Strefa Skażenia

Ocena: 5 (8 głosów)

Strefa Skażenia prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą.Pierwsi zakażeni,drobiazgowe opisy przebiegu choroby,specjalistyczne laboratoria,ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki ,które mogły przypieczętować nad los już dawno temu. Wcześniej udawało się zażegnać kryzys. Ale czy i tym razem,w obliczu kolejnego zagrożenia niepowstrzymanej pandemii, ludzkości się poszczęści?

Informacje dodatkowe o Strefa Skażenia:

Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2015-02-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788379243082
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Hot Zone
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jeryz Kuryłowicz
Ilustracje:Paweł Szczepanik/Andrea de Martin

więcej

Kup książkę Strefa Skażenia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Strefa Skażenia - opinie o książce

Avatar użytkownika - ksiazkowagladys
ksiazkowagladys
Przeczytane:2020-07-05,
Takie książki albo się lubi albo nie. Bohaterem jest tutaj ebola - przerażająca choroba, o której do tej pory nie wiemy zbyt wiele. O eboli słyszałam, ale jakoś nigdy specjalnie nie zagłębiałam się w ten temat. Dzięki tej książce dowiemy się nieco więcej o tej przerażającej i śmiertelnej chorobie ale także o ludziach, którzy pracują z tym wirusem. Historia o eboli zaczyna się kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy to został potwierdzony pierwszy przypadek zarażenia tym wirusem. Opis choroby, jak ona postępuje jest niezwykle okrutny i drastyczny. Mamy okazję poznać również to co się dzieje z perspektywy ludzi pracujących nad tym wirusem, którzy pracują na małpach. Niezwykle wciągająca historia i bardzo ciekawa. Jeśli ktoś lubi klimaty mikrobiologiczne oraz o różnych chorobach to książka jest zdecydowanie dla was!
Link do opinii

Ebola to przerażająca choroba, o której nie wiemy zbyt wiele. Kilka lat temu na całym świecie zrobiło się o niej głośno, kiedy zaczęła atakować poza Afryką. Zaczęła się ogromna panika, ponieważ nikt nie wiedział, jak leczyć te okrutną chorobę, a ebola zbierała krwawe żniwo pośród ludzi umierających w ogromnym cierpieniu.

Na jej temat nie znajdziemy zbyt wielu książek, ponieważ do dziś niewiele o niej wiadomo. Wciąż nikt nie wie, jak ją leczyć, a jedynym sposobem zapobiegającym jej rozprzestrzenianiu się jest obecnie izolacja chorych ze świadomością, że mają oni znikome szanse na przeżycie.

Autor „Strefy skażenia” zaznajamia nas z pierwszymi przypadkami zachorowań na ebolę oraz prowadzi nas przez kolejne ogniska tej choroby ukazując, jak ludzie radzili sobie z jej występowaniem. Przedstawia wiarygodne informacje ukazujące największe skupiska tej choroby i ogrom cierpienia, jaki za sobą niosły. Lektura tej książki napawa czytelnika prawdziwą zgrozą, zwłaszcza iż wiemy, że opisywane zdarzenia nie są fikcją literacką, a rzetelnym przedstawieniem prawdziwych wydarzeń. Niejednokrotnie czułam, jak oczy otwierają mi się szeroko z przerażenia, a na całym ciele pojawiają się ciarki. Myślę, że jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach, ponieważ o lekturze wciąż gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl „a co jeśli ona powróci?” i mamy świadomość, że nie jesteśmy w stanie zrobić nic, aby temu zapobiec czy z nią walczyć.

Link do opinii
Avatar użytkownika - NatSaczek
NatSaczek
Przeczytane:2020-05-24,

Nie ma nic bardziej na czasie, niż wirus, zakażenia i strach przed zachorowaniem. W dobie panującego obecnie koronawirusa, warto oderwać się od rzeczywistości i skupić swoją uwagę na innym cichym zabójcy... Wirusie eboli.
Niezależnie od tego jak bardzo boimy się aktualnej epidemii, musimy sobie zdać sprawę, że kiedyś też powstaną o niej przeróżne książki czy filmy. Kiedyś i istniejąca pandemia będzie historią i wspomnieniem. Póki co dzięki tej książce możemy powrócić do innej epidemii, mającej miejsce nie tak dawn... w 2014roku.
Ciekawie przekazane informacje, które dokładnie ukazują skalę niebezpieczeństwa i nieodwracalne skutki, jakie ze sobą niosła zaraza.
Niezwykła historia cichego mordercy, któremu nikt nie jest w stanie się postawić...
Poruszająca, skłaniająca do refleksji. Takie pozycje na półkach zdecydowanie rzucają się w oczy i aż się proszą o lekturę. A co najgorsze w tym wszystkim... na długo nie dają o sobie zapomnieć.
Dlatego już dzisiaj warto przeczytać "Strefę Skażenia" i wdrożyć się w temat.
Rzetelnie przedstawione fakty w niezwykle przystępnym przekazie. Polecam z całego serca.

Link do opinii
Avatar użytkownika - patss_097
patss_097
Przeczytane:2020-05-03,

Okładka krzyczy do czytalnika wyrażnym żółtym napisaem "Błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym" i chyba jest to najltrafniejsze, co można o tej książce powiedzieć. Napisana z rozmachem i niebywałą dokładnością opowieść o wirusie ebola, który zbiera krwawe żniwo wszędzie tam, dzie się pojawi. Książka o tyle ciekawa, że powinna zainteresować laika, ale również osobę, która co nieco zna się na mechanizmach zakażenia i ogólnie rzecz ujmując na wirusach. Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie, nie znajdziemy tu suchych faktów encyklopedycznych, są to fakty ubrane w ciekawy i obrazowy język, oparte przykładami, aż zbyt dokładnie obrazującymi ogrom zniszczenia. 

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2016-03-05, 52 książki - 2016,
Niedawno miałam okazję przeczytać ciekawą książkę "Strefa Skażenia". Pierwszy raz słyszałam ten tytuł na innym blogu. Wtedy miałam wątpliwości, czy aby na pewno przeczytać tę książkę. Poczytałam sobie parę innych opinii i postanowiłam zagłębić się w tą lekturę. "Strefa skażenia" jest połączeniem literatury faktu i thrilleru medycznego. Muszę przyznać, że to połączenie jest nawet ciekawe. Do zapoznania się z tą książką zachęcił mnie też sam pomysł. Pierwszy raz miałam okazję przeczytać "biografię choroby". Autorem książki jest Richard Preston - znany amerykański dziennikarz. Otrzymał szereg nagród i wyróżnień w dziedzinie reportażu. Autor dziewięciu bestsellerowych książek. "Strefa skażenia" przyniosła mu międzynarodową sławę. Jego nazwiskiem nazwano asteroidę. Regularnie pisze dla ,,The New Yorkera". Richard ma brata - Douglasa Prestona, który również opublikował kilka bestsellerów. Gatunki, w których się specjalizuje, to technothriller, horror i literatura faktu. Strefa skażenia prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą. Pierwsi zakażeni, drobiazgowe opisy przebiegu choroby, specjalistyczne laboratoria, ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki, które mogły przypieczętować nasz los już dawno temu. Wcześniej udawało się zażegnać kryzys. Ale czy i tym razem, w obliczu kolejnego zagrożenia niepowstrzymanej pandemii, ludzkości się poszczęści? Fascynująca historia najgroźniejszego seryjnego mordercy! Jak wspomniałam na początku bardzo podoba mi się pomysł na fabułę. Historia wirusa, pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Ciekawie czytało mi się tą książkę. Warto też wspomnieć o okładce, która bardzo mi się podoba, od samego początku wprowadza czytelnika do klimatu, jaki panuje w książce. Bardzo wzruszające były momenty, kiedy ktoś miał styczność z wirusem i potem chorował. Objawy, którymi się ebola charakteryzuje, nie należą do najbardziej przyjemnych czy też łatwych do zniesienia. Cieszmy się, że do tej pory wirus tej choroby, nie dopadł nas i miejmy nadzieję, że jeszcze przez długi czas będzie trzymał się z daleka. Jedyne co nie podobało mi się w tej książce to opisy. Momentami były troszeczkę przynudzające, przez co miałam chęć odłożenia lektury na potem. Ale jakoś próbowałam przez nie przejść i zawsze mi się to udawało, dzięki czemu przeczytałam tę książkę w szybkim tempie. Podsumowując, jest to książka, która może nas nawet nauczyć, jak ważna jest w życiu higiena. Dlaczego o tym mówię? Spotyka się takich ludzi, którzy nie myją owoców, czy rąk przed jedzeniem itp. Przecież nie wiemy, kto wcześniej brał te owoce do ręki, czy też co z nimi robił. W ten sposób może się utworzyć łańcuch zachorowań, gdzie w środku mogę być Ja, możecie być Wy, możemy być My. Książka jest naprawdę dobra. Moim zdaniem warto ją przeczytać, aby wiedzieć jakie są objawy eboli, jak należy się ochraniać, aby zapobiec zachorowaniu na ten wirus. Czytaliście tę książkę? Macie zamiar po nią sięgnąć? Co o niej sądzicie? Zapraszam do dyskusji w komentarzu! MOJA OCENA: 7/10 Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Noelka
Noelka
Przeczytane:2015-03-10, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam, Przeczytane,
"Strefa skażenia" - historia wirusa ebola

 

"Ebola jest ludzką katastrofą, potworem, groźnym pasożytem, nieświadomym, nieczułym twórcą ogromnego cierpienia, nieubłaganie rozwijającym się w ludzkim ciele" - pisze Richard Preston w "Strefie skażenia".

 

Wirus ebola wywołuje jedną z najgroźniejszych chorób zakaźnych - gorączkę krwotoczną ebola. Wirus ten jest wyjątkowo zaraźliwy - wystarczy, że do krwioobiegu dostanie się jedna jego cząsteczka, by zachorować. Co więcej, aż 90 proc. zakażonych umiera, w męczarniach. Tak groźby nie jest nawet wirus HIV, którym można się zarazić po dostaniu się do krwioobiegu około 10 tys. cząsteczek. Piszę o tym nie tylko z uwagi na aktualność tematu, lecz także dlatego, że niedawno ukazała się książka "Strefa skażenia" Richarda Prestona, w której opisana jest historia tego wirusa.

Historia opowiedziana przez Prestona rozpoczyna się w 1980 roku - wtedy to do szpitala w Nairobi trafił pacjent z nietypowymi objawami. Miał posiniaczoną, pozbawioną wyrazu twarz i czerwone oczy, wymiotował krwią, potem krew zaczęła wydostawać się wszystkimi otworami, Byl w ostatniej fazie choroby, która nie została rozpoznana. I niedługo potem zmarł. Autopsja wykazała, że jego narządy wewnętrzne wyglądały tak, jakby nie żył od kilku dni. Kolejną ofiarą tej choroby stał się lekarz, który próbował ratować życie swojego pacjenta. Jego heroiczny czyn poszedł jednak na marne, a sam przypłacił to życiem, gdyż nie wiedział, z jakim groźnym wirusem miał do czynienia...

"Strefa skażenia" to połączenie literatury faktu z thrillerem medycznym. Richard Preston przedstawia historię badań nad wirusem ebola od 1980 roku do 1993 roku, kiedy to trwały ostatnie testy na terenie ogniska choroby. Opisuje przyczyny, przebieg i tempo, z jakim przenosi się na inne osoby.

W Stanach Zjednoczonych książka ta ukazała się w 1994 roku, jednak polscy czytelnicy musieli czekać na nią 21 lat. Ale było warto, bowiem autor jest niezwykle skrupulatny w swojej pracy, zaprasza nawet na spacer po laboratorium, w którym przeprowadza się badania na niebezpiecznych wirusach, a także opisuje operacje, które miały wygasić tę choroby.

Widać, że autor przygotował się do napisania tej książki. Zebrał materiały, dotarł do ludzi, którzy odegrali kluczową rolę w tej historii, a jednocześnie zachował formułę beletrystyki - m.in. zmienił niektóre nazwiska, np. pierwszej oficjalnej ofiary wirusa ebola, wprowadził dialogi i myśli bohaterów.

Książkę czyta się w miarę szybko, gdyż jest napisana lekkim językiem - mimo trudnej tematyki i terminologii medycznej. Lektura wciąga czytelnika niczym ruchome piaski. To wstrząsająca historia napisana przez życie, a takie są zawsze najbardziej dramatyczne, ale także najciekawsze. Należy jednak podkreślić, że z uwagi na dokładne i krwawe opisy, nie jest to lektura dla osób wrażliwych.

Dużym walorem książki są zdjęcia, nadające autentyczności opisywanym zdarzeniom. Można m.in, zobaczyć cząsteczkę wirusa ebola, z wyraźnym "kijem pastucha". Trzeba przyznać, że robi wrażenie. Polecam tę lekturę miłośnikom literatury faktu oraz thrillerów medycznych.

Link do opinii
Avatar użytkownika - blackbird
blackbird
Przeczytane:2015-07-16, Przeczytałam,

recenzja pochodzi z mojego bloga: http://zakurzone-stronice.blogspot.com/2015/07/piekno-bestii-recenzja-ksiazki.html

 

Kiedyś to jednak było fajnie! Człowiek miał się czego bać – świat najeżony był mnóstwem paskudnych chorób, a śmierć czyhała na każdym rogu i śmiała się, potrząsając kosą. Grypa? Śmierć! Zapalenie płuc? Śmierć! Rana? Śmierć (chyba że zastosowano tzw. chleb z pajęczyną, w istocie nieświadomie stosując penicylinę) z zakażenia lub z wykrwawienia. Serce szwankuje? Śmierć! Padaczka już całkowicie, człowiek umierał z wyczerpania po zbyt silnym napadzie, a w średniowieczu jeszcze nikt nie pomógł, bo to opętanie. Ba, żeby były tylko takie choroby – przeciwko nim znajdowano zwykle jakieś zielne remedium czy zaklęcie. Srożyły się jednak rzeczy o wiele straszliwsze, szczególnie na Wschodzie: ospa, dyzenteria, malaria, febra, tyfus, hemofilia i dżuma, straszliwa zaraza Europy z końca średniowiecza, oraz trąd – jedna z najstraszliwszych chorób świata, bardzo zaraźliwa, o niezwykle długim okresie inkubacji i powodująca (dosłownie) gnicie za życia. Ale to jeszcze nie koniec. Z upływem lat do listy tej dołączały się zbierająca straszliwe żniwo cholera, dolegliwości serca, nowotwory i ujarzmiona (choć prątki Kocha wciąż się mutują) już gruźlica.  To już przeszłość, bo nad tymi chorobami potrafimy zapanować, mamy leki i sposoby zapobiegania im. W XXI medycyna wciąż staje się lepsza, a jej osiągnięcia coraz bardziej zdumiewające. Można przeszczepić już bijące serce, przyszyć kończynę wraz z odtworzeniem porwanych połączeń nerwowych, wprowadzić człowieka w stan śpiączki farmakologicznej i badać ciśnienie wewnątrz czaszki, o mechanicznych płucach, czyli respiratorze i innych narzędziach podtrzymujących życie nie mówię – to, co dla naszych przodków dwieście lat temu było snem SF, jest teraz prawdą, czymś zwyczajnym. Protezy są już coraz lepsze, chorzy na cukrzycę mają swoje strzykawki z insuliną, a astmatycy inhalatory. Nie umieramy na katar, grypę, zapalenie płuc czy wyrostek robaczkowy, w domach mamy trutki na szczury, kanalizację, a podstawowe środki do czyszczenia i zabijania owadów można kupić w każdym sklepie. Kiedy wybuchają epidemie odzwierzęcych gryp, w tym słynnych ptasich, media podnoszą rwetes, w Internecie można znaleźć wskazówki dotyczące uniknięcia zarażeniu się, zresztą apteki są pod nosem, zawsze pełne specjalnych masek. Co prawda, szerzy się nowotwór, zawały i choroby wątroby, ale przed tym można się obronić, stosując odpowiednią dietę, biorąc tabletki i prowadząc odpowiedni tryb życia. Możemy być zdrowi – jesteśmy zdrowi, nawet rozwiązano odwieczny dramat z wysoką umieralnością kobiet w połogu. Czego mamy się bać?  Szpital Nairobi, Afryka, 1980 rok. Na poczekalni oddziału dla przypadków ciężkich i ważnych w kałuży krwi leży człowiek. Nie, nie był to zamach terrorystyczny; nie wystrzelono ani jednej kuli. Po prostu padł i zaczął obficie krwawić. Pielęgniarki zabierają go na oddział intensywnej terapii, mężczyzna jednak umiera. Jego śmierć i to, co działo się przed nią, jest niewytłumaczalne, dziwne, straszne. Po kilku dniach lekarz, podczas prób ratowania mu życia, umazany po łokcie w jego krwi, wymiotach i z oczami zabryzganymi jego krwawymi wymiotami, obserwuje u siebie bardzo dziwne objawy, rozpoczynające się ostrym bólem głowy i krzyża, który nie daje zatamować się żadnymi środkami przeciwbólowymi. I jeszcze te oczy – czerwone jak u wampira…  Wirus marburg, na który zachorował opisany w poprzednim akapicie mieszkający w Afryce Francuz, to jeden z tzw. filowirusów, czyli wirusów nitkowatych, ma znacznie bardziej straszliwą siostrę, którego nazwę zna każdy, oprócz totalnych lemingów, wirus, który w 2014 roku wywołał wielkie spustoszenie w Afryce i do dziś tam szaleje, zbierając nowe ofiary i mutując się w nowsze formy. Każdy wie, o co chodzi, ale teraz jestem pewna, że słowo ebola nie będzie już tak łatwo przechodziło mi przez gardło. Ebola, fundująca śmierć, jakiej nie wymyślili twórcy najbardziej strasznych horrorów; ebola, która może się równać tylko z wywoływanym przez bakterie trądem, chociaż to drugie skazuje długi czas patrzenia na rozkładającą się za życia skórę i odpadające fragmenty ciała, podczas gdy afrykański wirus wykańcza szybko i widowiskowo (sama nie wiem, co gorsze). Ale jak to ze mną bywa, nawet koszmary nie zatrzymały mojej chorobliwej ciekawości – może tu nie chodzi o jakieś medyczne zacięcie czy marzenie o zostaniu wirusologiem, ale o napędzane adrenaliną pragnienie spojrzenia Bestii w oczy.  Kiedy więc zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że po prostu musi być moja, bo jak pasja to pasja i ostatecznie artykuły medyczne i notki w Internecie nie wystarczą; zresztą sama koncepcja thrilleru non-fiction – którym, jak wynikło z opisu na stronie wydawnictwa – książka jest, bardzo mi się spodobała. Co prawda, kiedy w końcu do mnie dotarła zajęta byłam inną, dość ciężką pozycją, ale kiedy Saladyn podbił Jerozolimę i postanowiłam dać sobie odpocząć od średniowiecznych patologii rodzinnych, rzuciłam się na tą książkę jak wygłodniały zwierz, lub jak wirus ebola na nową ofiarę. Tak, wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Przed lekturą przejrzałam okładkę, czytając kawałek recenzji, w której Stephen King – mistrz horroru – twierdził, że to jedna z najstraszliwszych rzeczy, jakie przeczytał (kto jak kto, ale przypuszczam, że on nie jest człowiekiem strachliwym). Czy jednak są jakieś przeciwwskazania czy objawy niepożądane? Cóż, włóżmy książkę pod mikroskop elektronowy mojego oka i zobaczmy.  Wydanie książki jest – jak zwykle w tym wydawnictwie – bardzo staranne i eleganckie. Okładka jest w większości czarna, ale przyciągająca wzrok, bo – jeśli przyjrzymy się bliżej – kobieca twarz w częściowym skafandrze kojarzy się pasjonującymi dziedzinami nauki, do których nie dopuszcza się zwykłych śmiertelników. Co prawda, nie wydaje mi się, że jest to bardzo adekwatne zdjęcie, bo kobieta ma szparę pomiędzy ochronnym czepkiem a okularami, co w laboratoriach czwartego stopnia zagrożenia biologicznego jest niedopuszczalne (wygląda mi to na jakiś ubiór do przeprowadzania jakichś skomplikowanych doświadczeń chemicznych), ale jestem w stanie to zrozumieć, bo ludzie w Chemturionie czy Racalu z pewnością nie wyglądają na tyle ciekawie, by przedstawiać ich na okładce. W każdym razie jednak za sylwetką laborantki czarną powierzchnię przyozdobiono wizerunkami eboli ze słynnych zdjęć Murphy’ego, jak przypuszczam, a reszta napisów, poza krótkimi recenzjami amerykańskich magazynów, jest żółtych, co świetnie harmonizuje się z zimnym niebieskim i zielonym reszty okładki. Tył okładki jest czarny, z białymi i żółtymi napisami; poza blurbem mamy tu kolejne – tym razem czarno-białe – zdjęcie Głównego Bohatera, czyli eboli, z systematyką i cechami wiralnymi, co jest naprawdę ciekawym, pomysłowym rozwiązaniem. Książka ma skrzydełka, co bardzo mnie ucieszyło; na jednym z nich są fragmenty książki, te najbardziej szokujące, a na drugim zdjęcie Autora i krótka notka o nim. Wewnątrz czekają na nas jeszcze większe niespodzianki: mapa Afryki z zaznaczonymi ważniejszymi miejscami występującymi w książce (na szczęście jest po polsku – trochę się bałam po tej niespodziance w Zapomnianym Legionie) i coś w rodzaju książkowej wersji procesu wchodzenia do laboratorium czwartego stopnia bezpieczeństwa biologicznego, co robimy wspólnie z podpułkownik Nancy Jaax, jedną z bohaterek książki. Dodatkowo każda z czterech części książki zaczyna się owym słynnym zdjęciem naszego wirusa, przypominając, o czym czytamy, gdybyśmy mieli jakieś wątpliwości. W środku znajdziemy także kilka zdjęć, może niekoniecznie związanych z tym, o czym akurat czytamy, ale adekwatnych do treści książki i ciekawych; oprócz słynnego zdjęcia F. Murphy’ego, które było prezentowane w galeriach sztuki, znajdziemy tam dużo fotografii spod mikroskopu elektronowego i – między innymi – zdjęcie lekarzy w skafandrach. Szkoda, bo brakuje tu tylko jednej z wyszperanych w Internecie fotografii przedstawiających naukowca pracującego w skafandrze na czwartym poziomie bezpieczeństwa, ale każdy komputer z łączem ma, więc zafascynowani lekturą sami znajdą jeszcze więcej (ponoć pobudza to kreatywność).  Wszystko to dopieszczone w szczegółach i naprawdę porządnie zrobione, tak, że książkę czyta się przyjemnie, a okładka przyciąga wzrok, zamiast odrzucać. Książka napisana jest bardzo prostym, komunikatywnym stylem (chciałoby się napisać: żołnierskim), który zupełnie pasuje do tematyki – nie jest to przecież literatura piękna, tylko pozycja popularnonaukowa, w której widać jednak fascynację tematem, do której Autor się przyznaję, a ja cieszę się, że nie jestem samotną pasjonatką tematyki śmiercionośnych wirusów. Pisarz pozwala sobie czasem na dłuższe opisy przyrody, osłaniając przed czytelnikiem zalety swojego pióra, które delikatnie i bardzo plastycznie opisuje Afrykę, równie piękną, co niebezpieczną. Podobała mi się również niezwykła wrażliwość, z jaką pisarz przedstawia nam postacie, ich kompleksowy opis ze szczegółami, które – mogłoby się wydawać – są nieistotne, a które wiele mówią o danym człowieku (chociaż, kiedy czytam książkę o eboli, niezbyt interesują mnie  szczegóły ze śledztwa dotyczącego zabójstwa brata Jerry’ego Jaaxa, męża Nancy). Chociaż akcja rwie się do przodu i nie ma czasu na delikatny, jeszcze głębszy rysunek postaci, to naprawdę nie mogę narzekać – zastanawiam się, co by było, gdyby po podszlifowaniu warsztatu Autor napisał powieść – zarzucić mogę tylko powtarzanie w dwóch zdaniach tego samego, co nieco irytowało mnie podczas czytania i wybijało z rytmu; z pewnością przy szerszej perspektywie powieści wszystkie szczególiki, czasami naprawdę niepotrzebne, utopiłyby Autora zupełnie. Pisarzowi brakuje także nieco umiejętności w budowaniu napięcia i konstruowaniu klimatu (po makabrycznych pierwszych pięćdziesięciu stronach wszystko nieco się rozłazi),  ale tak naprawdę trudno podciągnąć książkę do jakiejkolwiek, nawet najbardziej zwariowanej i oryginalnej formy powieści. To tylko popularnonaukowa literatura non-fiction, zabieg, dzięki któremu można przybliżyć literaturę faktu zwykłemu czytelnikowi i chyba nic więcej. I jak na ten gatunek, styl Autora jest naprawdę dobry.  Rozbudowany thriller non-fiction to nie jest, ale z pewnością sposób narracji prowadzony przez Autora jest naprawdę interesujący – dzięki temu czyta się o wiele lżej niż klasyczną literaturę faktu, do której trzeba mieć dobre pióro, by nie zanudzać czytelnika. Lekka fabularyzacja jest plusem: pozwala nam się znaleźć w środku opisywanych wydarzeń, poznać uczucia osób, poczuć dynamikę rodem z powieści czy innej formy literackiej, w pewien sposób poznać wszystko od podszewki nie tylko jako suche fakty. Autor, co według mnie było strzałem w dziesiątkę, dużo miejsca poświęcił ludzkim reakcjom na styczność z zabójczym wirusem, mniej poznanym niż Kuba Rozpruwacz i znacznie bardziej skutecznym; szczególnie interesujące i cenne są uczucia walczących na pierwszym froncie żołnierzy i ludzi zarażonych (do pewnego czasu, bo w ostatnich stadiach choroby człowiek ulega depersonalizacji, prowadzącej czasami do ciężkich psychoz), a także tych, którzy myśleli, że są zarażeni. Chociaż pisarz nie sili się na głębszą analizę psychologiczną, to samo czytanie o reakcjach i odreagowywaniu tak niebezpiecznej pracy jest fascynujące i ciekawe, w szczególności, że większość z bohaterów książki sama przejrzała napisany przez Autora tekst, by ich myśli, przeniesione na papier, były jak najbardziej zgodne z tym, co czuli i myśleli w danych sytuacjach. Dużo jest także na temat akcji w Reston, amerykańskim miasteczku niedaleko Waszyngtonu (!), gdzie przywiezione z Filipin małpy zachorowały na wirus ebola. Ponieważ USAMRIID i CDC nie chciały wzbudzać paniki, w Internecie – nawet na stronach amerykańskich – nie ma wiele na temat, a ta książka jest prawdopodobnie jednym z niewielu dobrych źródeł informacji na ten temat, a okazje należy łapać, kiedy się przydarzają. Na szczęście szczep ebola reston okazał się groźny tylko dla małp, przenoszony był jednak przez powietrze, co pozwala postawić tezę, że inne szczepy wirusa – zabójcze dla człowieka ebola zair i ebola sudan – zachowują się podobnie…  Książka ma jednak kilka zasadniczych wad – po pierwsze jest trochę nieaktualna, bo ani Autor (choć przedmowa została napisana w 2014 roku) ani Wydawca nie podjęli się, by dodać choć małą notkę na temat, co działo się z ebolą w wieku XXI. Fakt, jest to historia odkrycia i badań nad wirusem, ale myślę, że przydałaby się chociaż jedna z strona z informacjami nad eksperymentalnymi szczepionkami i pomysłem leczenia chorych krwią tych, którzy przeżyli (rzecz niegłupia, bo krew ta powinna zawierać przeciwciała) i jakiś komentarz do tych zdarzeń. Od lat 90. wirus ebola stał się nieco mniej tajemniczy, naukowcy odkryli kilka jego sekretów, od których – tak myślę – warto byłoby napisać, chociaż to trochę odnotować, a może stworzyć coś w rodzaju kalendarium, w którym chociaż dobrze byłoby zaznaczyć, że tak to ujmę, najnowszą historię eboli. Odnoszę też wrażenie, że – jak już zaznaczałam wyżej – pozbycie się kilkunastu faktów z gatunku szczegółowych szczegółów nie zaszkodziłoby nikomu, wręcz przeciwnie, a nadmiernie eksponowanie kilku osób (w tym bardzo sympatycznej Nancy Jaax) tylko dla własnego nieposkromionego gadulstwa i szerokiej wiedzy na ich temat, jest trochę nieprofesjonalne (tak, brawo Kylie, kocioł przygania garnkowi, co?). Naprawdę nie muszę wiedzieć o wszystkich przeprowadzkach jej rodziny i o sprawach prywatnych, taki jak to, co dziś dzieci państwa Jaaxów będą jadły na obiad, nie wspominając nawet słowem o tym, że dwukrotnie czytałam, dlaczego Jaime, córka Nancy, chodzi na zajęcia z gimnastyki. Naprawdę. To nie jest książka o tej rodzinie, to jest książka o eboli i nasz Główny Bohater pewnie się złości. I to chyba gorzej ode mnie!  Wirusy są systemem immunologicznym Ziemi, która w ten sposób chroni się przed opisywanymi w powieściach SF nieodwracalnymi zniszczeniami – ludzie tym razem posunęli się za daleko, a potęga naszej wiedzy i naszych potrzeb sprawiła, że nasza planeta zaczęła się bronić tak, jak umie najlepiej. Wycięliśmy wielkie dżungle uwalniając AIDS i ebolę; nasza planeta traktuje nas jak pasożyty. Nie jest przecież nie jest niczym nowym; ebola  jest może  starsza od Mycobacterium leprae, bakterii odpowiedzialnej za trąd – budowa RNA świadczy o tym, że jest to jeden z pierwszych organizmów na Błękitnej Planecie, coś o wiele starszego od człowieka i pierwotnego, więc niepoddającego kontroli takich słabych istot jak my, nawet z naszą zaawansowaną techniką i wciąż rosnącą populacją. Wiedza na ten temat jest więc ważna – przecież wirus w Afryce wciąż szaleje, powraca do miejsc już pozornie od niego wolnych, w straszliwy sposób niszcząc kolejne istnienia. Dlatego też nie można nie wiedzieć na ten temat nic, albo niemal nic, tym bardziej nie można zachwycać się i mówić, że książki na ten temat – jak na przykład ta – bardzo się komuś podobają. Fascynacja to już coś innego, bo kiedy wejdziesz w tę gorącą strefę, strefę skażenia i spojrzysz w ślepia Bestii, w końcu znajdziesz w niej piękno. Lodowe zamki; czystość tak oślepiającą, że aż nieprawdopodobną. Szlachetność praoceanu, pokrywającego Ziemię u początku, przed oddzieleniem lądu od mórz, przed pierwszymi rybami, ssakami, dinozaurami i ludźmi. Złowrogą, ale nawołującą syrenim śpiewem tajemnicę przyrody i dostojeństwo świata, którego nie pamięta już nikt, prócz Kosmosu. Tytuł: „Strefa skażenia” Autor: Richard Preston Moja ocena: 6,5/10
Link do opinii
Avatar użytkownika - malutkaska
malutkaska
Przeczytane:2015-03-15, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki (2015), Posiadam, Przeczytane,
"Można powiedzieć, że grota Kitum jest dla góry Elgon tym, czym dla Nowego Yorku stała się stacja metra na Times Square. Jest to podziemna strefa ruchu, biologiczna komora mieszania, gdzie spotykają się różne gatunki zwierząt i owadów w zamkniętej przestrzeni powietrznej. W takim miejscu wirus może łatwo przenosić się z jednego gatunku na inny..."[1] To właśnie w tej grocie, czyli w tytułowej "strefie skażenia" rozpoczyna się opowieść o wirusie, który rok temu wstrząsnął całym światem. Okazuje się, że ebola to drugi obok HIV afrykański szczep, który jest z nami od dziesięcioleci. Richard Preston, znakomity amerykański dziennikarz, postanowił zebrać wszelkie możliwe informacje na temat eboli i przedstawić czytelnikom całą prawdę o śmiertelnym wirusie, który nadal zagraża ludzkości. Tak powstała "Strefa skażenia", jednak z najbardziej wstrząsających książek ostatnich dziesięcioleci. Zainteresowanych nią lojalnie ostrzegam: jest piekielnie wciągająca i wyjątkowo przerażająca! Dzięki narracji Prestona wkraczamy do świata, w którym nie obejdzie się bez skafandra ochronnego. Nasze życie jest stale zagrożone, a krwawa gorączka oraz inne objawy zakażenia wirusem ebola wydają się być na wyciągnięcie ręki. Do końca lektury dotrwają tylko najdzielniejsi. To oni będą śledzić każdy krok naukowców pracujących nad usystematyzowaniem śmiertelnego wirusa i posiądą niezmierzoną wiedzę z nim związaną. To właściwy moment, aby podjąć odpowiednią decyzję. Wybór może być tylko jeden: stanąć oko w oko z ebolą! Z niecierpliwością czekałam na publikację, która raz na zawsze wyjaśni wszystkie medialne spekulacje na temat afrykańskiego wirusa. Dzięki "Strefie skażenia" mam to, czego chciałam. Ebola nie ma już przede mną tajemnic. A wszystko dzięki kilkuset stronom pełnym medycznych informacji, przykładów z życia codziennego i tajemnic, które wybitni naukowcy skrywają przed nieświadomym zagrożenia społeczeństwem. Teraz już bez problemu (przynajmniej w teorii) jestem w stanie odróżnić wirus ebola zair od wirusa marburg czy reston. Czy ta wiedza okaże się przydatna? Na to pytanie odpowie już samo życie. "Stefa skażenia" to pierwsze w mojej czytelniczej karierze, wyjątkowo udane połączenie literatury faktu z thrillerem medycznym. Kolejne rozdziały tej książki są jak fragmenty układanki, które po złożeniu staną się fascynującą historią o niewidzialnym mordercy, gotowym w jednej chwili odebrać nam życie. Fani wszelkiego typu kryminałów będą zachwyceni tym niemym czarnym charakterem, który wprost z Afryki przemierza tysiące kilometrów w poszukiwaniu swojej nowej ofiary. Wydaje Wam się, że już wiecie, jaki będzie następny "krok" naszego zabójcy? Wirus ebola, a właściwie jego historia opowiedziana przez Richarda Prestona, jest najlepszym dowodem na to, że niczego w życiu nie można być pewnym. Do przeczytania tej znakomitej książki zachęcam miłośników medycyny, jak również tych, których na dźwięk słowa "ebola" ogarnia paniczny strach. Pora zmierzyć się z tym "demonem", zwłaszcza jeśli mamy przy sobie tak przydatną "broń", jak "Strefa skażenia". [1] R. Preston: "Strefa skażenia". Kraków 2015, s. 296.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Zaczytanywksiazk
Zaczytanywksiazk
Przeczytane:2015-03-24, Przeczytałem,

Źródło

 

 

Tytuł: Strefa skażenia

Autor: Richard Preston

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Data wydania: 18 lutego 2015

Liczba stron: 320

 

Richard Preston – znany amerykański dziennikarz. Otrzymał szereg nagród i wyróżnień w dziedzinie reportażu.Autor dziewięciu bestsellerowych książek. Strefa skażenia przyniosła mu międzynarodową sławę. Jego nazwiskiem nazwano asteroidę. Regularnie pisze dla "The New Yorkera".

 

Bardzo zdziwiło mnie to, że język utworu nie jest przepełniony trudnymi i dziwnymi wyrazami związanymi z medycyną. Faktem jest, że pojawiają się one, ale dość rzadko. Zrozumienie książki ułatwia słowniczek, znajdujący się na ostatnich stronach. Całość podzielona jest na cztery części. Powieść czyta się jednym tchem, stale dowiadując się nowych i intrygujących informacji o wirusach: ebola oraz HIV i myśląc: Czemu takie coś jest na świecie?

 

Wszystkie potwory i bestie też miewają chwile łagodności.

 

Jak zapewne większość osób wie (m.in z telewizji) w 2014 roku pojawiła się ebola. Szybko opanowała Gwineę, a potem całą Afrykę Zachodnią. W niewyobrażalnych męczarniach ginie około 90% zarażonych. Później wirus znika i skrycie czeka, żeby móc ponownie zaatakować. Utwór ten prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą. Pierwsi zakażeni, drobiazgowe opisy przebiegu choroby, specjalistyczne laboratoria, ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki, które mogły przypieczętować nasz los już dawno temu. Ta książka to błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym. Nie uważajcie tego za jakiś chłam, który opowiada o wymysłach ludzi. Potraktujcie to jako prawdę, która powoduje uczucie grozy i nie da o sobie zapomnieć.

 

Przypadek sprzyja umysłom przygotowanym.

 

W górnym prawym rogu okładki jest ukazany wirus ebola, widziany przez mikroskop. Niestety często mylona jest z ebola reston, która jest łagodniejsza. Objawy eboli to: wysoka gorączka, bóle mięśni, biegunka, wymioty, bóle brzucha, klatki piersiowej i głowy, wysypka. W szczytowej fazie choroby dochodzi do obfitych krwawień z jam ciała oraz krwotoków wewnętrznych. Chory zwykle traci przytomność i kontakt z otoczeniem, zdarza się, że doznaje zaburzeń psychicznych.

 

Zabicie kogoś może być łatwe i tanie. Nie musi kosztować więcej niż biurko.

 

Osoby występujące w powieści są autentyczne. Jedni zetknęli się z tym wirusem, ale wyleczyli się, drudzy zmarli na nią, a jeszcze inni prowadzili badania nad ebolą, często ryzykując życiem, aby ludzkość znalazła antidotum na tę chorobę. Szczerze podziwiam tych ludzi, bo ja nie odważyłbym się zbliżać do małp i pomieszczeń zakażonych.

 

Bardzo dołującą informacją jest to, że można zarazić się tym poprzez: kontakt z krwią, wydzielinami i płynami ustrojowymi chorego, dotykanie powierzchni, z którymi zarażona osoba miała kontakt oraz dotyk zmarłego.

 

AIDS to zemsta lasu tropikalnego, tylko pierwszy akt tej zemsty.

 

Obowiązkowa lektura dla ciekawych świata. Według mnie każdy powinien zainteresować się tą pozycją, aby mieć świadomość tego, że żyjemy w czasach, których pojawiają się choroby, mogące doprowadzić do wyginięcia ludzkości.Za książkę dziękuję:

 

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - poczko10
poczko10
Przeczytane:2015-02-10, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Z całą pewnością mogę stwierdzić że czułam się zaskoczona kiedy Richard Preston wprowadził mnie do Strefy Skażenia. W jednym miejscu oczami wyobraźni mogłam zobaczyć wszystko to co dla przeciętnego człowieka nie jest dostępne. Wciąga niesamowicie !
Link do opinii
Avatar użytkownika - rodna10
rodna10
Przeczytane:2015-02-18, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Jak czułbyś się gdybyś właśnie dowiedział się , że jesteś zakażony wirusem Ebola ? Ci ludzie tego doświadczyli. Właśnie w tej książce Richarda Prestona , przeżyjesz ich historie razem z nimi. Bicie serca , ściskanie w żołądku i ogromne przerażenie , jak można zapomnieć wydarzenia , które zmieniły myślenie tylu ludzi na świcie ? Po przeczytaniu tej książki ja nie zapomnę ich nigdy.
Link do opinii
Avatar użytkownika - nieznaczkom
nieznaczkom
Przeczytane:2015-02-24, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Mogę zarekomendować Strefę Skażenia Richarda Prestona każdemu, kto dawno nie spotkał się tak porywającą książką, którą przeczytał podczas jednej nie przespanej nocy , która z całą pewnością była tego warta.
Link do opinii

Jeśli chcemy sie trochę przestraszyć czytamy horrory. Książki o nawiedzeniach, duchach czy o brutalnych i wymyślnych morderstwach, czasem obrzydliwych i niewiarygodnych. Boimy się takim strachem kontrolowanym, bo wiemy, że to w jakiejś mierze fikcja. A co gdyby pokazane wydarzenia były prawdą i działy się obok nas?

Wirusy. Najpopularniejsze medialnie to teraz COVID-19, obok wirusa HIV i eboli. O tym ostatnim jest książka Richarda Prestona. Książka przerażająca. Jest to trochę publikacja medyczna, trochę powieść. Przedstawia historię eboli, próbuje dociec jej początku i genezę powstania. Opisane przypadki są trudne i wywołują dreszcz strachu.
Sama książka jest treściwa, chociaż na to niewygląda. Są zdjęcia, mapki i ryciny pokazujące nam "więcej". Lektura jest raczej trudna, trzeba się nad nią skupić i może nie przebrniemy przez nią przez jeden wieczór. Jednak warto, bo warto wiedzieć więcej.

Link do opinii
Film
Inne książki autora
Pierwsze światło
Richard Preston0
Okładka ksiązki - Pierwsze światło

Historia mężczyzn i kobiet z Obserwatorium Palomar w górach San Gabriel w Kalifornii, którzy przez niezwykły, dwustucalowy teleskop przyglądają się uważnie...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy