Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia... Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie.
Chłopak i dziewczyna. Uczucie powstałe w jednej chwili, pielęgnowane później latami. Więź, której nie był w stanie zniszczyć ani czas, ani odległość. Która miała przetrwać już do końca. A przynajmniej tak zakładali.
Kiedy siedemnastoletni Rune Kristiansen wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko zaprzyjaźnił się z Poppy Litchfield, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przyrzekła wiernie czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?
Serce Rune'a zostało złamane, gdy dwa lata temu Poppy przestała się do niego odzywać. Jednak, gdy chłopakowi przyjdzie odkryć prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2017-05-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: A Thousand Boy Kisses
Wyobraź sobie, że dostajesz tysiąc karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia…
Powieść Tillie Cole wielokrotnie przewijała mi się na na portalach książkowych. Nie potrafię zliczyć, ile razy byłam namawia, by przeczytać tę książkę i ile razy wmawiałam sobie, że to nie jest powieść dla mnie. Od lat jestem wierna powieściom, które dostarczają mi mocnych wrażeń, więc próżno u mnie szukać romansów, czy powieści obyczajowych. W końcu uległam, skusiłam się, bo poniekąd potrzebowałam w ostatnim czasie takiej lektury, która dostarczy mi emocji, których nie dostanę, czytając historię kryminalną.
„Ten słoiczek jest dla ciebie, byś wypełniła go pocałunkami. Chowaj w nim te naprawdę wyjątkowe. Te, które będziesz chciała pamiętać”.
Poppy i Rune. Dwoje młodych ludzi, których połączyło niezwykłe uczucie. Zakładali, że ich wielka miłość, przetrwa na zawsze. Jednak niespodziewanie Rune musi opuścić swoją przyjaciółkę i wraz z rodzicami wrócić do Oslo.
Kiedy po dwóch latach nieobecności, wraca z Norwegii do Blossom Grove, małego miasteczka, w którym wychowywał się od najmłodszych lat, ma w głowie tylko jedno pytanie: dlaczego Poppy, dziewczyna, która była częścią jego duszy odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?
„Tysiąc pocałunków” to powieść, która od pierwszych stron mocno mnie wciągnęła i zaintrygowała do tego stopnia, że nie potrafiłam oderwać się od lektury nawet na moment. Tillie Cole stworzyła trudną i naładowaną ogromnymi emocjami powieść, która niejednokrotnie doprowadziła mnie do łez i zalała moje serce falą niewyobrażalnego smutku.
„Tysiąc pocałunków” to powieść, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Choć jest to typowa powieść dla młodzieży, to jednak niesie ona ze sobą ważne przesłanie. Tillie Cole historią Poppy i Rune'a uświadamia nam, że życie mamy tylko jedno i musimy czerpać z niego garściami, bo nie wiemy, co przygotował dla nas los i jak długo jeszcze będzie nam dane cieszyć się życiem.
„Tysiąc pocałunków” to pierwsza powieść, przy której nie potrafiłam powstrzymać łez. Czytałam ją z zapartym tchem i niedowierzaniem. Tillie Cole zaserwowała mi prawdziwy rollercoaster emocji, jakich jeszcze nigdy nie doświadczyłam podczas czytania książek. Żałuję, że tak długo opierałam się, by po nią sięgnąć, ale dzisiaj, będąc już po lekturze, wiem, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Z całego serca polecam.
[Reklama] FILIA
W końcu. Po tylu latach mijania się z tą książką nastał ten czas, kiedy ją przeczytałam. Czy było warto? Czy mnie porwała?
Boże, cóż to za wstrząsająca powieść. Złamała moje serce. Wylałam morze łez. Tak, jakby ktoś odkręcił się kurek, którego nie sposób było zamknąć. Ta powieść jest po prostu obłędna.
Z jednej strony żałuję, że nie przeczytałam jej wcześniej. Z drugiej natomiast cieszę się, że trafiłam na nią właśnie teraz. W chwili, kiedy nadzieja i otucha jest tak bardzo pożądana. Trafiła wprost do mego serca dostarczając wielkiej skali emocji.
Autorka z należytym pietyzmem, delikatnością i subtelnością porusza się wśród tak ciężkiego tematu, jaki wybrała. Zrobiła to perfekcyjne zabierając mnie na niesamowitą przeprawę niczym samym życiem pisaną.
Dodatkowy rozdział moim zdaniem jest trafny. Daje inne spojrzenie na pewne wydarzenia i przekazuje morał. A z płynących z powieści wskazówek zdecydowanie warto skorzystać.
Cudowna. Zjawiskowa. Słodko-gorzka. Zdecydowanie powinna znaleźć się na liście do czytania każdego. Każdy powinien zobaczyć niesamowitą dojrzałość głównej bohaterki. Na własne oczy zobaczyć, jaki scenariusz dostali od życia. Przygotujcie sobie tylko po pierwsze, odpowiedni zasób czasu, bo nie sposób jest się oderwać od lektury. A po drugie zapas chusteczek oraz brak makijażu jak najbardziej wskazany.
Na tą książkę trafiłam całkiem przypadkowo. Tytuł, okładka i opis bardzo mnie zainteresował. Uznałam, że warto będzie przeczytać coś innego, bez rozlewu krwi. Może krew nie płynęła na kartach tej książki, ale za to popłynęło morze moich łez.
Do Georgii z Norwegii przyjeżdża mały Rune z rodziną. Oczywiście chłopiec był bardzo zły na rodziców, że musiał zamieszkać w miejscu gdzie brakowało mu wszystkiego co znał i kochał. Jeszcze tego samego dnia spotyka równie małą Poppy. Zapoznali się mimo protestów chłopca. Poppy okazała się wesołą dziewczynką, która czerpie z życia garściami. Zaprzyjaźnili się, byli wręcz nierozłączni, wszystko robili razem.
Kiedy Poppy miała 8 lat umierająca babcia wręczyła jej słoik, w którym było 1000 pustych serduszek. Dziewczynka miała zapisać na nich 1000 pocałunków, które miały być dla niej ważne. Pocałunek nr 1 dostała od Rune. To właśnie wtedy między przyjaciółmi zaczynała rodzić się miłość. Potem kiedy byli już nastolatkami wiedzieli, że ich miłość jest szczera i pochodzi z głębi serca.
Minęło kilka lat a młodych zakochanych rozdzielił los. Rune musiał wraz z rodziną wrócić do Norwegii. Świat Poppy i Rune się zawalił. Tęsknili za sobą każdego dnia, rozmowy przez internet nie dawały ukojenia. Pewnego dnia Poppy zniknęła. Nie odbierała telefonu ani nie odpisywała na żadne wiadomości chłopaka. Rune nie wiedział co się stało z jego ukochaną.
Po jakimś czasie Rune wraca do Georgii. Spotykają się z Poppy. Jednak ich relacja uległa zmianie, oboje się zmienili. Nic już nie było jak kiedyś. Chłopak chciał poznać prawdę od Poppy, dlaczego go od siebie odsunęła. A kiedy poznał prawdę, świat mu się zawalił a serce pękalo z rozpaczy.
Czego dowiedział się Rune? Czy miłość tych młodych ludzi przezwycięży przeciwności losu?
Przyznam się, że tak emocjonalnej książki jeszcze nie czytałam. Praktycznie od pierwszych stron musiałam siedzieć z pudełkiem chusteczek. Nie ma tu praktycznie żadnej akcji. Autorka skupia się na emocjach dwójki zakochanych nastolatków. Zakończenie sprawiło, że pękło mi serce.
Nie wiem czy taka miłość istnieje, a szczególnie wśród nastolatków, którzy nie dokońca wiedzą czego chcą od życia. Jednak historia ta sprawiła, że sama zastanowiłam się nad swoim życiem. Nad jego przemijalnością, nad jego sensem. Wszyscy gdzieś dążymy, gdzieś się spieszymy, nie zwracamy uwagi na drobne wydarzenia w naszym życiu. Nie cieszymy się drobnostkami, a to one dają nam najwięcej szczęścia. Dlatego Kochani cieszmy się wszystkim co nas otacza, słońcem co pięknie świeci ale też deszczem, który musi padać. Nie przejmujmy się drobnymi niepowodzeniami. Nie traćmy czasu na bezsensowne kłótnie z naszymi ukochanymi osobami. Życie jest zbyt krótkie i kruche, żeby tracić je bezsensownie.
To historia o miłości dozgonnej, prawdziwej, która płynie prosto ze szczerego serca. Mimo wylanych łez, zachęcam Was do przeczytania tej książki. Pamiętajcie jednak, że ta historia zostanie w Was na dłużej.
Polecam
Nie powinniśmy marnować żadnego oddechu. Jak można bezczelnie marnować coś tak wartościowego? Powinniśmy dążyć, by móc wziąć każdy taki cenny oddech w wyjątkowych chwilach. Powinniśmy przeżyć ich jak najwięcej podczas tego krótkiego czasu, który został nam ofiarowany na ziemi ".
Przeczytanie książki odwlekało się w czasie, aż w końcu nadszedł jej czas. Przepadłam z nią na kilka godzin. Nie da się opisać słowami co czuję po przeczytaniu tej historii. Była radość, śmiech i łzy.... moje serce pękło na pół. Autorka pokazała Nam siłę miłości, która jest w stanie przetrwać wszystko. To, że warto czerpać z życia pełnymi garściami oraz doceniać jego uroki na każdym jego etapie.
"-Potrzebuję promieni słońca w uśmiechu i serca z poświatą księżyca..."
Jak myślicie ile czasu potrzeba na tysiąc pocałunków? Każdy z Nas dałby inną odpowiedź. Dla jednego z nas byłaby to chwila, dla drugiego całe wieki.
Rune i Poppy myślą że mają tego czasu bardzo dużo. Wypełnianie słoika tysiącem pocałunków, które są wyjątkowe okaże się pięknym i bolesnym przeżyciem. Wydawało się, że tej pary nie można rozdzielić. Niestety Rune wyjeżdża do Norwegii zostawiając swoją Poppy w Ameryce. Wszystko układało się dobrze przecież są telefony i inne komunikatory. Nagle Poppy znika z życia chłopaka. Całe dwa lata bez żadnego słowa, informacji - dlaczego tak się stało. Kiedy prawda wyjdzie na jaw świat Rune'a się zawali. Czy uda mu się
otrzasnąć? Czy miłość przetrwa? Czy uda się zdążyć i zapełnić słoik tysiącem serduszek?
Chcecie poznać odpowiedzi na te i inne pytania musicie znaleźć je w książce. Musicie przygotować się na ogrom emocji. Niejednokrotnie słowa wypowiadane przez bohaterów wywoływały u mnie łzy. Tą historię należy przeczytać i przeżyć na swój sposób. Opinie są różne, ja się nigdy nimi nie sugeruje, chcąc przeżyć ją po swojemu. Wiecie czego zazdroszczę bohaterom, że mieli czas na wypowiedzenie wszystkich słów.. Czas na pożegnanie...
Tytuł: "Tysiąc pocałunków"
Auror: Tillie Cole
Data premiery: 08.06.2022r.
Wydawnictwo:
"Tysiac pocałunków" to książka, która ma 500 opinii na #lubimyczytac !
I wcale mnie to nie dziwi...
Jednak!
Jestem zła, że znalazłam ten tytuł dopiero gdy pojawiło się jego wznowienie.
.
.
Niech Was nie zwiedzie ta piękna, różowa, cukierkowa okładka.
To nie jest łatwa historia...
Na samą myśl robi mi się smutno
.
Polubiłam bohaterów.
A nawet bardzo!
Mimo młodego wieku byli dojrzałymi ludźmi... myślę, że nawet bardziej niż nie jeden dorosły człowiek...
.
Poppy i Rune.
Dwoje pięciolatków...bo właśnie wtedy się poznali, kiedy chłopczyk wraz z rodzicami przyjeżdża z Norwegii do miasteczka Blossom Grove.
Poppy miała okno naprzeciw Rune'a. Była jego sąsiadka i przyszła się przywitać. Od razu się zaprzyjaźnili i... zawiązali pakt. Przyjaciele na zawsze!
.
Oj tak...
Tak by było...
Ale...
.
Babcia dziewczynki przed śmiercią ofiaruje jej słoik z 1000 różowych serduszek. Powiedziała jej, że ma przeżyć swoją przygodę kiedy odnajdzie chłopaka w którym się zakocha. Ma zapisywać na serduszkach pocałunki, dzięki którym mocniej zabije jej serce... ma na to całe życie...
.
Kiedy Rune się o tym dowiaduje mają wtedy 8 lat. Chlopak nie zgadza się, żeby Poppy całowała się z innym chłopakiem (nie umiałam wtedy pojąć jak ośmioletnie dziecko może być tak zaborcze )
Ale Rune taki był. Tak naprawdę znała go tylko ta mała dziewczynka.. odkryła jego serce już jak byli dziećmi.
.
W wieku 15 lat chłopak musi wyjechać z rodzicami do Norwegii, bo jego tata dostał tam chwilowo pracę.
Poppy urywa nagle kontakt.
Nie ma jej w mieście.
Rune się załamuje.
Serce mu pęka.
Przecież mieli być razem po "wsze czasy".
.
Kiedy wraca...
Mają 17 lat...
Ich przygoda tak naprawdę dopiero się zaczyna.
Rune ma niewiele czasu by zapełnić słoik Poppy resztą pocałunków...
Ona umiera...
.
.
.
Wiecie...
To jest bardzo trudna lektura. Kiedy młodzi ludzie muszą w tak młodym wieku zmierzyć się ze śmiercią.
Kochają się.
Mają wspólne plany na przyszłość...
A tu zegar tyka...
Brakuje czasu...
.
Mimo tego, że końcówka rozszarpała moje serduszko nie tak sobie wyobrażałam to zakończenie, bo autorka naprawdę pojechała po emocjach... polecam tę lekturę.
Jest trudna, ale warto ją przeczytać!
.
"Nie dałabym rady bez Ciebie.
Kocham Cię.
Po wsze czasy.
Na wieki wieków."
.
Łezka nadal się kręci, ale lektura zostanie ze mną po "wsze czasy"
Rune i Poppy poznali się gdy byli dziećmi, od tej pory były nierozłączni. Niespodziewanie chłopak jest zmuszony wyjechać do rodzinnej Norwegii, a jego kontakt z Poppy z niewiadomych przyczyn urywa się. Kiedy Rune wraca okazuje się zupełnie innym człowiekiem niż przed dwoma laty, cały czas jednak nie daje mu spokoju przyczyna urwania kontaktu przez dziewczynę. To co odkryje sprawi, że jego serce złamie się na małe kawałeczki. Jaką tajemnice skrywa Poppy? Jak zakończy się historia bohaterów?
Znam twórczość autorki, chociaż słowo znam jest tutaj nad wyrost, ponieważ za mną dopiero jej trzy książki, które jednak swoją treścią sprawiły, że pokochałam pióro @tilliecole! O tej konkretnej książce słyszałam już dużo wcześniej, jednak był ogromny problem z kupnem bądź wypożyczeniem egzemplarza, dlatego cieszę się, że wydawnictwo postanowiło wznowić wydanie, dziękuję! Autorka ma niebywały talent tworzenia historii, których każda ze stron jest przesiąknięta różnego rodzaju emocjami, sprawiając, że zostają one na bardzo długo w pamięci czytelnika i oczywiście w przypadku książki "Tysiąc pocałunków" również tak jest! Kiedy zaczęłam ją czytać po prostu przepadłam, nie było możliwości bym odłożyła ją na bok nie skończywszy opowieści o Wikingu i Poppymin. Historia ta przestawiona jest z perspektywy obojga bohaterów, co pozwala Nam poznać ich myśli, uczucia oraz zrozumieć ich postepowanie, a wydarzenia tutaj ukazane dzieją się na przestrzeni kilku lat.. lat opatrzonych jednym zwrotem "po wsze czasy". Bohaterowie od pierwszych stron zaskarbili sobie moją sympatię, nie było zresztą innej opcji. Czytając tą książkę przeżywałam wszystko razem z bohaterami, dosłownie chłonęłam ich emocje całą sobą, to niesamowite jak piękna i wartościową relacja została tutaj opisana, chyba każda młoda dziewczyna chciałaby mieć przy sobie takiego Rune'a. Mi również serce niemal wyrywało się z piersi czytając ostatnie rozdziały tej książki! Zaopatrzcie się koniecznie w chusteczki! Autorka pokazuje jak ważne jest wsparcie i troska bliskich w trudnych chwilach, że warto spełniać marzenia, nawet te najmniej realne oraz ukazuje przy tym siłę prawdziwej miłości, takiej po wsze czasy! Mimo iż domyślałam się jak będzie wyglądał koniec tej historii, to autorka ogromnie mnie zaskoczyła ostatnim rozdziałem, myślę, że jest on idealnym zwieńczeniem losów bohaterów, bo wszystko wróciło na odpowiednie miejsce, a miłość okazała się silniejsza niż śmierć. Ta historia jest wyjątkowa, poruszająca i niepowtarzalna, wiem, że będę do niej wracała myślami bardzo często, a wiśniowy sad stał się również moim ulubionym miejscem! Polecam z całego serca! Ocena nie może być inna niż 10/10.
Właśnie skończyłam czytać i czuję się oczyszczona… Książka jest świetną terapią, jeśli potrzebujecie wyrzucić negatywne emocje, sprawdzi się idealnie. Trzy czwarte czasu podczas czytania płakałam, a w wielu momentach po prostu prawie zalewałam się łzami, ledwo widząc litery😊
Książka porusza, rozkłada na łopatki, dotyka emocji… Mimo, że racjonalnie patrząc na sprawę można jej zarzucić naiwność, nierealność i patetyczność, to w ogóle mnie to nie obchodzi. Myślę, że to właśnie w dobrej literaturze tego gatunku jest takie fajne, że choćbyś nie wiem jaką twardzielką i racjonalistką była na co dzień, czytając taką pozycję po prostu dajesz się porwać, pozwalasz sobie na te wszystkie emocje i wzruszenia, których w codziennym życiu nie doświadczasz😊
„Tysiąc pocałunków” opowiada o wielkiej, prawdziwej miłości, takiej na zawsze i ponad wszystko. Bohaterowie Poppy i Rune są sąsiadami, przyjaźnią się ze sobą od piątego roku życia. Gdy Poppy ma osiem lat umiera jej babcia, przed śmiercią podarowuje jej słoik z tysiącem małych papierowych serduszek, każde na zapisanie wyjątkowego pocałunku z mężczyzną jej życia. Zaraz potem Rune całuje ją po raz pierwszy i od tego czasu kolekcjonują wspomnienia o każdym pocałunku aż do piętnastego roku życia. To właśnie wtedy chłopak musi z rodziną wrócić do Norwegii, gdyż jego tata został tam oddelegowany do pracy. Mimo, że serce mu pęka Rune wyjeżdża, obiecują sobie z Poppy, że nie rozstają się na zawsze, że będą na siebie czekać. Na początku dzwonią do siebie codziennie, jednak po jakimś czasie Poppy przestaje odbierać telefony, zrywa kontakt i wyjeżdża gdzieś z całą rodziną. Chłopak nie wie co się dzieje, jest załamany, najważniejsza dla niego na świecie osoba zostawia go, a on nawet nie wie dlaczego. To go bardzo zmienia, pielęgnuje w sobie złość i wściekłość, pali, pije i popada w nieodpowiednie towarzystwo, do tego nie rozmawia z ojcem, gdyż go traktuje jako przyczynę tych wszystkich wydarzeń. Po dwóch latach rodzina Rune’a wraca do Georgii, do tego samego domu, okazuje się, że rodzina Poppy też niedawno wróciła. Na początku młodzi się unikają, uważając, że wszystko co było między nimi zostało bezpowrotnie stracone, jednak po czasie okazuje się, że nadal jest między nimi przyciąganie i nadal im na sobie zależy. Wściekły i zraniony Rune próbuje się dowiedzieć, dlaczego Poppy tak postąpiła. Gdy poznaje prawdę jego serce rozpada się na tysiąc kawałeczków. Mimo wszystko odzyskują siebie i swoją miłość i przeżywają razem niezwykłe chwile. Mimo, że to wszystko wydaje się nierealne i mocno patetyczne to jednak czytając wcale tego się nie czuje, akcja i obecne na każdej stronie emocje porywają i sprawiają, że możemy tylko przerzucać stronę za stroną i płakać.
Nie będę pisać więcej, bo nie chce zdradzić zbyt wiele z akcji, chociaż częściowo można się tego domyślać, powiem tylko, że książka jest niesamowita, porywa i trafia prosto do serca… Przede wszystkim przypomina jak ważne, jest, żeby żyć, cieszyć się każdą chwilą, doceniać to co mamy, dostrzegać każdy wschód słońca, kwitnące kwiaty i ludzi wokół nas, bo nigdy nie wiadomo, który dzień będzie naszym ostatnim…
Są w naszym życiu książki uczące nas życiowych prawd, niektóre zaś raczą nas zabawną anegnotą. Są też takie, o których pamięć przemija już następnego dnia po lekturze. Jednak w morzu tych rozmaitości znajdują się też pozycje pozostawiające po sobie ślad - wżerają się w naszą duszę i długo, naprawdę długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jedną z takich książek zdecydowanie zostało Tysiąc pocałunków autorstwa Tillie Cole.
Rune Kristiansen i Poppy Litchfield są nierozłączni od dziecka. Przyjaźń przeradza się w miłość, którą oboje pielęgnują latami. Życie jednak nie zawsze bywa łaskawe i Rune zmuszony jest wyjechać do rodzinnej Norwegii. Z początku wymieniają się korespondencją, jednak ich kontakt szybko się urywa. Chłopak nie może uwierzyć, że wieloletnie uczucie zniknęło z dnia na dzień, dlatego gdy w końcu wraca, próbuje rozwiązać zagadkę, dlaczego dziewczyna, która obiecała wiernie czekać na jego powrót tak nagle postanowiła się odciąć.
Długo myślałam nad tym, jak poprowadzić ten tekst. Nie jest bowiem łatwe pisanie na tematy, na które trudno jest się wypowiedzieć ze względu na konieczność zupełnego zachowania treści dla siebie. A poważnie, akurat w przypadku tego tytułu warto wiedzieć jak najmniej. Osobiście cieszy mnie fakt, że do tej pory w ogóle o tej książce nie czytałam, ani nie kusiłam losu darując sobie sprawdzanie na próbę cytatów. Wam radzę dokładnie to samo - nie szukajcie pobocznych informacji, a po prostu sięgnijcie po Tysiąc pocałunków i poznajcie ten świat od zera, gdyż wtedy uda się wam wyciągnąć z tej przygody zdecydowanie więcej.
Tysiąc pocałunków może i nie przeciera szlaków na nowo, bo koncepcja jest odrobinę sztampowa, aczkolwiek sposób łączenia wątków, przedstawiania historii i tworzenia zdarzeń oraz ich konsekwencji w ogólnym rozrachunku wypada bardzo dobrze. Nie uświadczymy tu błędów logicznych, zbędnej rzewności, a każda akcja podjęta przez bohaterów ewidentnie wychodzi z ich osobowości, a nie nagłych zmian wprowadzanych na siłę przez autorkę. Otrzymaliśmy z pozoru prostą opowieść o uczuciu łączącym dwoje nastolatków, która w miarę czytania rozwija się w coś niesamowicie ujmującego. To właśnie bohaterowie i ich reakcje na wydarzenia są powodem, dla którego tak chętnie przeżywamy tę przygodę. Widać jak na dłoni, trud mierzenia się z przeciwnościami losu, rozmyślania i ostatecznie próby dostosowania do nowej sytuacji. Każde z nich dorasta na naszych oczach i przeżywa niemałą transformację. Tillie Cole pokazuje że są rzeczy, których nie da się przeskoczyć, niezależnie od tego jak bardzo byśmy tego chcieli i możemy albo się poddać, albo pogodzić się z ich nieuchronnością, robiąc wszystko by wziąć dla siebie jak najwięcej. Wybory Runa i Poppy oraz ich niezwykle dojrzałe wyznania na tle niesprzyjających okoliczności potrafią ponownie odkryć w nas dawno już zapomniane uczucia. Mamy tutaj bowiem do czynienia z tym najbardziej niewinnym rodzajem miłości, opisanym w sposób tak dobry, że czujemy to na własnej skórze.
Nigdy tak bardzo nie płakałam podczas czytania. Tillie Cole potrafi poruszyć nawet najtwardszą osobę za pomocą pozornie niewinnych słów, które uderzają niczym obuch. Może i nie raczy nas głębokim przesłaniem, jednak ukazuje jak silne może być "szczenięce" uczucie oraz jak wiele może ono znieść. Tysiąc pocałunków okazało się być piękną przygodą, która co prawda się kończy, jednak na zawsze pozostaje w naszych sercach.
Jak mnie ta książka "przeczołgała" emocjonalnie. Wcale się nie dziwię, że jest tak często polecana do przeczytania. Taka miłość u młodych ludzi zdarza się bardzo rzadko. Trafili na siebie w odpowiednim momencie, i stali się dla siebie "wszystkim" na zawsze.
Macie w swojej biblioteczce książki, które wywarły na was tak wielkie wrażenie, że wiecie iż nie raz jeszcze je przeczytacie? Ja mam takich kilka, ale ,,Tysiąc pocałunków" emocjonalnie bije każdą na głowę. Co ja się spłakałam na tej historii, to wiedzą tylko moi domownicy. :P Łzy leciały grochami z oczu. Serce bolało i zostawało rozdzierane co rusz na małe kawałki. To jest tak przejmująca, ogromnie smutna, ale przy tym piękna powieść, że trzeba o niej mówić głośno. To historia, która sprawia, że zaczynamy inaczej postrzegać nasze życie. Historia, która sprawia, że na chwilę się zatrzymujemy i zastanawiamy jaką ścieżką dalej powinniśmy kroczyć. Historia, po której zmieniają się nasze priorytety. Historia, która dogłębnie nas porusza i jeszcze bardziej uzmysławia, że z życia trzeba czerpać garściami. Każdą chwilą powinniśmy się cieszyć. Dążyć do postawionych sobie celów, a przede wszystkim być otwartym na nowe. Otwartym na ludzi. Czułym, wrażliwym, pomocnym i co najważniejsze szczęśliwym. Nie traćmy czasu na kłótnie, ponure myśli. Żyjmy tak jakby jutra miało nie być. <3
Ta książka mnie zabiła. Niewiedzialam że można tak płakać podczas czytania. Historia Poppy złamała moje serce i niewiem kiedy uda mi się je pozbierać.
Nigdy nie czytałam powieści w której miłość między bohaterami jest tak silna. Nigdy nie widziałam żeby ktoś darzył drugą osobę takim uczuciem. Było to tak piękne i niespotyka, że cierpiałam razem z nimi gdy nastał najbardziej przerażający moment tej książki. Błagałam żeby to się tak nie skończyło. Że nie może to tak się dalej potoczyc. Przecież książki powinny mieć szczęśliwe zakończenie. Jak widać nie koniecznie. Cała relacja między bohaterami jest poprostu cudowna i wydaje mi się że nie uda mi się przeczytać drugiej takiej książki. Nie znajdę drugiej podobnej co tak chwyta za serce.
Co tu dużo mówić...to książka ,która jak żadna inna rozwaliła mnie emocjonalnie..
"Tysiąc pocałunków" to książka na którą polowałam dłuższy czas,ponieważ gdzie nie otworzyłam insta czy fb tam posty,komentarze,które "rozczulały" się nad ta pozycją.W końcu i ja pod wpływem tych komentarzy musiałam po nią sięgnąć by sprawdzić na czym polega fenomen "Tysiąca pocałunków".I wiecie co..może jest to historia ciut przesłodzona ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.
To w jaki sposób autorka przedstawiła nam miłość dwojga osób to bez dwóch zdań jest rewelacyjne.Przyznaje ...popłynęło morze łez ale inaczej nie dało się przeczytać tak świetnej książki. A zaczyna się tak niewinnie...
Kiedy Poppy miała 8 lat umierająca babcia wręczyła jej słoik, w którym było 1000 pustych serduszek. Dziewczynka miała zapisać na nich 1000 pocałunków, które miały być dla niej bardzo ważne. Pocałunek nr 1 dostała od Rune. To właśnie wtedy między przyjaciółmi zaczynała rodzić się miłość. Potem kiedy byli już nastolatkami wiedzieli, że ich miłość jest szczera i pochodzi z głębi serca.
W tej książce nie ma tu praktycznie żadnej akcji. Autorka skupia się na emocjach dwójki zakochanych nastolatków. A zakończenie sprawiło, że pękło mi serce...Zastanawiałam się czy taka miłość istnieje, a szczególnie wśród nastolatków, którzy nie do końca wiedzą czego chcą od życia. Jednak ta historia sprawiła, że sama zastanowiłam się nad swoim życiem. Nad jego przemijalnością i nad jego sensem.Polecam
Okładka strasznie cukierkowa, historia przesadnie romantyczna, jednak bardzo dobrze mi się ją czytało. Powiem więcej: wzruszyłam się do łez, a chyba o to chodzi w literaturze, ażeby poruszyła najczulsze struny i emocje...
Czwarty tom niezwykle mrocznej serii „Poranione dusze” opowiadającej o brutalnych bokserach zmuszanych do zabijania. Od kiedy została porwana...
Krew za krew... Życie za życie... Dusza za poranioną duszę. Drugi tom serii PORANIONE DUSZE Przetrzymywany przez gruzińskich gangsterów i faszerowany...
Przeczytane:2024-10-06,
Cóż to była za książka! Do tej pory ciężko mi się otrząsnąć z emocji, jakie mi towarzyszyły podczas czytania.
Wspaniała, wzruszająca, łamiąca serce, piękna książka o miłości. Ale jakiej miłości! Ta książka pokazuje, jak powinna wyglądać prawdziwa miłość. Dwa spojrzenia mówią wszystko, a pocałunki są niepowtarzalne. Każdy pocałunek jest inny i bardzo wyjątkowy. Znaczy więcej, niż można by się było spodziewać.
Rune i Poppy to wspaniała para. Pomimo, że życie rzuca im kłody pod nogi, oni czerpią z niego ile się tylko da. Jedno dla drugiego jest niczym tlen, bez którego nie da się żyć. Pełni pasji, planów, musieli się zmierzyć z rzeczywistością.
,,Tysiąc pocałunków” to cudowna powieść, przy której chusteczki są obowiązkowe. Każdy rozdział wywoływał u mnie łzy wzruszenia. Książka dała mi dużo do myślenia, jak cenne jest życie. Powinniśmy cieszyć się z każdego dnia, każdej minuty i sekundy, powinniśmy troszczyć się o ukochane osoby, bo niewiadomo, ile jest nam dane jeszcze czasu bycia z nimi. Bo czasem życie jest jak ten kwiat wiśni, jest piękne, zachwycające, ale nie trwa zbyt długo.
Bardzo polecam wam przeczytać tę książkę. Jest to jedna z najpiękniejszych książek, jakie przeczytałam.❤🩹🥹🩷