W cieniu wielkiej polityki, wojen, fortun zdobywanych z dnia na dzień, z daleka od obiektywów kamer i świateł reflektorów jest inna Rosja. To kraj, w którym w opuszczonym moskiewskim szpitalu koczuje grupa nastolatków - stalkerów, diggerów, samobójców, strażników i upiorów. W walącym się hotelu robotniczym mieszka kilkanaście rodzin, które od lat czekają na lokale zastępcze - pisali w tej sprawie już nawet do papieża. W przydrożnym baraku kilkanaście kobiet zaspokaja potrzeby kierowców, policjantów, polityków...
Jelena Kostiuczenko nie pisze zza biurka, nie boi się zabrudzić rąk, nie waha się stawiać trudnych pytań. Odwiedza ćpuńską melinę, w której żyje małżeństwo uzależnione od dezomorfiny, czyli popularnego w Rosji ,,krokodyla". Udając stażystkę, jeździ na patrole z drogówką i obserwuje, jak inspektorzy wyciągają od kierowców łapówki. W Biesłanie pyta, o czym śnią rodzice dzieci, które zginęły podczas akcji antyterrorystów. Pisze o tym wprost i bez stylistycznych ozdobników. Jej książka jest nie tylko o Rosji. To diagnoza źle działającego świata, w którym zanikają więzi międzyludzkie, solidarność i mechanizmy wzajemnego wsparcia. W którym państwo nie chroni słabych. W którym zamiast prawa, jest pięść. Świata, w którym ,,przyszło nam żyć".
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-01-15
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Usłowno nienużnyje. Nam zdzies żyt.
Przeczytane:2022-08-27, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, czyli więcej niż 82, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2022,
Porażający obraz Rosji - biednej i zdegenerowanej. Styl pisani nie podobał mi się, ale to też chyba trochę wina tłumaczenia. Nie podobała mi się.