ŚMIERTELNE WYLICZANKI
Kiedy do gry wkracza zespół bielskich policjantów,
oznacza to, że zabawa się skończyła.
W okolicach Bielska-Białej ktoś w niezwykle brutalny sposób morduje prostytutki. Narzędziem zbrodni okazuje się skórzany pas z ciężką klamrą, jednak tym, co szczególnie zwraca uwagę podkomisarz Marioli Koniecznej, jest mała figurka lisa, zostawiana przy zwłokach jako swego rodzaju ,,podpis" sprawcy.
Podczas śledztwa Mariola odkrywa, że pierwsza z ofiar uczestniczyła krótko przed śmiercią w imprezie urodzinowej odbywającej się niedaleko miejsca zbrodni. Policjantka bierze na cel pozostałych gości tej imprezy, jednak sytuacja komplikuje się, kiedy wychodzi na jaw, że jest wśród nich dwoje policjantów. Konieczna przy pomocy komisarza Sokołowskiego wpada na trop, który prowadzi ją do trudnego wyboru pomiędzy przyjaźnią a obowiązkiem.
Greń doskonale zna realia policyjnej roboty. Wciągająca lektura!
Katarzyna Puzyńska
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2019-03-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Policja to nie budyń z sokiem malinowym. My nie jesteśmy od lubienia.
Kolejna część serii "Śmiertelne wyliczanki" - "Chodzi lisek koło drogi" bardzo szybko mnie wciągnęła w swoją zagadkę. Pamiętam, że jako dziecko bardzo lubiłam ten wierszyk i w przedszkolu bawiliśmy się w tę grę. Często używaliśmy tej wyliczanki do wyznaczania osoby w różnych grach...
"Chodzi lisek koło drogi,
nie ma ręki ani nogi.
Kogo pasem przyodzieje,
ten się nawet nie spodzieje."
Główni bohaterowie tej powieści są ci sami, jednak kilkoro nowych również się pojawia. Pojawia się jeszcze dodatkowo... tajemniczy lisek oraz... Lisek.
Bielska policja ma mnóstwo pracy, w parku znaleziono pobita kobietę, okazało się, że to kobieta lekkich obyczajów, która wracała z imprezy urodzinowej. Na tej samej imprezie był również dwoje z policjantów, w tym jeden z prowadzących śledztwo, musi być odsunięty a jego miejsce zajmuje Mariola Konieczna. Do pomocy szef oddelegowuje jeszcze policjanta z innej sekcji. Naki jest w Szczytnie, braki w policji dają się wszystkim odczuć...
Dochodzenie jest trudne, na imprezie było bardzo dużo osób, wychodzili o różnych porach i samo przesłuchanie wszystkich zajmuje wiele czasu.
Na dodatek nie wszyscy podchodzą poważnie do tego. Śledztwo nie ruszyło z miejsca a okazało się, że w podobny sposób została zamordowana kolejna prostytutka. I tu zaczyna się jakby przyspieszenie akcji...
"Policja to nie budyń z sokiem malinowym. My nie jesteśmy od lubienia."
Drugim narratorem książki jest Lisek, który pogrążony jest w smutku po śmierci swojej ukochanej matki. Wspomina swoje dzieciństwo i młodość. Ma wielki żal do matki, że odeszła zostawiając go samego...
Lisek stracił bliską osobę, natomiast Joachim zyskał kogoś z rodziny, i to z tak nieoczekiwanej strony. W rozwiązaniu tej kryminalnej zagadki swój udział będzie miała również popularna niegdyś gra planszowa. Lisek narobi niezłego zamieszania w życiu policjantów, ale również przyniesie trochę dobrego.
Książka jest napisana w taki sposób, że gdyby ktoś nie czytał pierwszej części, to i tak sobie z tym poradzi, gdyż mimo tych samych bohaterów zagadka kryminalna dotyczy zupełnie innej sprawy, która nie jest związana z tamtą. Niektóre fakty z tej książki moim zdaniem wystawiają niezbyt dobrą ocenę pracy policjantom, poddając ich inteligencję niezłej próbie...
Lecz ogólnie nie jest zła, nawet dość dobra. Ja teraz czekam na część trzecią, która wkrótce ma się pojawić w mojej bibliotece.
Polecam.
"Chodzi lisek koło drogi" to kryminał, który potrafi zainteresować czytelnika od pierwszych stron. Tajemniczy sprawca morderstw jest bardzo przebiegły. Pomimo że działa pod wpływem chwili, jego działania sprawiają, że nie zostawia po sobie śladów, które doprowadziłyby policję na jego trop za wyjątkiem figurki liska. Jednak figurka to za mało, aby śledztwo mogło zostać szybko zakończone. Lekki styl autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko, a duża ilość dialogów powoduje, że tempo akcji jest stale utrzymane na poziomie, który nie pozwala odłożyć książkę na później. Przyznaję się, że ponownie zostałam wyprowadzona w pole, wytypowałam innego zabójcę. Fałszywe tropy, spora ilość podejrzanych sprawia, że wyłonienie prawdziwego mordercy nie jest łatwe. Do tego dochodzi wyścig z czasem, aby zapobiec kolejnym morderstwom.
Jak już wcześniej wspominałam "Chodzi lisek koło drogi" zawiera też wątek obyczajowy. Tym razem rozważaniom zostało poddane jaki wpływ na życie dorosłego człowieka ma jego dom rodzinny. Czy możemy wziąć za pewnik, że dziecko, które wychowało się w rodzinie patologicznej też będzie powielało błędy swoich rodziców? A może będzie to motorem do działania, aby zmienić swoje życie i zawalczyć o lepszą przyszłość? Problem jest niestety bardzo trudny, nie ma jednej odpowiedzi jak pomóc takim dzieciom. Z pewnością dużo zależy od charakteru człowieka i jego podatności na środowisko, w którym mieszka. Tutaj znakomitym przykładem jest Joachim, który postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, pomimo że jego matka nie była w młodości grzeczną panną, a jej przeszłość kładła się cieniem na życiu syna.
Pełna opinia na Czytam dla przyjemności.
Pierwszy raz od bardzo dawna dałam się zrobić w konia! Hanna Greń wpuściła mnie w maliny i omotała tak, że byłam pewna, kto jest Liskiem. Mało tego, miałam ochotę ją udusić, że zrobiła, to co zrobiła i moja postać jest tą wredną. W ostateczności autorka wyszła cało ze spotkania ze mną na WTK, ale jej serdecznie pogratulowałam — tak mnie nabić w butelkę!
„Chodzi lisek koło drogi” to drugi tom cyklu Śmiertelne wyliczanki i powiem, że na dziś to najlepsza książka Hanny Greń, jaką przeczytałam. Autorka mistrzowsko poprowadziła fabułę, od początku bardzo wyraźnie zarysowała sylwetkę Liska — mordercy, ale jego motyw pozostał dla mnie zagadką do momentu, w którym autorka dopuściła go do głosu. Lisek ma swoje rozdziały i dzięki temu możemy zrozumieć, a przynajmniej wiemy, dlaczego zabija. Bardzo to lubię! Powieść realnie oddaje pracę policji, widzimy zaangażowanie całego zespołu, zadania, naciski, bo w końcu liczy się efekt. Tu nie ma miejsca na bohaterskie czyny jednego śledczego, każdy z mozołem pracuje, dorzucając swój element układanki, która w końcu tworzy całość.
Czy ja muszę jeszcze kogoś zachęcać? Mam nadzieję, że nie i z chęcią się z nią zapoznacie. „Chodzi lisek koło drogi” jest kryminałem w 100% w stylu Hanny Greń — zagadka, śmierć i trochę wątków osobistych. Specyficzny miszmasz, od którego wprost nie można się oderwać. Bardzo, bardzo polecam!!
Hanna Greń to niewątpliwie jedna z moich ulubionych polskich pisarek, której książki pokochałam od pierwszej przeczytanej, a były to Cynamonowe dziewczyny. Co prawda, wtedy nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, toteż do lektury podeszłam z niemałym dystansem. Natomiast teraz już wiem, że autorka za każdym razem w pomysłowy sposób podchodzi do prowadzonej fabuły, a mocna końcówka czytanej historii zawsze zaskakuje. I mimo iż mamy do czynienia wyłącznie z fikcją literacką, to wydarzenia opisane w jej książkach mogą zdarzyć się wszędzie.
"(...) w zbrodniach zawsze powtarzają się trzy motywy – chciwość, nienawiść i zazdrość"
Chodzi lisek koło drogi, to drugi tom cyklu zatytułowanego Śmiertelne wyliczanki. Jeżeli nie czytaliście pierwszego tomu Mam chusteczkę haftowaną, to oczywiście polecam, niemniej osobiście nie znalazłam żadnych istotnych nawiązań do poprzedniej części, dlatego można te książki czytać oddzielnie.
Najbardziej spodobało mi się w tej książce to, że autorka postanowiła tym razem wyeksponować damską postać, komisarz Mariolę Konieczną, której zadziorny charakterek i sarkastyczny humor mogliśmy doświadczyć w pierwszej części. Natomiast panowie policjanci, mimo iż są atrakcyjni, pod każdym względem, czy to charakterystyki, stylu bycia, wyglądu i choć budzą sympatię, to zostali zepchnięci nieco na dalszy plan. Mnie to jak najbardziej odpowiada!
"(...) dla niektórych życie ludzkie nie przedstawia wielkiej wartości, a okazja do bezkarnego znęcania się nad bezbronną ofiarą wyzwala w nich bestie".
Standardowo, jak w przypadku pozostałych książek autorki, wątek kryminalny jest umiejętnie przeplatany z obyczajowym. Toteż z dużym zainteresowaniem obserwowałam nie tylko przebieg zdarzeń w śledztwie, ale też siostrzano-braterskie potyczki Wolfa oraz rodzące się uczucie między dwójką głównych bohaterów, Konieczna – Sokołowski. A gdzieś w tym wszystkim znalazło się też miejsce dla mordercy, bo autorka postanowiła dopuścić godo głosu, przez co ukazała jego portret psychologiczny i przedstawiła motywy, jakimi się kierował.
Lekki język, dobry humor, stopniowo budujące napięcie, wyraziste postaci, realne dialogi i ciekawa zagadka kryminalna do rozwikłania, sprawiły, że od książki ciężko było się oderwać. Moim zdaniem to dobra powieść kryminalno-obyczajowa, dlatego polecam i z niecierpliwością czekam na kolejne, bo Hanna Greń nie zawodzi czytelnika.
Rzadko sięgam po kryminały. Trudno mnie zadowolić fabułą, jeśli ona nie daje kopa od razu. Leniwie tocząca się opowieść, mało szokujące sytuacje i jawne tropy, które od razu prowadzą do tego, kto jest przestępcą, zniechęcają mnie do pochłaniania powieści. Mam jednak takich autorów, którzy potrafią mnie zaskoczyć, pochłonąć w opisywaną historię do takiego stopnia, że do ostatniej kartki trzymają w swoich szponach, nie pozwalając odłożyć książki ani na moment. Jedną z takich pisarek jest Hanna Greń. Po jej lektury sięgam w ciemno, bo wiem, że ona mnie nie zawiedzie, stworzy powieść niczym puzzle, byśmy złożyli cały obrazek do kupy. Jak tym razem odebrałam jej opowieść?
Hania kolejny raz podniosła swoją poprzeczkę. Stworzyła taką historię, która wciąga w swoje odmęty od samego początku. Policyjne śledztwo, morderstwa i poprzedzająca im dziecięca rymowanka, gra. Akcja snuje się powoli do przodu, wije się niczym wąż, by w ostateczności zaskoczyć czytelnika przebiegiem wydarzeń. Autorka nie zdradza wszystkich rozwiązań. Trzyma w napięciu, niepewności, co wydarzy się dalej. Jakie kroki podejmą tym razem policjanci, by złapać mordercę i kto nim tak naprawdę jest. Hania wodzi za nos, podrzuca mylne tropy, mami i tak momentami gmatwała historię, że sama nie potrafiłam odgadnąć kto za tym wszystkim stoi.
Tutaj pisarka zastosowała taki sam zabieg jak w przypadku jej wcześniejszych powieści. A mianowicie pozwoliła dojść do głosu mordercy. Czytelnik może poznać jego motywy, co nim kieruje, dlaczego postanowił wymierzyć sprawiedliwość, jak jest zbudowana jego psychika. Bardzo dobrze autorka wykreowała mordercę jak zarówno policjantów jak i poboczne postacie, które w książce się pojawiają. Są dopracowani, żywi, charakterni, prawdziwi, jednych się lubi, a drugich nienawidzi.
Nie zabrakło tu humoru, przekomarzań, wątków obyczajowych, które tak dobrze są znane w powieściach Hani. To sprawia, że historie autorki są bardziej ciekawsze, rozbudowane, wartkie, nie tylko chce się złapać mordercę, ale też bliżej poznać postacie, które odgrywają kluczową rolę w powieści.
Podsumowując: Sięgajcie po książki autorki! Są genialne, pochłaniają w swoje odmęty od początku do końca. Intrygi, tajemnice, które trzeba rozwiązać, zabójstwa, mylne tropy, zaskakujące wydarzenia i wiele innych. Warto się w powieściach autorki zatracić. Gorąco polecam!
Drugi tom "Śmiertelnych Wyliczanek". Główną bohaterką jest Mariola Konieczna, znana również z pierwszej części, czyli "Mam chusteczkę haftowaną". Sa też inni bohaterowie z pierwszego tomu: Eliza, Naki, Wilk i inni. Tym razem Mariola szuka zabójcy prostytutki. Okazuje się, że zabójstw jest więcej. Trochę mało prawdopodobne, że zabójca, chociaż działa spontanicznie zawsze ma przy sobie mała figurkę lisa i pas. Co innego gdyby to była zaplanowana akcja, ale po wyjściu z przyjęcia w restauracji? Mało prawdopodobne. Trudno też uwierzyć, że żaden z policjantów sprawdzających alibi osób nie pamiętał, że tej nocy była zmiana czasu. Mąż autorki jest emerytowanym policjantem i stąd chyba zarówno w pierwszej części jak i w tej pojawia się dyskusja o ustawie dezubekizacyjnej. "Rozmawiałam ostatnio z takim jednym emerytowanym podinspektorem. Gość ma niespełna rok odsłużony w SB, a potem przez dwadzieścia sześć lat służył w policji. W kryminalnym. Dwa razy został ranny, kilka razy odznaczony, nawet kiedyś pisano o nim w gazetach, bo uratował jakieś kobiecie życie. A teraz mało, że jego emerytura zostanie obnizona do mniej niż jednej trzeciej, to choćby jeszcze sto kat pracwał jako cywil, ta emerytura nie wzrośnie mu nawet o złotówkę." Podejrzewam, że ustawa ta dotyczyła męża autorki i dlatego jest mowa o niej.
Jeśli ktoś nie czytał I części serii - "Mam chusteczkę haftowaną", to wcale nie jest przeszkoda, aby sięgnąć po "Chodzi lisek...". Główni bohaterowie pojawili się co prawda w tamtej książce, ale mieli tylko role dalszoplanowe lub epizodyczne. Zagadka kryminalna również jest inna, w ogóle nie związana z poprzednią. Lektura jest lekka, szybko wciąga, jednak akcji ciężko się rozkręcić.
Ta akcja ze zmianą czasu wydaje się być "szyta grubymi nićmi" i jak na mój gust uderza w poziom inteligencji funkcjonariuszy kryminalnych!
Pewnego dnia ktoś znajduje kobietę, pobitą na śmierć. W tym też dniu narodził się „lisek". A jego historia jest mroczna: surowe dzieciństwo, trudne wyznanie jego matki, którą umieścił na piedestale i nie pozwalał aby jakakolwiek krytyka kalała jej pamięć. A po jej śmierci lisek został sam.
Bardzo spodobał mi się ten kryminał. Z jednej strony ukazane realia policyjnej roboty: papierologia i przesłuchania. „I policja to nie budyń z sokiem malinowym. My nie jesteśmy od lubienia". Policja ma być skuteczna: wykryć i złapać przestępcę.
Z drugiej zaś strony mamy wątki psychologiczne: ukazanie motywów sprawcy, jego wściekłości i zaślepienia. Całość tworzy ciekawą prozę kryminalną. Polecam
OCENA 5+/6
Policja ponownie ma co robić. Tym razem poszukują sprawcy, który morduje prostytutki. Ich ciała znajdywane są w okolicach Bielska-Białej i niestety już na pierwszy rzut oka widać, że zostały zamordowane. Na ciele są liczne ślady od uderzeń pasem z ciężką klamrą. To jest jeden z faktów, który łączy ofiary. Ponadto na miejscu zbrodni odnajdywane są małe figurki liska, co można uznać za "podpis" mordercy.
Niedaleko miejsca zbrodni odbywała się impreza, na której uczestniczyła pierwsza z ofiar i to w tym kierunku Mariola zaczęła szukać świadków, jak również potencjalnego i poszukiwanego sprawcy. Nie jest jest łatwo wszystkich brać pod lupę i traktować jednakowo, gdyż wśród nich jest dwóch policjantów. Jednak nie może, a bynajmniej nie powinna wierzyć wszystkim na słowo, nawet im. Przyjdzie jej się zmierzyć z wyborem pomiędzy przyjaźnią a obowiązkiem. Przy sprawie pomaga jej komisarz Sokołowski, z którym na początku niezbyt kolorowo jej się układało. Czy dojdą do porozumienia i będą potrafili ze sobą współpracować?
Hanna Greń stała się jedną z moich ulubionych autorek, od kiedy tylko przeczytałam jej pierwszą książkę. Później już tylko chciałam czytać i czytać te lektury, które wyszły spod jej pióra. Na żadnej się nie zawiodłam i każda z nich wzbudziła we mnie wiele emocji. Po skończeniu serii "W Trójkącie Beskidzkim" strasznie ubolewałam, że muszę rozstać się z głównymi bohaterami, których bardzo polubiłam i mogłabym wracać do czytania o nich przez kolejne lata. Ale cóż, autorka postanowiła zakończyć tę serię i zacząć nową "Śmiertelne wyliczanki". Od samego początku wiedziałam, że po nią sięgnę. Dwa tomy już za mną i muszę przyznać, że obydwa były na równi bardzo dobre.
Często zastanawiam się jak to jest możliwe, iż jedna autorka, bądź jeden autor potrafi wymyślić tyle różnych historii. Jest to dla mnie coś niesamowitego i podziwiam bardzo ich wyobraźnię. Myślę, że napisanie serii książek, to ciężkie zadanie, gdyż często się słyszy, że pierwszy tom był dobry, a drugi już słaby. Na szczęście tak się nie dzieje u Hanny Greń, tu zdecydowanie nie wiadomo, który jest tym lepszym. Obydwa są świetne i obydwa wciągają czytelnika w wir akcji już od pierwszych stron i trzymają w napięciu do samego końca. Oczywiście, jak w każdej książce kryminalnej, uwielbiam taką zagadkę przestępczą wraz z działaniami policyjnymi, gdzie nic nie jest jasne i zarazem jest skomplikowane, ale nie na tyle, że czytelnik się gubi i nie może się odnaleźć. Taka właśnie jest ta lektura, jak dla mnie jest to idealny kryminał. Doceniam również, że kolejny raz nie domyśliłam się kto jest sprawcą, a rozwiązanie sprawy było dla mnie zaskoczeniem.
W książce bohaterowie oprócz tego, że zajmują się dochodzeniem i dążą do rozwiązania sprawy, mają również swoje życie osobiste, które po trochu poznajemy. Poznajemy policjantów takimi jakimi są w pracy, jak również takimi jakimi są poza nią. Oba ich światy są ciekawe i czytelnik podczas pochłaniania lektury, oprócz tego, że chce poznać kto jest sprawcą zabójstw, to również jest zaciekawiony tym co dzieje się poza śledztwem.
Przeszłość i postać mordercy są odkrywane powoli, co z jednej strony rozjaśnia spojrzenie na śledztwo i sprawia, że jest się coraz bliżej odgadnięcia kim jest ta osoba. Lecz autorka nigdy nie odkrywa na tyle dużo, aby można było się domyślić i w stu procentach być pewnym swoich podejrzeń. Jednym słowem wie, jak dawkować informacje, aby trzymać napięcie i wzbudzać emocje.
Książkę polecam wszystkim, którzy lubią świetne kryminały, thrillery i sensacje. A ja czekam z niecierpliwością na kolejną część.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Gdy Magdalena i Krzysztof Witeccy dowiadują się, że zostaną rodzicami, postanawiają spełnić swoje marzenie o przeprowadzce na wieś. Po długich poszukiwaniach...
W Bystrzycy Wielkiej znalezione zostaje ciało nastolatki, Klaudyny Poloczek. Miejscowa policja sądzi, że było to samobójstwo - w torebce dziewczyny odkryto...
Facet, który może raz za razem, jest spotykany tak często jak czterolistna koniczyna.
Więcej