Znakomita polska space opera wydana w USA z rekomendacjami największych mistrzów science fiction, wielokrotnie nominowana w plebiscycie Lubimy Czytać i wyróżniona nagrodą Best Audio w 2020 roku.
Prawdziwa uczta dla miłośników gatunku.
Połowa XXIV stulecia, ludzkość skolonizowała tysiące systemów gwiezdnych w Ramieniu Oriona, nie natrafiając na ślady innych zaawansowanych cywilizacji. Niemal sto lat po krwawej wojnie domowej, która powstrzymała na całe dekady dalszą kolonizację, załoga uprzątającego pola dawno zapomnianych bitew kolapsarowca natrafia na niezidentyfikowane wrakowisko. Znalezione na nim szczątki zaważą nie tylko na losach załogi, ale zmienią także bieg historii.
W tym samym czasie uwolniony warunkowo z kolonii karnej sierżant Henryan Święcki otrzymuje zadanie rozpracowania tajnej organizacji, która ingeruje w prowadzone przez naukowców obserwacje jedynych napotkanych do tej pory istot rozumnych, próbując zapobiec zagładzie prymitywnych Wojowników Kości, którzy przegrywają odwieczną wojnę z odmienną i tylko niewiele bardziej rozwiniętą rasą Gurdów zamieszkującą tę samą planetę.
Od wyborów dokonywanych przez Święckiego zależeć będzie znacznie więcej niż tylko przetrwanie okrutnych stworzeń, które nie są w stanie stworzyć wyższej kultury. Oto świat, w którym naprawdę łatwo zostać bogiem...
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2022-04-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 416
Ogólnie książka jest wydana bardzo przejrzyście ze średnim druczkiem z niezbyt długimi rozdziałami tytułowanymi nazwami liczb. Od samego początku jest jakby urwany jakiś wątek, kiedy panna skrada się do mężczyzny, a on podkreśla jak bardzo cichutko to robiła. I już od tego początku pragnę podkreślić, że mamy tu bardzo poetycki styl, jakby używany z wyższością, gdzie bohaterami naszej książki są aktorzy, nie zwyczajne postacie. Potrafią wypowiadać się z wyższością, podkreślają swoje idee, akcentują niemal każdy krok jakby nawet poruszali się z gracją motyla o delikatnych skrzydełkach, gdzie ich barwy są warte nie tyle zapamiętania, co nawet podziwiania. Bardzo mnie to zaskoczyło, gdyż uważałam, że mam przed sobą twardą pozycję militarną, gdzie wręcz będą przeważały przekleństwa i gburowatość. Tu mnie autor bardzo zaskoczył. Co nie znaczy, że tych przekleństw tu nie było:-)
Jak wielu zauważyło jest tom pierwszy, choć naprawdę powiedziałabym, że kolejny z uwagi na jego początek. Pisarz zasmarował nam tu wielowątkowość, więc otwórzcie swoje umysły na nową przyszłość i ukazanie tego za pomocą różnych planet. Jest to bowiem fantastyka, więc zdarzyć się może naprawdę wszystko. Ktoś tu pragnie zostać Bogiem i nie spocznie, póki tego nie dokona. Oczywiście będzie tu wiele postaci, które będą mu tą drogę utrudniały na przeróżne sposoby.
Ogólnie fajnie były przedstawione postacie, kilka z nich mocno zarysowanych z podziałem na złych, gorszych i tych ostatnich, których nie zdradzę, gdyż sami rzucą się w oczy.
Historia godna polecenia dla osób o mocnych nerwach, którzy nie denerwują się z byle powodu. Czasem bowiem ktoś będzie nas mocno irytował, gdzie najchętniej byśmy go wyjęli z opowieści. Polecam przeczytać i samemu wyrobnic sobie zdanie. Ja tylko mam nadzieję, że będę miała możliwość przeczytać kolejną część:-)
Najlepszy Szmidt, jakiego czytałem. Kawał dobrej opowieści, wciągającej, jak mało która. Zwykle dobre książki buduje się na podstawie sprawdzonej metody - zaciekawić na początku, nie znudzić w środku i błysnąć na końcu. Robertowi udało się budować opowieść narastającymi emocjami. Po dobrym początku następował jeszcze ciekawszy początek. Następnie powoli wkręcałem się w opowieść na tyle, że im bliżej byłem końca, tym rzadziej potrafiłem książkę odłożyć (a trzeba pracować – książki się same nie złożą, spać też wypada, nawet jeśli odrobinę mniej...). Wreszcie uporałem się z Łatwo być bogiem, dostając na zakończenie ten błysk, którego wymagam, by książka miała w tym serwisie ocenę 5 lub 6. Tyle, że błysnąć końcówką przy tak wysoko zawieszonej poprzeczce – klasa Robercie. I nie piszę tego tylko dlatego, że w swoim Science Fiction publiowałeś moje opowiadania. Za to Cię lubię, ale za takie książki - czytelniczo uwielbiam. Natomiast za całokształt – po prostu bardzo dziękuję...
Piłsudski vs Amaterasu Technologia kontra podniebne bestie Japonia przeciw reszcie świata Rok 1905. Świat stoi w obliczu największego konfliktu...
10 sierpnia 1963. Epidemia czarnej ospy, po której Wrocław został objęty ścisłą kwarantanną, staje się preludium znacznie poważniejszych wydarzeń...
Przeczytane:2014-11-03,
Robert J. Szmidt to niekwestionowana legenda polskiej fantastyki, która zawdzięcza ów tytuł nie tylko swoim dokonaniom literackim, ale i zaangażowaniu w rozwój o propagowanie polskiej literatury science - fiction. Działalność dziennikarska, publicystyczna, wydawnicza, pomysłodawca nagrody "Sfinksa", tłumacz zagranicznych powieści na język polski i wreszcie znakomity autor, który każdą kolejną powieścią zaskakiwał swoich czytelników. Po tematach post apokaliptycznych, wyprawach do krain fantasy i spotkaniach z posiadaczami właściwości paranormalnych, a jeszcze przed wizytą we Wrocławiu opanowanym przez krwiożercze zombie.., przyszła pora na wielką kosmiczną podróż godną największych tuz gatunku space-opery, w którą to zabiera Nas Robert J. Szmid na kartach powieści "Łatwo być Bogiem".
Książka ta stanowi pierwszy tom cyklu pt. "Pola dawno zapomnianych bitew", który wedle założeń ma liczyć co najmniej trzy odsłony. Fabuła tej opowieści przenosi Nas do odległego świata przyszłości XXIV stulecia, w którym to ludzkość osiągnęła już ogromny postęp cywilizacyjny. Eksploracja kosmosu, zwieńczona kolonizacją ponad tysiąca planet, dociera do swoistego punktu zwrotnego, po którym nic już nie będzie takie jak dawniej. Punktem tym jest odkrycie dwóch ras Obcych -bardziej rozwiniętych Gurdów i prymitywnych Suhurów, zamieszkujących jedną planetę. Obcy są poddawani obserwacji przez naukowców i wojskowych z ziemskiej Federacji, znajdujących się na stacji orbitalnej krążącej wokół planety. To, co w zamyśle miało być jedynie bezingerencyjną obserwacją rozwoju dwóch nacji, staje pod znakiem zapytania i zagrożenia poprzez działania niektórych z ludzkich obserwatorów, zmierzających do wpływu na rozwój tychże gatunków na wskutek doprowadzenia do wyginięcia jednego z nich. Przed zadaniem odkrycia tych ludzi i zapobiegnięciu ich dalszym krokom, staje Henryan Święcki - były skazaniec z kolonii karnej, dla którego ów misja jest jedyną szansą na odzyskanie wolności. I tak oto rozpoczyna się niezwykle niebezpieczna i nieprzewidywalna gra, której stawką jest zarówno los dwóch ras Obcych, jak i również samo życie Henryana..
Książka Roberta J. Szmidta to niezwykle zaskakujące połączenie space - opery z prawdziwego zdarzenia, w której to przemierzamy niezbadane bezkresy kosmosu i odkrywamy co rusz jego zagadki, z bardzo klimatyczną, wysublimowaną, psychologiczną analizą ludzkich zachowań. Zachowań w obliczu poczucia wyższości nad innymi gatunkami, która znów nie zdarza się w literaturze S-F nazbyt często. Przyznam szczerze że historia ta bardzo Mnie zaskoczyła, zaintrygowała i jednocześnie zmusiła do refleksji nad tym, jak bardzo marnym gatunkiem jesteśmy My - ludzie, którzy zawsze i wszędzie dążymy do tego, by choć przez chwilę poczuć się Bogami..I chyba nie można było znaleźć lepszych i bardziej odpowiednich okoliczności niż obserwacja i możliwość ingerencji w istnienie lub niebyt słabszych, kosmicznych sąsiadów w poczuciu bezkarności gwiezdnego prawa, by najdobitniej to uzmysłowić Nam wszystkim. Kosmos, człowiek, i słabsi - prosty scenariusz, na który to jednak do tej pory jakoś nie wielu wpadło, a już na pewno nie uczyniło tego w tak inteligentny, ciekawy i barwny sposób jak zrobił to Robert J. Szmidt.
Fabuła tej opowieści korzysta z dobrze znanych i sprawdzonych już wzorców, których to głównym założeniem jest konfrontacja dobrego, pozytywnego bohatera z grupą szaleńców, negatywnych postaci, którzy to krzywdzą niewinnych i niczego nieświadomych, zazwyczaj ludzi, ale tym razem kosmitów. Bohater ów przeżywa do tego swoisty wewnętrzny dramat rozdarcia pomiędzy tym co ludzkie, a tym co jest jak najbardziej obce, nieznane, barbarzyńskie, ale jednocześnie niewinne, nie mogę być oceniane przez samozwańczych, ludzkich Bogów. To doskonale znany w literaturze motyw pierwszego kontaktu, który chyba nigdy jednak nie zostanie do końca wyczerpany i nigdy się Nam - miłośnikom S-F, nie znudzi. Autor "Łatwo być Bogiem" wybiera jedną z odpowiedzi na to odwieczne pytanie o granice ingerencji, która to może się Nam spodobać lub też możemy się z nią nie zgodzić. Ocenę pozostawiam czytelnikom, choć ze swej strony mogę dodać jedynie to, iż zostały tutaj przedstawione absolutnie wszelkie "za" i "przeciw", które to rozważył tak i główny bohater, jak i autor książki.
Świetny stworzony główny bohater - Henryan Święcki, to także duża wartość tej opowieści. Wspominane już wcześniej rozterki moralne tej postaci czynią z niej po części męczennika, który musi poświecić niemalże wszystko, by wypełnić swoją misję, a przy tym zachować się tak, jak powinien dobry facet. Oczywiście fakt, że przy tym jest nieziemsko męski, przystojny, inteligentny i obeznany z walką w najtrudniejszych warunkach.., są tylko dopełnieniem jego niezwykłej osobowości. Jasne, troszkę to komiksowy obraz, ale w dobrej książce science - fiction po prostu musi być taki bohater, i kropka:)!
Narracja tej historii prowadzona jest w bardzo komfortowy, inteligentny i prosty sposób, za co należą się słowa uznania pod adresem autora. Początkowo jesteśmy krok po kroku wprowadzani w realia tego świata przyszłości i rozgrywających się w nim tajemniczych wydarzeń. Wraz z większą wiedzą o tym świecie, wzrasta niewątpliwie także i tempo akcji, choć nie powinniśmy spodziewać się tutaj czegoś na wzór militarnej hard science - fiction, w której to panuje wojenny chaos i zamieszanie. Tutaj wszystko jest stonowane, toczące się swoim rytmem, zachowując przy tym tę niezwykłą atmosferę tajemnicy, niedopowiedzenia, niewiedzy. Narracja często wędruje pomiędzy stacją orbitalną a powierzchnią planety, serwując Nam w ten sposób niejako podwójną, bardzo odmienną, perspektywę obserwacji rozgrywających się wydarzeń, jak również pewne punkty postoju, oczekiwania i zwiększania napięcia przed tym, co za chwile ma się wydarzyć. Ciekawym posunięciem jest również to, że śledzimy poczynania głównego bohatera z pozycji obserwatora, który tak naprawdę nie wie, co Henryan planuje i jakie są jego zamierzenia. Być może początkowo nieco to irytuje, lecz po chwili wiemy już że tak jest po prostu ciekawiej, bardziej ekscytująco. Podobało Mi się także to, że nieco wbrew pojęciu space - opera, fabuła skupia się głównie na jednych i tych samych wydarzeniach, które dzięki temu możemy dogłębnie zgłębić i poznać.
Ogromne wrażenie wywarła na Mnie kwestia ukazania obrazu dwóch obcych ras. Nie są to gatunki zbliżone do ustalonych przez liczne książki obrazów kosmitów o humanoidalnych kształtach, lecz coś zupełnie nowego, zaskakującego, na wskroś obcego. Przerażają i szokują swoim wyglądem, swoimi zachowaniami i odniesieniem się do swoich planetarnych sąsiadów. Bardziej rozwinięta rasa Gurdów i zacofanych, religijnych Suhurów, zmierzają do konfrontacji w zupełnie innym znaczeniu tego słowa, tak bardzo różniącym się od konfliktów w historii ludzkości. To trochę także nauka i dla człowieka, który tak łatwo uwierzył w to że może stać się Bogiem, a jednocześnie tak łatwo zapomniał o tym, iż jego własna historia predysponuje go o wiele bardziej do roli Szatana, aniżeli wszechmocnego i prawego Boga.
Tak jak i przypadku wszystkich poprzednich dokonań pisarskich Roberta J. Szmidta, tak i w tym przypadku znajdziemy pokaźną dawkę mocnego, rubasznego humoru, który dodaje sobą niezwykłego kolorytu tej opowieści. Naprawdę fajne jest to, że autor potrafi śmiać się ze swych bohaterów i z otaczających ich rzeczywistości, co nie jest cechą wszystkich pisarzy. Jeśli zaś chodzi o sam język opowieści, to jest on z pewnością dość mocny w swym przekazie, nie pozbawiony męskich odzywek, w tym i przekleństw. Z drugiej strony jednak nie jest to broń Boże żaden zarzut, gdyż nie można przecież opowiadać o kosmosie w sposób rodem z kreskówki dla najmłodszych:) Ważne jest to, że tekst ten, dialogi bohaterów, są wiarygodne, autentyczne i prawdziwe. Trudno się jednak dziwić temu, biorąc pod uwagę wieloletnią karierę pisarską autora i jego doświadczeniu w tej kwestii.
Myślę, że nie pomylę się za nadto stwierdzając, że książka ta stanowi dopiero pierwszy punkt tego kosmicznego cyklu, zaś w pozostałych jego odsłonach dowiemy się nieco więcej o bardziej globalnym, kosmicznym obrazie XXIV stulecia i kondycji ludzkości w tym czasie. Trzeba bowiem przyznać, że informacji na ten temat w tym pierwszym tomie nie pada zbyt wiele, co nie oznacza że w ogóle. Ponadto chyba zbyt ogólnikowo został potraktowany także wątek okrętu kosmicznego "Nomada", który po pierwszym intrygującym zasygnalizowaniu, potem zostaje zepchnięty na dalszy plan poprzez wydarzenia rozgrywające się na stacji orbitalnej. I tutaj także podejrzewam, a w zasadzie Mam taką nadzieję, że znajdzie on swoje rozwinięcie i finał w kolejnych tomach cyklu. No ale dość narzekań, przeczytamy i wtedy będziemy wiedzieć więcej:)
"Łatwo być Bogiem" to naprawdę solidna i dobrze skonstruowana opowieść science - fiction, która łączy sobą świetną zabawę z bardziej refleksyjnymi zagadnieniami, jak chociażby miejsce człowieka w kosmosie i jego rola w kontaktach z innymi rasami. Atrakcyjna i emocjonująca fabuła, nietuzinkowe postacie i cień wielkiej tajemnicy.. - wszystko to czeka na czytelników na tych 416 stronach pasjonującej lektury, której po prostu nie można sobie odmówić:). Polecam!