W szkole tańca w centrum Cork wybucha pożar. Trzynaście utalentowanych dziewcząt ginie w płomieniach. Prowadząca śledztwo nadinspektor Katie Maguire dopatruje się w tym celowego działania i łączy pożar z innymi nawiedzającymi wcześniej miasto. Zwłaszcza z jednym, którego ofiary już nie żyły, kiedy pojawiły się pierwsze płomienie. Żeby znaleźć sprawcę, musi wejść w nowy dla niej świat irlandzkiego tańca ludowego - pełen nieposkromionych ambicji i zawiści - i stawić czoło najbardziej bezwzględnemu zabójcy, z jakim miała dotąd do czynienia.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2018-09-19
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Dead girls dancing
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Paweł Korombel
W wyniku gwałtownego pożaru giną wszyscy członkowie znanej grupy tanecznej. Co wydarzyło się tamtego wieczoru? Jak do tego doszło? I kim jest odnaleziona na dachu dziewczynka, która nie chce wypowiedzieć nawet jednego słowa?
Za sprawą „Tańczących martwych dziewczynek” spotkałam się z Grahamem Mastertonem po raz pierwszy. Nie ukrywam, że przygoda ta wywoływała u mnie wielkie zaciekawienie, twórczość autora bowiem okryła się już niemałą sławą. Rozpoczynając lekturę wciąż zastanawiałam się, czy i ja dołączę do powiększającego się grona fanów.
To, co zwróciło moją uwagę w pierwszej kolejności, to kreacja głównej bohaterki. Katie Maguire okazała się nie tylko doświadczoną, inteligentną i zdolną nadinspektor, ale także kobietą po przejściach, z trudną przeszłością, która wpłynęła na jej podejście do pracy i życia, po części ukształtowała ją właśnie w taką osobę, jaka zaimponowała mi na książkowych stronach. Uwielbiam silne kobiece charaktery, które wiedzą czego chcą, podążają do celu pewnym krokiem, a przy tym nie tracą empatii i szacunku dla innych.
Masterton konsekwentnie podkreśla, że życie detektywa to silne zaangażowanie, gotowość do poświęceń, konieczność zapomnienia na jakiś czas o własnym ja oraz tym, co zazwyczaj znajduje się na pierwszym planie. W jego powieści policjanci są przepracowani, statystyki kuleją, a do rozwiązywania spraw wciąż brakuje środków finansowych. Moim zdaniem to ważne, by pokazać świat policji w taki sposób, by nie idealizować na siłę, tylko postawić na pewną dozę szczerości i realizmu, nawet jeśli są tak brutalne.
Sięgając po thrillery i kryminały liczę na to, że powieściowy świat zaskoczy mnie mrokiem, zauważalnym nie tylko w charakterze opisywanych wydarzeń i zbudowanym dla nich tle, ale także w sercach bohaterów. Lubię, kiedy zbrodnie i intrygi są brudne, brutalne, szokujące, kiedy sporo się dzieje- sporo złego. Takie elementy znalazłam właśnie w książce Mastertona. Dzięki nim całość nabrała bardzo mocnego wyrazu, wypadając przekonująco i korzystnie.
Fabuła staje się jeszcze ciekawsza za sprawą poprowadzonej dwutorowo narracji. Z jednej strony śledzimy pracą inspektorów, obserwujemy odkrycia poczynione w śledztwie, poznajemy podejrzanych, z drugiej zaś przekonujemy się jak mocno wpływa na ludzi fanatyzm polityczny i jak wielką rolę odgrywa na etapie podejmowania przez nich decyzji. Tak poprowadzona fabuła i takie połączenie tematów sprawia, że powieść czyta się szybko i bezproblemowo.
Nie wszystkie wątki przypadły mi natomiast do gustu i nie wszystkie okazały się na swoim miejscu. Wydaje się, że od początku wiemy, kto stoi za drastyczną sceną podpalenia, dzięki czemu podążamy za autorem z pewną niechęcią i nieufnością. Uważam, że sceny dotyczące seksu zostały przesadnie opisane i tym samym wyeksponowane, nie wydaje mi się, żeby trzeba było się w ten temat tak zagłębiać przy tym gatunku powieści.
Ostatecznie „Tańczące martwe dziewczynki” wypadają na plus. Ta powieść może się podobać fanom podobnych gatunków i ciężkich klimatów. Wydaje mi się, że nie jest jednak odpowiednia dla kogoś, kto swoją przygodę z autorem dopiero zaczyna- nie zapada w pamięć wystarczająco mocno.
"Nie rozniecaj ognia, którego nie mógłbyś sam ugasić."
irlandzkie porzekadło
Do przygody czytelniczej z tą serią dołączyłam od szóstego tomu "Pogrzebani", który zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Później tom siódmy "Martwi za życia", w który wkręciłam się z jeszcze większym zaangażowaniem. Dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego spotkania z nadkomisarz Katie Maguire, a jednak "Tańczące martwe dziewczynki" zawiodły mnie w kilku aspektach. Zabrakło mi złożoności intrygi, praktycznie od początku wiemy, kto kryje się za mrocznymi siłami. Nie odczuwamy intensywnej atmosfery niepokoju i niepewności. A szkoda, bo frapujący pomysł na scenariusz zdarzeń pozostawiał wielkie pole do popisu.
Zawiodłam się również na głównej bohaterce, nie do końca potrafiłam zrozumieć jej postępowanie wykazujące znamiona dużej niekonsekwencji, momentami nielogiczności. Kate wydaje się silną i zdeterminowaną osobą, ale za chwilę obnaża swoje słabości, a nawet niedojrzałość czy dziecinne zachowanie. Rozumiem zamysł Grahama Mastertona w kształtowaniu portretu kluczowej postaci charakteryzującej się sporym kontrastem osobowości między życiem zawodowym a prywatnym, odwołaniami do bolesnej przeszłości, lecz jego wykonanie nie przekonało mnie. Ponadto, miałam wrażenie, że niektóre fragmenty powieści są lekko oderwane od całości, na siłę dołączone, aby umożliwić przejścia między wątkami fabuły. I tak naprawdę zbędne sceny seksu, konkretne, ale niewiele wnoszące do klimatu powieści lub rozwoju intrygi.
Jeśli tylko potrafimy przymknąć oko na te wady, thriller może dostarczyć ciekawej rozrywki, ale trzeba mieć świadomość niższego pułapu oczekiwań. Nie brakuje elementów kryminału i sensacji, które w ósmej odsłonie serii wysuwają się na pierwszy plan. Miłośnicy dynamicznych rytmów i oddziałujących na wyobraźnię mocnych dramatycznych scen nie powinni zawieść się. W tle odbieramy irlandzki klimat pełen burzliwych aspektów historii dotyczących prób odzyskania wolności i niezależności. I właśnie z takiego podłoża wyłania się cykl tragedii dotykających mieszkańców Cork. W pożarze klubu tanecznego ginie siedemnaście osób, niemal cała grupa sportowców przygotowujących się do prestiżowego turnieju. Cudem ratuje się dziewięcioletnia dziewczynka, której tożsamość pozostaje nieznana. To początek krwawych incydentów, zaś ich powiązanie staje się wyzwaniem detektywistycznym.
bookendorfina.pl
Jedni widzą dramat, drudzy dostrzegają pod bolesnymi obrazami coś groźniejszego. Łatwo pominąć szczegóły świadczące o tym, że zaistniała sytuacja nie była dziełem przypadku lub zrządzeniem losu. Na to liczy ktoś kto zaciera ślady swej obecności, ale zbrodnia idealna nie istnieje, chociaż zbyt wielu ma pewność, iż właśnie im uda …
Cork nigdy nie było spokojnym miastem, zabytkowe kamienne mury i te ceglane widziały wiele zła, których źródeł trzeba szukać w ludzkich uczuciach lub ich braku. Nadkomisarz Katie Maguire zna swoje rodzinne miasto od najmroczniejszej strony, codziennie widzi to co dla większości jest niedostrzegalne. Tragedie z jej perspektywy to kolejne śledztwa, czasem trudne, a czasem prowadzące do kolejnej, bolesnej, życiowej lekcji. Ten tydzień zapowiadał się na spokojniejszy, niestety pożar w szkole tańca okazał się wstępem do koszmarnych dni następnych. Kilkanaście ofiar śmiertelnych, ogień jaki nie pojawił się przypadkowo, zrozpaczone rodziny, żądne „głów” media i zwierzchnicy, oczekujący szybkiego i efektywnego śledztwa, jak na jednego człowieka to dużo oczekiwań. Jednak pani nadkomisarz jest znana ze swej skuteczności, lecz nieraz przysporzyła jej ta cecha kłopotów. Jak potoczy się teraźniejsze dochodzenie? Na to pytanie nie zna jeszcze odpowiedzi, ale zastanawianie się nad ogromna odpowiedzialnością jaka spoczywa na jej barkach wymaga czasu, a tego nie ma. Przed nią i pozostałymi policjantami mrówcza praca od jakiej zależy wynik. Co mogło być motywem tej zbrodni? Ten znak zapytania jest kluczowy, lecz trzeba zająć się jeszcze innymi sprawami. Zbrodnie w Cork to codzienność, tak samo jak niedawne wspomnienia o krwawych potyczkach politycznych. Nieodległa przeszłość zdaje się przypominać o sobie, kolejny kamyk do policyjnego ogródka, którego głównym ogrodnikiem jest Katie. Spokój nie jest dany nadkomisarz, tak ducha jak i zawodowy, wciąż musi walczyć o prawdę, lecz czy nie jest ona zbyt okrutna?
Z każdą kolejną książką z Katie Maguire w roli głównej coraz głębiej wchodzimy w mrok Cork, z ciemnymi zaułkami, mafią i zakulisowymi zagrywkami. „Tańczące martwe dziewczynki” są kolejną odsłoną kryminalnej rzeczywistości irlandzkiej metropolii. Zielonych wzgórz, romantycznych zamków i ruin nie znajdziemy w tej książce, jest za to miasto czasem przypominające Chicago z lat dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku, gdzie mafijne porachunki i niejasne powiązania były tajemnicą poliszynela. Graham Masterton nie owija niczego w bawełnę, nie używa eufemizmów, klimat noir jest wpisany w ten cykl kryminalny podobnie jak i tło społeczne, oba te elementy są źródłem wątków. Wielowarstwowa fabuła z rozdziału na rozdział zazębia się tworząc niepokojącą opowieść o prawdziwym obliczu ludzi i tym do czego są zdolni. Czasem granica pomiędzy tym prawem i bezprawiem jest zbyt cienka, trudno jej nie przekroczyć, a czasem wprost przeciwnie i jest to działanie z premedytacją. Pisarz z jednej strony buduje kryminalne napięcie, daje do rozwiązania swoim bohaterom i czytelnikom zagadki do rozwiązania, z drugiej tych pierwszych konfrontuje ze skutkami ich decyzji i twardą rzeczywistością, ludzi, którzy wiele już stracili i zbyt dużo zła doświadczyli. „Tańczące martwe dziewczynki” są mocno osadzone w krajobrazie Cork i irlandzkiej mentalności, lecz jednocześnie czytelnicy nie muszą się martwić, że poczują się obco w takich okolicznościach. Zło nosi wiele masek, lecz pod nimi zawsze kryje się ta sama twarz …
Moim zdaniem to bardziej kryminał, niż thiller. Generalnie widac trzy wątki, mnie zaciekawił tylko jeden. Początek ciekawy, potem nuda, od połowy ksiązka zaczyna się rozkręcać, później znowu nuda i ciekawe zakończenie. Myślę, że zwolennikom kryminału książka się spodoba.
Tańczące martwe dziewczynki, to powieść, która rozpoczyna się z wielkim rozmachem, obiecując mnóstwo akcji, tajemnic oraz specyficznego ciężkiego i mrocznego klimatu. W tragicznym pożarze ginie odnosząca sukcesy grupa taneczna. Podczas akcji ratunkowej udaje się uratować małą dziewczynkę, która może być jedynym świadkiem zdarzenia. Niestety w wyniku szoku przestaje mówić. W mieście dochodzi także do walki ludzi z podziemia, to świat przepełniony przemocą, brudnymi sekretami, które nie wychodzą spoza ścian obskurnych mieszkań i pabów. Katie McGuire, główna bohaterka serii ma bardzo trudne zadanie, śledztwo nie posuwa się do przodu, brakuje dowodów, dochodzi do kolejnych zbrodni.
Masterton balansuje na granicy dobrego smaku, jego książki z pewnością nie są lekkie i łatwe w odbiorze. Z jednej strony czytamy o śledztwie dotyczącym trzynastu tancerzy, którzy spłonęli w pożarze, z drugiej o gangu i krwawych porachunkach politycznych. Powieść zawiera zbyt wiele wątków, scen i opisów, które nie wnoszą nic do fabuły, a za to skutecznie ją spowalniają. Autor uwielbia szokować, wprawiać w obrzydzenie, czy wywoływać skrajne emocje. A nic nie działa lepiej jak brutalny seks, zbiorowy gwałt, czy egzekucja. To historia dla osób o mocnych nerwach. Jednak tym razem wszystkiego w niej jest za dużo, jej czytanie było dosyć męczące, momentami odpychające, dlatego mimo sympatii do tego autora, tym razem jestem na nie.
Kolejny tom serii o nadkomisarz Katie Maguire ma niezwykle chwytliwy tytuł – Tańczące martwe dziewczynki. Trzeba jednak przyznać, że brzmi on dosyć przerażająco, bo jeżeli należymy do grona ludzi o niesamowicie bujnej wyobraźni, to faktycznie przed naszymi oczami pojawi się obraz uroczych małych dziewczynek w baletkach, które po chwili przemieniają się w upiorne, płonące demony. Ale w przypadku Grahama Mastertona nie byłoby to aż tak zaskakujące…
Jeżeli jeszcze nie znacie serii o Katie Maguire to polecam to zmienić. Zwłaszcza jeżeli lubicie serie kryminalne i szukacie czegoś zaskakującego, utrzymanego na dobrym poziomie. Myślę, że w tym przypadku Graham Masterton Was nie zawiedzie.
Cała recenzja: bookeaterreality.blogspot.com
Przygodę z Grahamem Mastertonem zaczęłam pewnego lata od genialnego "Geniusza". Książka zrobiła na mnie takie wrażenie, że wciągnęłam ją w dwa popołudnia. "Tańczące martwe dziewczynki" to już typowy kryminał, ale czyta się go naprawdę dobrze, a fabuła jak zwykle u Mastertona jest przemyślana w każdym calu.
Tym razem w studio tańca irlandzkiego w Cork wybucha wielki pożar. Ofiarami zostaje prawie cały zespół tancerzy wraz z trenerem. Wszyscy płoną żywcem. Jedyną ocaloną osobą jest mała dziewczynka, która z niewiadomego powodu znajduje się na dachu budynku. Co więcej, nie jest w stanie ona pomóc policji, gdyż w wyniku traumy przestaje mówić. Katie Maguire wie, że dziewczynka jest być może ich jedyną deską ratunku...
Podejrzanych o podpalenie jest wielu. Czy zrobił to inny zespół, który obawiał się zagrożenia w czasie najbliższego konkursu stepu irlandzkiego? A może to samozwańczy odłam organizacji IRA? A może zupełnie ktoś inny?
Graham Masterton kolejny raz stworzył przemyślaną i wciągającą historię, która wymaga od czytelnika skupienia i uwagi. Co więcej, za duży plus uważam zamieszczenie wielu wątków osobistych z życia pani komisarz i innych bohaterów. Tak jak często piszę w recenzjach, takie wątki pozwalają na zżycie się czytelnika z bohaterami danej serii.
Zdecydowanie nie jest to książka dla osób o słabych nerwach. To prawdziwy, mocny thriller, w którym znajdziecie wiele brutalnych, wręcz przerażających opisów. Niektóre są tak obrazowe, że widzi się sceny oczami wyobraźni. Ja jednak nie należę do osób szczególnie wrażliwych na takie rzeczy, więc w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Tak więc, jeśli szukacie mrocznego, pełnego zwrotów akcji thrillera, z którym będziecie mogli spędzić jesienne wieczory, to śmiało możecie sięgać po "Tańczące martwe dziewczynki". Z pewnością nie powinniście być zawiedzeni.
Były w tej serii książki, które były genialne w swych potwornościach. Ta dużo im nie ustępuje, jeśli chodzi o okrucieństwo, jednak z jakiegoś powodu nie było ono tak przerażające, jak to czasem bywało. Chyba główny "złol", mimo, że był zły - nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia. Ale jak zawsze czytało się to bardzo dobrze i mimo, że trafiłem na bardzo kiepski okres czytelniczy dla mnie - po początkowych trudnościach ostatnie 200 stron przeczytałem w kilka godzin. Czekam na ciąg dalszy, bo ostatnia scena mówi mi, że Kate pewnej sprawy nie odpuści...
CYKL: "KATIE MAGUIRE" (TOM 8)
Po dobrych - na miarę pierwszego tomu - "Martwych za życia", przyszedł czas na obniżenie lotów. Jakże znane już dla tego cyklu obniżenie lotów.
Ósmy tom cyklu rozpoczyna się wielkim i trudnym do opanowania pożarem w studiu tańca. Ten główny wątek, na którym opiera się całość thrillera, według mnie jest niestety słaby.
Książka nie jest nudna ale nawet pośród tych z cyklu, które uznałam za przeciętne, nie wybija się ponad tamte.
Tytuł ujdzie, gdyż były słabsze, aczkolwiek liczyłam na więcej.
Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2021/08/tanczace-martwe-dziewczynki.html
W szkole tańca w Cork wybucha pożar w którym ginie 17 młodych tancerzy. Nasza bohaterka ma wyjątkowo trudne zadanie, gdyż brakuje dowodów, a śledztwo nie posuwa się do przodu. Niestety okazuje się iż pożar nie był przypadkiem, a jedyna ocalała z pożaru mała dziewczynka nie chce mówić...
„Tańczące martwe dziewczynki” to jak dla mnie do tej pory najsłabsza część z serii. Duża ilość wątków pobocznych wprowadza wrażenie chaosu i momentami powoduje, iż ciężko się odnaleźć. Mimo, iż nigdy nie przeszkadza mi, że sporo czasu i miejsca autor przeznacza na życie prywatne głównej bohaterki to tutaj było tego jednak zbyt dużo. Liczne sceny seksu wydają się zupełnie niepotrzebne i nic nie wnoszą do fabuły, tak samo jak na siłę wciśnięty wątek o psach. Całość niestety nie wciąga oraz nie trzyma w napięciu. Jak dla mnie czegoś ewidentnie zabrakło
Jestem rozczarowana. Tytuł dość intrygujący, początkowy opis pożaru również bardzo sugestywny, ale co z tego, skoro już w następnym rozdziale dowiedziałam się kto jest sprawcą. Nie było żadnych zaskoczeń. Po prostu obserwowałam toczące się śledztwo i jakieś tam prywatne sprawy bohaterki. Freud miałby cos do powiedzenia na temat tego autora, bo najbardziej pzryłożył się przy opisach grupowego seksu i śmierci w płomieniach. Dialogi są drewniane, zwłaszcza przesłuchania. Kilka mocno nieprofesjonalnych zachowań wśród mundurowych. I bardzo rozczarowująca końcówka. Motyw też jakiś taki dziwny. Ehhh... nie polecam, po Mastertonie spodziewałam się więcej.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością G.Masterton jest nieudane.Próbowałam ale coś nie zaiskrzyło.Nie wiem dlaczego "Tańczące martwe dziewczynki"uznano za thriller, bo ja za nic w świecie nie widzę tu nic porywającego czy strasznego.
Niby zaczyna się ciekawie,jest pożar,sporo ofiar,jedna ocalała dziewczynka,która nie chce nic mówić.Jest tu poza tym ogromna ilość bohaterów i jak dla mnie mało istotnych spraw na których skupiła się autorka ,a które nic tak właściwie nie wnoszą do fabuły.Zupełnie nie rozumiem tego.Poza tym książka napisana jest ciężkim stylem,nie ma tu żadnej porywającej akcji która wniosłaby świeżość.Brak napięcia,emocji i dialogu,który wniósłby do powieści nieco swobody.A zakończenie to chyba jest wzięte z przypadku,zupełnie mi nie pasuje do całości powieści.Szkoda.
Doskonały, odważny, bezpruderyjny i napisany z poczuciem humoru kurs erotyczny samodoskonalenia dla kobiet. Seks jest wspaniałą, przebogatą, obfitującą...
Dwójka uczniów ginie spalona żywcem podczas randki w domku plażowym. Grozę sytuacji podkreśla fakt, że spaliło się jedynie łóżko,...
Przeczytane:2019-03-10, Mam,
Pod trochę abstrakcyjnym tytułem kryje się kolejny brutalny kryminał, którym na pewno zachwycą się nie tylko fani malowniczej Irlandii, ale miłośnicy umiejętnie skonstruowanych fabuł, gdzie gorzkie momenty porażki i bólu są na porządku dziennym.
W Cork dochodzi do nieszczęśliwego zdarzenia - w wyniku pożaru w szkole tańca ginie kilkanaście młodych osób. Ciała spłonęły doszczętnie, jednak nie wszyscy zginęli od płomieni - dwie osoby zostały najpierw zastrzelone. Motyw i sprawca pozostają nieznani, a Katie i jej zespół właśnie rozpoczyna śledztwo. Kluczem do sukcesu może być mała dziewczynka, która jako jedyna przeżyła pożar, jednak w skutek szoku straciła mowę. Nie jest to jedyna sprawa, w jaką zaangażowana jest Garda. W tle majaczy także morderstwo popełnione na członku jednego z lokalnych gangów, gdzie w grę może wchodzić zemsta zdradzonego męża, a także kontynuacja wątku związanego z nielegalnymi walkami psów, rozpoczętego w poprzednim tomie - Martwi za życia. Nie można też zapomnieć o wątku politycznym i to w miarę na czasie - w historii nie tylko pobrzmiewają echa działalności odłamów IRA, ale też stosunkowo świeżego Brexitu.
Jak w poprzednich tomach tak i w tym, sporo dzieje się w życiu prywatnym Katie. Po śmierci Johna stara się ułożyć swój związek z Conorem, chociaż nie jest to łatwe, szczególnie biorąc pod uwagę trwający jego rozwód. Jest jeszcze Kyna, młoda sierżant, która z Katie współpracuje od lat i jest w niej mocno zakochana - nie bez minimalnej wzajemności. Taki trójkąt to idealne pole do popisu dla takiego autora, jakim jest Masterton. Ma on ogromne doświadczenie w konstruowaniu scen seksu. Nie zabraknie tu erotyki, jednak dalekim od subtelności. Seks jest tu podany w wydaniu naturalistycznym i mocnym.
Wydaje mi się, że z tomu na tom darzę główną bohaterkę coraz mniejszą sympatią. Coraz częściej trzymają się jej pochopne decyzje.
Tą książkę jak i poprzednie części można przeczytać bez znajomości wcześniejszych. Opowiadają one o osobnych zbrodniach i śledztwach. W treści znajdziemy mnóstwo odniesień do poprzednich tomów i powracających postaci.
To powieść, która cały czas trzyma swój poziom, a nawet w niektórych miejscach przewyższa poprzeczkę. Masterton przyciąga dobrze skonstruowaną warstwą obyczajową i życiem prywatnym Katie, które mocno miesza się z jej zawodową karierą.