Przygody Szwejka na tle polskiej codzienności w dobie stanu wojennego
Dobry wojak Szwejk tym razem musi zmierzyć się z szarą rzeczywistością stanu wojennego. Grudzień 1981 roku zastaje go w Krakowie, gdzie po odejściu z garbarni próbuje zorganizować sobie czas na nowo. Mimo że na ulicach roi się od zomowców, a wyjazdy zagraniczne zostają wstrzymane do odwołania, to Szwejk ma swoje sposoby, by uczynić życie bardziej znośnym. Jako krakowski przewodnik poznaje fascynujący świat kolei państwowych i zwiedza niedostępne zakamarki kraju nad Wisłą. A niespodziewany awans zawodowy sprawia, że będzie miał szansę poznać najważniejsze osobistości rodzimej turystyki, polityki i kultury. Po raz kolejny Szwejk z wrodzonym sprytem i wdziękiem korzysta zarówno z dobrodziejstw, jak i z braków socjalistycznej rzeczywistości. Bo jak kto, ale on doskonale wie, że niezależnie od czasów najlepiej mają ci, którzy potrafią się śmiać – z siebie i z innych.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2024-04-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 832
Język oryginału: polski
,,Przygody dobrego wojaka Szwejka" Jarosława Haska czytałam, jak pewnie wszyscy. Ubawiłam się przednio przy tej książce, w czasie oglądania filmu również.
,,Przygody dawnego wojaka Szwejka" autorstwa Jerzego Rzepki-Leszczyńskiego dotyczą innego kraju i innych czasów. ,,Po wojnach światowych" to tom drugi Szwejka. Akcja dzieje się głównie w Krakowie, w czasie stanu wojennego 1981 roku. Jestem z pokolenia pamiętającego te lata. Niemożność wyjazdu za granicę, przepustki na wyjazd do innego miasta, godzina policyjna. Autor pokazuje polską codzienność z humorem, podobnie jak Hasel. Szwejk w każdej sytuacji daje radę, z każdej opresji wychodzi zwycięsko. Wszędzie ma znajomych i przyjaciół. Nie odczuwa trudnych czasów, zawsze ma mnóstwo jedzenia i picia.
Książka choć obszerna, bo ma ponad 800 stron, to nie sposób się przy niej nudzić. Trudno zahamować głośny śmiech, czytając choćby takie historyjki opowiadane przez Szwejka, dotyczące radzenia sobie w owych czasach z brakiem papieru toaletowego. ,,Za radą swojej rodzicielki moja Kleofasa zaczęła latem załatwiać się za domem, pod rozłożystą papierówką, zaś podcierała się, po prostu zjeżdżając gołym tyłkiem, z podniesioną kiecką, po zroszonej trawie."
A to wykład Szwejka na temat zwyczajów wielkanocnych.
,,Rapanuiczycy , jak nazywają tam autochtonicznych mieszkańców Wyspy Wielkanocnej, wyłącznie zajmują się w tym okresie malowaniem jaj. Jeżeli braknie im tych od słoni morskich, wielorybów i pingwinów, mężczyźni malują jaja nawet sobie nawzajem. Potem, dla utrwalenia barwnika własnych kraszanek, pozwalają zakopać się po pas w wulkaniczną lawę."
Wielkie uznanie należy się autorowi, za wyobraźnię i wymyślenie tych wszystkich historyjek.
Jak pisze autor w posłowiu wiele opisanych przygód wydarzyło się naprawdę. Zmienione zostały nieco okoliczności, miejsce i czas.
To historia Polski pokazana kabaretowo, prześmiewczo. Autor wytyka nadużycia, machlojki. Nie oszczędza duchowieństwa. ,,Wszak kapłan jest takim samym niedoskonałym przedstawicielem gatunku Homo Sapiens jak każdy inny mężczyzna. A jeśli któryś stawia siebie ponad stado, na którym żeruje, to niechaj liczy się z nieuchronnymi konsekwencjami."
Książka dla czytelników w różnym wieku. Dla jednych będą to wspomnienia, dla innych odległa historia.
Przeczytane:2024-06-09,
Książka autorstwa Jerzego Rzepki-Leszczyńskiego pod tytułem „Przygody dawnego Wojaka Szwejka po wojnach światowych. Tom II”, to pozycja naprawdę wyjątkowa. Już pierwszy tom mocno mnie wciągnął, i co tu dużo gadać – zachwycił. Jednak tom drugi to jeszcze lepsza zabawa. Niewysublimowane poczucie humoru, miejscami nieco cyniczne, dosadne do tego stopnia, że człowiek zastanawia się, jak te wszystkie paradoksy PRL-u mogły mieć miejsce? A jednak, mogło. Autor ówczesny stan ducha, stan moralno-polityczny Polaków oddał jak żadna inna książka historyczna. O ile oryginalny wojak Szwejk nie bardzo przemawiał do mojego jestestwa, o tyle polskie wydanie czy też ujmując bardziej rzeczowo, polskie wydanie, zdecydowanie jest dla mnie zrozumiałe, niemal autentyczne. Ale do rzeczy.
Tym razem spotykamy naszego bohatera u progu świąt Bożego Narodzenia 1980 roku. Tak, tak się składa, że dzieje się to tuż przed ogłoszeniem przez Wojciecha Jaruzelskiego „sławetnego” stanu wojennego. Nasz Szwejk jakoś nie bardzo przejął się tym stanem rzeczy. Mając ugruntowaną pozycję społeczną, mnóstwo znajomości i niezwykłe poczucie humoru, potrafi wyjść cało z każdej opresji. Nic go nie trapi, nic nie jest w stanie wytrącić go z równowagi i nonszalanckiego podejścia do życia. Nie ma takiej sytuacji, z której nie potrafi wyjść z podniesioną głową, opity, pojedzony, zaspokojony… Nasz Wojak czerpie z życia pełnymi garściami, obchodząc wszelkie zakazy, nakazy, uzusy, przyzwyczajenia. Ma przyjaciół wszędzie, i potrafi zjednać sobie każdego, nawet jeśli początkowo wszystko zapowiada się inaczej. Słowem – istny geniusz, ideał człowieka tamtej epoki. Nieustraszony, nieugięty, z poczuciem humoru, człowiek z krwi i kości. W drugiej części polskich przygód Szwejka, nasz bohater staje się bardziej bezpośredni, mniej upierdliwy, bardziej rzeczowy. Jest Polakiem czystej krwi, a na pewno z nastawienia.
Bardzo spodobało mi się to, że Autor ukazując przygody swego tytułowego bohatera, ukazuje stan mentalny polskiego społeczeństwa lat 80. I choć nie są to czasy, które pamiętam, to znam ten typ ludzi, którzy w latach 90. robili dziwne interesy, potrafili obchodzić wszelkie przepisy lub interpretować je na swoją korzyść. Jak to rapował O.S.T.R. „miejsce Polska, system samowolka”. I tym cytatem można by skwitować cały sens powieści. Jednak byłoby to nazbyt szybkie uproszczenie, bowiem w książce znajdziecie również opisy ludzkich dramatów i porażek, które zostały przedstawione z pozycji nieco humorystycznej. To tak, jakby Autor zapraszał nas, abyśmy rozliczyli się z naszym chciejstwem, naszym narzekaniem narodowym. Zdaje się sugerować, że może było ciężko, ale wyszliśmy z tego wszystkiego z podniesioną głową. Zdaje się mówić – zobaczcie, w mrocznym czasie, potrafiliśmy śmiać się z siebie samych. Wyjmijmy ten kołek w d… i zacznijmy żyć pełnią życia. Ale może to moja nadinterpretacja. Jednak o tym będziecie musieli przekonać się sami.
W powieści znalazłem wiele ciekawych sformułowań, które aż chce się przytoczyć. Autor nie liczy się z żadnym autorytetem, ani moralnym, ani politycznym… Wali prawdą prosto między oczy. I bardzo taki zabieg mi się podoba. Zdecydowanie brakuje tego w naszej narodowej martyrologii, publicystyce i debacie społecznej. Jednak momentami przydałoby się przypisy. Wątpię, by pokolenie 20-latków wiedziało kim był na przykład Jan Nowak-Jeziorański, i co uczynił. A takich „Don Kichotów” w książce znajdziecie znacznie więcej. Rzepka-Leszczyński wali dosadnymi komentarzami na lewo i prawo. Dla niego nie ma świętych krów. I dobrze, bo prawda nigdy nie leży dokładnie po środku, a żaden autorytet nie jest bez skazy. W tekście zaznaczyłem sobie mnóstwo takich pięknych opisów sytuacji. Pozwolę sobie przytoczyć jeden, dotyczący Telewizji Polskiej i polskich bohaterów, przedstawianych w latach 80. Oto i on: „Kierownictwo telewizji specjalnie wybierało takie filmy, które rozpalały patriotyzm, a przy tym pokazywały niekwestionowaną szlachetność polskiego rycerza oraz polskiego żołnierza w każdej dziedzinie życia, zmuszając widza do stawania po stronie filmowego bohatera i okazywania mu szacunku bez względu na to, ile osób by zabił albo zgwałcił. Bohater polskiego filmu historycznego lub wojennego zawsze musiał być postacią pozytywną, a jeśli zabijał i gwałcił, to czynił tak wyłącznie z pobudek najszlachetniejszych, bardzo często patriotycznych” (str. 32). Obrazoburcze, prawda? A takich głębokich, naprawdę inteligentnych przemyśleń jest znacznie więcej. już choćby tylko z ich powodu, warto sięgnąć po tę pozycję.
Czy polecam? Tak, tak, tak! To fajne niehistoryczne źródło o naszej historii, napisane ze swadą, humorem, a jednak z pewną nostalgią. Za dawnymi więziami społecznymi typu „my kontra system”, a może za tym, że każdy miał niewiele, a i tak potrafiliśmy się porozumieć. Szkoda, że tylko przy wódeczce. Swoją drogą, to interesujące, że przy spożyciu wódki szło załatwić każdy problem, dopiąć każdy interes, stanąć ponad prawem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.