Tom Mara jest błyskotliwym, pewnym siebie i odnoszącym spore sukcesy archeologiem, szefem wykopalisk na Krecie. I od lat jest niewidomy. Stracił wzrok jako osiemnastolatek podczas trzęsienia ziemi, co nie przeszkodziło mu w zawrotnej karierze. Ma doskonały słuch, węch i niezwykle wrażliwy dotyk. Wykształcił pamięć niemal absolutną – pamięta dokładnie każdy kamień i każdy centymetr wykopalisk, na podstawie zapachu powietrza i kąta padania promieni słonecznych na swoją twarz jest w stanie podać dokładną lokalizację. I uważa, że ma rzeczywistość pod kontrolą.
Pewnego dnia na terenie wykopalisk giną turyści. Ich śmierć może się wiązać z nielegalnym handlem antykami. Chwilę później ktoś zabija psa asystentki Toma. Być może ta sama osoba zaczyna wysyłać mu esemesy z zagadkami – jeśli ich nie odgadnie, jego asystentka także zginie. Tom rozpoczyna niebezpieczną grę. Przeciwnik ciągle jest jednak o krok przed nim i nie cofnie się przed niczym. Także przed kolejnym morderstwem.
Gdy ginie Oliwia, konserwatorka w zespole Toma, ten zaczyna podejrzewać swoją narzeczoną, która pracuje w tym samym ośrodku. Ale nie tylko ją… Zaczyna się gubić w domysłach. Ktoś chce mu zaszkodzić? Postradał rozum i wszystko mu się wydaje? A może to część misternego planu, żeby się go pozbyć?
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2018-03-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Tom Mara to przystojny, inteligentny i pewny siebie facet. Jest znanym i cenionym archeologiem w Kreteńskim Centrum Badań Archeologicznym. Jest też ślepy. Nie od urodzenia. Stracił wzrok podczas trzęsienia ziemi, gdy miał osiemnaście lat. I gdyby mógł to nie chciałby odzyskać wzroku. Świetnie radzi sobie w życiu, dzięki temu, że ma znakomicie wykształcone zmysły słuchu i węchu oraz pamięć.
Wydarzenia mają miejsce podczas sezonu wykopaliskowego na uroczej wyspie. Wszystko idzie świetnie do momentu, w którym na terenie wykopalisk zostają odnalezione zwłoki dwojga polskich turystów z ranami postrzałowymi, a tytułowy bohater zaczyna dostawać wiadomości z niepokojącymi łamigłówkami. Skąd trupy na odległych wykopach? Kto bawi się w zagadki z Tomem i czy uda mu się je rozwiązać? A co jeśli się nie uda?
Był to mój pierwszy kontakt z twórczością Marty Guzowskiej. Zainteresowała mnie na tyle, że pewnego dnia sięgnę po inne jej książki. Jej debiut to „Ofiara Polikseny” za który otrzymała Nagrodę Wielkiego Kalibru. W jej dorobku znajdują się również: „Głowa Niobe”, „Czarne światło” czy „Reguła nr 1”. „Ślepy archeolog” to powieść w której autorka łączy temat dobrze jej znany, czyli archeologię, którą zajmuje się od dwudziestu lat, ze sferą której nie zna czyli ślepotą. Dla mnie jako laika w obu tych dziecinach, zrobiła to perfekcyjnie i uwierzyłam jej we wszystko. Pobudziła moją ciekawość do tego stopnia, że sama przez chwilę próbowałam chodzić po domu z zamkniętymi oczami, oczywiście z mizernym skutkiem.
Guzowska wplotła w fabułę wiele wątków, które mylą trop czytelnika. Narracja jest pierwszoosobowa co zakłóca rzeczywisty odbiór sytuacji. Czytelnik zaczyna się zastanawiać co jest rzeczywistością, jaki jest rzeczywisty przebieg wydarzeń, a co jest tylko wymysłem Toma. Zostało zasiane ziarno zwątpienia. Czyta się z zapartym tchem. To jest ta książka, kiedy wieczorem mówisz sobie „ Jeszcze tyko jedna strona”, a na zegarku już późna godzina…
Przez całą książkę przeszłam z ogromnym zainteresowaniem. Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Polecam ją każdemu, a zwłaszcza miłośnikom dobrych kryminałów. Jednak zakończenie mnie zaskoczyło, niestety na niekorzyść. Odniosłam wrażenie jakby powietrze dla tej lektury skończyło na kilka stron przez metą. Gdyby nie to, książka dostałaby 6+ w moim prywatnym rankingu.
Jeśli masz ochotę jako pierwszy czytać takie książkowe skarby polecam www.czytampierwszy.pl .
Tom Mara to niewidomy archeolog, który jest szefem wykopalisk na Krecie. Mogłoby się to wydawać absurdalne - niewidomy mężczyzna, który pełni funkcję archeologa, człowieka u którego wzrok w pracy to postawa. Jednak Tom jest ponadprzeciętnie zdolny. Poprzez utratę wzroku wyćwiczył sobie do doskonałości wszystkie inne zmysły. Dotyk, słuch, węch, no i doskonała pamięć. To cechy charakterystyczny Toma. Nasz główny bohater w swoim zawodzie odnosi spore sukcesy, a na wykopaliskach radzi sobie doskonale. Jednak pewnego dnia jego spokój zostaje zachwiany. Dzieje się coś nieoczywistego. Na terenie wykopalisk odnalezione zostają dwa ciała polskich turystów.
W tym momencie mogłoby się zdawać, że to wszystko to tylko wypadek. Jednak nie tym razem... W grę wchodzi coś więcej. Tom zaczyna otrzymywać dziwne esemesy z zagadkami. Ktoś ewidetnie wpływa na jego pewność siebie i świadomość tego, co się właśnie wydarzyło. Teraz każdy staje się podejrzany. Kto stoi za tą całą makabrą? Jaki ma w tym cel? Czy rzeczywistność może faktycznie platać takie figle?
Osobiście książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, ani przez chwilę się nie nudziłam. Akcja książki jest bardzo prędka i co chwile rzuca nowe światło na wydarzenia. Czytając tę książkę zaczęłam się sama gubić, zastanawiać i wątpić kto za tym wszystkim stoi. Moje podejrzenia co chwile się zmieniały... I do tego cała masa wątpliwości i niepewności. W tej książce mamy wiele silnych charakterów, sam główny bohater jest dość arogancki, jednak wraz z wirem wydarzeń, zaczyna wątpić w to co się wydarzyło.
Powiem tyle, prawda, okazuje się być bardzo zaskakująca.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Choć Ślepy archeolog jest dopiero drugą powieścią Marty Guzowskiej, jaką przeczytałam, to już czuję, że ma ona spore szanse zostać moją ulubioną, polską autorką. Głównie dlatego, że w swoich książkach nawiązuje do archeologii, a ja od dziecka marzyłam o tym, aby pracować w tym zawodzie. Oczywiście nie było to moje jedyne marzenie, bo chciałam też być egiptologiem, paleontologiem, kryminologiem, oceanologiem i ogólnie jakimś tam –ologiem, a zostałam genetykiem. Ale zamiłowanie do starożytnych kultur i grzebania w ziemi pozostało… Niby nic straconego, ale raczej nie planuję zmieniać branży. Dlatego zostają mi właśnie tego typu książki, dzięki którym choć na chwilę mogę zasmakować archeologicznego klimatu.
Głównym bohaterem jest Tom Mara, tytułowy ślepy archeolog. Bardzo nie lubi, gdy nazywa się go niewidomym, woli po prostu określenie „ślepy”. Stracił wzrok podczas trzęsienia ziemi, gdy miał 18 lat, ale nauczył się znakomicie funkcjonować bez tego zmysłu. Znacznie wyostrzył mu się słuch, a on sam wypracował sobie taki system, który pozwala mu pracować w zawodzie archeologa – aż dziw ogarnia człowieka! To niesamowity bohater, który zrobił naukową karierę – jest człowiekiem pewnym siebie, odnoszącym sukcesy i lekko aroganckim. Ma doskonałą pamięć, kontroluje otaczającą go rzeczywistość, zrobił doktorat i teraz kieruje grupą, która prowadzi wykopaliska na Krecie. I wszystko toczyłoby się swoim rytmem, gdyby nie to, że Tom zaczyna otrzymywać smsy z pogróżkami i tajemniczymi zagadkami. A to wszystko chwilę po tym, gdy na terenie wykopalisk zostają odnalezione zwłoki dwójki turystów.
Marta Guzowska po raz kolejny namieszała mi w głowie. Mam tutaj na myśli oczywiście intrygę powiązaną z pogróżkami i zagadkami, które ma rozwikłać Tom. W pewnym momencie byłam już tak zagubiona, że nie wiedziałam, kogo podejrzewać. Potem, gdy teoretycznie główny bohater odkrył, kto za tym stoi, poczułam lekkie zdezorientowanie – czy to naprawdę było takie oczywiste? Czy autorka naprawdę zrobiła coś tak przewidywalnego, co nasuwało się na myśl od początku? No tak to zaczęło wyglądać… Ale potem oczywiście wszystko się posypało i cała tajemnica nieco zmieniła swój sens. Być może jej rozwiązanie nie było innowacyjne, ale całe to plątanie się wokół tych pogróżek i zbrodniczej intrygi dało mi w kość. To takie w sumie lekkie znęcanie się nad czytelnikiem – zabieranie mu tej pewności. To tak, jakby zaczął nam szwankować GPS – jesteśmy rzucani po różnych miejscach, choć tak naprawdę wiemy, gdzie powinniśmy się znaleźć.
Główny bohater niesamowicie mi się spodobał! To naprawdę równy gość, który sam potrafi żartować ze swojego kalectwa. W większości przypadków nie sprawia mu ono najmniejszego problemu, choć gdy zostanie zbity z pantałyku, to niestety traci wypracowaną kontrolę. Mimo wszystko to bardzo sympatyczny bohater, który uwielbia sarkazm i ironię. Świetnie wykreowana postać. A co z pozostałymi? Jest równie dobrze: dziewczynka Toma, Ifigenia, to twarda, nawet bardzo twarda babka. Bardzo impulsywna, harda kobieta. Natomiast jego asystentka to jej totalne przeciwieństwo – Mona jest wrażliwa, subtelna i delikatna. Czy można się dziwić temu, że te kobiety od początku miały ze sobą konflikt?
Autorka tak świetnie poprowadziła fabułę oraz zaprezentowała relacje panujące pomiędzy bohaterami, że naprawdę ciężko było dojść do sedna sprawy. Dodatkowo w genialny sposób zaprezentowała pracę archeologów, co zapewne wynika z tego, że sama jest jednym z nich. Udało jej się stworzyć ten charakterystyczny klimat – możemy wręcz poczuć na własnej skórze pył, piach, przenieść się do obozu wykopaliskowego czy też do muzeum lub pomieszczeń konserwacji zabytków. Przepadam za książkami, które aż tak pobudzają wyobraźnię!
Ślepy archeolog to naprawdę znakomita pozycja. Po raz kolejny czytając powieść tej polskiej autorki miałam wrażenie, że czytam międzynarodowy bestseller na najwyższym poziomie. Z pozoru lekka powieść rozwija się z skomplikowaną i zagmatwaną intrygę, której tło stanowi to, co uwielbiam – archeologia. Jestem oczarowana i w pełni usatysfakcjonowana tą lekturą.
www.bookeaterreality.blogspot.com
Co potrafi niewidomy facet? Biorąc pod uwagę, że przy trzydziestosześciostopniowej „gorączce” umiera z wycieńczenia, a drobne pokasływanie w jego wypadku na pewno zwiastuje gruźlicę, można by sądzić, że w momencie utraty wzroku zalega na zawsze w łóżku z cewnikiem przytwierdzonym na stałe do… wiadomo gdzie. A Ty służ wiernie i dzielnie. Podawaj, podcieraj, łataj dziury w dachu i koś trawnik. Nie użalaj się, nie płacz, nie „wynokwiaj”, jak mówią na Śląsku. Powiecie „hola hola, to nie powód do żartów”. Ano nie. Nie powód. To stereotyp. Jednak chcę spuścić trochę powietrza z powagi towarzyszącej temu tematowi, bo za chwilę opowiem o książce, w której głównym bohaterem jest właśnie niewidomy od dwudziestu lat facet. Facet, który uciera nosa wszystkim stereotypom, będąc szefem Kreteńskiego Centrum Badań Archeologicznych, archeologiem, niebywale inteligentnym, a jednocześnie dość irytującym przystojniakiem. Jest wytworem wyobraźni Marty Guzowskiej i tytułowym bohaterem jej najnowszej książki Ślepy archeolog.
Na terenie wykopalisk, którymi kieruje niewidomy Tom Mara, zostają znalezione zwłoki polskich turystów. To wydarzenie implikuje szereg niezwykle dziwnych wypadków, obok których nasz archeolog nie może przejść obojętnie. Zwłaszcza, że wydaje się, iż ktoś szczególnie zaangażowany w te wszystkie sprawy, postanawia zabawić się z nim w grę, czyniąc go niejako odpowiedzialnym za wszystkie wydarzenia.
Mamy tu do czynienia z facetem, który zna każdy zakamarek obszaru wykopalisk, swoją niedyspozycję traktuje w kategoriach normalności, postrzegając przestrzeń poprzez liczbę kroków, a wszystko co się wokół niego dzieje doskonale przyswaja dzięki niezwykle wyostrzonym pozostałym zmysłom. Otoczony gadżetami wspomagającymi codzienne funkcjonowanie, żyjący zgodnie z przyjętym schematem, gubi się tylko w jednej sytuacji: gdy wyczuwa choćby najmniejsze tąpnięcie ziemi. Wówczas ze „zmysłowego MacGyvera” staje się normalnym człowiekiem, z lękami i fobiami. Dla mnie w tych właśnie momentach Mara przepoczwarza się z wymyślonego bohatera książki w rzeczywistą postać. W tych krótkich momentach wierzę, że może istnieć naprawdę. Może właśnie dlatego tak trudno było mi „wejść” w akcję. Nie umiałam sobie wyobrazić, że niewidomy człowiek potrafi być tak spektakularnie dokładny. Miałam wrażenie, że stawiając pytanie „jak ślepy facet, który porusza się odmierzając kroki (opisów tych działań Guzowska nam nie oszczędziła), może ścigać zabójcę?”, otrzymałabym odpowiedź „Może. Pod warunkiem, że nazywa się Mara. Tom Mara”. Nie wiem, czy czujecie, co chcę przekazać. Po prostu było to dla mnie nieco zbyt nierzeczywiste jak na książkę, która jest mieszaniną kryminału i thrillera.
Często oceniam lekturę przez pryzmat miejsca akcji, klimatu, który potrafi (lub nie) przedrzeć się do mnie, niezależnie od tego, gdzie jestem. Lubię, gdy miejsce jest jednym z bohaterów książki i to Guzowskiej doskonale wyszło. Upalna Kreta przywoływała mnie do siebie na każdej niemal stronie. Czytałam tę książkę, gdy za oknem było szaro i deszczowo, a ja miałam wrażenie, że wisi nade mną słońce, czułam spiekotę i żar na twarzy. Wszechobecny kurz, lepiące się do twarzy włosy, pękająca od nadmiaru promieni słonecznych skóra – to doznania niemalże organoleptycznie.
Wreszcie tajemnica. Sam pomysł na kryminalną zagadkę uważam za trafiony, szczególnie, że Guzowska świetnie potrafi stopniować napięcie. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że wszystko tutaj zostało przemyślane i odpowiednio rozpisane, bowiem liczba drobiazgów, które okazują się mieć znaczenie, jest tutaj dość imponująca. Absolutnie wszystko jest ważne i znajduje swoje wytłumaczenie. Tak dobrze jest do momentu, w którym dochodzi do rozwiązania zagadki. Nie można powiedzieć, że pisarka nie zaskakuje w końcowych rozdziałach. Wręcz przeciwnie – wywiodła mnie daleko w pole. Nie mam jednak przekonania, czy dlatego, że tak doskonale pogmatwała samą historię, czy może dlatego, że ten finał wydał mi się kompletnie nierealny i odstający od naprawdę dobrze skonstruowanej zagadki. Odniosłam wrażenie, że gdzieś coś nie zagrało i pisarka musiała wybrnąć z problemu, psując nieco zakończenie. Szkoda, bo gdyby w tej kwestii zadziało się inaczej, to mielibyśmy naprawdę kawał bardzo dobrego thrillera.
To było moje pierwsze spotkanie z Guzowską. Co prawda Ślepym archeologiem nie przekonała mnie do siebie całkowicie, jednak uważam, że to całkiem przyjemna lektura, którą bardzo szybko się czyta, dlatego zwolennicy tego typu historii śmiało mogą po nią sięgnąć.
MARTA GUZOWSKA - niekwestionowana dama polskiego kryminału i jedna z najbardziej poczytnych autorek tego gatunku w naszym kraju. Każda kolejna jej powieść zyskuje status bestsellera i w mig zdobywa czołówki listy najpoczytniejszych i najlepiej sprzedających się książek w Polsce! Czy tak też będzie z najnowszym dziełem Pani Marty - kryminalną powieścią pt. "Ślepy archeolog"...? Cóż, ja odpowiedź na to pytanie już znam, ale niech wyręczy mnie w jej udzieleniu tekst poniższej recenzji...
Fabuła książki przenosi nas sobą na słoneczną Kretę, gdzie to główny bohater tej historii - archeolog Tom Mara, nadzoruje przebieg wykopalisk archeologicznych. Toma charakteryzuje niezwykła inteligencja, pamięć i umiejętność wykorzystywania swoich zmysłów w sposób niedostępny dla innych. Tom od 18 roku życia jest bowiem niewidomy, gdy oto stracił wzrok podczas tragicznego trzęsienia ziemi... Spokojne, poświęcone pracy i poukładane życie Toma ulegnie oto jednak nagłej zmianie, gdy na terenie wykopalisk zostają odnalezione zwłoki polskich turystów, zaś niedługo potem ktoś wysyła mu tajemnicze sms-y z zagadkami, od rozszyfrowania których będzie zależeć życie asystentki Toma - Mony. Rozpoczyna się gra z czasem, przerażającym przeciwnikiem i słabościami własnego ciała, od której to wyniku będzie zależeć ludzkie życie...
Najnowsze dzieło Marty Guzowskiej, oferuje nam sobą niezwykle intrygującą, emocjonującą i poprowadzoną w mistrzowskim stylu historię z pograniczy kryminału i mrocznego thrillera. Historię, która od pierwszych stron porywa nas swoim niezwykłym klimatem, prędkością i częstotliwością barwnych wydarzeń, jak i również wielką inteligencją konstrukcyjną tej opowieści, w której to każde słowo, każdy szczegół i każda chwila, mają olbrzymie znaczenie. Niebanalny pomysł, nagłe zwroty akcji, spotkanie z nietuzinkowym głównym bohaterem oraz jakże ujmujący, klimat słonecznej Krety - wszystko to czyni nasze spotkanie z tą książką ze wszech miar udanym, fascynującym i przyjemnym w każdym calu!
Z pewnością największą siłą tego dzieła jest inteligentna intryga, oparta na tak wyjątkowym pomyśle, jak gra toczona pomiędzy głównym bohaterem, a tajemniczym przeciwnikiem, który z niewiadomych przyczyn, postanowił zamienić życie Toma w piekło... To klasyczne ujęcie tematu, czyli konfrontacja dobra ze złem w osobach dwóch bohaterów książki, z tym oto jednak wyjątkiem, iż jeden nich jest nie w pełni sprawny, a przez to i szanse wydają się nie być równe - przynajmniej na początkowym etapie owej rozgrywki. Każda kolejna strona potęguje klimat napięcia, grozy i niebezpieczeństwa, jak i również zbliża nas do poznania odpowiedzi na najważniejsze pytanie - kto i dlaczego podjął się tej straszliwej zabawy? Tę znajdziemy w finale tej historii, który nie tylko jest absolutnie nieprzewidywalny, ale także i podany nam tu w mistrzowskim i niezwykle spektakularnym stylu!
Spektakularność ta nie byłaby jednak możliwa, gdyby nie tak intrygująca, ale także i co tu dużo mówić - kontrowersyjna postać głównego bohatera. Uczynić bowiem centralną postać kryminalnej opowieści osobę niewidomą, to duża odwaga ze strony autora, ale też i niewątpliwie ryzyko. Niemniej, w tym przypadku wydaje się, iż opłaciło się je ponieść! Oto poznaliśmy tu Toma Marę - doświadczonego, utalentowanego i cenionego archeologa, który swoje nietypowe zdolności (związane z kalectwem i tym samym lepszym wykorzystywaniem innych zmysłów) spożytkowuje także i w piekielnej rozgrywce z bezlitosnym przestępcą, który wbrew przypuszczeniom, wcale nie stoi na lepszej pozycji... To z pewnością niezwykle interesująca nowość, świeżość i odmiana względem tradycyjnego ujęcia kryminału, gdzie to główny bohater zawsze przypomina bardziej super bohatera z komiksu, aniżeli człowieka z krwi i kości...
Nie sposób nie wspomnieć tu także o wyjątkowym klimacie miejsca akcji tej historii, czyli przepięknej i fascynującej nas swoim antycznym klimatem, Krety. To, iż akcja tej opowieści została osadzona właśnie w takich realiach, dodaje niezwykłego smaczku i charakteru tej książce, która w jakimś stopniu stanowi przez to również dzieło natury turystyczno-edukacyjnej. Pani Marta pięknie potrafi oddawać bowiem koloryt, charakter i codzienność tego zakątka świata, który to mimo dość mrocznej aury tej historii, naprawdę oczarowuje nas swoim pięknem, mistyką i historycznym charakterem... Poza tym chyba nie trzeba nikogo przekonywać do tego, iż stęsknieni lata i wakacji polscy czytelnicy, z wielką przyjemnością przeniosą się na słoneczną Kretę, choćby i tylko na czas lektury tej książki:)
Skoro już mowa o lekturze tej pozycji, to oferuje nam ona sobą wspaniałą zabawę, wielką przyjemność i to, co czytelnicy kryminału lubią najbardziej - ogromne emocje! Emocje, związane z losami głównego bohatera i jego walką za pomocą inteligencji, siły wyostrzonych zmysłów i perfekcyjnej pamięci, jak i też własnym umysłem, który balansuje na granicy tego, co oczywiste, a co szalone... Książkę tę czyta się niezwykle szybko, z ogromnym zainteresowaniem i ciekawością tego, co też kryje się na kolejnej stronie. I chyba też z pełną świadomością i pewnością mogę stwierdzić tutaj, iż absolutnie każdy miłośnik literackiego kryminału będzie tą lekturą w pełni usatysfakcjonowany!
"Ślepy archeolog" to świetna powieść kryminalna, która raz jeszcze potwierdza sobą wielką klasę, talent i jakość pisarskiego rzemiosła Pani Marty Guzowskiej. Wyjątkowy klimat, nieprzewidywalna i inteligentna intryga, nietuzinkowy główny bohater oraz finał, który na długo zostaje w naszej pamięci - czy można chcieć czegoś więcej...? Polecam i z niecierpliwością oczekuję już kolejnego dzieła tej autorki, która to na szczęście należy do grona bardzo płodnych pisarzy, co nas czytelników może tylko i wyłącznie cieszyć:)
Próbowaliście zrobić coś z zamkniętymi oczami? Ja ostatnio chciałam zaparzyć sobie kawę, z marnym skutkiem.
A tu proszę, okazuje się, że można zostać archeologiem będąc niewidomym. Bohaterem książki jest ślepy szef wykopalisk na Krecie. Ćwiczenia sprawiają, że znakomicie radzi sobie ze swoją niepełnosprawnością. Książka porwała mnie właśnie nie tylko dzięki fenomenalnej intrydze, ale również świetnej narracji głównego bohatera. Widzimy świat jego oczami, czyli odczuwamy zapachy, smaki, słyszymy dźwięki, ale nie wiemy jak wyglądają inne postacie, czy otoczenie. Wywarło to na mnie niesamowite wrażenie, tym bardziej, że mam w rodzinie dwie osoby, które jak Tom Mara straciły wzrok w dzieciństwie i podobnie jak on, świetnie radzą sobie w dorosłym życiu. Ciekawa byłam jak autorka potraktuje ten temat i moim zdaniem zdała na piątkę. Tom nie jest osobą wzbudzającą współczucie, choć czasami próbuje grać swoją ślepotą, aby taki efekt osiągnąć, a wręcz przeciwnie. Okazuje się sympatycznym, choć nie pozbawionym wad facetem, który czerpie z życia garściami.
Duży plus też za to, że nie udało mi się rozwikłać zagadki. Moje domysły okazały się iść w złym kierunku, a zakończenie totalnie mnie zaskoczyło.
Polecam każdemu miłośnikowi lekkich kryminałów. Z Tomem spędziłam kilka bardzo zajmujących godzin.
Tom Mara to niewidomy archeolog, który jest szefem wykopalisk na Krecie. Stracił wzrok podczas trzęsienia ziemi, ma za to niezwyke rozwinięte pozostałe zmysły jak węch, dotyk oraz słuch. Wykształcił niemal absolutną pamięć, wie gdzie leży każdy kamień na jego wykopaliskach. I uważa że wszystko ma pod kontrolą aż pewnego dnia na wykopaliskach zostają odkryty ciała dwóch turystów z polski, następnie ginie pies jego asystentki Mony i Tom zaczyna dostawać dziwne smsy z zagadkami, które musi rozwiązać w okreslonym czasi bo inaczej jego asystentka zginie. Rozpoczyna się wyścig z czasem i o co w tym wszystkim chodzi. Mara odejmuje niebezpieczną grę by rozwikłać sprawę zamordowanych torystów oraz tajemniczych smsów i tego kto za nimi stoi. Coraz bardziej się pogrąża zaczyna dziwnie zachowywać zauważają to jego współpracowniicy. Tom nie wie co jest prawdą a co się tak naprawdę mu tylko wydaje, ktoś chce wrobić go w kradzieże czy też zrobić z niego ślepego wariata. Podejmuje niebezpieczną grę w której stawką jest jego życie. Troszkę zabawny miejscami kryminał opowiadamy oczami niewidomej osoby .Dość przyjemna lektura na weekend. Troszkę pogmatfana pokręcona ale fajnie napisana. Polecam serdecznie.
Perfekcyjna pamięć, doskonały słuch i świetny węch. (s. 16)
O kim mowa? Któż to taki? To Tom Mara, główny bohater powieści Ślepy archeolog Marty Guzowskiej. Z taką postacią spotkałam się po raz pierwszy
Jestem ślepy. (s. 44)
Gdy człowiek traci jeden zmysł, to inne jakby w zastępstwie przejmują jego obowiązki, wyostrzają się. Tom Mara widział, ale jako 18-latek w wyniku wypadku stracił wzrok. On nie jest niewidomy, on jest ślepy, jak to wielokrotnie podkreślał. Wprawdzie węch i słuch ma wyostrzone, lecz porusza się bez białej laski. Liczy kroki, zapamiętuje odległości, tworzy trójwymiarowe obrazy przestrzeni w myślach, doskonale wyćwiczył swoją pamięć. Wykopaliska muszą być dostosowane do niego. Tom jest bardzo pewny siebie i to go czasami gubi, a nie lubi przyjmować pomocy od innych. Jego stawianie na swoim i wykonywanie jego poleceń bez szemrania i wbrew logice nie tylko irytuje jego pracowników, ale i czytelnika. W dodatku zaczyna się dziwnie zachowywać. Czasami chciałoby się nim potrząsnąć lub pociągnąć za rękę we właściwym kierunku. A z drugiej strony można go podziwiać za to, jak sobie radzi z niepełnosprawnością w górzystym terenie, choć opisy liczenia kroków, trzymania się murków itp. mogą z czasem nieco nużyć.
Ludzkie nieszczęścia to zawsze radość dla archeologa. 51
Może to zdanie dziwnie brzmi, ale taka jest prawda. Praca archeologów jest ciężka i często prowadzona w trudnych warunkach, dodatkowo ogranicza ich czas. Oprócz kopania w ziemi, zdejmowania kolejnych warstw i przeprowadzania badań na bieżąco, muszą wszelkie odkrycia zanotować w kilku miejscach, by one faktycznie zostały odkryte. Tom Mara jako kierownik wykopalisk bardzo tego przestrzega, lecz nie jest w stanie upilnować wszystkich studentów, choćby z powodu swej ślepoty. Ale uświadamia czytelnikowi, jak ważna i ciężka jest to praca, choć marnie opłacana. To niejako hołd oddany przez autorkę dla wszystkich archeologów za ich wysiłek i pracę.
Dlaczego pan kłamie, panie Mara?
Tym razem autorka zaproponowała czytelnikowi nieco inną konwencję literacką. Zaczyna się niejako od końca. Tomasz Mara, szef Centrum Badań Archeologicznych w Pachia Ammos i wykopalisk archeologicznych w starożytnej wiosce Halasmenos, zgłasza się na policję i przyznaje do popełnienia dwóch morderstw. Jego ofiary to jego pracownice Mona Abano i Oliwia Papadaki. Przesłuchuje go porucznik Marina. I to taka gra w kotka i myszkę, kto okaże się sprytniejszy, kto kogo wywiedzie w pole. Ona wie, że on kłamie, on z kolei nie może powiedzieć prawdy. Między intrygującą i nieco drażniącą grą słów archeologa i policjantki są jego zeznania – wspomnienia wydarzeń z ostatnich czterech dni.
Ale prawdziwy skarb krył się gdzie indziej. (s. 317)
Skarbem, dobrym pomysłem okazał się też sposób prowadzenia wydarzeń. Czytelnik uczestniczy w nich od początku i widzi je „oczami” ślepego archeologa, głównego bohatera. Jego zmysły stają się wyostrzone dzięki dokładnym opisom miejsc i osób. Dzięki dokładnym datom, godzinie i miejscu wie, gdzie się znajduje. Początkowo może nie spodobać się konwencja przesłuchania i wracania wspomnieniami do tragicznych wydarzeń, gdyż wtedy akcja nieco traci na dynamiczności, lecz z czasem ją się doceni, tak było w moim przypadku. Rozwiązanie zagadki mnie nie zaskoczyło, ale samo zakończenie tak.
Nie wierzę ci, bo wszystko do siebie pasuje. Jak układanka. (s. 312)
Autorka nie stroni od niebezpiecznych wydarzeń, potrafi podnieść adrenalinę wszystkim wkoło. Potrafi też dobierać nazwy własne – nazwisko ślepego archeologa kojarzy się z marą, która nawiedza w snach lub pojawia się z zaskoczenia poruszając się cicho. Nazwa wsi, w której prowadzone są wykopaliska, to Halasmenos, co w języku greckim znaczy ‘zepsuty’, ‘zniszczony’. Wieś leży na terenie sejsmicznym, tu często są trzęsienia ziemi, nie brakuje ich też w powieści. Należy zwrócić baczniejszą uwagę na zachowania ludzi w czasie ich trwania. To ciekawe, jak człowiek sobie radzi w obliczu zagrożenia.
Bo nie mogę powiedzieć prawdy. (s. 116)
Ja też nie mogę… spojlerować, ale zachęcam do przeczytania powieści Ślepy archeolog, kryminału archeologicznego, w którym bohater nie widzi nic, zaś ziemia się trzęsie nie tylko z powodów sejsmicznych.
Mam ambiwaletny stosunek go książek autorki. Zawsze po nie sięgam, jak pojawi się coś nowego, i zawsze czuję niedosyt i czegoś się czepiam albo czegoś mi brakuje, a nie potrzfię tego wyartykułować. Więc chyba się "czepiam". Przeczytałam w dwa dni. Wolę Toma niż Ybla. Ta konstrukacja charakteru jest dla mie ciakwsza.
Kiedy Anka spotyka w windzie Piotrka, jego małą siostrzyczkę Jagę i oswojonego szczura Sherlocka, nic nie zapowiada popołudnia pełnego wrażeń. Gdy jednak...
Ofiara Polikseny to nie tylko trzymający w napięciu kryminał, ale również świetny portret środowiska archeologów i pożegnanie z romantycznymi...