:-) Po drugie druk jest mniejszy, więc dłużej się ją czyta. Kobieca postać jawiła mi się jako Czerwony Kapturek, który podskakuje idąc przez las za którym gonią tysiące myśli. Nagle jednak jechał zły leśniczy i opryskał Kapturka wodą z kałuży, a potem w wagonie założył maskę i zrabował wszystkich, oprócz wygadanego zodiakalnego byka zwanego Kapturkiem. Mało tego, obiecał, że się jeszcze zobaczą:-)
Wybaczcie za to porównanie, ale tak podczas czytania działała mi wyobraźnia. Większość rzeczy z książki było dla mnie mało prawdopodobne, dlatego mnie rozśmieszały, choć nie powinny. Osoby tutaj występujące nie są miłe, na zbyt wiele sobie pozwalają i często bez konsekwencji. Są naprawdę oryginalne, można ich od razu zapamiętać z wyglądu, gdyż ich cechy rzucają się w oczy. Raz podkreślają, że są twarde, a zaraz sobie zaprzeczają. Jakby grali w wyliczankę, jaki humor mogę teraz wylosować:-) Mamy tu miłość prawie od pierwszego wejrzenia i ten motyw jednych odrzuci, a drudzy znajdą tu potwierdzenie swojej historii. Dla przykładu, mój mąż już na pierwszym wejrzeniu zakochał się we mnie i od tamtej pory jesteśmy razem. Co zrobiłam? Nic, zwyczajnie na mnie spojrzał i już. Nasza bohaterka również wpierw zauważyła jego oczy i już ją do niego ciągnęło. To nie fikcja, tak czasami bywa:-) Wiem też, że niektórym zakochanie przychodzi nawet latami, dlatego takim osobom ten motyw się nie spodoba, bo w niego nie wierzą, nie potrafią, ale to też jest spoko. Każdy jest jaki jest:-) Wydaje mi się tylko, że autorka celowo nie podała wieku postaci, by każdy z nas mógł się pod nich podłożyć. Ten motyw też mi się spodobał:-) Oprócz tego są tu wydarzenia dla dorosłych, a co do męskiej postaci, to nie na darmo w tytule jest słowo bandyta. On dosłownie rabuje ją każdego dnia ze wszystkiego, by mieć ją tylko dla siebie. To kłamca, gbur i opryskliwy typ zazdrośnika, ale ona też nie pozostaje mu dłużna. To dosyć toksyczna relacja, być może napisana po to, by ustrzec innych- w jakimkolwiek wieku by nie byli- że nie wolno sobie na pewne zachowania pozwalać, tak jak i nie można w ten sposób innych traktować, tym bardziej, kiedy się podobno ich kocha;-) Zatem biorąc moje za i przeciw, wydaje mi się, że zasłużyła na moją ocenę ośmiu punktów.
Dziękuję za książkę Klubowi Recenzenta z serwisu nakanapie.pl :-)
Ostatnio w moje ręce wpadła debiutantka książka autorstwa Nicola Juno Barańska ,,Zakochana w bandycie" Wydawnictwo Editiored. Wiem, że na debiuty należy spojrzeć przez palce i z przymrużeniem oka, jednak ja muszę być szczera w swojej opinii i z tym co otrzymałam.
Zamysł na fabułę ciekawy, ale jak dla mnie autorka nie wykorzystała potencjału. Niestety nie polubiłam się z głównymi bohaterami. Kim moim zdaniem powinna już w miarę długim i zdecydowanym krokiem iść przez życie oraz dążyć do celu, a jednak mam wrażenie, że non stop ogląda się przez ramię, a decydujące zdanie ma starszy brat. Bo co on na to powie? Jak zareaguje?
Timos o kilka lat starszy od dziewczyny, zajmuje się szemraną pracą, jest bezwzględny, a według mnie czytałam o zagubionym chłopcu, który nie do końca czuje się w swojej roli.
Bardzo dużo nic nie wnoszących opisów, powtórzeń, które mnie nudziły i miałam ochotę odłożyć książkę. Pojawiło się kilka akcji jednak mi zabrakło w nich emocji, adrenaliny, dreszczyku oczekiwania na to co się stanie czy dzieje.
Zakończenie no cóż nie do końca mnie przekonuje, aby sięgnąć po kolejną część i poznać dalszą część tej historii.
Książka jest napisana w stylu New adult, skierowana jest do czytelnika młodszego, jednak miałam okazję czytać ten gatunek i myślę, że nie został tu wykorzystany potencjał. Jednak to jest moja opinia, a Wasza może być całkowicie odmienna, więc warto abyście przekonali się sami.
Z reguły powieści wydane przez Editio Red spełniały moje oczekiwania, więc zawsze chętnie po nie sięgam. Z nadzieją na dobrą historię skusiłam się na książkę ,,Zakochana w bandycie" i niestety nie jestem całkowicie nią usatysfakcjonowana. Owszem, historia nie jest zła, chociaż niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale już sposób jej przedstawienia budzi zastrzeżenia.
Powieść jest debiutem pani Nicoli Barańskiej i to, niestety, jest wyczuwalne. Styl ma charakter bardzo prosty, niemal szkolny, niedopracowany stylowo, z małym zasobem słów. Nie przemówiła do mnie ta historia i nie podziałała na moją wyobraźnię. Zbyt dużo jest powtórzeń słów, słabo oddane emocje i notorycznie czytam o różnych kolorach ,,tęczówek", ,,niebieskookim", ,,szatynie", ,,blondynce" , ,,ciemnowłosym" w różnych konfiguracjach. Nie wiem, co młodzi debiutanci mają z tymi określeniami, ale ostatnio jest to nagminne. A do tego jeszcze ciągłe "pożeranie wzrokiem" i zamiast ,,chłopcy" autorka nagminnie używa ,,chłopacy", co nie jest oczywiście błędną formą, ale jednak nie brzmi dobrze
I tak dalej, i tak dalej. Jest tego rodzaju zwrotów sporo. Wiele słów niepotrzebnie wypełniających strony powieści, która jest dosyć gruba, bo ma ponad 400 stron. Do tego, gdy docieramy do ostatnich akapitów, dowiadujemy się, że to nie koniec tej historii. Niestety, na okładce nie ma żadnego słowa o tym, że to tom pierwszy serii.
Nie polubiłam głównych postaci. Wydawali mi się niedojrzali, lekkomyślni i mało charakterystyczni. Trudno mi się to czytało i wiele spraw mnie w tym irytowało i dziwiło. Przede wszystkim uważam, że główna bohaterka jest taka młodziutka, nie ma jeszcze osiemnastu lat, więc nie pasowała mi do tej historii. Już na początku byłam zdziwiona, gdy mówi, że od trzech lat mieszka w Nowym Jorku z bratem i jego kumplami, czyli w momencie przeprowadzki miała zaledwie 15 lat! A do tego rodzice, którzy nie chcieli się na to zgodzić, ulegają pod wpływem negocjacji, rozmów, negocjacji? Jakich? To też jest podane ogólnie.
Poza tym reakcje Kim na wiele sytuacji mnie po porostu dziwiły, a nawet frustrowały. Nie będę pisała o wszystkich, bo musiałabym napisać swoją własną powieść na ten temat, ale chociażby dla Kim słowo ,,lalunia" jest nieprzyzwoite??? Ma też problem z pamięcią, bo gdy jest ochlapana przez jadący samochód słyszy, jak kierowca zwraca się do niej ,,lalunia", a potem, wkrótce po tym zdarzeniu, gdy jest napad, jeden z bandytów też tak się do niej zwraca, a ona zastanawia się, gdzie to słyszała. Albo: Na przykład: Na imprezie Kim poznaje Timosa, bawią się razem, tańczą, a na drugi dzień, gdy on pojawia się w kuchni, ona go nie poznaje, reaguje agresją i atakuje... patelnią!
Sięgając po tę książkę spodziewałam się czegoś dynamicznego, a nie rozważań małoletniej, niedojrzałej małolaty. Powieść miała swoją premierę najpierw na Wattpadzie i być może wśród czytelniczek będącymi rówieśniczkami bohaterki ta historia rozpalała zmysły i wciągnęła swoją opowieścią. Dla mnie ta jest ona za mało realna, naiwna, niedopracowana stylistycznie, a czasami absurdalna. Na szczęście nie ma w niej zbyt wiele scen erotycznych, które sugerowała okładka. Te które są, nie są wulgarne, ani zbyt szczegółowe i to wpisuję na plus. Natomiast niewyczuwalna była chemia uczuć i pożądania między bohaterami, co umniejszało scenom zbliżeń.
Fabuła nieco się ciągnie, gdyż są opisane czynności zbyt dokładnie i z użyciem nadmiaru słów. To powieść, którą można by było odchudzić i nieco przyspieszyć tempo, bo pojawiają się od czasu do czasu emocjonujące akcje, ale są one w mniejszości. W większości są rozważania Kim i Timosa w naprzemiennej narracji i tutaj bardziej byłam ciekawa tego, co ma do powiedzenia on niż ona. Ich dialogi są niejasne, nieszczere, niczego nie wyjaśniają, a nawet nudzą i niczego nie wnoszą do historii. Nieco urozmaicenia wprowadza czarny charakter w postaci dawnego znajomego Timosa i jego kolegów.
To powieść pisana z myślą o nastoletnich dziewczynach, dla których ta historia z pewnością wywołuje wypieki na twarzy. Niestety u mnie wywołało znużenie, a szkoda, bo pomysł ciekawy, może nie jest odkrywczy, bo zachowane zostały klasyczne schematy, lecz z pominięciem niektórych fragmentów i bardziej dynamicznego stylu, efekt byłby znacznie lepszy. Książka mnie wymęczyła, czytałam ją na raty, bo dosyć szybko odkładałam na bok, więc napis z tyłu okładki, że to ,,znakomity debiut w stylu New Adult" jest przesadzony. Owszem, bieg zdarzeń i sam pomysł jest godny uwagi, ale już sposób realizacji wymaga pracy nad sposobem przekazu, tego, co tworzy się w umyśle pisarki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Współpraca reklamowa @editio_red
Zacznę od tego, że nie mam nic przeciwko książkom, które przed wydaniem pojawiły się na Wattpadzie. Mało tego. Uważam, że niektóre z takich historii to prawdziwe perełki, dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że ich autorzy dostali szansę i mogli spełnić swoje marzenia o wydaniu książki. Są jednak również takie dzieła, które powstały na tej platformie i pomimo ogromnej ilości odsłon powinny tam pozostać. I tak właśnie powinno być w przypadku "Zakochanej w bandycie" autorstwa Nicoli Juno Barańskiej. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Przyznaję, że zgłosiłam się do recenzji tej książki, ponieważ bardzo zaciekawił mnie jej opis. Nie miałam wcześniej okazji czytać publikacji z podobnym motywem, więc podeszłam do lektury "Zakochanej w bandycie" z ogromnym entuzjazmem. Niestety bardzo szybko przekonałam się, że mocno się przeliczyłam, zakładając, że będzie to lektura godna polecenia.
Jak wielokrotnie zaznaczałam w swoich recenzjach, jestem czytelnikiem, który w romansach lubi równowagę. Nie jestem ani fanką ciągnących się w nieskończoność slow burnów, w których między bohaterami dochodzi do czegokolwiek na ostatnich dwudziestu stronach książki, ani instant love, gdzie praktycznie już po dwóch spotkaniach, postacie wyznają sobie miłość. Niestety w przypadku debiutu literackiego Nicoli Juno Barańskiej trafiłam na najgorszą odmianę instant love, jaką miałam okazję przeczytać w całym swoim życiu.
Chciałabym napisać o tej książce coś pozytywnego, ale zwyczajnie nie znalazłam ani jednego elementu, który przypadł mi do gustu, chociaż nie -- jedna scena była tak niedorzeczna, że aż parsknęłam śmiechem, więc za akcję z patelnią przyznaję jeden dodatkowy punkt. Dlatego finalnie moja ocena to 2 na 10.
Główni bohaterowie tej historii, czyli Kim i Timos to wybitnie głupi ludzie. Naprawdę jestem zniesmaczona ich zachowaniem i uważam, że nawet fakt, że dziewczyna jest jeszcze nastolatką, nie usprawiedliwia jej zachowania. Zresztą w przypadku Timosa nie było wcale lepiej. Chociaż chłopak był od niej nieco starszy, w ogóle nie było to zauważalne. Czasami odnosiłam nawet wrażenie, że jest od niej sporo młodszy, pomimo jego kariery w półświatku.
Dodatkowo książka jest napisana bardzo prostym językiem, przez co miałam wrażenie, że napisała ją nastolatka. Chociaż początkowo zwroty typu laluniu, czy marudo nie robiły na mnie wrażenia, z czasem stały się bardzo irytujące i sprawiały, że miałam ochotę cisnąć książkę przez okno. Ale to wcale nie było najgorsze. Gwoździem do trumny okazał się motyw nieplanowanej ciąży, który przewidziałam już podczas pierwszego zbliżenia pary, bo oczywiście jakiekolwiek zabezpieczenia były dla nich zbędne.
Chociaż "Zakochana w bandycie" jest dopiero pierwszą odsłoną historii Kim i Timosa nie mam zamiaru sięgać po jej kontynuację, nawet jeśli ta zostanie wydana. Tak jak wspominałam na początku, niektóre dzieła, które powstały na Wattpadzie powinny tam pozostać i w mojej ocenie debiut literacki Nicoli Juno Barańskiej jest właśnie jednym z nich.
Przeczytane:2024-07-07,
Książka otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Tym razem słów kilka na temat książki z gatunku young adult. „Zakochana w bandycie” to debiut o dość intrygującym tytule. To również opowieść o młodej dziewczynie, której dane było przeżyć na własnej skórze napad z bronią w ręku. Choć wydaje mi się, że tutaj troszeczkę poniosło autorkę, to zdaję sobie sprawę, że to tylko fikcja literacka i może zdarzyć się wszystko. No bo postawić się bandycie trzymającym mnie na muszce i przy okazji narażenie tym nie tylko siebie, ale i innych postronnych ludzi to całkiem naturalna sprawa. Oczywiście z przymrużeniem oka, przecież w książkach, to coś najbardziej chwytliwego, jeśli chodzi o fabułę.
Tak więc dziewczyna po napadzie, myślami wydaje się nieobecna. Teoretycznie normalne, z tym że tutaj nie chodzi o przeżytą traumę, tylko o tajemniczego nieznajomego, który chciał ją okraść. No i później, jak pewnie możecie się domyślić, dochodzi do ponownego spotkania. Pojawiają się tajemnicze układy, kłamstwa i dziwni ludzie. Nie zapominajmy też o intrygującym przyciąganiu dwójki ludzi, o zauroczeniu i miłości.
Biorąc tę książkę do ręki, musicie przygotować się na pewne rzeczy. Mam na myśli na przykład mało realistyczne wątki, toksyczne relacje, a nawet parę niespójności w fabule. Ale! Mimo kilku wad wydaje mi się, że ta powieść jest naprawdę fajną odskocznią od codzienności. Przez jej treść się po prostu płynie. Jest ciekawie, zabawnie, a czasem nawet niepokojąco.
Do debiutów podobno trzeba podchodzić z rezerwą. W tym wypadku nie musiałam. Podoba mi się pióro tej autorki, dobrze mi się to czytało i ogólnie jestem zadowolona, że ta powieść trafiła w moje ręce. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko jest kwestią gustów. Wiadomo, że ktoś, kto nie lubi wymyślnych romansideł, oceni tę książkę raczej słabo. Ja lubię, mi się podobało. Nie wiem czemu, ta lektura ma tak słabe noty. Moim zdaniem przewyższa fabułą i stylem pisania niektóre bardzo popularne powieści z tego gatunku. Sami musicie się przekonać. Ja szczerze polecam. 7/10