Propozycja dla wielbicieli dystopii, mrocznych powieści grozy i zjawisk paranormalnych.
Nierealne światy, postaci z pogranicza jawy i snu, duszne tajemnice...
Każda opowieść z chirurgiczną precyzją odsłania ciemne zakamarki umysłów bohaterów i prowadzi do zaskakującego finału. W tym świecie rządzą martwi, a żywi stają się ich celem. Nic nie jest tym, czym się wydaje. Możesz przegrać w karty swoje życie albo wykupić cudze. Odkryć tajemnicę, która zostaje spisana na kartach urodzinowej opowieści. Albo stać się zabawką w rękach tych, którym zaufałeś. Strzeż się, bo nigdy nie wiesz, co czai się tuż za rogiem...
Każde z opowiadań opatrzył wstępem Jakub Ćwiek.
Wydawnictwo: Buchmann
Data wydania: 2015-08-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 480
Poznaj Lunapolis - ostatnią metropolię na samotnej planecie. Miasto artystów i morderców, którzy z zabijania uczynili sztukę, niezwykły tygiel mechanoidów...
Domenic Jordan skończył medycynę, ale nie jest praktykującym lekarzem. Interesują go magia i demonologia, a ponad wszystko wyjaśnianie tajemnic, co czyni...
Przeczytane:2018-02-16,
Antologia opowiadań grozy z mniejszą lub większa dozą fantasy autorstwa młodej polskiej pisarki Anny Kańtoch. Większość wciągająca i przejmująca, choć zdarzyło się i literackie nieporozumienie.
Tom składa się z dziewięciu opowiadań opatrzonych wstępem, komentarzami i posłowiem Jakuba Ćwieka, pisarza fantasy młodego pokolenia, kolegi pani Anny ze Śląskiego Klubu Fantastyki w Katowicach.
Choć takie rzeczy nie mają miejsca w antologiach i w tej również stało się to przypadkiem, historie tu zamieszczone zdają mi się być ułożone od najsłabszej po coraz lepsze. Pierwsza, tytułowa opowieść to dla mnie zupełne nieporozumienie. Piekło, diabły, ludzie obdzierani ze skóry - ten typ horrorów czy też science fiction w ogóle do mnie nie przemawia, nie widzę również w nim żadnego głębszego przesłania dla czytelnika, choć mniemam że autorce chodziło o ukazanie naszej planety po jakiejś bliżej nieokreślonej katastrofie czy też epidemii. W drugim opowiadaniu jest trochę lepiej. Znowu historia postapokaliptyczna - po Katastrofie Ziemią rządzą zmarli - tym razem jednak w konwencji świetnego horroru przechodzącego w mniej świetne fantasy z niejakimi Obcymi (coś w stylu UFO) w roli głównej. I wszystko byłoby z tą opowieścią dobrze, gdyby właśnie nie ta zmiana konwencji - doskonały horror popsuty dość popularnym motywem rodem z taniej fantastyki. W komentarzu do tego opowiadania Jakub Ćwiek twierdzi, iż również obawiał się że ten "zwrot" zepsuje całą opowieść, znalazł jednak jego zasadność. Ja tej zasadności nie widzę, a wręcz żałuję że autorka, wymyślając bardzo oryginalną fabułę grozy zakończyła ja oklepanym fantasy.
Za to pozostałym siedmiu historiom nie mam już nic do zarzucenia. Reprezentują one to, co najbardziej cenię w horrorach - niby nic niepokojącego się nie dzieje, niby wszystko jest w najlepszym porządku, zwyczajne życie zwyczajnych ludzi - a jednak od pierwszych zdań czujemy, że wkrótce wydarzy się lub zostanie zdemaskowana tragedia. Nie ma tam zombie, demonów, wampirów (a jeśli nawet są, to częściej jako wytwór czyjejś wyobraźni niż stwory żyjące naprawdę), które mają straszyć samym swym istnieniem. Groza kreowana jest poprzez sytuacje, wypowiedzi bohaterów, ich zachowania, gesty. Tworzenie tego typu narracji wymaga od autora zdecydowanie większego artyzmu niż pisanie jedynie o ociekających krwią potworach i wilkołakach, tak popularne wśród twórców horrorów trzeciej kategorii.
Przysłowiową "wisienką na torcie" tego tomu jest dla mnie opowiadanie "Okno Myszogrodu" - rzecz o typowym ludzkim pragnieniu cofnięcia czasu i naprawienia wyrządzonych komuś krzywd lub własnych życiowych błędów. Jest to przypowieść o tym, co może się stać gdyby udało nam się owo pragnienie spełnić. Na początku mamy co prawda morderstwo, dalej jednak sceny układają się w typowe życie podrzędnego urzędnika, tak że szybko zapominamy o tragedii z pierwszych zdań opowieści. Autorka tworzy narrację w czasie przyszłym (zabieg rzadko spotykany w literaturze), aczkolwiek zamiast poznawać wraz z bohaterem-narratorem przyszłość, cofamy się do przyczyny makabrycznego zdarzenia. Jak to możliwe, że czytając o przyszłości cofamy się w przeszłość? To już kunszt pisarki i tajemnica całego opowiadania...
I jeszcze słówko o komentarzach pana Ćwieka. Dzięki ni poznajemy genezę całej antologii, jak i każdego pojedynczego opowiadania, a także anegdoty z nimi związane. Niestety, jest w nich moim zdaniem zbyt wiele dosłownych zachwytów nad każdym z tekstów, zbyt mało zaś uwag merytorycznych. Oczywiście nie odmawiam pani Annie Kańtoch talentu ani wartości literackiej jej utworom, jednak jako czytelnik nie lubię gdy ktoś na siłę tłumaczy mi którym fragmentem mam się zachwycić, który zaś spokojnie mogę sobie darować - wolę dochodzić do takich wniosków sama.
Nie jest sztuką napisać kolejne opowiadanie o UFO czy historię diabłów podpalających grzeszników, sztuką jest stworzyć opowieść, w której niepokój budzi w nas niemal wszystko, choć na pierwszy rzut oka nie ma się czego bać, opowieść w której czujemy dreszcz przy każdym następnym przerzuceniu strony, przy przebiegnięciu jej wzrokiem, a nóż to właśnie tutaj czai się zło. Dobrze że właśnie tego rodzaju opowieści jest w antologii Anny Kańtoch najwięcej. Pomijając jej niezbyt udane próby tworzenia fantasy czy też science fiction, prozę pisarki zaliczyć można do horroru z górnej półki - takiego, w którym wszystko jest straszne, lecz nic oczywiste.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/