Po bestsellerowym ,,Kukuczce" czas na opowieść o młodym następcy najsłynniejszego polskiego himalaisty.
Adam Bielecki stał się jednym z najmocniejszych himalaistów na świecie, ale gdy miał trzynaście lat, z powodu wieku odmówiono mu udziału w kursie skałkowym. Gdy skończył piętnaście, usłyszał od starszego taternika, że kiedyś będzie z niego świetny wspinacz. Jeśli wcześniej się nie zabije.
Ta książka to pierwsza pełna opowieść Adama Bieleckiego o jego drodze z górniczych Tychów na szczyty najwyższych gór świata. To także hołd dla bohaterów i twórców polskiego himalaizmu zimowego, w których szeregu Bielecki ustawił się, zdobywając jako pierwszy człowiek zimą Gaszerbrum I i Broad Peak. W dramatycznych historiach tych wejść Bielecki przede wszystkim opowiada o nieludzkich warunkach zimowej wspinaczki w Himalajach i Karakorum, sztuki uprawianej przez nielicznych na świecie, która stała się naszą narodową specjalnością.
,,Możesz zostać w życiu, kim chcesz. Byleby nie górnikiem" - usłyszał od ojca młody Adam Bielecki. Dorosły Adam nie mógł wziąć sobie tych słów do serca bardziej.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2017-02-22
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 384
"Góry obnażają. Zdzierają z ludzi maski. W momencie kiedy jesteś głodny, walczysz o życie, na wierzch wychodzi to, co masz w środku".
Kolejny throwback. Tym razem to "Spod zamarzniętych powiek" biografia himalaisty Adama Bieleckiego napisana przy współpracy z Dominikiem Sczepańskim.
Góry zajmują w moim życiu ważne miejsce już od dziecka. To one mnie otaczają i to tam uciekałam i uciekam wciąż dla chwili spokoju i wytchnienia od codzienności. Tatry kocham od "małego", a Himalaje i himalaiści od zawsze mnie fascynowali.
O Adamie Bieleckim mogliśmy usłyszeć m.in.. w kontekście pierwszego zimowego zdobycia góry Broad Peak w 2013r.
Po tę książkę sięgnęłam, wstrząśnięta pojawiającymi się w telewizji dramatycznymi informacjami na temat wyprawy. To właśnie Broad Peak niezaprzeczalnie przyniósł Bieleckiemu rozgłos, wywołał wrzawę wokół jego osoby niekoniecznie tę dobrą. Bielecki nie otrzymywał wyłącznie gratulacji, które ewidentnie mu się należały jako jednej z osób, która pierwsza stanęła zimą na 8051 m szczycie Broad Peaku, ale uderzyła go również ostra fala "hejtu" spowodowana tym, iż do bazy z ataku szczytowego nie wrócili Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.
Jak to jest w Polsce, głos zabierali nie tylko specjaliści w tym temacie, ale również totalni laicy, którzy nagle stali himalaistami z krwi i kości. Znałam opinię rodziny Macieja Berbeki, jak również wyniki raportu PZA na temat tej tragedii jednak nie chciałam wypowiadac się nie wiedząc co ma do powiedzenia Adam Bielecki, uznany można powiedzieć głównym winowajcą.
Spod zamarzniętych powiek to zapis przygody Adama Bieleckiego z górami od lat młodzieńczych do czasu zdobywania przez niego najwyższych gór świata. Ukazuje jego trudną i stromą drogę ku sukcesom, to jak zwykły chłopak z Tychów staje się jednym z najlepszych himalaistów na świecie, To piękny hołd dla bohaterów i twórców polskiego himalaizmu zimowego.
I faktycznie przenosimy się w świat widziany „Spod zamarzniętych powiek”, najpierw wspinamy się po skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, potem wychodzimy wyżej w Tatry, Andy i wreszcie docieramy do miejsc gdzie na pewnej wysokości dosłownie nasz organizm umiera nieważne czy stoi czy leżymy, wspinamy się tam gdzie wyżej już nie można czyli w Karakorum i Himalajach.
Razem z Bieleckim uczestniczymy w wyprawach "od kuchni", przygotowujemy się i pakujemy, wyruszamy w podróż, podziwiamy widoki, marzniemy, poręczujemy, tworzymy obozy, wspinamy się i poznajemy trudy podróży, aż wreszcie zdobywamy szczyt bądź wycofujemy się.
Z bohaterem przeżywałam radość i dumę ale także smutek, wyczerpanie, lęk i bezsilność połącząną z uczuciem, że już nic nie można więcej dla kogoś zrobić choćby zebrać nawet wszystkie siły, razem z nim traciłam przyjaciół, chorowałam ale i byłam ogarnięta obsesją gór. .
Książkę przeczytałam jednym tchem, wręcz nie mogłam się od niej oderwać, wszystko dzięki prostemu i przystępnemu językowi jakiego używa autor, oraz fabule przypominającą bardziej powieść przygodową niż biografię.
Nie znajdziemy w niej idealnego człowieka, a jedynie młodego chłopaka który bardzo pragnął zrealizować swoje marzenia, miał "apetyt na góry", wkładając w to tytaniczną pracę, czas i poświecenie, w końcu udało mu się ten apetyt może nie zaspokoić ale przynamniej odrobinę uciszyć.
Nie znajdziemy też tutaj fałszywej skromności czy arogancji.
Odnajdziemy za to sporą dawkę szczerości, humoru, swobody, prawdziwości i dających do myślenia rozważań, jak np. „Jeśli chcesz zobaczyć, do czego zdolny jest twój przyjaciel, zabierz go na wyprawę. Mamy wyobrażenia na swój temat. Himalaizm weryfikuje je bezlitośnie”. Ze stron książki bije żywiołowość i nieokiełznana energia Bieleckiego, a także jego niezwykła pokora wobec gór. Tyle samo miejsca poświęcono na jego sukcesy i porażki. Oczywiście nie można zapomnieć o mnóstwie zapierających dech w piersiach zdjęć, przenoszących nas w odległy świat Himalajów i Karakorum, „filmiki nagrane przez Bieleckiego podczas wypraw, które można odpalić skanując kody QR, też robią robotę – takie wsparcie tekstu multimediami świetnie go uzupełnia – można naprawdę „dotknąć” tych ośmiotysięczników, być tam razem z nimi …
Co szczególnie mi się to podoba to nie zamiatanie pod dywan wyprawy na Broad Peak."Spod zamarzniętych powiek" to swoista forma zmierzenia się z tą tragedią. Niestety ale góry wysokie rządzą się swoimi prawami. Dla nas zwykłych zjadaczy chleba jest to nie do pojęcia, ale tam na wysokości która dosłownie i w przenośni zapiera dech w piersiach każdy jest kowalem własnego losu, a decyzje tam podejmowane najczęściej odwołują się do instynktu samozachowawczego.
Minusy? Za mało! Za szybko się skończyło ! Za mało tych inspirujących i ciekawych treści!
Książka pozwala uświadomić nam jak niebezpieczne, a zarazem pociągające są góry, ale również jak kruche jest ludzkie życie wobec żywiołów i ogromu góry. Tam każdy krok może być ostatnim, ciało zmuszone jest do nadludzkiego wysiłku i wytrzymałości, a jednak tylu ludzi decyduje się na wyprawy. Ja ich rozumiem, jeśli ktoś nie to ta książka jest dla niego.
Polecam ją nie tylko być fanom wspinaczki czy himalaizmu, ale również tym którzy chcą poznać ludzi z prawdziwą pasją, przekraczających granice.
„Nie uważam, żeby himalaizm miał jakiś głęboki sens. Tak samo nie ma go żeglarstwo czy chodzenie do parku. Moim wyborem jest himalaizm i zupełnie nie ma we mnie potrzeby przekonywania całego świata, że to bardzo fajne zajęcie.” To zdanie pada na początku książki i jest kwintesencją filozofii życiowej Adama Bieleckiego. On nie próbuje nas zachęcać czy „zarażać” himalaizmem, tylko pokazuje prawdziwą twarz tej pasji. Pasji, która przynosi wiele euforii, dumy i zachwytów, ale przede wszystkim – wymaga ciężkiej harówki, w nieludzkich warunkach i dla wielu kończy się tragicznie.
Przyznam, że sięgnęłam po tę książkę na fali ostatniego wielkiego zainteresowania tym tematem, w związku z brawurową akcją ratunkową Adama Bieleckiego I Denisa Urubko oraz wyzwaniem polskiej ekipy zamierzającej zdobyć zimą K2, ale już wcześniej zdarzało mi się czytać książki o zdobywcach Everestu i innych ośmiotysięczników. Trzeba przyznać, że jest to temat fascynujący. Fascynująca jest również historia Adama Bieleckiego i jego drogi – nomen omen – na szczyt. Od nastolatka podziwiającego wyczyny słynnych himalaistów, po ambitnego profesjonalistę, który dołączył do ich grona, stając się jednym z najbardziej znanych polskich zdobywców ośmiotysięczników.
Adam Bielecki pisze nie tylko o sobie – przedstawia też sylwetki innych himalaistów, z którymi spotkał się podczas wypraw (m.in. pojawia się tutaj Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol, Denis Urubko, Maciej Berbeka, Krzysztof Wielicki); mówi o treningach, przygotowaniach, szukaniu sponsorów, o trudach związanych z przebywaniem na dużych wysokościach, o ekstremalnym zimnie, halucynacjach, a także o odczuciach człowieka, w momencie, gdy przekracza on barierę swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. W każdym zdaniu widać wielką pasję i wielką miłość do gór, a także ambicję i chęć do przełamywania własnych słabości, ale też – pokorę wobec potęgi natury i świadomość kruchości ludzkiego życia.
Bielecki wspomina też pamiętną wyprawę na Broad Peak, kiedy to zginęli Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka, a na Adama spłynęła niewyobrażalna fala hejtu i pretensji. Obarczano go winą za narzucenie zbyt forsownego tempa i za to, że nie zaczekał na towarzyszy wyprawy, nie pomógł im w schodzeniu ze szczytu. Bielecki bardzo ciężko przeżył te oskarżenia, choć jako himalaista uważał, że każdy zdaje sobie sprawę z ryzyka, kiedy zdobywa ośmiotysięcznik – dlatego trzeba obserwować reakcje swojego organizmu i wiedzieć, gdzie jest granica – nie można też liczyć na to, że ktoś po nas wróci czy będzie nas ratował. Miał po tej wyprawie bardzo trudny czas, nie mógł się zdecydować na powrót w góry – ale pomogli mu przyjaciele, którzy – w przeciwieństwie do wielu hejterów – nie mieli do niego pretensji o to, że przeżył… Wśród nich był Denis Urubko.
Wielką zaletą tej książki są zdjęcia – niesamowite, intrygujące, unikalne. Są prawie na każdej stronie, piękne, kolorowe, wyraźne – dlatego tak szybko się to czyta, choć stron jest ponad 400. Widać po tych fotografiach, że Adam Bielecki ciągle potrafi zachwycać się krajobrazem i zwraca uwagę na tak niezwykłe szczegóły, jak gra świateł na skalnej grani czy piękno odbitych w lodzie promieni słonecznych. W książce są też kody, które – po zainstalowaniu odpowiedniej aplikacji – można zeskanować i dzięki temu oglądać nagrania z wypraw, co na pewno wzbogaca lekturę i pozwala poczuć choć namiastkę tych emocji, jakie są udziałem himalaistów.
Niezwykle szczera opowieść o własnej pasji, głodzie przygody i głodzie gór. Nasycona autentyzmem (dzięki wspomnieniom z wypraw), mądrością (dzięki doświadczeniom i autorefleksji) i humorem. Urzeka prostota wypowiedzi, bez zadęcia czy nonszalancji. Pokazuje długą ścieżkę chłopaka z Tychów do realizacji marzeń. Ścieżkę będącą dobrą szkołą pokory, cierpliwości i wytrwałości. Klimat opowieści wzmacniają piękne zdjęcia.
Książka bardzo ciekawa, zawierająca opisy najtrudniejszych akcji górskich. Niewątpliwie dużym jej plusem są kody QR, które odsyłają czytelnika do filmików zamieszczonych na stronie internetowej. Filmiki w sposób ciekawy pełnią funkcję uzupełniającą do treści zawartej w książce. Rozwiązanie bardzo innowacyjne, skierowane na rosnące potrzeby rynku. Książkę czyta się bardzo szybko, a szczegółowe opisy sprawiają, że czytelnik może poczuć się jakby fakycznie był na miejscu akcji.
Książkę przeczytałam na czytniku i po raz pierwszy żałowałam, że to czytnik, a nie książka papierowa. Kiedy zobaczyłam książkę na półce w księgarni zakochałam się. Spory format, przepiękne zdjęcia i przyjazne oczom rozmieszczenie tekstu sprawiło, że oderwać się nie mogłam. W czytniku też są zdjęcia i niewątpliwie można je podziwiać, ale to nie to samo.
"Spod zamarzniętych powiek" to książka autorstwa jednego z najwybitniejszych polskich himalaistów Adama Bieleckiego. Rozpoczynamy od poznania małego Adasia, który jest maniakiem gór. Dosłownie. Nie widzi poza nimi nic innego. Kiedy Adaś przeradza się w Adama, hobby przeradza się w pasję. Adam o niczym innym nie myśli tylko o tym, byle wyżej i byle dalej. W 2000 roku w wieku 17 lat jako najmłodszy na świecie dokonał samotnego wejścia na Chan Tengri. Opisując swoje poczynania Bielecki robi to z wdziękiem i skromnością. W jednym akapicie pisze o wielkich sukcesach, a zaraz potem opisuje jak w dążeniu do celu nie miał gdzie spać i co jeść. Co więcej - z jednej z wypraw nie miał nawet jak wrócić do domu. Po prostu zabrakło pieniędzy. Ratował się jak mógł - sprytem, pracą i umiejętnościami.
Im dalej wgłąb książki, tym bardziej wyprawy stają się profesjonalne, a jednocześnie groźne. Bardzo przeżyłam opis wyprawy na Broad Peak, kiedy to w górach na wiecznej warcie zostali Berbeka i Kowalski. Z każdego słowa wyziera smutek i żal, że tak to się skończyło. Potem nastał czas rozliczeń i oskarżeń. Adam przeszedł przez ten okres z trudem i z poczuciem winy, ale nie tylko. Z kart książki wyziera też żal, że tak łatwo i bez emocji społeczeństwo ocenia i skreśla.
Cudownie się czytało - z lekkością i spokojem. Nie ukrywam jednak, że często targały mną emocje związane z odpowiedzialnością za partnera i jego życie oraz zdrowie.
Pełna emocji książka, którą czyta się jednym tchem.
Gdy miał trzynaście lat odmówiono mu udziału w kursie skałkowym. Gdy skończył piętnaście, usłyszał od starszego taternika, że kiedyś będzie z niego świetny wspinacz. O ile wcześniej się nie zabije.
Do mojej skromnej górskiej kolekcji książkowej dołączyło "Spod zamarzniętych powiek". Ach, co to była za książka! W każdym rozdziale czeka na nas kolejna, intrygująca historia z górami w tle. Pokazują nam one, że ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Bielecki zaczynał jako nastolatek z Tychów by jako pierwszy człowiek zdobyć zimą Gaszerbrum I i Broad Peak. W książce są również opisane tragiczne kulisy wyprawy na drugi z wymienionych szczytów. Opisane historie są oprawione pięknymi zdjęciami, które zapierają dech w piersiach. Pozycja obowiązkowa!
Himalaizm nie ma w sobie niczego, co czyni ludzi uprawiających go wyjątkowymi. Himalaizm nie ma jakiegoś głębokiego sensu, tak samo jak nie ma go żeglarstwo czy chodzenie po parku. Tak twierdzi jeden z najzdolniejszych i najlepszych himalaistów młodego pokolenia. Dodaje z rozbrajającą szczerością, że nie ma w nim “potrzeby przekonywania całego świata, że to bardzo fajne zajęcie”. Bielecki pisze o swoich życiowych wspinaczkach z pasją i zaangażowaniem. Nie unika trudnych tematów (Broad Peak), pisze o radości z obcowania z górami, o przełamywaniu barier i popełnianiu błędów.
Przeczytane:2021-12-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Uwielbiam książki napisane przez życie. A Adama Bieleckiego chyba nie muszę nikomu przedstawiać. 🧗♂️
Niby zwykły chłopak z Tychów, ale niezwykły himalaista, który zabiera nas ze sobą w cudowną podróż po górach.
Dzięki tej książce można dowiedzieć się jak wyglądają przygotowania do takiej wyprawy, ile trwa atak szczytowy, jakie niebezpieczeństwa czyhają na śmiałków mierzących się z górami oraz jakie ten sport ciągnie często za sobą konsekwencje.
W swojej książce Adam obnaża też inną stronę tego co robi. Mianowicie, że często w tym sporcie nie ma koleżeństwa a jest rywalizacja i nieczęsto można liczyć na pomoc innych śmiałków.
Prócz świetnej historii znajdziemy tu mnóstwo przepięknych zdjęć. Ale to nie wszystko ☝. My możemy te wyprawy zobaczyć😍. Książka zawiera w sobie kody QR. Uwierzcie mi... Nagrania są świetne bo są przede wszystkim prawdziwe. I powiem tylko jedno...WOW PODZIWIAM.
Wielu z nas nie rozumie tych wypraw. Ryzykowania swojego życia by przeżyć chwilę na ośmiotysięczniku. By tam wejść tylko po to by jak najszybciej zejść. A zejście już nie jest takie łatwe jak wejście.
Takich książek chcę więcej. Po takie książki będę chętnie sięgać. A Wam gorąco polecam.