Zagadkowa, dynamiczna miejska odyseja, pełna zaskakujących zwrotów akcji i splotów wydarzeń, skłaniająca do zastanowienia, co znaczą w dzisiejszych czasach podstawowe wartości: miłość, przyjaźń czy wierność. A może raczej... ile kosztują?
Zawsze chodzi wyłącznie o pieniądze. O nic innego. Ktoś może powiedzieć ci, że to niska pobudka. To nieprawda - oświadcza bohater najnowszej powieści Jakuba Żulczyka. Ten młody człowiek przyjechał z Olsztyna do Warszawy, gdzie prawie skończył ASP. By uniknąć powielania egzystencjalnych schematów swoich rówieśników - przyszłych meneli, ludzi mogących w najlepszym razie otrzeć się o warstwy klasy średniej, niepoprawnych idealistów - dokonał życiowego wyboru według własnych upodobań: Zawsze lubiłem ważyć i liczyć.
Waży więc narkotyki i liczy pieniądze jako handlarz kokainy. W dzień śpi, w nocy odbywa samochodowy rajd po mieście, rozprowadzając towar, ale także bezwzględnie i brutalnie ściągając od dłużników pieniądze, przy pomocy odpowiednich ludzi. Jego klientów, zamożnych przedstawicieli elity finansowej i kulturalnej, łączy przekonanie, że: Kokaina i alkohol kochają cię najbardziej na świecie. Bezwarunkowo. Jak matka, jak Jezus Chrystus, zmieniają nocne w miasto w panopticum ludzkich słabości i żądzy.
Jakub Żulczyk w poruszający sposób ukazuje współczesną rzeczywistość, zdeformowaną do tego stopnia, że handlarz narkotyków staje się równie niezbędny jak strażak czy lekarz; jest nocnym dostawcą paliwa dla tych, którzy chcą - albo muszą - utrzymać się na powierzchni.
Jakub Żulczyk (1983r.) - pisarz, felietonista, scenarzysta. Pochodzi z Mazur, studiował w Olsztynie i Krakowie, mieszka i pracuje w Warszawie. Zadebiutował w 2006 r. w wydawnictwie Lampa i Iskra Boża powieścią młodzieżowo-romantyczną Zrób mi jakąś krzywdę. Autor powieści Radio Armageddon, (2008) i Instytut (2010) oraz dwóch części fantastyczno-przygodowego cyklu o Tytusie Grójeckim Zmorojewo i Świątynia, felietonów i artykułów (m.in. dla ,,Wprost", ,,Dziennika", ,,Playboya", ,,:Przekroju" i ,,Tygodnika Powszechnego"), scenariuszy filmowych i telewizyjnych, a także książeczki dla dzieci Zdarzenie nad strumykiem. Stypendysta programu Willa Decjusza, zwycięzca międzynarodowego konkursu na esej Young Euro Connect.
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2014-10-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 448
Język oryginału: polski
„Ślepnąc od świateł” to moje drugie spotkanie z twórczością Jakuba Żulczyka. Pierwszym było fenomenalne opowiadanie zawarte w dość kiepskim tomie „Zabójczy pocisk. Polska krew” – to właśnie ono sprawiło, że sięgnęłam po tę książkę. Spodziewałam się mocnej literatury, niezwykłego nastroju i w sumie to dostałam, ale sądzę, że już nigdy nie wrócę do dzieł tego autora. Dlaczego? Powodów jest wiele: a na pierwszym miejscu dałabym język. Mnie też zdarza się rzucać mięsem, nie jestem hipokrytką, ale – o matko! Wiem, wiem: ma być prawdziwie, a skoro to świat dilerów narkotykowych, to nie mogą mówić „ojej”, ale naprawdę co drugie słowo musi padać k… itp.?! Chyba nie… Przyznam, że najpierw kupiłam audiobook i zaczęłam słuchać książki w tej formie, ale po paru minutach byłam tak zniesmaczona i zniechęcona lejącymi się do moich uszu wulgaryzmami, że wyłączyłam i zdecydowałam się dać Żulczykowi drugą szansę – kupiłam książkę papierową. Inna sprawa, która nie jest winą autora: lektor, który ma dość specyficzny sposób interpretowania tekstu – mnie nie przypadł do gustu, nawet pomijając przekleństwa. .
Kiedy zaczęłam wersję papierową – był trochę lepiej. Ale tylko trochę. Owszem, podobały mi się niezwykłe opisy miasta, a także – niekiedy – trafne spostrzeżenia bohatera odnośnie naszego świata, ale tak ogólnie miałam wrażenie, że wszystko to jest na pokaz, na siłę, żeby zaszokować czytelnika, żeby być oryginalnym, niezwykłym.
To, co trzeba przyznać bez żadnych wątpliwości to fakt, że jest to powieść bardzo oryginalna. Napisana w pierwszej osobie, prezentowana z punktu widzenia narkotykowego dilera. Wraz z nim poruszamy się po Warszawie i poznajemy jej rozmaite zakątki – również te, do których porządni ludzie i zwyczajni turyści raczej się nie zapuszczają… Nasz bohater jednak do zwyczajnych nie należy i takie zaułki, zakamarki – to rejon, w którym czuje się pewnie. Daleko mu jednak do aroganckiej postawy typowego dilera, który gardzi ludzkim życiem i uważa się za króla świata. Jest pełen refleksji, słucha Bacha, jest – po prostu inny. Ma zasady, ma uczucia, myśli – może nawet zbyt dużo. Bohater jest więc również bardzo oryginalny, choć jak dla mnie – zupełnie niewiarygodny. Ale czy to wystarczy, żeby powieść uznać za świetną? Dla mnie – nie. Chwilami miałam dość tego bełkotu, opisów, co się śniło bohaterowi, albo jak i o co się modli – ale ponieważ nie zdarza mi się porzucać lektury nie dokończywszy jej – dokończyłam. Nie żałuję – lubię być na bieżąco z modnymi pisarzami, ale to nie znaczy, że dodam pana Żulczyka do ulubionych autorów. Nie znalazłam w powieści tego, co mnie zachwyciło w opowiadaniu – rozczarowałam się. Odniosłam wrażenie, jakby autor chciał po prostu popisać się innym spojrzeniem na miasto, dosadnym językiem, innym bohaterem. Wiem, że wielu uważa Go za guru – ja do nich nie należę.
Komu ta książka może się spodobać? Sądząc po entuzjastycznych recenzjach – wielu osobom, ale nie mam pomysłu, komu bym ją poleciła. Na pewno komuś, kto nie jest wrażliwy na język używany w literaturze – jeśli nie przeszkadza Wam stek przekleństw – sięgnijcie po tę książkę, żeby się osobiście przekonać, czy traficie do grupy zachwyconych, czy do obozu zniesmaczonych.
Podsumowując: „Ślepnąc od świateł” to trudna, ciężka książka, która działa dość przygnębiająco i każe się zastanowić nad kondycją człowieka. Pokazuje brud tego świata, brutalność, staczanie się. Nie polecam tym, którzy cenią literaturę za piękno wyrazu, nastrojowość i głębię uczuć.
Bardzo dobrze się czyta. Ciekawa tematyka. Tylko czy naprawdę nie ma innej drogi niż narkotyki, korpo, wyścig szczurów lub dilerka ? Jest. Na pewno jest!
Nie lubię wątków narkotykowych i gangsterskich. Tą książkę jednak oceniam dość wysoko. Mogłoby być może mniej rozmyślań, długich monologów i opisów snów bohatera, ale i tak opis tych kilku dni z życia głównej postaci wciąga. Było jak dla mnie napięcie i była akcja. A zakończenie? Chciałabym inne, choć chyba byłabym rozczarowana, gdyby Autor zakończył w inny sposób.
Książka mi sie podobała, aczkolwiek była zbyt wulgarna, ale chyba to sprawiło że była prawdziwa. Naturalna. Szokująca i bardzo ciekawa. Polecam.
Narkotyki, miłość, wierność, pieniądze.
Bardzo ciekawie przedstawiona rzeczywistość handlarza narkotyków. Polecam.
Jakub Żulczyk rozpoczyna swoją historię niczym Tyrmand w grudniowy, paskudny czas. Robi to stylem, który porusza. Warszawa opisana w sposób dosadny, ale jak mniemam realistyczny. Wiele miejsc opisanych w książce ma swoje prawdziwe odpowiedniki. Podobnie jest zapewne z postaciami. Wreszcie ktoś opisał jak (i z kim) Warszawka się bawi. Jak i w czym topi swe żale, stresy i niespełnione marzenia. To powieść o ludziach, prawdziwa wiwisekcja przeprowadzona przez dilera, który jest psychologiem, pocieszycielem i dobrą wróżką w jednym.
Nieopodal Zmorojewa rozpoczęła się wojna. Nie była głośna; nie rozbrzmiewały wystrzały, krzyk żołnierzy, huk spadających bomb. Nikt nie zakłócał...
Nazywam się Marcin Kania. Jestem alkoholikiem i zaraz zabiję człowieka. Syn Marcina Kani, żyjącego z tantiemów byłego muzyka, twórcy jednego z największych...
Jest typem człowieka, o którym nie potrafię powiedzieć, czy jest fabrycznym durniem, czy zgłupiał po drodze.
Więcej