Sofia Fielding nigdy nie mówiła o swojej przeszłości, wspominała jedynie, że przed przyjazdem do Londynu w wieku 18 lat, wychowywała się w małej wiosce na Krecie. Gdy jej córka Alexis, stojąca przed poważną decyzją życiową, postanowia poznać rodzinne sekrety, matka daje jej list do starej przyjaciółki Fotini, obiecując, iż wszystkiego dowie się od niej. Po przyjeździe do Grecji Alexis ze zdumieniem odkrywa, że Plaka leży o rzut kamieniem od dawnej kolonii trędowatych osady na niewielkiej, kamienistej wysepce Spinaloga. Co wiąże obie kobiety z tym smutnym, zapomnianym przez Boga miejscem? Krok po kroku Alexis odkrywa historię swojej rodziny, a także wielki sekret, który od lat łączy kolejne pokolenia kobiet z niegościnną Spinalogą.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: The Island
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Pawlikowska-Gannon Hanna
Powieść obrazuje nam Grecję jakiej nie znamy, bo choć Kretę każdy z pewnością kojarzy, jeśli nie z pięknych plaż, to chociaż z nazwy, to nie każdy wie, że na wysokości miejscowości Plaka z Kretą sąsiaduje mała wyspa Spinalonga, na której do 1957 roku mieściła się kolonia trędowatych.
To historię tych ludzi chorych, zdeformowanych, skazanych na banicję i śmierć z dala od bliskich, opowiada Victoria Hislop w powieści „Wyspa”.
Na Spinalongę udajemy się wraz z młodą kobietą, Alexis, która przybywa tu by poznać przeszłość swojej matki. Dlaczego nigdy nie chciała o niej mówić? Jaką tajemnicę skrywa? Jaki związek może mieć historia jej przodków z „wyspą żywych trupów”?
Ta opowieść w formie sagi rodzinnej, sięgającej kilku pokoleń, traktuje o piętnie choroby, obsesyjnej namiętności, trudnych wyborach i ludzkich tragediach. Na pierwszy plan wysuwają się dwie bohaterki, siostry różne jak ogień i woda, których losy śledzimy od dzieciństwa. Wraz z nimi przeżywamy tragedię rozstania, strach w obliczu wojny, pierwsze namiętności i zderzenie z bezwzględnością życia. Jesteśmy też świadkami stopniowej zmiany nastawienia i świadomości ludzi wobec trędowatych, upadku mitów, które skazywały chorych na całkowitą izolację, a w końcu rodzenia się nadziei na znalezienie leku na trąd. Opis życia mieszkańców wyspy okazał się diametralnie różny od moich wyobrażeń. Uwierzycie, że ludziom chorym i uwięzionym można zazdrościć?
Autorka nie epatuje drastycznymi opisami okaleczonych ciał. Pisze z dużym wyczuciem i empatią, do tego ciekawie, pięknym językiem, z sugestywnymi opisami ludzkich emocji i w sposób poruszający i skłaniający do refleksji nad ludzką naturą.
Niektóre wątki potraktowane dość pobieżnie, aż prosiły się o kontynuację i takowej właśnie się doczekaliśmy. Z drugiej części dowiemy się co zdarzyło się „Pewnej sierpniowej nocy”.
Spinalonga. Mała wyspa 20 kilometrów od wybrzeży Krety. Dziś, słońce, błękit morza i niesamowita cisza. Kiedyś? Przez ponad 50 lat stanowiła miejsce, gdzie zsyłano chorych na trąd. Przeklęta wyspa, miejsce, w którym życie setek ludzi zamieniało się w piekło. Piekło na ziemi. To miejsce, z którego nieliczni wracali żywi. A większość pozostała tam na zawsze, w zbiorowej mogile …
Alexis postanawia poznać sekrety swojej rodziny. Sofia, jej matka, za wszelką cenę starała się skrzętnie ukrywać przeszłość swoich bliskich. Matka wręczyła jej list do starej przyjaciółki, Fotini, dzięki której dziewczyna poznała historię jej rodziny. Plaka, gdzie zatrzymuje się Alexis, sąsiaduje z dawną osadą trędowatych, wyspą Spinalonga. Dziewczyna wyczuwa dziwną więź z tym miejscem. Dlaczego? To właśnie tam rozpoczyna się smutna i tragiczna historia rodziny, matki, babki, prababki i ciotki.
Zarówno prababka, jak i babka przebywały na tej diabelnej wyspie. Ze łzami w oczach opuszczały swoje rodziny. Jechały w podróż w jedną stronę. Były przekonane, że już nie wrócą. Jak można żyć wśród obcych i chorych, zostawiając za sobą całe dotychczasowe życie, marzenia i pragnienia. Czy można się pogodzić z takim losem i przeznaczeniem? Nurtowało je pytanie, dlaczego ja? Dlaczego to ja zachorowałam, czy to kara? W latach 50. ubiegłego stulecia wynaleziono lek na trąd, czy bliskie Alexis miało okazję doczekać tych lat? Czy tam skończyły swoje ziemskie życie czy były leczone nowym lekiem i wróciły do bliskich?
Wyspa to dramatyczna opowieść o losach kilku pokoleń rodziny, która została rozdzielona przez wojenną zawieruchę. To smutny i tragiczny obraz niespełnionej miłości, zazdrości i skomplikowanych relacji rodzinnych. Wzruszające były sytuacje, gdy bohaterowie musieli dokonywać trudnych życiowych wyborów. Zadawałam sobie w czasie tej pasjonującej lektury pytanie, jak ja zachowałabym się w określonej sytuacji. Czy moje wybory byłyby tożsame z wyborami bohaterów? Czy ja miałabym tyle odwagi i siły, ile miały te twarde i pogodzone z losem kobiety? Nie wiem, ale jestem pewna, że ich postawa jest godna do naśladowania, może stanowić wzór dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach. Warto czerpać wzorce z innych, tym bardziej, że żyli w czasach niespokojnych i trudnych, czasach, które dla nas są obce i niewyobrażalne. A potrafili wznieść ponad podziały i z godnością przyjmować to, co Pan im przeznaczył.
Wyspa to niesamowicie realistyczna i plastyczna opowieść, bije z niej blask miłości i nadziei. Pomimo, że dotyka tematów niewygodnych, napawa optymizmem i skłania do refleksji. Stanowi wspaniały pretekst do rozliczenia się z przeszłością i postawienia diagnozy dla stanu relacji międzyludzkich. Muszę przyznać, że rzadko zdarza się, aby lektura zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie i tak mnie wzruszyła. Łzy strumykiem płynęły mi po policzkach, nie mogłam zaakceptować scenariusza, jaki życie napisało bohaterom. A jak uświadomiłam sobie, że te sytuacje mogły mieć miejsce na tej piekielnej wyspie, serce mi się kurczy i krwawi. Smutek i żal rozdzierają mnie od wewnątrz. Jestem pełna podziwu dla odwagi i wytrwałości bohaterek, mimo że przyszłość rysowała się w czarnych barwach, one się nie poddawały.
Najlepsza powieść, jaką miałam okazję czytać w tym roku. Jestem pewna, że podbije serca miłośników pięknych opowieści. Na długo pozostanie w naszych sercach i na pewno z nutką nostalgii będziemy do niej wracać. Autorka umiejętnie wniknęła w głąb czytelniczej wyobraźni i pobudziła wszystkie zmysły do intensywnej pracy.
Polecam, jestem nią zachwycona!
„Wyspa” to historia, w której łatwo się zatracić. Opowieść o rodzinnych nieszczęściach, trudnych decyzjach, wielkich emocjach i ciężkich chorobach, które dotykały członków czteropokoleniowej rodziny. Uwielbiam takie poruszające i głębokie historie, w których przeszłość łączy się z teraźniejszością, a na oczach czytelnika rozgrywa się jeden dramat za drugim.
Hislop udowadnia, że powieści kobiece mogą być naprawdę wartościowe i cenne. Widać, że autorka nie boi się trudnych tematów i stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Na kartach powieści przeplatają się niewdzięczne kwestie, a pisarka nie oszczędza swoich bohaterów. Kolejne rozdziały pozwalają młodej kobiecie poznać rodzinną przeszłość, a nam podążać tropem szalenie intrygującej i magnetyzującej opowieści.
Historia sięga wiele lat wstecz, łącząc wszystkie postacie okrutną chorobą. Niektórzy z nich zapadli na trąd, a inni musieli uporać się z ciężarem straty rodziny. Autorka we wstrząsający sposób pokazuje, jak wyglądało życie chorujących, rozwój choroby, jej objawy. Bez wątpienia taki wątek bardzo wzbogaca całą opowieść, nadaje jej nutę świeżości, sprawia, że nieco się ona różni od tego, co na co dzień oferuje rynek wydawniczy.
„Wyspa” to głęboka, życiowa i realistyczna historia, która mogłaby naprawdę się wydarzyć. Strony opowieści wydają się zapisane przez samo życie, tak trudne, nieprzewidywalne i niesprawiedliwe. Hislop raz za razem pokazuje czytelnikom, że nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, a każdy dobry dzień jest podarunkiem od losu, a nie oczywistością i czymś, co człowiekowi się należy.
W czasie lektury bardzo zaangażowałam się w opisywaną historię, przeżywając wzloty i upadki poszczególnych bohaterów. Przedstawiane wydarzenia i charakterystyki postaci nie pozwalają nam na obojętność. Niczym w prawdziwym życiu przeżywamy dobre i złe chwile oraz dajemy się zaskoczyć decyzjami podejmowanymi przez innych. Zastanawiamy się, analizujemy, wspominamy, próbujemy postawić się na ich miejscu i po cichu dziękujemy, że tym razem nie padło na nas. Podczas czytania nie mogłam uwierzyć, że autorka przypisała jednej rodzinie tyle nieszczęść i trudnych momentów.
„Wyspę” czytało mi się wyjątkowo dobrze. Historia jest głęboka, przejmująca i emocjonalna. Od początku dużo się dzieje, a Hislop dba o to, by utrzymać czytelnika w nastroju oczekiwania i atmosferze zaciekawienia. Nigdy nie zyskujemy całkowitej pewności, co jeszcze się wydarzy i czym pisarka zaskoczy nas w kolejnym rozdziale.
Bardzo się cieszę, że miałam okazje poznać tę historię. Lubię książki obyczajowe, ale tylko wtedy, kiedy są takie, jak ta. Budzą żywe emocje, skłaniają do refleksji, działają na wyobraźnię. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że już za chwilę będę mogła sięgnąć po część drugą.
Co za poruszająca i wciągająca powieść! Wcale się nie dziwię, że w 2005 roku książka ta stała się bestsellerem, a za jej sprawą wielu turystów ruszyło odkrywać malownicze zakątki Grecji. To wtedy ten kraj na nowo stał się ogromną atrakcją turystyczną. Sama zawsze marzyłam o tym, aby zwiedzić Grecję, a za sprawą tej książki przeniosłam się w to przepiękne miejsce i i poznałam historię, o których być może nigdy bym się nie dowiedziała.
Autorka ma dar do pisania i robi to w sposób cudowny. Używa prostego, ale i niezwykle opisowego oraz malowniczego języka, który pobudza wyobraźnię czytelnika. Książka wciąga już od pierwszych stron tworząc wokół siebie tajemniczą i przejmującą aurę. Autorka miała świetny pomysł na fabułę, a jego wykonanie naprawdę bardzo przypadło mi do gustu. Wraz z bohaterką poznajemy tajemnice rodzinne jej matki i wielopokoleniowej historii mieszkańców małej rybackiej miejscowości - Plaki oraz wyspy Spinalongi. Wyspa ta przez lata była miejscem odosobnienia ludzi chorych na trąd. Za sprawą książki poznajemy dramaty rodzin, których bliskich zesłano na wyspę, a także historię ludzi dla których miejsce to stało się nowym domem. Kartka za kartką poznajemy nowe powstałe społeczeństwo dotknięte chorobą, która wyniszczała ich organizm, ale nie odebrała woli życia. Jesteśmy świadkami, jak ludzie Ci starają się prowadzić normalne życie, gdzie wokół nich funkcjonują zakłady fryzjerskie, kawiarnie, sklepy… Dowiadujemy się o silnym przywiązaniu do kreteńskich tradycji, a także poświęceniu lekarzy bezinteresownie niosącym pomoc chorym. Wraz z bohaterami przeżywamy ich dramaty, ale i miłość oraz przyjaźń której nie złamie nawet choroba. Autorka zwraca nam uwagę na sprawy ważne i przedstawia niechlubną historię Grecji.
Uważam, że jest to jedna z najbardziej wartościowych książek jakie przeczytałam w swoim życiu. Pięknie napisana. Zwracająca uwagę na co naprawdę ważne i bardzo mądra. Polecam!
Grecja, Kreta i wyspa a raczej wysepka Spinalonga, gdzie mieściła się w pierwszej połowie ubiegłego wieku kolonia trędowatych. Akcja książki toczy się na dwu planach czasowych. Przeważa jednak czas przeszły, a są to lata pierwszej połowy dwudziestego wieku. Bohaterka książki przebywając na Krecie poznaje historię rodziny swej matki i tajemnice, które matka głęboko skrywała.
Ogólnie książka przypadła mi do gustu. Jest wielowątkowa a przebija w niej wątek trądu i cierpienia osób nim dotkniętych. Pierwsza jej część opowiadająca o prababce bohaterki napisana zbyt suchym, trochę reporterskim stylem nie pobudziła moich emocji, ale druga, której bohaterką jest cioteczna babka bohaterki a przybrana matka jej matki już została przeze mnie mocniej odebrana. To już bardziej rozbudowana literacko i poruszająca część powieści.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam historię o wyspie Spinalonga i informację, że została o niej napisana książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a kiedyś w przyszłości może i odwiedzić tę wyspę, chociaż przy mojej chorobie morskiej podróż statkiem czy jachtem może być wielkim znakiem zapytania.
Autorka tej powieści na kilka dni przeniosła mnie do Grecji, ale takiej innej, nie tej znanej z pocztówek turystycznych, ale do tej mrocznej, dramatycznej chociaż wciąż pięknej.
Fabuła tej książki to dramatyczna opowieść o czterech pokoleniach rodziny rozdzielonej i przez wojnę, i przez chorobę. Ale to również opowieść o miłości silnej jak skała i kruchej jak porcelana.
Książka zaczyna się czasem współczesnym, kiedy młoda kobieta, której mama urodziła się i wychowała na jednej z greckich wysp, wybiera się do Grecji i przy okazji pragnie poznać przeszłość matki, skrzętnie przez lata utajnioną. Będąc na miejscu poznaje starszą kobietę dość blisko niegdyś związaną z rodziną jej mamy i tu zaczyna się cała historia nie tylko o dotkniętych chorobą ludziach zamieszkujących wyspę, co o wielu dramatach towarzyszących rodzinie.
Widok wyspy jest dla dziewczyny nie tyle tajemniczym co szokującym.
Ta książka jest niesamowita, pełna bólu, dramatu, ale i radości jaka płynie z relacji między członkami rodzin, miłości i szczęścia, które dla jednych jest czymś zupełnie naturalnym a dla innych spełnieniem najbardziej skrytych marzeń.
Owiana tajemnicą historia ludzi zesłanych na izolację do dziś budzi zmienne uczucia. Myślę, że dla ludzi żyjących w tamtych latach to również było coś czego się jednocześnie bali, współczuli, czując i odrazę i ból rozstania.
Pięknie przedstawiona postać mężczyzny, który pływa na wyspę regularnie z zaopatrzeniem, początkowo dla obcych sobie ludzi, a z czasem z świadomością, że na wyspie przebywa ktoś kogo bardzo kocha to świadectwo nie tyle filantropii co olbrzymiej odwagi i determinacji.
Ludzie trędowaci kojarzą nam się z żebrakami, włóczęgami o wyglądzie tak odstraszającym, że najlepiej było ich omijać wielkim kołem. Tymczasem pokazana społeczność wyspy różniła się od zdrowych ludzi tylko tym, że jedni mieli bardziej zaawansowane stadium choroby, dla których wyzwoleniem była tylko śmierć, często w okropnych męczarniach, a inni chorowali bez wyraźnie widocznych oznak, mogąc normalnie funkcjonować.
Przebywając w takim odizolowaniu od świata zewnętrznego mieszkańcy wyspy nie zaniedbywali celebrowania najważniejszych świąt czy uroczystości starając się funkcjonować tak jak żyli przed chorobą. I to było piękne, że mimo bólu, cierpienia, upokorzenia, starali się żyć normalnie. Przynajmniej wielu z nich.
Autorka zadbała o to, aby pokazać wyspę nie tylko z tej okrytej złą sławą strony, ale również z tej pięknej, malowniczej pod względem terytorium i krajobrazu. Wyobrażając sobie i wyspę i jej otoczenie trudno mi było pogodzić myśli z tym, że w tym pięknym miejscu wydarzyło się tyle dramatu.
Ale ta książka to również opowieść o miłości, o ludziach którzy potrafili pokonać największe przeszkody, aby ta miłość kwitła i cieszyła. Bardzo pozytywnym akcentem fabuły jest również ukazana przyjaźń między dwoma kobietami. Przyjaźń, której nie zniszczyło nic, ani choroba, ani zazdrość, ani obojętność na los drugiego człowieka.
Polecam tę książkę całym sercem, szczególnie tym, którzy wybierają się do Grecji, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się również tam pojechać i osobiście zwiedzić Spinalongę.
Jeśli szukacie magicznej powieści, która zachwyca nie tylko okładką, ale i treścią to ta książka jest dla Was.
Alexis postanawia odkryć tajemnice swojej rodziny. Matka nigdy nie opowiadała o swoim pochodzeniu, rodzinie. Kiedy Alexis jedzie na wakacje do Grecji, jej matka prosi ją żeby ta odwiedziła jej przyjaciółkę z dzieciństwa. Tam dziewczyna poznaje trudne relacje rodzinne swojej matki. Poznaje historię swojej prababki, która zaraziła się trądem, musiała zostawić, męża, dwie córki, przyjaciół i wyprowadzić się na Spinalongę, wyspę trędowatych. O wiele ciekawsza jest historia jej babki, Anny, kobieta sięgała po to co jej zdaniem jej się należała, trzymając w cieniu swoją siostrę. Alexis jest pochłonięta historią swojej rodziny i przeszłością jej matki Sofii, nie rozumie czemu matka tak ukrywała to co działo się w Grecji.
Wyspa Spinalonga, czyli tak zwana wyspa trędowatych. Miejsce które istniało naprawdę, wyspa do tej pory istnieje ale od kiedy wyjechali z niej ostatni mieszkańcy wyleczeni z trądu, nikt tam nie zamieszkał.
Książka której szybko się nie zapomina. Piękna opowieść o rodzinie, miłości, trudnych decyzjach. Cieszę się że to będzie kolejna dobra saga.
Bardzo piękna choć zarazem dramatyczna historia o czterech pokoleniach pewnej greckiej rodziny. Piękne greckie, a właściwie kreteńskie krajobrazy ze straszną chorobą w tle i wyspą której się wszyscy bali.
Czasy współczesne. Młoda Angielka Sonia Cameron ulega urokowi hiszpańskiej Grenady, w której urodził się i zginął słynny poeta Federico Garcia...
Przeczytane:2022-10-16, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2022, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022,
;Trędowaci byli wyrzutkami odłączonymi od reszty wspólnoty, których zdrowi woleli unikać. Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: NIECZYSTY! NIECZYSTY! ;
Biorąc do ręki tę oto książkę, w pięknej szacie na której widnieje wyspa Spinalonga, pomyślałam że będzie to powieść przygodowa, obyczajowa, nie pomyślałam że cofnę się do roku 1957, gdzie autorka Victoria Hislop wprowadzi mnie powolutku w tajemnicę jaką zostawiła matka Alexis w liście, prosząc by ta udała się na Kretę do małej wioski zwanej Plaka i odszukała jej dawną przyjaciółkę Fotini. Kiedy siedząc już w wiklinowym fotelu, z twarzą zwróconą do zachodzącego słońca, słuchając bicie morza o skały, delektując się winem wytrawnym, przygryzanym do lokalnych serów, chrupkiego pieczywa, chłonąc coraz mniejszy gwar mijanych turystów, kobieta siedząca na przeciw otworzyła historię jak kartę dań, z lat przeszłości, próbując wprowadzić ją w opowieść o korzeniach rodziny Petrakisów, cztery pokolenia kobiet, babka i jej siostra, ale przede wszystkim wspomnienia biorą początek od prababki Eleni. Ta była poczciwą kobietą, żoną Giorgisa, nauczycielką ale przede wszystkim matką dwóch dziewczynek, Anny i Mari. Któregoś dnia zarówno jak ona, tak i uczeń którego nauczała zaobserwowali na swoich stopach dziwne plamy, suche, blade, a jednak wiedzieli czym są i dokąd ich zawiodą. Nie musiało minąć dużo czasu kiedy Eleni została w raz z chłopcem spakowana a Giorgis który pływał łajbą dostarczając na wyspę wszystkie potrzebne wiktuały ostatni raz miał okazję pożegnać żonę wiedząc że już nigdy nie będą razem. Wyspa okazała i piękna, osobliwa dla oka była więzieniem dla tych wszystkich ludzi cierpiących na trąd, tam żyli i umierali, a na ich miejsce przychodzili następni. W tych niegodnych warunkach przy braku bieżącej wody, prądu, przeludnienia, gdzie leczono ich prymitywnymi metodami doczekali się wojny, kiedy to Niemcy weszli na ziemię Krety. Wróg z obawy o istniejące ryzyko zarażenia, omijał wyspę która stała się nawet obiektem zazdrości. Eleni uczyła chłopca, była wsparciem, pisała listy do córek, coraz gorzej się czuła, aż któregoś dnia zmarła. Anna jako najstarsza córka poślubiła majętnego panicza który pomimo braku jej posagu pojął za żonę, niestety Maria która zakochała się w kuzynie męża Anny, nie miała tyle szczęścia, tuż przed ślubem zobaczyła takie same plamy jakie miała jej matka na stopach. Historia zatoczyła koło. Jaką tajemnicę skrywała matka Alexis? Jak potoczą się koleje losu i wszelkie dramaty związane z wyspą?
Dramatyczna powieść o trudach wyborów, zmaganiach się z ciężką chorobą rozdzielonej przez nią rodziny, wojennej zawieruchy, miłosnych uniesień, wzlotów i upadków, radości i rozpaczy.
Chcąc bardziej zrozumieć z czym mierzyli się ludzie na Krecie, czego najbardziej się obawiali, czym była ta straszna choroba, można śmiało odnieść się do nazwy że to była WYSPA ŻYWYCH TRUPÓW, okaleczonych, powyginanych, stłamszonych i odrzuconych przez społeczeństwo, a nawet wyklętych. Przypomniał mi się dawno umieszczony wpis którego przeczytałam w ; Boskiej komedii ; Danetego:
''Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie"
Nad wejściem do tunelu, którym na Spinalongę przybywali chorzy na trąd, wiedząc że nie ma odwrotu. Władze wybrały Spinalongę na siedzibę kolonii dlatego, że była jednocześnie dość oddalona i łatwo dostępna dla statków, które miały dostarczać chorym żywność, wodę oraz lekarstwa. Sytuacja kolonii zaczęła się poprawiać dopiero po 1930 r. Zmodernizowano szpital, wybudowano ambulatorium i sanitariaty, powołano dyrektora, zatrudniono lekarza, pielęgniarki, dozorców, sprzątaczki i administrację. Uruchomiono nawet generator prądu, który zapewnił Spinalondze światło na długo przedtem, nim z elektryczności zaczęła korzystać większość Greków.
Pięknie zobrazowana historia, wplatane wątki życia na wyspie nie budziły żadnych wątpliwości o niegodziwych i warunkach, temperamentach, kłopotach z jakimi przyszło żyć i mierzyć się bohaterom powieści. Piękna Kreta była pełna tajemnic, mroku pomimo pięknego słońca, tradycyjnych potraw, osobowości postaci, narracja płynna była tak ciekawą przygodą że sama chciałam poczytać więcej o wyspie która dzisiaj jest szlakiem turystycznym. Polecam tę powieść.