Wcierki rtęciowe i obcęgi

Ocena: 5.14 (7 głosów)

Czym było oberwanie i jak należało je leczyć?
Jakie były najczęściej wykorzystywane metody przerywania ciąży?
Jak chłopi stosowali czopki?


Zofia Karaś w porywający i pełen humoru sposób opisuje swoje zmagania z praktyki lekarskiej prowadzonej na początku XX wieku. Przenosi nas do świata pełnego zabobonów, chorób wenerycznych, zabójczych zastrzyków, a także biedy i zbierającej bogate żniwo śmierci.

Informacje dodatkowe o Wcierki rtęciowe i obcęgi:

Wydawnictwo: Nawias
Data wydania: 2020 (data przybliżona)
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 9788395852008
Liczba stron: 144
Język oryginału: Polski

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Wcierki rtęciowe i obcęgi

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Wcierki rtęciowe i obcęgi - opinie o książce

Avatar użytkownika - blanka_sopinska
blanka_sopinska
Przeczytane:2020-10-25,

Zofia Karaś to polska lekarka, zatrudniona przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych w XX-leciu międzywojennym. Książka jest zbiorem wspomnień z pracy. Warto nadmienić, że spisała je na konkurs, w którym zdobyła pierwsze miejsce.

Raczej nie lubię krótkich książek, ale ta bardzo mi się podobała. Jedyne co mam jej do zarzucenia to, że wbrew opisowi na okładce, ta pozycja mnie nie śmieszyła. Byłam raczej przerażona, ponieważ wyobraziłam sobie, że mogłabym żyć w czasach, w których często nie można było otrzymać opieki medycznej, albo po prostu nie byłoby mnie na nią stać. Obecnie porody nie kojarzą się nam przyjemnie, ale wtedy… DRAMAT. Zostaje nam dziękować, że żyjemy teraz. Z książki ogólnie można się dużo dowiedzieć o medycynie, stanie wiedzy i podejścia pacjentów, za którym nierzadko stały zabobony i inne niedorzeczne myślenie.

Książkę oczywiście polecam z czystym sumieniem! Uważam, że warto dowiedzieć się, jak to wszystko wyglądało dawnej i z jakimi dylematami ludzie musieli sobie radzić.

Link do opinii

„Wcierki rtęciowe i obcęgi” to pamiętnik spisany przez lekarkę prowadzącą praktykę w dwudziestoleciu międzywojennym. Jest to bardzo interesujący portret ówczesnej medycyny, a zwłaszcza podjęcia chłopów do sposobów leczenia. Dziś wręcz niewiarygodne wydaje się czytelnikowi niemal każde zdanie przeczytane w tym cienkim pamiętniku, ale pamiętać należy, ze były to czasy, kiedy medycyna wciąż jeszcze nie była zbyt rozwinięta, a chłopi swe życie zawierzali Bogu między innymi przez bak odpowiednich środków na leczenie. Możemy tutaj wychwycić pierwsze działanie ubezpieczenia zdrowotnego, które wtedy jeszcze kulało, a i nie każdy mógł sobie na nie pozwolić.

Zdecydowanie jest to fascynująca podróż w przeszłość, która niejednego czytelnika zaskoczy, inny natomiast zrozumie sposób podejścia ówczesnych chłopów do leczenia. Z pewnością jest to ciekawa książka, po którą warto sięgnąć chociażby po to, aby zobaczyć, jak zmieniło się podejście do leczenia oraz możliwości medycyny na przestrzeni lat. Mnie spodobał się prosty sposób pisania autorki, który uwiarygodnia jej doświadczenia oraz jeszcze bardziej przybliża nam sylwetkę ówczesnych ludzi. Książka jest cieniutka i zdecydowanie nie zajmie zbyt wiele czasu, ale za to jest zajmującą lekturą.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Dagus93
Dagus93
Przeczytane:2020-10-11,

Dzisiaj rano sięgnęłam po tę książkę i po godzinie już była
przeczytana! Nie dość, że całkowicie mnie wciągnęła, to czyta się ją naprawdę błyskawicznie, rozdziały są bardzo krótkie i wszystko napisane jest bez bez długich opisów i wstępów. Krótko, treściwie i na temat!
Co urzekło mnie w niej najbardziej? Książka, którą widzicie, tak naprawdę po raz pierwszy została wydana pod tytułem "Pamiętniki
lekarzy" w 1939 roku! Została napisana przez dr Zofię Karaś na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych i zdobyła na nim pierwsze miejsce! Po latach doczekała się ona swojego wznowienia i dzięki @wydawnictwo_nawias możemy znowu zagłębić się w problemy lekarzy z dwudziestolecia międzywojennego. Książka jest z serii Klisze Lekarskie i możecie również sięgnąć po inne książki z tej gromady - ja planuję to zrobić! Książka to zbiór historii, anegdot i faktów z którymi w tamtych latach
zderzyć się musiał lekarz. Jak dla mnie każda z tych historii jest
przerażająca i wstrząsająca, nawet te wydawać by się mogło błahe, dla osoby, która pisała to w tamtych latach dla nas obecnie mogą być szokujące. Nie chce Wam przytaczać dokładnych przykładów, a w książce jest ich naprawdę sporo. Dużo tutaj również samej kultury ludzi w
tamtych latach, która dla mnie również była bardzo ciekawa i
interesująca. Polecam!

Link do opinii
Avatar użytkownika - MuzealniczkaCzyt
MuzealniczkaCzyt
Przeczytane:2020-10-11,

Naprawdę ciekawa lektura, opowiadająca o życiu lekarza w dwudziestoleciu międzywojennym. A może nawet nie o życiu, tylko życie lekarza, a nawet lekarki ukazane z pierwszej osoby.
Sama książka jest cieniutka, raptem 139 stron, ale z bardzo interesującą treścią. Miejscami trochę przerażającą. Zwłaszcza kiedy czyta się o porodach.
Niemniej ciekawe jest to, że od zawsze narzeka się na lekarzy, ale nie pomyśli się o tym, że czasem na lekarza już za późno. Mam wrażenie, że "samo przyszło, samo pójdzie" względem choroby zostało do dziś. Jednak mało kto pomyśli o tym co sam robi źle i jak sam sobie szkodzi.
Czy stoję za lekarzami murem? Nie. Ale czasem zamiast obwiniać innych, powinniśmy się zastanowić nad swoim zachowaniem. Czy zareagowało się wystarczająco szybko, czy nie odwlekało się wizyty?
Wbrew pozorom mam wrażenie, że ta lektura nie straciła na ważności. Mimo tego, że opieka medyczna jest na dużo wyższym poziomie. Mamy dużo lepszy dostęp do badań, które wykrywają choroby dużo szybciej, a niektóre zachowania pacjentów pozostają niezmienne.
Jeśli chcecie się dowiedzieć jak traktowano człowieka na Kasę Chorych, jak lekarz prywatnie rozpoznawał za trzy złote każdą chorobę, to warto sięgnąć po tę pozycję.
Napisana w humorystyczny sposób, ale nie pozbawiona ważnych przesłań. Idealnie sprawdzi się do wypoczynku między kolejnymi książkami.

Link do opinii
Avatar użytkownika - ilona001
ilona001
Przeczytane:2020-10-11,

Ta niewielka objętościowo książka napisana w formie wspomnień obnaża realia praktyk lekarskich w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Zofia Karaś zabiera nas do świata - dziś powiedzielibyśmy irracjonalnego, pełnego zabobonów, wszechobecnej biedy. braku podstawowej higieny i śmierci pacjentów obecnej na porządku dziennym. Jesteście ciekawi czym grozi przejście przez wodę, czym jest oberwanie i otrzęsienie? Jak przerywano ciążę przy pomocy szczoteczki do zębów? jak na wsi radzono sobie z epidemią odry oraz co ma wspólnego odpust w Kalwarii z tyfusem? To tylko niektóre z ciekawych zagadnień poruszanych przez autorkę. Całość opisana niezwykle lekkim językiem, ze słownictwem wyjętym z dwudziestolecia jeszcze bardziej przybliża czytelników do problemów z jakimi zmagała się ówczesna służba zdrowia oraz sami pacjenci. Po lekturze tego ciekawego pamiętnika, oczywiście z przymrużeniem oka nasuwa mi się jedna myśl - lekarze oprócz odpowiedniej wiedzy musieli jeszcze posiadać bardzo ważną cechę - stalowe nerwy.

Link do opinii
Avatar użytkownika - iwonanocon
iwonanocon
Przeczytane:2020-09-27,

Wcierki rtęciowe i obcęgi to pamiętnik napisany przez Zofię Karaś, która starała się w sposób przystępny i z humorem ukazać praktykę lekarską okresie dwudziestolecia międzywojennego.
-----------------------O autorce---------------------------
Zofia Karaś (1904-1942) - lekarka i działaczka społeczna. Wspomnienia z pracy w Suchej Beskidzkiej napisała na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jej praca zdobyła pierwsze miejsce i została wydana w 1939 w publikacji Pamiętniki lekarzy.
Gdyby to ode mnie zależało chętnie przeniosłabym się do dwudziestolecia międzywojennego. Odpowiada mi tamtejszy klimat, muzyka i ubiór. Zdawałam sobie sprawę, że medycyna wtedy nieco kulała, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo. Może w miastach było trochę lepiej. Ale na wsi to było coś okropnego. Człowiek musiał wybierać kogo leczyć w rodzinie bo przy piątce dzieci nie starczyło na podstawą pomoc medyczną. Chłop wolał czekać kilka dni z wizytą u lekarza, by przyjść dopiero wtedy, gdy jest naprawdę źle i medyk już nie za bardzo może pomóc. W dzisiejszych czasach również można spotkać takie przypadki, ale wtedy to było nagminne. Książka zdecydowanie godna polecenia. Nie musicie się obawiać - humor przedstawiony w książce jest adekwatny do sytuacji. Ode mnie 8/10.

Link do opinii

„Wcierki rtęciowe i obcęgi" to krótka lektura autorstwa Zofii Karaś, która rozpoczyna serię „Klisze lekarskie". Autorka książki prowadziła praktykę lekarską na początku XX wieku. Swoje wspomnienia z pracy w Suchej Beskidzkiej spisała specjalnie na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który wygrała i dzięki temu tekst zamieszczono w publikacji „Pamiętniki lekarzy". Mimo tego, że książka zajmuje nieco ponad 130 stron jest bardzo zaskakująca i szokująca. Czytając ją co chwilę otwierałam coraz szerzej oczy ze zdumienia.

Autorce z pewnością nie można odmówić humoru, ironizmu i inteligencji. Swoje codzienne perypetie z życia lekarki, która na każdym kroku musi mierzyć się z wszechobecną biedą, zacofaniem i ubóstwem swoich pacjentów oraz głupimi zabobonami, spisała w formie pamiętnika. Książka składa się z króciutkich rozdziałów, przypominających urywki wspomnień z rożnych dni pracy lekarki. Autorka przenosi nas w nich do wiejskiego świata, w którym praca na roli jest ważniejsza od zdrowia, a ludzie często oszczędzają na zdrowiu swoim i swoich dzieci. Najbardziej szokujące były dla mnie opisy przerywania ciąż i porodów. To, co działo się wtedy w tamtych momentach budziło we mnie wielkie zdziwienie dla postawy kobiet, ale też ich traktowania. Oprócz tego z książki dowiemy się czym było oberwanie, w jaki sposób chłopi stosowali czopki i do czego stosowano tytułowe wcierki rtęciowe i obcęgi.

Sama postać Zofii Karaś jest bardzo ciekawa, ponieważ za czasów swojej praktyki lekarskiej była zmuszana do pracy w prawie każdej dziedzinie medycyny: ginekologii, położnictwa, stomatologii, dermatologii, ortopedii czy też chorób wewnętrznych. Podczas II wojny światowej organizowała pomoc dla więźniów obozu Auschwitz – Birkenau. Gdy gestapo zaczęło ją przesłuchiwać i groziło jej aresztowanie, popełniła samobójstwo.

Na przykładzie tej książki możemy też zobaczyć, jak obecna medycyna poszła naprzód, jak zmieniła się mentalność ludzi i ich podejście do lekarzy i leczenia się. Pomimo tego, że nasz system lecznictwa nieco kuleje, to i tak powinniśmy się cieszyć, że wygląda tak, a nie tak jak za czasów autorki tej książki.

Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - sylwiakwiecien
sylwiakwiecien
Przeczytane:2020-09-27,

Książki o tematyce medycznej zawsze wzbudzają moje zainteresowanie, nie inaczej było też w tym przypadku. Owo zainteresowanie potęgował jeszcze fakt, że “Wcierki rtęciowe i obcęgi” to nie tylko świeża pozycja, zapoczątkowująca serię “Klisze lekarskie”, ale też pochodząca z zupełnie nowego wydawnictwa Nawias (którego książki póki co są dostępne jedynie na dedykowanej stronie internetowej).
Sięgając po nią, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, znalazłam niewiele informacji w sieci i zaledwie kilka zdjęć na instagramie (to akurat było dla mnie plusem, bo do książek, które zalewają bookstagram podchodzę ze sporym dystansem), tymczasem okazało się, że w moje ręce trafiła prawdziwa perełka!


“Wcierki…” to krótka (ma mniej niż 150 stron), ale niezwykle interesująca lektura.


Jest to pamiętnik praktykującej w dwudziestoleciu międzywojennym polskiej lekarki i działaczki społecznej, Zofii Karaś. Tekst został napisany na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, zajął pierwsze miejsce i został wydany w 1939 roku w zbiorze "Pamiętniki Lekarzy". Obecnie jest dostępny w domenie publicznej, ale wydanie go w tak pięknej oprawie uważam za fantastyczny pomysł i już nie mogę się doczekać kolejnych pozycji z tej serii.


W swoim pamiętniku autorka opisuje pracę w Suchej Beskidzkiej i trudne realia polskich wsi, gdzie często znachor był większym autorytetem od lekarza, a przesądy i zabobonne metody stosowane częściej niż lekarstwa; gdzie większym priorytetem było to, żeby konie były wypoczęte, niż to, żeby ratować kobietę, której życie było zagrożone; gdzie bardziej opłacało się leczyć bydło, niż dzieci.


“Mam nadzieję, że uda się opanować pryszczycę wśród bydła. A koklusz przejdzie sam, gdy wszystkie dzieci odchorują. Że niektóre z nich umrą, a inne długo do zdrowia nie wrócą, to trudno. Krowa jest żywicielem rodziny, o dziecko łatwo się postarać.”


Tekst jest naprawdę dobrze napisany, a rozdziały krótkie, więc czyta się bardzo szybko. Ja pochłonęłam całość za jednym zamachem.


Urzekło mnie fantastyczne poczucie humoru autorki oraz jej sarkastyczne komentarze. Zakładam, że był to jej sposób na poradzenie sobie z otaczającą ją przygnębiającą rzeczywistością i pojawiającym się często poczuciem bezradności. Skojarzyło mi się to trochę z “Będzie bolało”, mimo że oba teksty dzieli kilkadziesiąt lat i istna przepaść cywilizacyjna jeśli chodzi o praktykowanie medycyny, mój zachwyt był podobny.
Nauka i technologia rozwinęły się niesamowicie, jednak ludzka mentalność zmienia się bardzo powoli, co świetnie widać w tej książce. Podobnie rzecz się ma z problemami systemowymi. Mimo upływu lat, zarówno lekarze, jak i pacjenci muszą borykać się z podobnymi przeszkodami.


Książka jest świetną lekcją historii, choć żałuję, że zabrakło przypisów lub wstępu objaśniających chociażby zasady funkcjonowania kasy chorych czy słowa i kwestie, które dla współczesnego czytelnika mogą nie być oczywiste. Chętnie dowiedziałabym się również czegoś więcej o samej autorce. W książce znajduje się bardzo krótki biogram, musiałam posiłkować się Wikipedią, skąd dowiedziałam się, że pomagała więźniom obozów koncentracyjnych i była wielokrotnie aresztowana przez gestapo. Niesamowita kobieta!


Zarówno ta książka jak i samo wydawnictwo zdecydowanie zasługują na większy rozgłos. Mam nadzieję, że to jedynie kwestia czasu. Ja z pewnością sięgnę po kolejne "Klisze lekarskie"

Link do opinii
Avatar użytkownika - patrycjalukaszyk
patrycjalukaszyk
Przeczytane:2020-09-13,

Dziś jest recenzja nowości, mianowicie nowe wydawnictwo i nowiutka pozycja, dopiero stawiająca pierwsze kroki w czytelniczym światku, aż trudno było odszukać ją na większości portali literackich. A szkoda, bo dla mnie osobiście jest to fantastyczne odkrycie, które zdecydowanie zasługuje na szersze grono odbiorców.

Pisałam, ze to nowość - faktycznie, książka została nam sprezentowana w tym roku, choć nieżyjąca już autorka spisała swoje wspomnienia już w 1939 r. na rzecz... konkursu literackiego ZUS-u. Jej opowieść zajęła pierwsze miejsce i w końcu dotarła do grona współczesnych czytelników.

A jest co wspominać! Autorka bowiem opisuje swoją praktykę lekarską w dwudziestoleciu międzywojennym w Suchej Beskidzkiej. Możemy z pierwszej ręki poznać relację o trudach tej pracy, od brawurowej jazdy furmankami w środku nocy, do tragicznych braków w podstawowej wiedzy zdrowotnej/biologicznej ludności, którą pani Karaś starała się leczyć... i uświadamiać. Praca wprost syzyfowa, cały pamiętnik opiera się na zachowanych w pamięci autorki najdziwaczniejszych, najtrudniejszych albo i najbardziej komicznych przypadkach, z którymi przyszło się jej zmierzyć. Nie brakuje też cynicznych komentarzy i ciętych ripost, których nie szczędziła swoim pacjentom.

Króciutka pozornie całość (tylko ok. 140 str) mieści w sobie zaskakująco dużo treści i obszernego wyczerpania tematu. Jest to jedna z książek do "połknięcia" na raz, ale na pewno co mocniejsze fragmenty zostaną mi w pamięci na długo - szczególnie te o niezwykłej fantazji chłopów do leczenia się po swojemu - na wiele z tych rzeczy w życiu bym nie wpadła!

Jest to pierwsza część nowej serii Klisze Lekarskie - na pewno chętnie sięgnę również po kolejnie tomy, a na ten moment "Wcierki..." serdecznie polecam

Link do opinii
Avatar użytkownika - cafeetlivre
cafeetlivre
Przeczytane:2020-09-09, Ocena: 6, Przeczytałam,

"Wszyscy wiedzą, że medycyna, nawet wyposażona we wszystkie nowoczesne środki, nie wszystko może. Tym mniej może lekarz tych środków pozbawiony. Prawie nic."
~~~
Książki o tematyce medycznej zawsze były i będą mi bliskie. Uwielbiam takie pozycje i bardzo często po nie sięgam. Dlatego widząc opis książki "Wcierki rtęciowe i obcęgi" nie mogłam sobie odmówić lektury. Pani Zofia Karaś przedstawiła realia praktyki lekarskiej w okresie międzywojennym. Pamiętnik ten bezpośrednio porusza wiele tematów, również tych kontrowersyjnych, często ubierając je w cięty język i charakterystyczny dla lekarzy humor. 
Czytając tę książkę cały czas miałam w głowie jedną myśl. "Wcierki rtęciowe i obcęgi" to takie "Będzie bolało" Adma Kay'a, tylko, że wersja osadzona w Polsce. Klimat podobny. Humor praktycznie identyczny. Czy to minus? Absolutnie, tym bardziej, jeżeli mamy na uwadze fakt, że pani Zofia napisała swoje wspomnienia już w 1939 roku! Była to praca na konkurs organizowany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, która zdobyła pierwsze miejsce. Zdecydowanie się temu nie dziwię. Książka jest cieniutka, przez co czyta się ją ekspresowo. Jak dla mnie świetnie pokazuje realia panujące w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bieda, niechęć oddania pieniędzy nawet na swoje własne zdrowie oraz utrudnienia transportu i dojazdu do szpitala, towarzyszą czytelnikowi praktycznie na każdej stronie. Pozycja jest naprawdę godna uwagi. Mało znana, a zdecydowanie zasługuje na większy rozgłos. Świetnie też obrazuje jak bardzo rozwinęła się medycyna. Porównując obraz przedstawiony w książce, do tego, który znamy z życia codziennego, łatwo można dostrzec ogromną różnicę, utworzoną w stosunkowo krótkim czasie. To aż niebywałe, jak wyglądała służba zdrowia jeszcze sto lat temu. Uważam, że jest to pozycja obowiązkowa dla osób, które interesują się tego typu tematyką, jak i każdego, który chce skubnąć nieco faktów na temat medycyny. Na pewno polecam ją także fanom "Będzie bolało". Gwarantuj, że się nie zawiedziecie. Ja na pewno jeszcze sięgnę po inne książki wydawnictwa Nawias, a w szczególności te z serii Klisze Lekarskie. 

Recenzja była publikowana na innych portalach.

Link do opinii

Te wspomnienia mrożą krew w żyłach, ale nie można się od nich oderwać. Szczególnie makabryczne są opisy porodów w wiejskich chałupach. Ciemnota i zabobon zbiera śmiertelne żniwo w zderzeniu z chorobami, które w innych okolicznościach byłyby po prostu wyleczone. Aż trudno uwierzyć, że coś takiego mogło dziać się naprawdę. Prosty język wypowiedzi dodaje wiarygodności opisom. Polecam osobom o mocnych nerwach.

Link do opinii
Avatar użytkownika - MissSilly
MissSilly
Przeczytane:2020-11-30, Ocena: 5, Przeczytałem,

Praktycznie całość pochlonęłam w drodze do i z pracy. Jak dobrze, że do dyspozycji miałam wygodny, klimatyzowany autobus!

Pamiętnik Zofii Karaś, która w dwudziestoleciu międzywojennym byla jedyną wiejską lekarką w Suchej Beskidzkiej ma już ponad 80lat, a wciąż robi wrażenie na czytelnikach, byc może przy dzisiejszym dostępie do wiedzy - nawet większe. Książka składa się z licznych, krótkich anegdot napisanych współczesnym autorce językiem. Wiecznie niewyspana i niedoceniana lekarka miała na wsi pewne ręce roboty!

Osobiście mnie najbardziej przeraziły przebiegi ciąż na wsi. Brak elementarnej wiedzy doprowadzał do wielu kuriozalnych i niebezpiecznych sytuacji. Czy wyobrażacie sobie, że matka sześciorga dzieci była zaskoczona pochodzeniem siódmej ciąży? Jakim cudem śmierć trzynastego z kolei dzecka nie zaniepokoiła wciąż próbujących dorobić się potomka rodziców? Jak rozczłonkowywano źle ułożone dziecko, żeby walcząć z czaem uratować przynajmniej życie niezaradnej, wiejskiej matki? Bóg dał, Bóg zabierze. Ot, o cóż my dziś walczymy?

Na polskiej, międzywojennej wsi każdy był mądrzejszy od uczonej lekarki, a lekarz tylko wtedy umiał określić chorobę, gdy dobrze go opłacono. Bo przecież gdy lekarz nie postawi diagnozy, znaczy że nieuk i chojny pacjent już nie wróci...

Dobrze, że dziś tamta choroba cywilizacyjna zwana oberwaniem została wyparta przez nowotwory, których nie trzeba leczyć czopkami! Nigdy nie wiadomo, gdzie mogłyby one trafić... Chwytajcie za te opowiadania i czytajcie je jak ja, ku pokrzepieniu serc! :)

Link do opinii
Avatar użytkownika - lemonadestreet
lemonadestreet
Przeczytane:2020-11-21, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2020,

Mała książka, ale zawiera w sobie mnóstwo ciekawostek dotyczących początków profesjonalnej medycyny i sporą dawkę sarkastycznego, momentami czarnego humoru. Przypadki, z którymi mierzy się młoda pani doktor wśród klasy robotniczej i chłopstwa są wręcz nie do uwierzenia i momentami przyprawiają o dreszcze. Dla niej to codzienność i czytając mamy wrażenie, że jej nic już nie zdziwi. "Wcierki..." przeczytałam w jeden wieczór, lecz na dłuższy czas zostają w głowie. Cieżko sobie wyobrazić jakimi metodami wtedy leczono - jak dobrze, że medycyna poszła do przodu!

Link do opinii
Avatar użytkownika - Justyna641
Justyna641
Przeczytane:2020-09-12, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2020, Mam,

Autorka książki to lekarka, która praktykowała w dwudziestoleciu międzywojennym. „Wcierki rtęciowe i obcęgi” to jej wspomnienia z pracy zawodowej w Suchej Beskidzkiej. Napisała je na konkurs organizowany przez ZUS i zdobyła pierwszą nagrodę. Jej praca po raz pierwszy została wydana w 1939 roku.

 

Jak zapewnia wydawca książka jest napisana w sposób porywający i pełen humoru. Pozwolę się z tym nie zgodzić, bo jak dla mnie nic zabawnego i porywającego w tej pozycji nie było, a nawet wprost przeciwnie. Wprowadziła mnie ona raczej w ponury nastrój, a sytuacje tam opisane były w większości tak porażające, że nie do uwierzenia. Tak jakby się wydarzyły w średniowieczu, a nie w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Co najbardziej mnie zbulwersowało? Gdy kobieta rodziła, a zagrożone było życie dziecka, a nawet matki szkoda było koni, aby zawieźć kobietę do szpitala, bo ważniejsze było obrobienie pola. Ważniejsze okazało się również opanowanie pryszczycy wśród bydła niż leczenie dzieci chorych na koklusz, co z tego, że część z nich umarła, liczyło się to, że krowa była żywicielem rodziny, a o kolejne dziecko łatwo się postarać. Prawda, że przerażające.

Świat opisany przez Zofię Karaś to zabobony (matki kąpiące niemowlęta w lodowatej wodzie w rzece), choroby weneryczne, niemożność dojechania do pacjenta, strach ludzi przed zastrzykami i szpitalami i do tego na każdym kroku śmierć, której w wielu przypadkach można było uniknąć.

Warto przeczytać, choć o wielu opisanych przez autorkę rzeczach wolałabym zapomnieć. Książka mocno uświadamia nam jakie to mamy szczęście, że żyjemy w XXI wieku.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy