Powieść uhonorowana najważniejszymi europejskimi nagrodami literackimi (Whitebread Award, Orange Prize, Commonwealth Prize). Losy powojennej emigracji - w tle wojna, miłość i uprzedzenia rasowe. Akcję książki przeplatają liczne retrospekcje, ilustrujące przeszłość czwórki bohaterów. Londyn, 1848. Do Anglii dociera pierwsza fala imigracji z dawnych kolonii brytyjskich. Wśród nowoprzybyłych jest Gilbert Joseph, Jamajczyk, który w czasie wojny służył jako ochotnik w RAF-ie. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca na rodzinnej "wysepce", widzi swoją przyszłość w legendarnym "kraju macierzystym", jakim dla większości jego rodaków jest Wielka Brytania. Wkrótce dołącza do niego świeżo zaślubiona żona, Hortense. Zatrzymują się u znajomej Gilberta z czasów wojny, Quennie Blight, od dwóch lat oczekującej na męża, Bernarda, który zaginął bez śladu zaraz po demobilizacji. Ale Anglia znacznie mniej gościnnie wita teraz swoich dawnych żołnierzy.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2022-08-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 512
Powiedzieć, że to kapitalna powieść to jakby nic nie powiedzieć. Tu zachwyca wszystko! Styl autorki. Bohaterowie. Historia.
A historia… niestety niezbyt chlubna. Jest miłość, i jest pogarda. Jest pogoń za marzeniami. Jest wojna, i jest pokój. Są złudzenia i brutalne ich zdarcie. Są równi i równiejsi. Ktoś powie: życie. Ja odpowiem: zgoda. Ale… ale po przeczytaniu ostatniej strony dominującym uczuciem było uczucie … wstydu.
Queenie i Bernard. Hortense i Gilbert. Małżeństwa z rozsądku. Pierwsze zawarte w Anglii, a drugie na Jamajce. Ich drogi spotkały się w pewnym londyńskim domu.
Autorka odkrywa przed nami wszystkie karty bardzo powoli. Robi to subtelnie i … jakby to powiedzieć… w stylu każdego z bohaterów, przez co jest jeszcze ciekawiej. Wszystko układa się w logiczną całość, a na końcu i tak zostajemy zmiażdżeni.
Queenie i Bernard. Ona córka rzeźnika, on nudny pracownik w administracji bankowej. Cóż takiego miał w sobie, że ta piękna i pełna życia młoda kobieta postanowiła zostać jego żoną? Nic! Absolutnie nic! To małżeństwo uratowało ją przed powrotem do domu. Dzięki niemu mogła mieszkać w pięknym, dużym londyńskim domu. Nie musiała pracować, bo mąż z tych tradycjonalistów, dla których pracująca żona to wręcz hańba. Cóż z tego, że ją irytował, że ją nudził, że ją wręcz fizycznie odrzucał. Swoje małżeńskie obowiązki spełniała, ale … nie było mowy o miłości czy namiętności. Ot, rutyna. Początkowo Queenie wstyd było się do tego przyznać, ale … wojna była dla niej bardzo podniecająca. W końcu coś się dzieje! A gdy Bernard zgłosił się do wojska… Tak, musiała opiekować się jego zbzikowanym ojcem, ale i tak było jej o wiele lepiej bez Bernarda. A i wkrótce miała się przekonać czym naprawdę jest rozkosz…
Podczas wojny Queenie była w swoim żywiole. Zaangażowana w pomoc innym. Ta dziewczyna miała serce na dłoni. Potrzebującym oddałaby wiele nie zważając na to, z jakiej dzielnicy pochodzą. Czy porządnej, czy patologicznej. Dla niej ważny był człowiek. Tak samo nie zważała na kolor skóry człowieka. Po wojnie, gdy wszystko było zniszczone, Bernard nie wracał, a zamężnej kobiety nikt nie chciał zatrudnić była zmuszona wynajmować pokoje. I gdy potrzebne jej były pieniądze na życie tym bardziej nie zwracała uwagi ani na kolor skóry swoich lokatorów, ani na ich profesję. Najważniejsze było, że płacą czynsz na czas.
A Hortense? Od dziecka wiedziała, że jest kimś wyjątkowym. Mimo tego, że była nieślubnym dzieckiem jej ojciec nie był byle kim! To śmietanka jamajskiej elity. Może i nie uznał jej jako swojego dziecka oficjalnie, ale jednak została przygarnięta do domu jego brata. Hortense odebrała wszelakie lekcje, jak dziewczyna z porządnego domu powinna się zachowywać. Co wypada, a czego należy się wystrzegać. Odebrała też solidne wykształcenie i uzyskała odpowiednie kwalifikacje do nauczania. Jej angielski był perfekcyjny. Tylko…
Tylko dlaczego, będąc już w Anglii, musi kilka razy powtarzać te same zdania w sklepie, bo sklepikarz kompletnie jej nie rozumie? Tylko dlaczego angielskie szkoły nie są nawet zainteresowane jej dyplomem i listami polecającymi? Dlaczego jest wytykana na ulicach palcami? Dlaczego dzieci krzyczą za nią, że jest czarna? To była bardzo gorzka lekcja dla Hortense. Ona jest tutaj nikim!
Wcześniej przekonał się o tym on, Gilbert. Gilbert, który w czasie wojny walczył za swój Kraj Macierzysty. Gilbert, który po podpisaniu traktatów pokojowych został w Londynie, bo przecież jest obywatelem wielkiego Imperium Brytyjskiego. Szybko przejrzał na oczy…
Sporo w tej książce cierpkich słów. Tolerancja? Cóż to takiego? Walka w tej samej wojnie po tej stronie barykady? Po wojnie nie ma to żadnego znaczenia! Polacy też się o tym przekonali…
Ta książka powinna być lekturą obowiązkową w liceum. Doskonale pokazuje problem rasizmu, politycznej obłudy i manipulacji. Na końcu powieści autorka przytoczyła słowa Churchill'a: „Nigdy dotąd w historii ludzkich konfliktów zbrojnych tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”. To piękne słowa. Szkoda tylko, że okazały się słowami pustymi…
Słoneczna zielona wyspa i ponury szary Londyn. Zderzenie dwóch rożnych światów w 1948 roku, kiedy to stolica Wielkiej Brytanii dochodzi do siebie po wojnie. To tam przybysze z Jamajki szukają lepszego życia, ale nie zostali przyjęci przez Brytyjczyków tak jak oczekiwali. Gilbert Joseph wcielony do RAF-u walczył przeciwko Hitlerowi. Spodziewał się, że po wojnie zostanie przyjęty jak bohater, tymczasem Brytyjczycy widzą w nim tylko ciemnoskórego obywatela gorszego sortu…
„Wysepka” to książka o sprawach ważnych i pomimo, że jej akcja dzieje się kilkadziesiąt lat temu to temat jak najbardziej wciąż jest aktualny. Rozgrywają się tutaj ludzkie tragedie, a na naszych oczach ludzie szukają wsparcia, zrozumienia, akceptacji i swojego miejsca na Ziemi.
Autorka w lekki, a zarazem śmiały sposób pisze o problemie rasizmu, a także nawiązuje do wątków autobiograficznych i historycznych. Levy opowiada historię jamajskich rodzin, które poszukiwały lepszego życia. Jednak dla nich tego lepszego życia nie było. Przyszło im się zmierzyć ze ścianą okrucieństwa ze strony osób, które tak naprawdę chronili. Bo przecież rdzenni mieszkańcy kolonii mieli ogromny wkład w obronę terytorium brytyjskiego podczas drugiej wojny światowej. Brytyjczycy czuli się lepsi od imigrantów. Utrudniali przybyszom znalezienie mieszkania, zatrudniano wiele poniżej kwalifikacji, próbowano dokonywać segregacji rasowej w miejscach publicznych.
Bohaterowie powieści są bardzo wyraziści i realistyczni. Każdy z nich pełni w książce ważną rolę i ma znaczenie w tworzeniu historii. Dostaliśmy zestawienie postaci przychylnych imigrantom (Queenie) , jak i ich wielkich przeciwników (Bernard). Przyglądamy się z odwagą i determinacją imigranci walczą o swoje życie i przyszłość jak Gilbert. A także przyglądamy się upadkowi dumnej Hortense, która nie potrafi odnaleźć się w nowym kraju, bo uważana jest jak inni Jamajczycy za zagrożenie. Dzięki licznym retrospekcją możemy ich lepiej poznać i przede wszystkim zrozumieć. Poznajemy ich motywacje i wiemy co nimi kieruje. Ich spotkanie można by pomyśleć, że wcale nie było przypadkowe. Miało ono uświadomić, że łatwo jest oceniać i fakt, że z łatwością przypisujemy ludziom cechy nawet ich nie znając.
„Czarnuchy! Przyjmowałam do domu czarnuchów, i to w jego sąsiedztwie. Nie tylko ja, mieszkali również w innych domach wokół placu i nieco dalej na naszej ulicy. Pan Todd obawiał się – jak sam stwierdził – że zamienią to miejsce w dżunglę.”
„Wysepka” to książka, która opowiada o części brytyjskiej historii. Z bliska pozwala nam poznać i zrozumień w jaki sposób UK stało się społeczeństwem wielu kultur. Jednak to co najważniejsze jej treść była, jest i będzie zawsze aktualna. Rasizm zawsze będzie istniał. Ludzie zawsze będą marzyć o lepszym życiu. Ludzie zawsze będą szukać swojego miejsca na Ziemi. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do przeczytania tej powieści. Jestem pewna, że się na niej nie zawiedziecie.
Przeczytane:2022-09-11,
Biała gospodyni, która z braku innych możliwości przyjmuje pod swój dach czarnoskórych uchodźców. Kolorowi, którzy walczą dla siebie o lepsze jutro w bardzo niesprzyjających im czasach. Czy ich relacje może połączyć nić porozumienia?
“Wysepka” to książka, jakiej dawno już nie czytałam. Obyczajowa w najlepszym znaczeniu tego słowa. Głęboka, refleksyjna, autentyczna. Zapadająca w pamięć, siejąca spustoszenie głęboko w duszy. Opowiadająca o czasach, które choć minęły, odcisnęły się w sercach i umysłach wielu ludzi. Każdy z nas ma mniejsze lub większe pojęcie o tym, jaki stosunek dawniej mieli ludzie biali do kolorowych. A jednak ta świadomość nie sprawia, że opowieść Levy staje się mniej szokująca, że traci swój wydźwięk i charakter.
Opisywaną historią autorka stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Nie jest łatwo poruszać się wokół takich tematów, oddać szczerze i realistycznie klimat podobnych wydarzeń i nastroje minionej epoki. Zwłaszcza, że Levy oprócz rasizmu, wsparła swą historię wieloma innymi istotnymi kwestiami. Strony powieści zostały również zabarwione odwagą i strachem mężczyzn biorących udział w wojennej zawierusze i splamione krwią tych, którzy oddali swe życie za kraj i ideały. Uwielbiam książki wojenne, a takie połączenie tematyczne wzbogaca całość, nadaje jej głębi i pozwala spojrzeć na przedstawiane kwestie z różnych perspektyw.
Levy oddaje głos swoim bohaterom na równi. Wydarzenia poznajemy za sprawą narracji prowadzonej przez białą gospodynię i jej męża oraz dwoje kolorowych lokatorów. Za każdym z nich kryje się wyjątkowa opowieść, skomplikowana przeszłość i niepewna przyszłość. Autorka obdarzając ich możliwością naprzemiennego dzielenia się z czytelnikiem swymi refleksjami, emocjami i doświadczeniami sprawiła, że każdy z nas może poczuć na własnej skórze ich trudy, dylematy, upadki, ale także nadzieje i radości.
Zwłaszcza, że Levy zawarła w ich słowach dużą szczerość i prawdziwość. W tej wielogłosowej narracji widać dzielące ich różnice pochodzenia i wychowania. Kolor skóry, który rozdzielał ludzi w tamtych czasach na lepszych i gorszych nie jest wystarczającym wyznacznikiem. Levy umiejętnie, dobitnie i bezkompromisowo podkreśla to, co dzieli jej bohaterów. Zupełnie inne spojrzenia na życie, pomysły na siebie, plany na przyszłość. A to wszystko przedstawione różnorodnym stylem i językiem.
Nie jestem pewna, co najbardziej urzekło mnie w tej powieści. Czy pokazanie trudnych czasów i ludzkich zmagań? Czy odniesienie do bolesnej i przykrej historii? Czy realizm wojennych okropieństw? Czy różne barwy życia toczącego się na tak wielu płaszczyznach? A może przekonujące charaktery bohaterów i różnice o wiele bardziej znaczące niż kolor skóry? Być może to kwestia tego działającego na wyobraźnię i poruszającego serce połączenia. Pewne jest bowiem, że Levy stworzyła przepiękną, bardzo inteligentną i przerażająco prawdziwą historię, dla której inspirację stanowiło samo życie.
„Wysepka” to książka, jaką łatwo jest polecić. Nie sposób do czegokolwiek się tutaj przyczepić czy znaleźć jakieś niedociągnięcia. Levy stworzyła ujmującą, dopracowaną i kompletną opowieść. Szczerze zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł.