Krótki, wakacyjny pobyt na Bałkanach okazał się nie mieć końca. W Bułgarii, w niecodziennych okolicznościach autorka poznała swojego męża i została na zawsze. Połowę życia spędziła na kolorowym, pełnym różnorodności krańcu Europy - tam, gdzie życie wre, choć toczy się wolniej, niż gdzie indziej, gdzie europejskość miesza się z orientem, a przeszłość nie zamierza całkowicie ustąpić miejsca teraźniejszości. Wspomnienia codziennych chwil i podróży znalazły się „W bałkańskim kociołku” obok romantycznych legend, prawdziwych historii, refleksji i anegdot.
„Przyjemnym, lekkim językiem (i stylem) autorka prowadzi przez piękne i zagadkowe zakątki, wplatając w tę opowieść nutę magii, która niewątpliwie dodaje uroku całości, sprawiając, że nie czyta się „suchych” faktów, a „przepływa” przez etapy podróży chłonąc każde słowo i delektując się nim.” (Michalina Foremska) „Czuć, że autorka żyje tymi miejscami, a one stały się częścią niej. Dzięki małżeństwu z Bałkańczykiem stała się członkiem tamtej społeczności i ma znacznie lepszy wgląd w tamtejszą kulturę i zwyczaje.” (Maja Szkolniak)
„To książka, która inspiruje do tego, by żyć wolniej i degustować chwile.” (Agnieszka Krizel)
Wydawnictwo: Bernardinum
Data wydania: 2019-07-01
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 256
Język oryginału: polski
Przeczytane:2019-11-24,
"W bałkańskim kociołku" to opowieść o Bułgarii z perspektywy kobiety, która wyjechała na chwilę, ale została na lata. Przyciągnęła ją nie tylko różnorodność Bułgarii, ale również mężczyzna, którego poślubiła. Książka bardzo prawdziwa, bo choć jest reportażem, to z domieszką bardzo osobistych przeżyć i subiektywnego spojrzenia.
Bożenna Iliev podaje nam kociołek i to dosłownie. W jej książce znalazłam wiele krótkich historii – o ludziach, zwyczajach, różnicach bułgarsko-polskich, o złożoności i zawiłości przeszłości Bałkanów.
To wszystko przeplatane pięknymi zdjęciami w bardzo dobrej jakości (Wydawnictwo Bernardinum wydało kolejną wizualną perełkę!) oraz niezliczoną ilością przepisów wprost z tamtejszej kuchni. Mnie mocno zaintrygował przepis na kawę…
Autorka przybliża nie tylko samą Bułgarię, ale znajdziemy także opowieści o innych krajach bałkańskich, które mają z nią wiele cech wspólnych. Pokazuje jak trudno oddzielić to, co jest typowo bułgarskie, od tego co macedońskie lub greckie. W bardzo fajny sposób opisała spory co jest czyje i dlaczego – każdy to co dobre, chce nazwać swoim i ma ku temu morze argumentów.
Nie zabrakło bułgarskiego humoru (kilka stron dowcipów wywołało mój szczery uśmiech), muzyki (choro, które tańczy się wszędzie i przy wielu okazjach, jest to tradycyjny narodowy taniec) czy opowieści o różnicach polsko – bułgarskich. Jak choćby to, że herbaty nie wypijana się tam codziennie, ale przy problemach żołądkowych. Turystów kierujących się do Bułgarii autorka ostrzega – gdy Bułgar przytakuje „tak”, to znaczy „nie”. A słowo „prosto” w ich rzeczywistości oznacza „na prawo”. Kolejna ciekawostka językowa to znaczenie bułgarskiego słowa „bułka”. Autorka serwuje nam takie drobne smaczki, które stają się niesamowicie barwnym pejzażem.
"W Bułgarii jest oczywiste, że w dniu wesela trzeba odtańczyć choro przed domem pana młodego i panny młodej. Nikogo nie dziwi, że w supermarkecie, z jakiejś okazji, gra bałkańska kapela i wije się w choro, do którego włączają się klienci sklepu". Str. 62
Opisy kultury, zabytków, przyrody, zwyczajów mieszkańców, anegdoty, romantyczne legendy i opis lokalnych wierzeń i zwyczajów (zadziwiało mnie to ile rzeczy w Bułgarii uznaje się za lecznicze!). Istny kociołek, ale jakże smaczny i strawny, bo podany w bardzo łagodny, przystępny sposób.
Autorka inspirowała mnie opowieściami o ludziach. Potrafią żyć wolno, spokojnie jeść i przeżywać sjestę w środku dnia. Dbają o relacje i zauważają potrzeby drugiego człowieka. Dla mnie jest to wzór slow life, który tak trudno wydobyć z siebie w codzienności.
Książkę zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi poznawać świat i spoglądać na niego inaczej niż zazwyczaj.