Czy strach przed miłością może być fobią?
W rodzinie Esther wszyscy są skazani na fobie. Ojciec cierpi na lęk przestrzeni, brat bliźniak nie zniesie ani chwili w ciemności, a matka hipsterka przeraźliwie obawia się pecha. Dziewczyna jeszcze nie wie, jaki strach zawładnie jej życiem, lecz na wszelki wypadek unika potencjalnych zagrożeń i spisuje je na specjalnej liście. Gdy któregoś dnia zostaje okradziona, znika także niedokończona lista najgorszych koszmarów… Te niefortunne okoliczności doprowadzają Esther do nawiązania przyjaźni z kimś, kto jest gotów pomóc jej w pokonaniu wszystkich fobii…
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2018-03-14
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 320
Tłumaczenie: Donata Olejnik
Wyobraźcie sobie, że dorastaliście w przeświadczeniu, że nad waszą rodziną ciąży klątwa. Prędzej czy później każdy z waszych bliskich odkrywa, że jego życiem dominuje fobia, paniczny lęk, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Właśnie tak wyglądał świat Esther. Jej ojciec kilka lat temu zamknął się w piwnicy, bojąc się otwartych przestrzeni, brat bliźniak drży na samą myśl o nocy, bo przeraża go ciemność, zaś jej matka obwiesza się talizmanami, przeraźliwie obawiając się pecha. Tylko sama Esther nie wie, co będzie jej przekleństwem, więc na wszelki wypadek regularnie uzupełnia listę z największymi koszmarami. A pewien chłopak pomoże jej te koszmary zwalczyć.
„Prawie ostateczna lista najgorszych koszmarów” to ten rodzaj książki, który niezwykle zaskakuje początkiem i daje o sobie zupełnie mylne wrażenie. Po kilkudziesięciu stronach byłam przekonana, że mam do czynienia z lekką, nieco absurdalną komedią – wydawało mi się zupełnie nieprawdopodobne, że rodzina głównej bohaterki może być tak pokręcona. Z czasem przywykłam do miejscami groteskowego, intrygującego stylu Krystal Sutherland, a ponadto odkryłam, że powieść jest naprawdę wielowymiarowa i pod elementami pozornego absurdu czy prostego humoru kryje się głębszy przekaz.
Muszę powiedzieć, że ujął mnie przede wszystkim pomysł na tę historię. Po tym, jak Esther wpada na dawno niewidzianego kolegę z dzieciństwa, Jonaha – chociaż nie tyle na niego wpada, co zostaje przez niego okradziona – oboje odnawiają znajomość (nie bez przeszkód) i z czasem Jonah staje się dla dziewczyny motorem napędowym, jedyną w rodzaju motywacją, by co tydzień mierzyć się z kolejnym lękiem z jej prawie ostatecznej listy. Oczywiście ta zabawa z czasem nabiera rozmachu, a jednocześnie Esther coraz lepiej poznaje Jonaha, co, jak wszyscy wiemy, może skończyć się tylko w jeden sposób. Sceny mierzenia się ze strachem były jednymi z moich ulubionych: autorka tak doskonale opisywała zmagania z poszczególnymi punktami, że bardzo żałuję, że w książce nie było miejsca na przedstawienie ich wszystkich (a raczej było, ale pewnie ten wątek zacząłby w końcu nudzić – lista liczyła niemal 50 punktów); z kolei na ich tle dostałam fajny, wyważony i nieprzesłodzony wątek miłosny, który miał w sobie tyle uroku, że przez chwilę mogłam poczuć, jakbym znowu miała 16 lat.
Solidnym fundamentem tej opowieści jest przede wszystkim świat przedstawiony. Już dawno nie widziałam tak różnorodnych i tak barwnych bohaterów w żadnej książce. Co najlepsze, nawet postacie drugoplanowe nie są przez Sutherland w żaden sposób pomijane – każdy z nich pojawia się z określonego powodu, ich osobowość jest budowana od podstaw, wszyscy mają swoje odrębne wątki, które znakomicie łączą się z główną linią fabularną i tworzą całość. Co za tym idzie, w książce zawarto naprawdę ogrom przeróżnych motywów: oprócz tego oczywistego, czyli fobii, znajdziemy też przemoc w rodzinie, depresję, samookaleczanie, uzależnienie od hazardu czy demencję. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że klimat, w jakim została utrzymana powieść, jest zbyt kolorowy jak na tak trudną tematykę. Nic bardziej mylnego; dzięki zabawnej, lekkiej formule Krystal Sutherland wyjątkowo przenikliwie zdiagnozowała rodzinne problemy i podkreśliła, jak bardzo złożona może być prawda skryta za czyimiś „dziwactwami”. Poruszający jest szczególnie wątek brata bliźniaka głównej bohaterki, Eugene’a, ale i pozostałe zasługują na uwagę, bo traktują o rzeczach niezwykle istotnych. Na domiar wszystkiego znajdziecie w tej książce coś, co jest lub nie jest delikatnym wątkiem nadnaturalnym – to już zależy od waszej interpretacji. A wierzcie mi, będziecie się dobrze bawić, rozkładając ten element na czynniki pierwsze i zastanawiając się, czy rzeczywiście tkwi w tym jakaś magia, czy może magiczna jest jedynie otoczka.
Wracając jeszcze do bohaterów: ich się po prostu lubi, szczególnie Esther. Jak nie przepadać za dziewczyną z taką empatią i otwartym umysłem, która handluje w szkole wypiekami, by zarobić na wyjazd z rodzinnego miasteczka, a każdego dnia rano przebiera się za kogoś innego, zwykle znanego? Jej oryginalność i optymizm niemal natychmiast podbiły moje serce. Właściwie nie ma postaci, która w przypadku tej książki by mnie odrzuciła – nawet jeśli przez chwilę poczułam bezsilność i irytację związaną z ich zachowaniami, prędzej czy później to wrażenie mijało. Energiczny, choć skrywający ciemność Eugene, milcząca Hephzibah, nieprawdopodobnie silny i utalentowany Jonah, a wreszcie Peter i Rosemary Solarowie, rodzice Esther – oni wszyscy z czasem stali mi się niezwykle bliscy. I choć ta historia zdecydowanie jest skierowana dla młodzieży, a zakończenie było nieco banalne i cukierkowe, to i tak doceniam ogrom pracy i kreatywność, jaką autorka włożyła w napisanie tej książki. Bo naprawdę nie przypuszczałam, że młodzieżówka może mnie tak przyjemnie zaskoczyć, a do tego rozluźnić i jednocześnie skłonić do refleksji.
„Prawie ostateczna lista najgorszych koszmarów” to wyjątkowo przenikliwa opowieść o tym, jak ważne w rodzinie i w przyjaźni jest to, żeby rozmawiać, że powinniśmy walczyć z naszymi lękami, zamiast zamykać się przed nimi na klucz. I o tym, że nie trzeba się wstydzić naszych słabości – bo to właśnie one czynią nas ludźmi. Całość została podana w bardzo atrakcyjny, obrazowy sposób, dzięki czemu wiem, że będę jeszcze do tej książki wracała. Zgrabnie napisana, poruszająca delikatne i istotne tematy, a do tego okraszona świetnym humorem – zdecydowanie polecam.
"Myślę, że można kochać ludzi i jednocześnie nie akceptować tego co robią. Twoja rodzina...jest dziwna, ale oni cię kochają."
Esther żyje w rodzinie, w której każdy członek ma swoją fobię. Ojciec od lat siedzi w piwnicy cierpiąc na lęk przestrzenny, matka panicznie obawia się pecha, a brat bliźniak nie znosi ciemności. Dziewczyna jest przekonana, że gdzieś na świecie jest fobia, która zawładnie w swoim czasie i jej życiem, z tego powodu powstała Prawie Ostateczna Lista Najgorszych Koszmarów, na której są skrupulatnie spisywane najmniejsze lęki. Od momentu spisania danej rzeczy nastolatka unika jej jak ognia, aby jak sądzi zmniejszyć zagrożenie. Niestety pewnego feralnego dnia Esther zostaje okradziona i wśród obrabowanych rzeczy znajduję się lista. Złodziej jednak ma jeszcze jakieś sumienie i po czasie postanawia pomóc autorce spisu koszmarów.
"Lubiłem cię, ponieważ protestowałaś przeciwko śmierci Dumbledore'a przed księgarnią jakiś tydzień po premierze filmu."
Esther Solar to nastolatka żyjąca w bardzo niezwykłej rodzinie, ale i ona sama jest specyficzną osobą. Nie lubi wyróżniać się w tłumie, ale jednocześnie nie wychodzi z domu bez swoich przebrań, wzorowanych na znanych postaciach z filmów itp. Jej życie polega głównie na wyszukiwaniu kolejnych strachów i dopisywaniu ich do listy. Oprócz tego dziewczyna piecze i w tajemnicy sprzedaje ciasta, aby zarobić na swoją dalszą naukę. Bohaterka jest niezwykle opiekuńcza szczególnie względem swojego brata i od razu da się wyczuć więź, która ich łączy. Polubiłam tę osobę i jej wzmianki o serii HP.
Postać tajemniczego złodzieja odgrywa w fabule jedną z ważniejszych ról i muszę przyznać, że mimo złego poznania, ja polubiłam tę postać. Cwany z wysoką grą aktorską, którą wykorzystuje do niecnych celów, ale po drugiej stronie medalu przy bliższym poznaniu, niezwykle opiekuńczy i troskliwy brat młodszej siostry znoszący wiele za dwoje. Swoje problemy ukrywa za plecami, nie dzieląc się nimi z nikim. Zabawny i czarujący no i niezwykle uparty.
Nie rozdrabniając się już bardziej nad każdym bohaterem występującym w historii, powiem ogólnikowo, że autorka bardzo się postarała o to, aby bohaterowie byli wymiarowi. Każda z postaci ma swoje indywidualne cechy, co wyróżnia ją z tłumu i powoduje, że łatwo nam ich wszystkich odróżnić, bowiem wiemy,na przykład, że Eugene boi się ciemności i potworów tam żyjących i jest bardzo przystojny i delikatny, a Hepsibah nic nie mówi i porozumiewa się na migi.
Fabuła nie jest jakoś specjalnie dynamiczna, nie ma wiele zwrotów akcji, wszystko idzie miarowo swoim tempem do przodu, ale nie jest to męczące. Czytelnik skupia się całkowicie na intrygującej rodzinie, ich relacjach i przeżyciach. Poznaje ich na tyle, że może określić się mianem bliskiego przyjaciela rodziny Solar. Autorka wzbogaciła treść o historie dziadka z przeszłości, które wywoływały nie raz niedowierzanie i zwątpienie i siały lekki chaos. Dzięki temu zabiegowi czujemy magiczny klimat. A oprócz pierwszego tematu zastosowanego w fabule czyli fobie mamy jeszcze skrzętnie wplecione w treść choroby umysłowe. Są one doskonale dopasowane do całości, przedstawione w delikatny, ale i zabawny sposób. Pozwala to spojrzeć na problem z różnych stron, dowiedzieć się o nim więcej.
"Każdemu, kogo wpuszczamy do naszego życia, dajemy moc skrzywdzenia nas. Niektórzy to zrobią, inni nie, ale to nie ma żadnego związku z nami, z naszą siłą. Miłość do człowieka, który cię krzywdzi, wcale nie oznacza twojej słabości."
Sięgając po tę pozycje spodziewałam się młodzieżówki z zabawną, intrygującą fabułą o strachu. Owszem te wszystkie elementy dostałam i się na nich nie zawiodłam, ale ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu autorka wzbogaciła całość w poważny temat, który nadal uważany jest za tabu i nie mówi się po nim wprost. Po tej lekturze zdałam sobie sprawę, że błahe problemy o których mówią nasi bliscy mogą być tylko przykrywką przed problemami, o których nie chce się mówić otwarcie. Książka jest dopracowana, bohaterowie z krwi i kości, fabuła z humorem.
Nie zostaje mi nic innego jak polecenie Wam tej na pozór młodzieżowej historii. Nie będziecie żałować.
Czego się boicie?
Każda osoba w rodzinie Ester cierpi na jakąś fobię. Brat dziewczyny boi się ciemności, ojca przeraża przestrzeń, a matka za wszelką cenę chce uniknąć pecha. Dalsza rodzina też ma swoje lęki. Główna bohaterka jeszcze nie wie, jaka będzie jej fobia. Woli jednak się zabezpieczyć i spisuje wszystkie potencjalne lęki na specjalnej liście, liście 50 najgorszych koszmarów. I wtedy ktoś postanawia pomóc jej się z nimi rozprawić...
Początkowo nie byłam przekonana do historii pokazanej w "Prawie ostatecznej liście najgorszych koszmarów". Porusza ona ważne tematy chorób, ale trudno było mi uwierzyć, że każda osoba w rodzinie cierpi na jakąś fobię. Wydawało mi się to przerysowane. Nie sprawiało to jednak, że źle się czytało. Nic z tych rzeczy! Jest to zasługa między innymi dobrze wykreowanych bohaterów. Są oni oryginalni. Każdy z nich ma swoje unikatowe cechy, które wyróżniają ich z tłumu. Świetnie były też pokazane relacje między postaciami.
Duża zaletą jest też język powieści. Prosty, młodzieżowy, pełen humoru (i to też tego czarnego!). Dzięki temu czytanie książki było przyjemnością.
Znajdą tutaj też coś dla siebie miłośnicy wątków miłosnych. Nie jest jednak wysunięty na pierwszy plan (jak dla mnie plus i to wielki). Nie jest on przesadzony, stanowi miły dodatek do całości.
Bardzo podobała mi się "Prawie ostateczna lista najgorszych koszmarów". Porusza ważne tematy chorób (też tych psychicznych) i jak sobie z nimi radzić. Polecam ją wielbicielom niestandardowych powieści młodzieżowych.
Książka rozczarowała mnie pozywtynie. Spodziewałam się powieści młodzieżowej, typowej z banalnym wątkiem o romantycznej miłości i przeżyciach nastolatków. Okazało się, że lektura nie jest zwykłą historią , jakich pełno w dzisiejscych księgarniach. To opowieść o dziewczynie, która zmaga się z lękami dotyczącymi śmierci, dlatego udaje kogoś kim nie jest, aby śmierć jej nie dopadła. Główna bohaterka ma dziwną rodzinę, z której każdy z członków cierpi na fobie i boi się normalnie żyć. Z czasem, problemy strachu okazują się czymś więcej.. panika przeradza się w depresję, a stany lękowe to nic innego jak choroby psychiczne, które trzeba leczyć. Wiele fragmentów z książki mnie wzruszyło, byłam zdziwiona jak fabuła odpowiada dzisiejszym czasom. To lektura nie tylko dla młodzieży, ale także ich rodziców, aby wiedzieli, kiedy i jak poważniej należy zainterweniować, a może wziąc się i samemu w garść.
Otrzymałam jako egzemplarz recenzencki.
Moja ocena: 6/10
Recenzja pochodzi z bloga: zatraceni w kartkach
Strach- jedna z podstawowych cech pierwotnych mających swe źródło w instynkcie przetrwania. Stan silnego emocjonalnego napięcia, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia.
Rodzina Solarów to worek wszelkich fobii. Ojciec Esther boi się przestrzeni i od kilku lat siedzi w piwnicy, jej brat bliźniak bardzo boi się ciemności a matka rodziny, która jest hazardzistką panicznie boi się pecha. W tej rodzinie tylko Esther nie wie jaki lęk doprowadzi ją do śmierci. Dziadek dziewczyny spotkał się twarzą twarz ze Śmiercią i od tamtego czasu nad rodziną krąży klątwa.
Bohaterka wydaje się być przygotowana na swój lęk. Spisuje skrupulatnie wszystko co wywołuje w niej najmniejsze poczucie lęku. Niestety pewnego dnia zostaje okradziona i traci listę swoich potencjalnych koszmarów. Czy Jonah- przyjaciel z lat młodzieńczych Esther jest jedyną osobą, która zdoła pomóc dziewczynie w pokonaniu potencjalnych lęków?
Od razu wam powiem, że to nie jest książka łatwa. Tak, pisana jest młodzieżowym językiem, ale odbiega dość bardzo od tego, co możecie wnioskować po opisie książki. Myślałem, że będzie to lekka młodzieżówka o radzeniu sobie z lękami, pierwszą miłością, dojrzewaniem... a tym czasem autorka wrzuca nas w świat poważnych problemów!
W pewnym sensie w rodzinie Solarów spotykamy się z problemem odrzucenia albo raczej nie mówienia o miłości. Rodzice kochają swoje dzieci, ale nie mówią o tym wprost. Matka panicznie boi się pecha a ojciec nie wychodzi z piwnicy, więc i dzieci przestały go odwiedzać. Jedynie Esthen zauważa, że z jej bratem dzieje się coś złego. Lęk przed ciemnością doprowadza go do depresji a ta... przekonajcie się sami.
Autorka książki w niesamowity sposób pokazała jak możemy radzić sobie z lekiem. Pokazała, że najmniejszy strach wpływa na nasze życie w wielkim stopniu. Działa to podobnie jak słynna teoria, że trzepot skrzydeł motyla w jednym końcu wszechświata, może wywołać huragan na drugim jego końcu.
Dzięki tej książce czytelnik poczuje czym jest prawdziwa przyjaźń, potrzeba bliskości rodziny itp. Książka Krystal Sutherland to prawdziwa perła na rynku wydawniczym. Trudno przejść obok niej obojętnie, dlatego zachęcam każdego i każdą z was do przeczytanie tej niegrubej książki ^^
Podsumowując „Prawie ostateczną listę najgorszych koszmarów” stwierdzam, że powieści takiego typu są potrzebne zwłaszcza teraz, kiedy tracimy empatię. Często odwracamy się od osób, które potrzebują naszej pomocy a my nie znając ich historii zlewamy to. Książka uczy jak walczyć z naszymi lękami i przede wszystkim pokazuje jaki ogrom ich jest. Serdeczni polecam powieść wszystkim!
„Wszystko, czego pragniesz, znajduje się po drugiej stronie strachu.”
Kto z nas szczerze może wyznać, że nie boi się niczego. Nie wzdryga się na widok pająków, nie panikuje podczas skoku ze spadochronu, nie lęka się śmierci. Nie znam chyba takiej osoby, która nie miałaby ani jednej fobii. Z wielkim zaciekawieniem zabrałam się za lekturę „Prawie ostatecznej listy najgorszych koszmarów”.
Nad rodziną Solarów wisi klątwa. W rodzinie Esther wszyscy są skazani na fobie. Ojciec, cierpiący na lęk przestrzeni, od sześciu lat nie wychodzi z piwnicy, brat bliźniak Eugen panicznie boi się ciemności, uzależniona od hazardu matka przeraźliwie obawia się pecha. Wszystko zaczęło się od spotkania dziadka Reginalda ze Śmiercią. Klątwa w każdej chwili bez ostrzeżenia może dopaść kogoś z rodziny „Czegokolwiek człowiek się bał, przejmowało władzę nad jego życiem i w końcu doprowadziło do śmierci.” Dziewczyna jeszcze nie wie, jaki dokładnie strach zawładnie jej życiem i będzie przyczyną śmierci, więc na wszelki wypadek unika potencjalnych zagrożeń. Tworzy specjalną listę, listę 50 koszmarów: „(…)Dlatego za każdym razem, gdy tylko czuła delikatne mrowienie strachu, natychmiast wpisywała jego przyczynę na listę i od tej chwili unikała tego czegoś za wszelką cenę.” Esther jednak będzie musiała zmierzyć się ze swoimi koszmarami. Pewnego dnia na przystanku autobusowym spotyka dawnego przyjaciela, Jonaha. Zostaje przez niego okradziona, a na dodatek znika jej niedokończona lista najgorszych koszmarów. Te niefortunne okoliczności doprowadzają Esther do odnowienia przyjaźni, Jonah okazał się także jedyną osobą, która zechce jej pomóc w pokonaniu wszystkich fobii. Przez pięćdziesiąt tygodni (zawsze w niedzielę) stwarzają okazję, by osobiście spotkać Śmierć i prosić ją o zdjęcie klątwy „(…) Chodzi o to, że trzeba się bać, bo strach nas chroni. Musisz bać się aż do szpiku kości – to mówiąc dotknął koniuszkami palców jej obojczyka – Żeby twoja odwaga cokolwiek znaczyła.
- A jeśli umrę? – Spojrzała mu w oczy.
- A jeśli przeżyjesz?”
Czytając opis książki nie spodziewałam się, że ta książka wywoła u mnie aż tak wielkie emocje. Zakładałam, że będzie to lekka książka dla młodzieży, w której w sposób żartobliwy i lekki zostaną przedstawione koszmary bohaterki. Zakładałam, że to pojawi się też opis pierwszej, młodzieńczej miłości, połączony z dużą dawką humoru. Błąd! Autorka wprawdzie dostosowała język do młodzieży, będziemy mieli także okazję, by się uśmiechnąć, ale problemy, o których pisze, błahe już nie są. Każdy z nas miewa lęki i ma różne sposoby na poradzenie sobie z nimi. Niektórzy nie robą z nimi nic i pozwalają rozwijać się swoim koszmarom. Dziewczyna broni się przed docinkami ze strony swoich rówieśników, przebierając się za różne postaci, był to jeden ze sposobów radzenia sobie z fobią:
„Rówieśnicy wciąż jej dokuczali, ale w kostiumie to mniej bolało. Ich słowa były adresowane do postaci, za którą się w danym dniu przebrała, a nie do niej samej. Spojrzenia i wyzwiska spływały po niej, odbijały się jak broń od zbroi.”
W tej książce znajdziemy opis obydwu sposobów na radzenie sobie z problemami. A problemy są różne, od lęku do homarów i gęsi do, no właśnie… Sami musicie dowiedzieć się co znajduje się na pierwszym miejscu listy Eshter.
Na szczególną uwagę zasługuje także opis rodzinnych relacji. Wydaje się, że rodzice nie interesują się zbytnio dziećmi. Matką hazardzistką kieruje lęk przed pechem, a ojciec od kilku lat nie wychodzi z piwnicy, zrezygnowane dzieci przestają go także w niej odwiedzać. Jednak na swój pokręcony sposób kochają swoje dzieci i w krytycznej sytuacji potrafią szybko zareagować „Strach zrujnował życie moich bliskich – odparła w końcu – Nie chce podzielić ich losu. Nie chcę przekonać się, co jest moją fobią. Wolę żyć w ogólnym strachu, niż umrzeć.” Esther jako jedyna zauważa, że lęk brata bliźniaka przed ciemnością doprowadza do depresji. Czuje, że Eugen szykuje się na spotkanie ze Śmiercią:
„- Dlaczego jesteś smutny? – wyszeptała (…) Jej brata musiało dręczyć cos więcej. Coś znacznie głębszego.
-Nie wiem – odpowiedział równie cicho – Taki po prostu jestem.”
Krystal Sutherland w bardzo oryginalny sposób przedstawiła sposób na uporanie się z koszmarami. Uświadamia, że każdy nasz lęk ma ogromny wpływ na nasze życie, może zostać zignorowany, a może przerodzić się w nerwicę, doprowadzając nawet do depresji. Niezależnie od tego, czy boimy się pająków, czy uciekamy przed miłością, nie powinniśmy się tego wstydzić. Nie możemy także bać się poprosić o pomoc.
Książka napisana z myślą o młodzieży jest pozycją, która powinna zostać także przeczytana przez osoby starsze. Skłania do przemyśleń, a co dla mnie jest największym koszmarem? Czego ja się najbardziej boję? Czy tak jak Esther znajdę w sobie odwagę, by stawić czoła swoim lękom?
„Toczysz wojnę z samym sobą. Za każdym razem, gdy któraś strona zyskuje przewagę, to ty odnosisz rany. Ale nie chodzi wcale o wygranie wojny z demonami, które cię dręczą, tylko o ustanowienie rozejmu i nauczenie się, jak z nimi żyć.”
Henry Page jeszcze nigdy nie był zakochany. Jest zbyt zajęty. Kończy szkołę średnią i jego energię pochłania zdobycie indeksu przyzwoitej uczelni. A poza...
Miłość nigdy nie jest tym, czego oczekujesz. Henry Page jeszcze nie był zakochany. Jest zbyt zajęty. Kończy szkołę średnią i jego energię pochłania zdobycie...
Przeczytane:2019-03-10,
Prawie ostateczna lista najgorszych koszmarów" okazała się nie do końca tym czego się po niej spodziewałam. Oczekiwałam współczesnej powieści psychologiczno-obyczajowej, której głównym tematem będą choroby psychiczne a dostałam opowieść o rodzinie przypominającej filmową rodzinę Adamsów. I wiecie co jest najbardziej zaskakujące? Naprawdę mi się to spodobało. Autorka w zaskakujący, niekonwencjonalny, po prostu "inny" sposób opowiedziała historię dwójki przyjaciół, nie zapominając jednak o głównym wątku powieści, którym było zdrowie psychiczne. Jest to zdecydowanie wzruszająca i przezabawna powieść new adult o depresji i lęku oraz o tym, jak stawiać im czoła.
Rodzina Esther, od momentu kiedy dziadek dziewczyny spotkał Pana Śmierć, jest prześladowana przez fobie. Ojciec Esther cierpi na agorafobię. Choroba ta zmusiła go do zabarykadowania się w piwnicy, gdzie żyjeod ostatnich 6 lat. Matka dziewczyny jest święcie przekonana, że jej dom jest nawiedzony a nad bliskimi ciąży widmo nieustającego pecha. Eugene, brat Esther, przeraźliwie boi się ciemności i w związku z tym w ich domu zawsze palą się wszystkie światła, włączniki elektryczności są zasłonięte taśmą samoprzylepną by ktoś niechcący ich nie wyłączył. Posiadłość
stała się smutnym muzeum pełnym świeczek.
Tylko Esther do tej pory jeszcze nie odkryła co napawa ją lękiem. Stworzyła jednak listę, na której wypisała 50 rzeczy, które mogą się stać potencjalnymi fobiami. Pewnego dnia wpadła na kogoś, kto oferuje jej pomoc w walce z jej strachami.
Muszę przyznać, że rzadko kiedy mam taki mętlik w głowie tuż po przeczytaniu książki. Sam gatunek do którego należy czyli new adult/literatura młodzieżowa jest dość pojemnym workiem do którego można wrzucić praktycznie wszystko. Po przeczytaniu paru recenzji oraz notki wydawcy myślałam, że "Prawie ostateczna..." jest powieścią obyczajową dla młodszych czytelników. Jednak wraz z rozwojem fabuły zaczęłam zmieniać zdanie. Jest to książka bajkowa, z pogranicza realizmu magicznego gdzie nawet śmierć została spersonifikowana. Niesamowite kreacje bohaterów oraz ich fobie sprawiają, że czytelnik ma wrażenie, że został żywcem przeniesiony do jednego z filmów Tima Burtona- zresztą uważam, że opowieść ta jest doskonałym pomysłem na scenariusz.
Choć pojawiają się tutaj elementy nadprzyrodzone jak na przykład wyżej wymieniony Pan Śmierć, duchy oraz klątwy to zazwyczaj są one wytworem wyobraźni głównych bohaterów. Wydawać by się mogło, że wszystkie elementy fantastyczne to twory stworzone w psychice naszych głównych bohaterów i to właśnie z nimi będziemy walczyć.
Jednak to nie tylko lęki i fobie nękające naszych bohaterów tworzą klimat książki. Wpływ na niego ma również miejsce osadzenia akcji powieści a jest nim małe amerykańskie miasteczko u brzegu oceanu. Znajduje się tutaj opuszczony szpital psychiatryczny, urwiste klify oraz mnóstwo innych lokalizacji typowo związanych ze strachem, które znamy z amerykańskich horrorów. Z początku zastanawiałam się czemu działania naszych bohaterów (często niebezpieczne a momentami bezmyślne) w większości nie ściągają policji (zdarzyło się tak raz). Czyżby całe miasteczko było wyludnione? Czy po prostu ludzie w dzisiejszych czasach mają klapki na oczach i interesuje ich tylko własne życie? Patrząc na sylwetki rodziców naszych głównych bohaterów można śmiało podpisać się pod tym stwierdzeniem.
Podziwiam autorkę za to, że udało jej się stworzyć grupę nieszablonowych i niesamowicie barwnych postaci choć część z nich zapewne uznacie za przerysowane czy wręcz groteskowe, bardziej filmowe niż książkowe. Ja odniosłam wrażenie, że nasze postaci, choć same stworzone na czystej kartce papieru, dodatkowo nosiły kostiumy i swoistą charakteryzację. Esther znana była z tego, że lubiła przebieranki. Bała się śmierci dlatego codziennie zakładała nowy kostium, żeby nie zostać rozpoznaną. Jonah chciał w życiu zostać aktorem lecz póki co był znającym się na charakteryzacji złodziejem. Pod maską przyjaciela potrafił obrobić Ci kieszenie. Jednak to właśnie ta postać była trzonem całej książki a jej metamorfoza poruszyła mną do głębi. No i oczywiście Hephzibah- dziewczynka, która nie chciała mówić. Takich postaci, kolorowych indywidualistów, mamy tutaj mnóstwo, praktycznie na każdej stronie odkrywamy coś nowego. Choć wszystkich bohaterów można spokojnie wrzucić do jednego worka z napisem "szaleńcy" to uwielbiałam ich właśnie ze względu na fakt, że byli od siebie aż tak różni. Wszyscy przeżywali takie "podróże" emocjonalne, że moje serce po prostu pękało z rozpaczy. Autorce udało się sprawić, że zaczęłam traktować fikcyjnych bohaterów jak przyjaciół w realnym życiu, a wierzcie mi zdarza się to niezwykle rzadko.
Zawsze jak mam do czynienia z literaturą młodzieżową to boję się jednego : przytłaczającego fabułę i
dziecinnego romansu. Tutaj praktycznie od samego początku wiemy, że dwoje naszych głównych bohaterów ma się ku sobie jednak ich miłość nie zdominowała fabuły. Było to uczucie urocze i doskonale zgrane z czasem,romans wręcz doskonały, inni autorzy mogę się uczyć od Pani Sutherland.
Nie da się ukryć, że głównym tematem naszej powieści są problemy natury psychologicznej. Autorka w fenomenalny sposób wplata ich wątki w fabułę, jednak nie czyni tego w sposób przytłaczający i dominujący. Choroba psychiczna czy różnego rodzaju fobie nie są jedynymi cechami, które definiują naszych bohaterów, nie mamy też tutaj do czynienia z jedną osobą, która cierpi w samotności. Takie podejście do rozwiązywania złożonych problemów jest potrzebne w dzisiejszej literaturze new adult. Książki te muszą uświadamiać czytelnikom istnienie problemu i fakt, że nie są sami, zawsze jest ktoś kto pomoże im uporać się z nieszczęściem. Osoby potrzebujące wsparcia muszą nauczyć się korzystać z pomocy innych, nie wstydzić się chwycić pomocnej dłoni. Zamknięcie się w sobie jest najgorszym co może im się przytrafić. Rzadko zdarza się znaleźć książkę poświęconą tylu różnym zaburzeniom lękowym, depresji i uzależnieniu jaką jest "Prawie ostateczna lista najgorszych koszmarów". Czytając tę powieść zaczynamy myśleć o własnych lękach i o tym, że autorka daje nam nadzieję na wyleczenie się z naszych małych, codziennych fobii.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się dostać takiego emocjonalnego kopniaka. Jest to zdecydowanie uzależniająca i zapadająca w pamięć historia o walce z demonami, która pokazuje że jedną z najważniejszych wartości w życiu jest zdolność do samoakceptacji i pokochania własnego "ja". Polecam ją wszystkim i każdemu z osobna. Nie bójcie się walczyć z własnymi koszmarami.