Poruszająca opowieść o poszukiwaniu lepszego jutra w trudnych czasach transformacji i o miłości, która zwycięża czas
Lata 90., Pomorze Zachodnie. Kraj grzęźnie w kryzysie transformacji, a o dobrze płatnej pracy można co najwyżej pomarzyć. Grupa nauczycieli, pracowników służby zdrowia i urzędników postanawia dorobić do marnych pensji w Niemczech... w gospodarstwie rolnym koło Hamburga. Zderzenie z dostatkiem Zachodu zszokuje większość z nich i pogłębi nagromadzone przez lata kompleksy. Ciężka próba, jakiej poddani zostaną emigranci, okaże się dla nich pretekstem do zweryfikowania wielu głęboko zakorzenionych poglądów. Czy wyjdą poza przywiezione z kraju schematy myślenia o sąsiadach zza zachodniej granicy i wspólnej niełatwej historii?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2022-12-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 342
Język oryginału: polski
Maria Tuszyńska w książce „Pod wiatrakami” zabiera nas do lat 90 XX w. W Polsce to czas wielkich przemian społeczno-gospodarczych. Z jednej strony rozwój handlu ulicznego, a z drugiej utrata pracy przez wielu ludzi, ceny rosły jak szalone, a żyć i opłacać rachunku trzeba było. Sama to przeżyłam i powiem szczerze, bardzo ciężko było odnaleźć się w tych nowych realiach.
Migracja zarobkowa lata 90, czasy, gdy Polacy często szukali pracy w państwach najbliżej położonych granicy. Bohaterowie ,,Pod wiatrakami” podejmują niełatwą decyzję, o szukaniu swojej szansy, jakże wtedy w popularnych, Niemczech. Każdy z nich w Polsce zostawił najbliższych, z którymi kontakt był bardzo ograniczony. Nie było komórek, Internetu, większość nie znała niemieckiego, niektórzy pierwszy raz przekraczali granicę swojego państwa. Żeby móc ją przejechać, najpierw musieli wystać w tasiemcowej kolejce po wizę w Konsulacie Niemieckim.
Bohaterami tej książki są ludzie różnych zawodów z różnym wykształceniem, którzy, żeby poprawić byt, decydują się na bardzo ciężką pracę fizyczną, czasami musieli mieszkać i pracować w nieludzkich warunkach. Bo zarobione marki miały ich przybliżyć do realizacji potrzeb i marzeń ich i ich rodzin. Obok pracy zarobkowej poznajemy również, dogłębnie każdego z bohaterów, co zmusiło ich do wyjazdu, co, a właściwie kogo pozostawili w kraju, historie ich życia.
Doskonale oddane realia tamtych czasów, fenomenalnie odwzorowane nastroje. Autorka posiada dar do przekazywania historii w bardzo obrazowy sposób, który pobudza naszą wyobraźnię.
Nostalgiczna, ale jednocześnie bardzo emocjonalna i poruszająca historia ludzi zarobkujących na obczyźnie. O marzeniach, miłości i poszukiwaniu szczęścia, proza życia, przepełniona trudnymi wyborami. Dla mnie był to czas wspomnień, powrót do lat, w których migracja zarobkowa dotknęła także moją rodzinę. Polecam.
Nasi rodacy często wyjeżdżali i nadal wyjeżdżają za pracą za granicę, zwłaszcza za naszą zachodnią granicę. Modne były i są nadal Niemcy, Holandia, Wielka Brytania … Gdy u nas były problemy z dobrą pracą, znaczna część rodaków wyjeżdżała w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. Ale to też wiązało się z pewnymi negatywnymi konsekwencjami, w Polsce zostawiało się rodzinę, przyjaciół, znajomych. Ale takie były czasy …. Teraz jest trochę lepiej, ale nadal to zjawisko jest obecne.
Autorka przenosi nas w lata transformacji ustrojowej. Lata 90., Polska w kryzysie, w sklepach jest drożyzna, są wielkie problemy z pracą i godziwym zarobkiem. Bohaterowie szukają swojej szansy w wyjeździe do Niemiec, do lepszej pracy, często pracują w innych zawodach, niż te wykonywane na co dzień w kraju. Wykonują ciężkie fizyczne prace, zwłaszcza w rolnictwie i ogrodnictwie. Pracują od rana do nocy, we wszystkie dni tygodnia, w skwarze i upale. Nikt nie zwraca na to uwagi, liczy się każda odłożona marka. Mieszkają w spartańskich warunkach, wiele rzeczy sobie odmawiają, chcą być tam jak najkrócej, zarobić jak najwięcej i zawieźć do rodziny. Gotowi do poświęceń, trudnych warunków mieszkalnych i sanitarnych. Czy są przekonani, że było warto? Czy też żałują tych wyjazdów? A jak traktują ich Niemcy? Czy możliwe jest nawiązanie relacji przyjacielskich z niemieckim pracodawcą? Na te, i inne pytania, znajdziesz odpowiedź w tej lekturze. Przekonaj się, co przeżywali nasi rodacy, aby zarobić na przysłowiowy chleb, ba operację dla mamy czy zakup samochodu …
Pod wiatrakami to gorzka i wzruszająca opowieść o poszukiwaniu lepszego jutra, dążeniu do poprawy warunków bytowych. O marzeniach, o miłości, o poszukiwaniu szczęścia. Autorka stara się zweryfikować wzajemne poglądy, Polaków o Niemcach i Niemców o Polakach. Czy utarte poglądy i schematy są prawdziwe czy tylko przekazywane jak przez głuchy telefon? Może wzajemne uprzedzenia nie są potrzebne, może warto je przeanalizować i otwarcie i szczerze wyznać, jaka jest prawda?
Obok relacji z życia zarobkowego na obczyźnie, poznajemy również opowiedziane przez bohaterów historie ich miłości, czasami trudnej i niespełnionej, skalanej bólem. Wspomnienia bohaterów pozwalają lepiej ich poznać, zrozumieć motywacje ich wyjazdów i decyzji. Są pełne wzruszeń i ogromnych emocji, bije z nich tęsknota za prawdziwym uczuciem, ale też widać wyraźnie, że są pełni odwagi, honoru i determinacji.
Zadaję sobie pytanie, czy lektura jest łatwa i przyjemna? I przyznaję, że bije z niej smutek i nostalgia. Otwiera oczy na życie zarobkowe na obczyźnie, zwłaszcza dla tych, którzy tego nie doświadczyli. Ale też pokazuje, jaka w ludziach jest odwaga i zacięcie, jak są zdeterminowani, aby spełnić cele, które sobie założyli. Ale przy tym nie zabrakło im prawdziwych ludzkich odruchów, zasad człowieczeństwa i wzajemnej pomocy. Byli sobie obcy i każdy pracował na swoje konto, ale sobie pomagali i się wzajemnie wspierali, mogli na siebie liczyć, potrafili wyciągnąć pomocną dłoń do drugiego człowieka. I to obraz bardzo pokrzepiający i pełen nadziei, wzruszający i dodający otuchy.
Polecam, ciekawa i emocjonująca, ukazująca blaski i cienie pracy zarobkowej na emigracji, a przez to bardzo prawdziwa i realna. Nie wiesz, jak się pracuje na zachodzie? Przekonaj się już teraz …
Wstrząsająca opowieść o wojnie, miłości i wybaczeniu Barbara, była dyrektorka szkoły, powoli odbudowuje swoje życie po traumie wywołanej rozpadem rodziny...
Przeczytane:2023-02-19,
Początek lat 90. ubiegłego wieku to okres trudny dla Polski i ich mieszkańców. Transformacja ustrojowa, która miała miejsce w tym czasie, odcisnęła piętno na pokoleniu Polaków, które chciało polepszyć byt swój, jak i swoich najbliższych. Wyjazdy na tzw.: saksy (słowo to pochodzi od nazwy niemieckiego landu Saksonia. W XIX wieku narodziła się wśród Polaków tradycja wyjazdów do pracy w Niemczech. Jeździło się wtedy przeważnie do Saksonii i stąd pozostało powiedzenie "wyjechać na saksy") były szansą na zarobek, który pozwoliłby na podreperowanie budżetu domowego, zakup nowoczesnej elektroniki, dołożenie do budowy domu czy samochodu. Ten wstęp to takie nakreślenie fabuły powieści obyczajowej Marii Tuszyńskiej. Dodam tylko, że 1994 roku udało mi się wyjechać ze szkoły do Niemiec, do Berlina i wtedy tam był inny świat. Nowoczesne budowle, czystość na ulicach, metro... w porównaniu do szarej, brudnej, jeszcze przypominającej czasy PRL-u, Warszawy, było dla mnie czymś niesamowitym. I jeszcze nawiązując do stolicy Niemiec, byłem tam niedawno. Takiego syfu na ulicach w najczarniejszych snach się nie spodziewałem.
Wróćmy jednak do powieści i do autorki. Pani Maria mieszka na Pomorzu w niewielkiej miejscowości niedaleko Kołobrzegu. Studiowała polonistykę, jest też absolwentką podyplomowego studium bibliotekarstwa. Pracowała w zawodzie nauczyciela. Prywatnie pasjonuje się literaturą, teatrem i muzyką.
Sam tytuł wskazuje, że akcja powieści będzie miała miejsce gdzieś, gdzie będą wiatraki. Wtedy w Polsce ich jeszcze nie było, za to u naszych zachodnich sąsiadów pozyskiwanie energii w ten sposób było już dosyć powszechne. Dlatego też na okładce mamy przepiękny widoczek na dwa wiatraki, które stoją wśród pól na tle błękitnego nieba.
Nakreślę teraz zarys powieści. Grupa ludzi z Pomorza Zachodniego, w której są nauczyciele, pracownicy służby zdrowia, urzędnicy różnego szczebla, wykorzystują urlop bądź wakacje na wyjazd do Niemiec. Jadą w okolice Hamburga do dużego gospodarstwa rolnego, gdzie będą ciężko pracować, by zarobić niezłe pieniądze. Wynagrodzenie wydaje się dla nich spore, jednak dla prowadzących takie biznesy po zachodniej stronie Odry to nie są duże pieniądze. Przeważnie Polacy godzą się na takie zarobki, bo dla miejscowych to marne grosze (czytaj fenigi). Nikt z nich nie chce ciężko pracować za tak niskie pobory. Dla Polaków to raj, ale muszą naprawdę ciężko pracować. Zderzenie z Zachodem jest dla wielu szokujące. Nadal między narodami panuje nieufność, pogarda i negatywne poglądy. Podczas pracy wiele z nich zostanie zweryfikowana. Szybko wyjdzie, kto ciężko pracuje, kto ma szansę na zostanie dłużej, kto zostanie odesłany do domu.
Powieść nie ma jednego bohatera. Każdy z uczestników wyjazdu ma swoje problemy, chce zarobku, bo ma swoje marzenia, które pragnie zrealizować po powrocie do Polski. Wiemy, kto jest bardziej zmotywowany, kto mniej, co powoduje konflikty między nimi, ale też nawiązują się nowe przyjaźnie. Ciężka praca niezależnie od panującej aury, niezbyt dobre warunki lokalowe, mocno wpływały na psychikę pracujących. Poznajemy realia takiej pracy. Poznamy charaktery ludzi, którzy nie zawsze byli skorzy sobie pomagać.
Autorka w idealny sposób nakreśliła realia, z którymi zderzyli się Polacy, pracujący pod Hamburgiem. Fani powieści obyczajowych na pewno nie będą zawiedzeni. Powieść czyta się dobrze, choć wiele w niej smutku, gorzkich chwil, rozczarowań i w ostateczności wydaje się, że taki wyjazd nie zaspokoił potrzeb tych, którzy chcieli dorobić się wielkich pieniędzy.