,,Skazy" to historia ludzi, którzy nie są doskonali, i historia miasta, które dało się uwieść totalitarnej ideologii. Piekła nie ma - twierdzi jeden z bohaterów powieści. Ta historia dowodzi, że piekło to jesteśmy my sami.
Powieść o dwóch wiekach historii gdańskiej rodziny Hollenbach, z której wywodzą się siostry Johanna i Henrietta. Choć są bliźniaczkami, decyzje, które podejmują, prowadzą je w skrajnie odmienne miejsca. Tworzące się Wolne Miasto Gdańsk, Republika Weimarska i Berlin lat dwudziestych, a także stolica odrodzonej Polski i powstająca dopiero Gdynia - to miejsca, w których przyszło im tych wyborów dokonywać. Nad wszystkim zaś uniosła się w końcu hitlerowska flaga ze swastyką.
Ludzkie losy w zderzeniu z determinującą je historią, która stawia wyzwania życiowym dylematom i konfliktom.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014-11-18
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 488
Przyznam się, że trudno mi było tym razem określić kategorię tej powieści. Wahałam się pomiędzy powieścią historyczną a obyczajową. W końcu zdecydowałam się jednak na tą drugą, ponieważ moim zdaniem lepiej oddaje jej tematykę. "Skazy" to już trzecia książka tej autorki, ale wcześniej pisarka tworzyła kryminały. Nie zdziwiło mnie zatem, że i w tej pozycji Izabela Żukowska zawarła morderstwo i to już na pierwszych stronach powieści. Taki początek zapowiadał raczej inny gatunek niż powieść obyczajowa, choć nieraz spotyka się tego rodzaju "mocne" sceny i w takich książkach. Na myśl nasunęło mi się skojarzenie z czytaną jakiś czas temu powieścią "Dziedzictwo von Becków" Joanny Jax. Zresztą jak się później okazało podobieństw pomiędzy tymi utworami było trochę więcej.... Zatem nie przedłużając - zaczynam...
"Skazy" to historia skupiająca się wokół losów członków rodziny Hollenbachów. Akcja rozgrywa się od 1793 do 2013 roku. Szmat czasu. Dzięki temu mogłam przeczytać o Wolnym Mieście Gdańsku, o Republice Weimarskiej, Berlinie i Warszawie w okresie międzywojennym a także o tworzącej się Gdynii i okresie zrywu Solidarności. Autorka płynnie połączyła poszczególne okresy czyniąc ich bohaterkami bliźniaczki: Johannę i Henriettę. Jednak ich podobieństwo było znikome. Ich odmienny charakter i tak różne losy uzmysłowiły mi, że to kim się stajemy jest także kształtowane przez wiele czynników zewnętrznych - nie tylko genetycznych. I po wielu latach naznaczonych tragediami jesteśmy inni, zmienieni i niewiele łączy nas z bliskimi, których długo nie widzieliśmy...
W książce jednym z bohaterów (i to wcale nie drugoplanowym) jest miasto Gdańsk. Jak wynika z udzielonego wywiadu przez autorkę dla Radia Gdańsk od zawsze pragnęła napisać książkę o swym rodzinnym mieście. Dowiedziałam się także, że to nie jedyny utwór, w którym pisarka wplotła dzieje tego miasta w fabułę powieści. Widać, że bardzo kocha to miejsce. To "widać, słychać i czuć" jak śpiewał lider zespołu Elektryczne Gitary. Jej głębokie uczucie wyziera z każdego słowa, zdania. Dzięki barwnym opisom miejsc mogłam zobaczyć dawny Gdańsk. Uliczki, kamienice, nabrzeża. Wszystko zostało odtworzone z dużą pieczołowitością. W sumie nic dziwnego, ponieważ autorka przed przystąpieniem do tworzenia tej książki "przekopała" archiwa, dociekliwie przeszukała dawne zbiory. I trzeba przyznać, że ten czas nie poszedł na marne.
Wcześniej wspomniałam, że książka przypomina mi powieść "Dziedzictwo von Becków" Joanny Jax. I muszę przyznać, że pod względem wielości wątków historycznych podobieństwo bardzo mnie ucieszyło. Lubię zagłębiać się w lekturze, która nawiązuje do dawnych dziejów. Niestety jest jeszcze jeden aspekt pod względem którego obie książki są bardzo podobne. Izabela Żukowska także tworzy bardzo długie zdania. Nawet jedenastowersowe, z 13 przecinkami. Przyznam się, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak długimi zdaniami. Niestety utrudniają one czytanie, spowalniają. A lektura, gdy już przywyknie się do tej maniery pisarki, bardzo wciąga i szkoda gdyby ktoś chciał rzucić ją w kąt przez ukończeniem. A może się tak zdarzyć. Osobiście miałam takie myśli nie raz. Zatem apeluję - nie poddawajcie się zbyt prędko. Dotrwajcie do końca. Bo warto.
Skazy to piękna książka. Historyczna powieść o tożsamości miasta i ludzi; o tym, że warto posłuchać siebie nie patrząc na to, co się dzieje dookoła. Gdańsk zawsze był troszkę inny niż pozostałe miasta. Zawsze miał predyspozycje do całkowitej samodzielności. Co i rusz Gdańsk był Wolnym Miastem. Nawet gdy ktoś wyciągał po Niego rękę (najczęściej oczywiście Niemcy), po pewnym czasie miasto powstawało z kolan i znowu błyszczało autonomią na mapie. To miało swoje plusy i minusy. Gdańsk bardzo długo był ostoją dla obcokrajowców prześladowanych w swoich krajach. Jako Wolne Miasto nie obawiało się niczego i nikogo. Niewątpliwie jednak miało to wpływ na brak poczucia tożsamości mieszkańców miasta. przy takiej mozaice narodowości trudno mówić o spójnej polityce.
"Skazy" to powieść umiejscowiona w okresie międzywojennym. Poznajemy losy bardzo bogatej i liczącej się rodziny Hollenbachów, której nestor czuje się Niemcem i nie może przeboleć tego, że Gdańsk ma powrócić do odradzającej się Rzeczpospolitej. Poznajemy losy dwóch sióstr Hollenbach, które wzrastając w międzywojennym Gdańsku, obserwują rozwój miasta. Kiedy dziewczęta dorastają, losy rzucają je do Berlina. Dziewczęta muszą uporać się z rozwojem kabaretów i rozwiązłością moralną z jednej strony, a z drugiej z politycznymi zmianami spowodowanymi dojściem do władzy Hitlera.
Książka pokazuje jak maluczki jest człowiek. Jak jednostka niesiona falami historii musi unosić się wraz z nią - nie ma siły płynąć pod prąd.
Dwa poboczne wątki (jeden umiejscowiony współcześnie, a drugi w XVII wieku) nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Uważam, że zostały napisane na siłę, tylko po to, aby urozmaicić fabułę. Szkoda, bo Ona nie wymaga urozmaicania. Jest sztuką sama w sobie. A tak autorka stworzyła dwa wątki, które są bezpłciowe i właściwie nic nowego nie wnoszą. Ani współczesna tajemnica nie rozpala uszu z ciekawości, ani wcześniejsze dzieje rodu nie powalają czytelnika z nóg.
Warto sięgnąć po "Skazy". Jest to powieść pięknie napisana i wciągająca czytelnika w wir wydarzeń. Trochę to banalnie brzmi ale tak naprawdę jest, więc po cóż szukać bardziej wzniosłych słów :-)
Gdańsk, rok 1939. Lisa Keller jest młodą dziewczyną marzącą o karierze pieśniarki. Tymczasem jednak pracuje w knajpie, wieczorami śpiewając dla gości....
Hotel Bristol - niemy świadek wielkiej polityki, chwilowa siedziba rządu, miejsce pobytu najznamienitszych gości stolicy: polityków, artystów...