Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2012-03-06
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 570
Szkarłatny kwiat kamelii - jedno z pierwszych świadectw fascynacji Krajem Kwitnącej Wiśni Pod koniec XIX i na początku XX wieku do Japonii zaczęli...
Bezdroża Sahary przemierza tajemniczy jeździec. Pustynne wichry szarpią jego czarny burnus, a śmigły rumak – biały jak śnieg – pewnie stąpa...
Przeczytane:2014-03-09, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Absolutnie ulubione, Literatura faktu, Literatura podróżnicza, Mam,
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, aby książka została uznana za wartościową, jej autor musiał posługiwać się pięknym, charakterystycznym tylko dla jego jedynego językiem. Obecnie język większości pisarzy możemy scharakteryzować jako prosty, wulgarny lub stylizowany. To niewiele. Znaczenie warstwy językowej książek zostało sprowadzone do tego, by czytany tekst nie był zbyt trudny w odbiorze. Każde słowo odmienione w nietypowy (choć jak najbardziej poprawny) sposób wybija większość czytelników z rytmu lektury. Zdarza się, że pisarz przenosi akcję swojego utworu do przeszłości i aby uwiarygodnić tę podróż w czasie ,,wciska" w usta bohaterów kilka archaizmów i wydaje mu się, że wypełnił swoje zadanie. Niestety, zazwyczaj ten zabieg jest zwyczajnie nieudany i, przynajmniej w moim mniemaniu, niezwykle irytujący. Jedynym dla mnie ratunkiem jest sięganie po książki pisarzy, którzy nie wydadzą już nic nowego, co zmusza mnie do ostrożnego dawkowania sobie ich dzieł. Jednym z takich artystów jest Antoni Ferdynand Ossendowski, obecnie niemalże zapomniany polski podróżnik, pisarz, biolog, chemik, etnolog, szpieg... Ciekawy człowiek. Ossendowski żył w latach 1876-1945. Pochodził ze szlacheckiej rodziny o tatarskich korzeniach. Studiował chemię i fizykę jednak całe swoje życie poświęcił swej największej pasji - podróżom, które potrafił fantastycznie opisać. Uważa się, że stworzył on nowy gatunek literacki zwany romansem podróżniczym. Światową (tak, tak - światową) sławę przyniosła mu książka Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów opisująca jego ucieczkę przed bolszewikami, której trasa prowadziła przez Syberię, Mongolię i Chiny. W czasie dwudziestolecia międzywojennego Ossendowski był drugim, tuż po Henryku Sienkiewiczu, najpopularniejszym polskim pisarzem, jego książki przetłumaczono na 19 języków. Dlaczego tak dużo miejsca poświęcam jego biografii? Ponieważ Ossendowski jest obecnie całkowicie zapomniany.Przyczyną tego jest fakt, że wydał on zbeletryzowaną biografię Lenina, w której bezpardonowo wyraził swoje zdanie dotyczące bolszewików. Lenin stał się książką-legendą, a Ossendowski na zawsze trafił na czarną listę komunistów. Do 1989 roku wydawanie jego książek było nielegalne, a propaganda skutecznie wymazała tę niezwykłą postać z głów Polaków. Ja zapoznałam się z twórczością Ossendowskiego dzięki dzięki Podróżom Retro - serii wydawniczej wydawnictwa Zysk i S-ka. Nie licząc wartościowych tytułów, seria ta wyróżnia się dopracowanymi okładkami, pięknymi ilustracjami, porządną czcionką oraz świetnym papierem. Z pewnością można powiedzieć, że jest to szlagier tej oficyny. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zgromadzić wszystkie książki z tej serii na swojej półce. Jako pierwsza trafiła na nią książka zatytułowana Niewolnicy słońca.
Niewolnicy słońca to zapis podróży, a właściwie ekspedycji państwa Ossendowskich i ich towarzyszy, która odbyła się w latach 1925-1926. Podróżnicy odwiedzili niemalże wszystkie kolonie francuskie w Afryce. Pomimo tego, że ich ekspedycja zatrzymywała się głównie w posiadłościach Europejczyków, nie oni są głównymi bohaterami tej książki. Są nimi zazwyczaj bezimienni Afrykanie, członkowie różnych szczepów budzących szczere zainteresowanie Ossendowskiego, który był szczególnie wyczulony na plemienne mity i opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie. Co najciekawsze, w olbrzymiej większości, pisarz w nie wierzy. Pomimo swojego przywiązania do religii chrześcijańskiej, do wierzeń afrykańskich podchodzi z szacunkiem. Stara się analizować zachowania Afrykanów i porównywać je ze zwyczajami ludów, które spotkał w czasie innych swoich podróży, zwłaszcza po Syberii. Lektura Niewolników słońca jest świetną okazją do porównania tego, jak wyglądał kolonializm na początku wieku XX z tym z wieku XVIII i stuleci wcześniejszych. Informacje podane przez Ossendowskiego są jak najbardziej wiarygodne, choć nie da się ukryć, że do wszystkiego, co francuskie pisarz odczuwał co najmniej sentyment. Tym, co jest w tej książce szczerze piękne są opisy. Bez względu na to, co właśnie jest opisywane: dom europejskich kolonistów, dźwięki wytwarzane przez soko i karenderu, twarze mniej lub bardziej urodziwych Afrykanek, są to opisy bardzo plastyczne. Ossendowski potrafił oddać jednocześnie nie tylko dokładną deskrypcję czegoś, ale też swoje odnośnie do niego odczucia. To niesamowite, że ten pisarz potrafił zachować wobec swoich przygód zdrowy dystans zarazem ekscytując się nimi jak dziecko. To wszystko oddane jest w języku za pomocą bogatego słownictwa i swobody, z jaką Ossendowski się nim posługuje. Magia! W książkach podróżniczych najczęściej szwankuje narracja. Pisarz-podróżnik w czasie swoich wojaży zobaczył tak wiele, że nie do końca wie, w jakiej kolejności ma to opisać, by jego dzieło nie zniknęło wśród dziesiątek podobnych książek. Antoni Ferdynand Ossendowski tka swoją opowieść za pomocą mnóstwa epizodycznych historii, które łączy pewna nić fabularna przez co nie gubimy się w tej wielowątkowej historii. Nieco rozkoszne jest zafascynowanie pisarza szczepem Fulanów, królewskich pasterzy, którzy co kilkanaście stron pojawiają się na kartach tej książki. Ze względu na upływ czasu i przeprowadzone badania, niektóre informacje dotyczące pewnych kwestii zawarte w tym tekście są nieaktualne, ale w żaden sposób nie wpływa to na odbiór tej książki. Niewolnicy słońca to utwór iście magiczny. Każde słowo jest w nim istotne, każdy przecinek jest ważny. Erudycja pisarza przebija z każdego zdania tej książki nie czyniąc jej jednak trudną w odbiorze. Szczerze? To jeden z najlepszych (i najpiękniejszych!) tytułów jakie kiedykolwiek miałam w rękach i na półce.