Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-09-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 112
Każdy, kto zagląda na mojego bloga, zapewne zauważył, że czytam różne gatunki książek i w każdej staram się szukać jakichś plusów. Zwykle je wyłapuję, bo wyznaję zasadę, że nie ma książek tak złych, żeby nie znaleźć w nich czegoś wartościowego. I wtedy dostaję książkę: Spełnione sny” Edyty Fiutek.
Od pierwszej strony zostajemy przeniesieni do Nowego Jorku, gdzie toczy się cała akcja. Diana po stracie rodziców ma tylko siostrę i wujka, z którym widuje się bardzo rzadko. Dlatego korzystając z tego, że są wakacje, postanawia odwiedzić jego rodzinę – żonę, córkę oraz przybranego syna Iana. Jednak nie są to tylko zwykłe odwiedziny, bowiem Diana od kilku lat jest zakochana w Ianie i ma nadzieję, że ten w końcu dostrzeże w niej kobietę. Wie jednak, że szanse są znikome, bo Ian jest sławnym aktorem, a o jego nowych podbojach miłosnych Diana czyta w każdym tabloidzie.
Myślę, że autorka miała dobry pomysł na książkę, ale niestety go nie wykorzystała. Nad czym ubolewam. Gdyby ta powieść została bardziej dopracowana i rozbudowana o wątki poboczne, a bohaterowie otrzymali dużo lepszą kreację, byłoby o wiele lepiej, a tym samym moja ocena byłaby wyższa. Nasuwa się pytanie: czego można się spodziewać po lekturze zawartej na 112 stronach? Otóż spodziewałam się, że dostanę lekturę, której warto poświęcić zarówno czas, jak i uwagę. Dlatego, że w życiu miałam przyjemność czytać książki o skromnej objętości i było w nich wszystko: było krótko, zwięźle i na temat, ale wzbudzały w czytelniku emocje, były lepiej dopracowane, wątek fabularny bardziej rozbudowany, bohaterowie wiarygodni, dialogi żywe. Tutaj tego zabrakło.
Treść krótka, fabuła prosta i bardzo szybka, a autorka kurczowo trzyma się utartych schematów. Mamy beztroski początek, jakąś intrygę oraz oczywiste, idylliczne i przesłodzone do granic możliwości zakończenie. Pisarka stworzyła książkę bardzo romantyczną, jednak ani historia przedstawiona w niej, ani bohaterowie nie wywołali we mnie żadnych emocji. A musicie mi uwierzyć, że jestem osobą, która posiada ogromne pokłady empatii i wzruszam się na każdym kroku, w dodatku bardzo lubię romanse. Zastrzeżenie mam również do dialogów, które były powierzchowne, czasami wymuszone i powiedzmy to sobie szczerze – nudne.
Reasumując: Sięgając po Spełnione sny, miałam nadzieję, że otrzymam historię romantyczną, ale nie sądziłam, że będzie ona tak płytką i pozbawioną jakiejkolwiek głębi. Spełnione sny to książka, którą powinno się przeczytać w dwie godziny, ja czytałam ją 3 dni. Nie dlatego, że brakowało mi czasu, albo byłam zmuszona odłożyć książkę. Nie. Odkładałam ją dobrowolnie, bowiem strasznie mnie nudziła i nie zdołała mnie zaciekawić. Czy ta książka wniosła do mojego życia jakieś wartości? Kolejny raz piszę, nie. Nawet nie wybrałam godnego uwagi cytatu, co naprawdę rzadko się zdarza. Publikacja nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań i myślę, że bardzo szybko o niej zapomnę i jest mi z tego powodu bardzo przykro.
Przeczytane:2016-11-23, Przeczytałem, 52 ksiąkżki 2016, Mam,