Trenerzy, doradcy, coachowie i instruktorzy, strzeżcie się! Michał Rusinek, przenikliwy i niestrudzony tropiciel pypciów językowych, tym razem bierze pod lupę język poradników. Czyni to z właściwą sobie maestrią, literackim kunsztem i intelektualną swadą, bawiąc się poradniczymi kuriozami. Jak podrywać? Jak sprzedawać? Jak się leczyć? Jak tatuować?
A jak się nie dać poradnikom, które robią z nas niedorajdy? Prosta rada: czytać Rusinka.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2019-04-24
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 200
I kolejna perełka! Tym razem Pan Rusinek skupia się na głupotach, które masowo zalewają nas w wszelkiego rodzaju poradnikach - jak być mężczyzną, poradnik o tatuażach.
Dodatkowo kpi z ogłoszeń i nagłówków, które często są nieprzemyślane, dwuznaczne albo po prostu rażące głupotą autora.
Zdecydowanie polecam na szybki i przyjemny relaks :)
To moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Rusinka i muszę przyznać, że trochę mam mieszane odczucia.
Ale może po kolei. Zacznę może od tego, że my Polacy, a może i nie tylko nasza nacja uwielbiamy doradzać innym. W końcu nie na darmo jest stworzone przysłowie " gdzie dwóch Polaków , tam trzy zdania" . No coś w tym jest. Ale sadząc po wyświetleniach w wyszukiwarce internetowej jakiejkolwiek najczęściej wpisywanym hasłem jest zdanie zaczynające się od słowa "jak". I tu trzeba się zgodzić z autorem, że szukamy porad dosłownie na każdy temat.
Pan Rusinek wziął na tapetę po kolei problemy typu, jak podrywać, jak być Paryżanką, jak się tatuować, jak się leczyć i wiele innych. Czyli to wszystko co dotyczy nas w życiu codziennym. Trzeba przyznać ,że jesteśmy bardzo podatni na wszelkiego rodzaju sugestie i mądrości wynalezione w sieci. No przecież nikt nie pędzi do lekarza ze swoją przypadłością zanim nie poszpera w internecie co tez to może być i stawia diagnozę przed wizytą. I takie zachowania rzeczywiście są w książce solidnie wypunktowane. Czytając , a w moim przypadku słuchając zastanawiałam się ileż to razy czytamy naprawdę głupawe poradniki i ile jest ich wydawanych. No ale skoro jest popyt na nie... Nawet nie zwracamy uwagę na to jak są one eksponowane i gdzie sprzedawane. No prawdziwy miks wszystkiego ze wszystkim. Momentami czułam się wręcz zażenowana oferowaną tematyką oraz tytułami. Tu rzeczywiście autor wykazał się solidnością w wyszukiwaniu cudacznych perełek języka polskiego. No i ciekawa jestem na jakiej podstawie ktoś wydaje tego rodzaju poradniki napisane przez - no właśnie chyba domorosłych pisarzy. Szkoda tylko, że niektóre komentarze ograniczały się do odczytania tytułu i czasami jednozdaniowego komentarza. No chyba mimo wszystko w książce nie o to chodzi.
Najbardziej jednak muszę skrytykować ostatni rozdział dotyczący seksu. Trochę chyba autor się momentami zagalopował w komentowaniu, niektóre dosyć szydercze wypowiedzi były mimo wszystko poniżej pasa.
Podsumowując - na plus wytknięcie nam wszystkim łatwość do przyjmowania rad zupełnie z czapki wyjętych bez zdrowego rozsądku, na minus za duża dawka szyderstwa zwłaszcza w dziedzinach społecznie delikatnych.
Michał Rusinek na tropie językowych tajemnic! Słowa bywają nieposłuszne. Trudno je upilnować – mają swoją szemraną przeszłość, przekraczają granice...
MIKMAKI w CYNKACH chodzą po ulicach Szczecina! W Grudziądzu dzieci robią SZNEKI, a Lubawa pełna jest wesołych FOFELKÓW. FIKSMATYNTA zapełniają gnieźnieńskie...
Przeczytane:2020-08-11, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Pozycja idealna na poprawę nastoju a także, dla osób lekko uzależnionych od różnego rodzaju ,,doktorów Google". Autor na spokojnie i z dystansem, po raz kolejny, bardzo celnie, punkt po punkcie odkrywa słabe, słowne strony poradników wszelakich. Jak podrywać? Jak sprzedawać? Jak być inteligentem? Jak być paryżanką? Jak zostać pisarzem? Jak przetrwać? Jak być mężczyzną? Jak się leczyć? Jak korzystać z poczty? Jak czytać nagłówki? Jak tatuować i w końcu Jak uprawiać seks?
Podziwiam Autora za wytrwałość w tropieniu kolejnych pypciów językowych. Znalazł i opisał całą masę pseudoporad, frazesów, durnot i fikuśnych stwierdzeń praktycznie na każdy temat. Rusinek ma pióro lekkie i rewelacyjnie się go czyta. Wypowiada się czasem z ironią, czasem z pobłażaniem, ale niestrudzenie odkrywa nowe dziwolągi i łamańce słowno- gramatyczne. Przy niektórych rozdziałach zaczynałam wątpić, czy rzeczywiście człowiek jest istotą myślącą. Szczególnie frapowało mnie to czytając rozdział Jak się leczyć? Intelektualna kondycja ludzkości nie tylko zaskoczyła samego piszącego, ale również mnie, jako czytelnika.
,,Mam pytanie: czy ktoś z Was wie, gdzie można dostać wodę destylowaną do picia, bo ta od żelazka nie nadaje się do spożycia. Tak zaznaczono na etykiecie."
No cóż, ręce z książką mi opadły, ale pocieszyłam się myślą, że akurat ten pan czyta, chociaż etykiety. Ludzka pomysłowość naprawdę nie zna granic.
Moim ulubionym rozdziałem pozostanie Jak czytać nagłówki? W dzisiejszych czasach nagłówki stały się ,,komunikatem pierwszego kontaktu". To od nich zależy czy będziemy się dalej zagłębiać w temat czy poprzestaniemy na przeczytaniu owego nagłówka i zajmiemy się poszukiwaniem czegoś bardziej interesującego. Rusinek prześledził niektóre nagłówki prasowe oraz informacyjne serwisów internetowych. Wynik jego poszukiwań: ,,Borys Szyc z piękną dziewczyną motorówką po morzu płyną", ,,Przeworsk. Zatrzymano Chorwata, który udawał Rumuna. Ale ma on znacznie więcej na sumieniu", ,,Kudowa - Zdrój. Do konkursu zgłosiła się tylko jedna osoba. Zajęła trzecie miejsce".
Książka zapewniająca dobrą zabawę. Błyskotliwa, humorystyczna, ironiczna. Jakby tego było mało to każdy z felietonów napisany lekkim piórem.