Jeśli jest coś gorszego od najgorszego koszmaru, to koszmar o dziecku, które znika bez śladu.
W centrum handlowym pod Madrytem znika czteroletni chłopiec, Kike. Media natychmiast wiążą ten przypadek z zaginięciem w tym samym miejscu czteroletniego Nicolasa dwa lata wcześniej. Chłopca ani porywacza nigdy nie znaleziono. W madryckiej policji śledztwo prowadziła nadinspektor Ana Arén. Sprawa Kike trafia również do niej. W mediach liderem informacyjnym zostaje telewizyjny Kanał Jedenaście z jego czołową reporterką Inés Grau, prywatnie koleżanką Any. Sytuacja komplikuje się, gdy po kilku dniach w tym samym centrum handlowym dochodzi do zniknięcia trzeciego czterolatka, tym razem syna Inés...
Nie jestem potworem doprowadza na skraj wytrzymałości nerwowej zarówno swoich bohaterów, jak i czytelników. Ani oni, ani ty nie wyjdziecie z tego cało.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2019-01-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: No soy un monstruo
Ostatnio sięgam po coraz większą ilość kryminałów. Tym razem postawiłam na "Nie jestem potworem" zupełnie nieznanej mi autorki. W końcu trzeba próbować w życiu wszystkiego. Nie miałam żadnych wygórowanych oczekiwań wobec tej powieści, chciałam tylko, żeby było w niej trochę napięcia i żeby zagadki mnie zaskoczyły.
Spodobało mi się, że główną bohaterką powieści jest kobieta. Nie spotykam często tego typu literatury, w której główną rolę odgrywa płeć piękna, dlatego fajnie było trafić na małą zmianę. Ana zajmuje się sprawą chłopca, który zaginął w tajemniczych okolicznościach, a dodatkowo trafia do niej druga sprawa, syn jej przyjaciółki również przepadł bez śladu. Bohaterka próbuje rozwikłać niebywale trudną sprawę, w której ofiarami są chłopcy w wieku czterech lat i wszystko wskazuje na to, że sprawy są ze sobą połączone.
Pomysł na fabułę był ciekawy i byłam zaintrygowana tym jak potoczą się wydarzenia i co ma do zaoferowania Carme Chaparro. Opis książki zapowiadał, że czytelnicy zostaną doprowadzeni na skraj wytrzymałości nerwowej, jednak ja jakoś nie osiągnęłam emocjonalnego rozpadu. Zabrakło mi tego kopniaka, tego zastrzyku doznań.
Fabuła książki niespecjalnie zaskakuje. Szczerze mówiąc z początku byłam zaintrygowana, ale im dalej brnęłam przez lekturę, tym bardziej się nudziłam, bowiem powieść stawała się monotonna i przewidywalna. Widać, że autorka nie ma jakiegoś szczególnego doświadczenia w pisaniu, a z tego co mi wiadomo, jest to jej debiutancka książka. Zabrakło mi tutaj elementów polotu i wartkiej akcji, która wzniosłaby mnie na emocjonalne wyżyny. Tajemnice mnie nie zaskakiwały, odkryłam zagadki zanim zostały przedstawione w powieści. Autorka stworzyła spokojną powieść, a nie takie powinny być kryminały.
Uważam, że gdyby Carme Chaparro skupiła się na samych porwaniach i śledztwie, to byłoby super. Jednak w momentach, gdy poznawaliśmy tajemnice, nagle nastawał przestój w ich odkrywaniu i praktycznie nic się nie działo, nastawała monotonia. Czytając książkę balansujemy pomiędzy nudą, a mało emocjonującą akcją. Wszystko mi się dłużyło, a powieść była trochę męcząca.
Myślę, że autorka powinna trochę popracować nad swoim piórem i podreperować swój warsztat, bo ma potencjał. Z pewnością dam jej jeszcze szansę i sięgnę po kolejne powieści, jeśli pojawią się na polskim rynku.
Carme Chaparro – hiszpańska dziennikarka, prezenterka i redaktorka telewizyjnego serwisu informacyjnego. Przez dwadzieścia lat była odpowiedzialna za najważniejsze wydania wiadomości kanałów należących do grupy Madiaset, Telecinco News i News on Cuarto. Carme łączy pracę dziennikarską z pisaniem felietonów dla czasopism Yo Dona, gdzie ma swoją cotygodniową rubrykę, oraz GQ i MujerHoy. Prowadzi swój własny blog na Yahoo. Nie jestem potworem jest jej pierwszą powieścią.
Jest tylko jedna rzecz gorsza od sennego koszmaru: koszmar, który się powtarza. A spośród najgorszych sennych koszmarów o największy niepokój przyprawia ten, w którym znika dziecko. Bez śladu...
Sprawdzałam statystyki policyjne i przyznam szczerze, że są przerażające. Dla przykładu w 2010 roku zaginionych dzieci do lat 7 było 118 a w 2017 aż 443. Niestety nie ma w nich mowy o tym ile spośród tej liczby udało się odnaleźć żywych, a ile martwych (może to i lepiej, że nie jest dostępna ta informacja, bo byłabym jeszcze bardziej zdołowana).
Centrum handlowe. W tłumie ludzi zaczaja się porywacz, starannie wybierający swoją ofiarę. Jest nią czteroletni Nicolas. Chłopiec znika bez śladu, a próba jego odnalezienia kończy się fiaskiem. Tragedia ta jest szczegółowo omawiana przez media, a zwłaszcza przez dziennikarkę Inés, która spisując historie tajemniczego porwania, staje się bestsellerową autorką.
Od tego wydarzenia mijają dwa lata. Nadinspektor Ana Arén do tej pory nie pogodziła się z tym, że dziecka nie udało się odnaleźć. Uważa to za swoje osobiste niepowodzenie. A najgorsze jest chyba to, co dzieje się z rodzicami uprowadzonego chłopca. Brak wiadomości, to w tej sytuacji nie jest dobra wiadomość. Jak się zachować: cieszyć się, że może Nicolas gdzieś tam żyje; czy smucić, że najprawdopodobniej już nie ma go wśród żywych? Tak czy inaczej rodzina jest w żałobie, tylko brakuje grobu, żeby móc zapalić świeczkę i się pomodlić.
Sława Inés przeminęła. Nowa książka, mimo usilnych próśb wydawcy, nie powstała. I w tym momencie historia się powtarza. Dokładnie jak przed dwoma laty, w prawie identycznych okolicznościach, znika czteroletni Kike. Podobieństwo jest widoczne na pierwszy rzut oka. Obaj chłopcy mają po cztery lata i fizycznie również są do siebie podobni. Czy to zbieg okoliczności? Czy to ten sam porywacz? A może naśladowca? Ana Arén będzie miała mnóstwo pracy i twardy orzech do zgryzienia. A sprawy naprawdę zaczynają się komplikować, gdy ginie trzecie dziecko – synek Inés.
Nie jestem potworem to debiut. Całkiem niezły debiut, który daje nadzieję na więcej coraz lepszych powieści hiszpańskiej pisarki. Tempo książki jest niespieszne, ale nie leniwe i nie znudzi czytelnika. Mimo tego historia w jakiś dziwny, całkiem niezrozumiały dla mnie sposób przykuwa uwagę i wypełnia głowę myślami o tej książce. Autorce udało się wywieźć mnie w pole. Dałam się wodzić za nos i choć obstawiałam po drodze potencjalnych podejrzanych, nie udało mi się zgadnąć kto zacz. Zakończenie mnie kompletnie rozwaliło. W ogóle w trakcie lektury czułam dziwne podenerwowanie, ciągle wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale takiego finału to bym nie wymyśliła.
Dobrze wykreowani bohaterowie. I jak to często bywa jednych się lubi, a drugich niekoniecznie. Carme Chaparro nie skupia się tylko na toczonym śledztwie, ale zagłębia się także w życiu prywatnym bohaterów, dzięki temu mamy możliwość lepszego poznania ich charakterów. Temat trudny, ale potraktowany w należyty sposób. Jestem matką, więc wiem, jak potworną zbrodnią jest porwanie dziecka. Nie chcę sobie nawet wyobrażać podobnej sytuacji. Hiszpanka wyszła z tej trudnej tematyki obronną ręką.
Jestem pewna, że od tej pory będę się przyglądała poczynaniom Carme Chaparro. Po takim debiucie należy sądzić, że następna książka będzie bestsellerem przez duże „b”. Nie jestem potworem zapowiadana jest jako pierwsza część cyklu z Aną Arén w roli głównej. Pozostaje nam czekać na drugą odsłonę i przekonać się, czy nadzieje pokładane w autorce się sprawdzą. Tymczasem Nie jestem potworem szczerze polecam, nie tylko dla genialnego, całkowicie zaskakującego zakończenia.
Kochani dziś porozmawiamy o naszych pasjach i zamiłowaniach, które bardzo często stanowią znaczną część naszego życia. Większość z nas ma wybraną dziedzinę, w której chce się rozwijać, ponieważ przynosi mu ona radość i sprawia przyjemność. Wówczas na poszerzanie wiedzy i szlifowanie naszych umiejętności w każdym aspekcie, który wiąże się z tym, co nas fascynuje, staramy się poświęcić, jak najwięcej czasu, po to, aby stawać się coraz lepszymi w tym, co robimy. I to jest bardzo dobre. Uważam bowiem, że życie bez pasji byłoby bardzo szare i smutne. Całym sercem popieram chęć inwestowania w siebie i to, co jest bliskie naszemu sercu.
Dziś jednak chcę opowiedzieć Wam o historii głównych bohaterów najnowszej powieści Agnieszki Lis „Muzyka twojej duszy”, którzy przekonali się, że czasami pasja wymaga od nas największych poświęceń i oczekuje dokonywania trudnych wyborów, które odcisną trwałe piętno na naszej przyszłości.
Poznajcie Igora młodego chłopaka pochodzącego ze wsi, który jest dumą i nadzieją swoich rodziców. To on jako jedyny z czwórki dzieci Natalii i Dominika ma szanse zdobyć wykształcenie i być kimś. Chłopak jest bardzo zdolny, dlatego rodzice postanawiają wysłać go do szkoły z internatem, by mógł zdobyć solidne wykształcenie, które zapewni mu godne życie. Opuszczając dom, Igor otrzymuje od brata matki wyjątkowy prezent, aparat fotograficzny, który staje się początkiem jego pasji do fotografii. Skromny i pozornie niczym niewyróżniający się chłopak ukrywa się za obiektywem aparatu. Mówię pozornie niewyróżniający się, gdyż już w niedługim czasie od przyjazdu chłopaka do szkoły, nauczyciel z liceum, do którego uczęszcza Igor, dostrzega jego niezwykły talent do rysunku i fotografii. Rodzice nie są zbyt zadowoleni z kierunku, w jakim chce rozwijać się syn, ale jest ktoś, kto nie tylko wspiera naszego bohatera, ale również kocha go i pomaga mu. Kamila-dziewczyna, w którą Igor jest wpatrzony, jak w obrazek. Niestety szczęście Igora nie trwa zbyt długo, bo już wkrótce będzie musiał zmierzyć się z najbardziej dotkliwą stratą w swoim życiu.
Po kilku latach od skończenia szkoły Igor poznaje Elżbietę, dziewczynę, do której uczucie pozwala złagodzić ból, jakiego doświadczył kilka lat temu i pogodzić się z tym, z czym pogodzenie się wydawało mu się niemożliwe. Igor kocha Elżbietę i pragnie zajmować najważniejsze miejsce w jej sercu. Z biegiem czasu dostrzega jednak, że jej największą miłością jest muzyka. Elżbieta jest bardzo utalentowaną pianistką i to właśnie muzyka i gra na instrumencie stała się największą miłością jej życia. Czy miłość do zakochanego fotografa będzie silniejsza od miłości do muzyki, która gra w jej duszy? O tym musicie przekonać się sami.
Przyznam szczerze, że podczas lektury tej książki przez bardzo długi czas czułam się zdezorientowana, nie do końca rozumiejąc, jaki był zamysł autorki, że postanowiła tak, a nie inaczej skonstruować całość fabuły. Już tłumaczę dlaczego. Otóż początkowo miałam wrażenie, że w jednej książce czytam dwie odrębne historie dwójki niezwiązanych ze sobą ludzi. Cała powieść została podzielona na rozdziały zatytułowane odpowiednio On i Ona. Rozdziały On opisują niełatwe życie Igora, którego los boleśnie doświadczył i zmusił do pokonana trudnej drogi po to, aby być tym, kim jest tu i teraz. Natomiast rozdziały Ona ukazują życie sławnej pianistki Isabel, która kupując wspólnie ze swoim partnerem dom na drugim końcu świata, odcina się od ludzi. Całe swoje życie podporządkowuje koncertowaniu i muzyce klasycznej. Jej niekwestionowana sława i prestiż pozwalają jej dyktować warunki. Poznając koleje jej życia, przekonujemy się, że kobieta przed czymś ucieka i już niebawem będzie musiała wrócić do miejsca, o którym wolałaby na zawsze zapomnieć. Jaką rolę w jej życiu pełni w takim razie Igor? Na to intrygujące pytanie znajdziecie, odpowiedz na kartach książki.
Ja sama, dopóki nie poznałam na nie odpowiedzi, czułam się zagubiona, ale kiedy poznajemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania i wątpliwości, cała opowieść pięknie się uzupełnia, pozwalając czytelnikowi poczuć szeroką gamę przepełniających ją emocji i wzruszeń. Kiedy wszystko staje się jasne, dociera do nas wyjątkowość tego, czego pozwoliła nam doświadczyć autorka.
Do mnie samej bardziej trafiły i przemówiły wątki poświęcone postaci Igora i to z nim bardzo się zżyłam. Było mi go bardzo żal i nawet łezka w oku mi się zakręciła, kiedy czytałam o tym, jak bardzo wiele w życiu musiał przejść. Mimo że był młodym człowiekiem, który opuszczając rodzinny dom, dopiero wkracza w samodzielne życie i zupełnie obcy świat, to niestety bezwzględny los zmusił go do bardzo szybkiego dorastania i podniesienia się po okrutnym ciosie, jaki bez ostrzeżenia mu zadał. Trzymałam kciuki za to, by znalazł w sobie siłę i determinację do tego, aby się nie poddać i walczyć o własne marzenia.
Natomiast Isabel niestety nie udało mi się obdarzyć sympatia. To bardzo irytująca kobieta, która zachowuje się jak zadufana w sobie dziewczynka, która nie dostrzega nikogo i niczego, poza tym, co dla niej ważne, a wszyscy wokoło skaczą wokół niej na paluszkach.
Reasumując, „Muzyka twojej duszy”, to opowieść o sile ludzkich marzeń i pragnień. O poświęceniu i wyborach, które nigdy nie pozostają bez wpływu, na późniejszy kształt naszego życia. To także dowód na to, jak bardzo nieprzewidywalne bywa życie, niestety nie zawsze w taki sposób, w jaki byśmy sobie tego życzyli. Znajdziecie tutaj ból, cierpienie, upadki, ale także wzloty, nadzieje, marzenia, miłość i przyjaźń. Gdybym miała wskazać, to co zaliczyłam na minus tej książki, byłyby to dwie rzeczy. Po pierwsze zbyt długie oczekiwanie na to, aby wątki obojga bohaterów zaczęła się uzupełniać i tworząc spójną całość. Po drugie irytujące zachowania Isabel. Niemniej jednak zachęcam Was gorąco, abyście sięgnęli po tę książkę. Na pewno wszystko, czego doświadczycie podczas czytania, nie pozostanie bez wpływu na wasze serca i dusze.
A Wy ile bylibyście w stanie poświęcić dla swojej pasji?
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Czwarta strona, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2019/03/gdy-miosc-rywalizuje-z-pasja.html
Gdy od dwóch dni po przeczytaniu książki wciąż o niej rozmyślasz, analizujesz i najchętniej przeczytałabyś ją jeszcze raz, to świadczy tylko o jednym – że książka jest dobra! Książką, którą wciąż przeżywam, jest thriller hiszpańskiej autorki Carme Chaparro „Nie jestem potworem”.
W centrum handlowym pod Madrytem znika czteroletni chłopiec – Kike. Sprawę porwania prowadzić będzie nadinspektor Ana Arén. Media natychmiast przypadek chłopca wiążą z zaginięciem, które wydarzyło się dwa lata temu dokładnie w tym samym miejscu i również zaginął czteroletni chłopczyk – Nicolas. Jego sprawa nigdy nie została rozwiązana, nie znaleziono ani ciała, ani porywacza. Sprawa zaginięcia Kike jest głośno komentowana w mediach, a liderem informacyjnym zostaje Kanał Jedenaście. Reporterką informującą o postępach w śledztwie jest Inés Grau, koleżanka nadinspektor Arén. Śledztwo przebiega swoim tokiem, lecz komplikuje się, gdy niespodziewanie w tym samym centrum handlowym znika kolejny czterolatek, na dodatek syn reporterki. Czy nadkomisarz Ana dopadnie porywacza chłopców, porywacza, któremu media nazywają tajemniczym Slendermanem? Czy dojdzie do kolejnej tragedii?
Choć nie mam dzieci, potrafię jednak wyobrazić sobie, co oznacza nagłe znikniecie dziecka. Ogromna tragedia, ból, rozpacz i czekanie na informacje, czy dziecko zostało znalezione, czy nie udało się go uratować. Kilka fragmentów „Nie jestem potworem” sprawiło mi ogromny ból, nie dało się ich przeczytać ot tak, trzeba było się na chwilę zatrzymać, odetchnąć i czytać dalej. Bardzo spodobała mi się kreacja bohaterów. Narracja jest prowadzona przez Anę i Ines, ale głos otrzymają też kilka osób, które okażą się kluczowe dla prowadzonego śledztwa. O ile postać Any polubiłam już na samym początku, to kobieta z charakterem, tak z postacią Ines miałam problem. Podobało mi się także to, że jesteśmy wtajemniczeni w każdy etap śledztwa, policjanci śpią po dwie godziny, by jak najszybciej złapać porywacza, media szaleją a nowy szef Any utrudnia policjantom życie. Książka już od samego początku trzyma w napięciu i choć w pewnym momencie akcja minimalnie zwalnia, to zakończenie wynagradza wszystko.
Na okładce książki znajduje się bardzo intrygujące zdanie: „Nie jestem potworem” doprowadza na skraj wytrzymałości nerwowej zarówno swoich bohaterów, jak i czytelników. Ani oni, ani ty nie wyjdziecie z tego cało. Biorąc ją do ręki, zastanawiałam się, czy to zdanie nie jest zwyczajnie chwytem marketingowym, nie wierzyłam w jego prawdziwość. Bardzo szybko przekonałam się o tym, że w tym jednym zdaniu została zawarta prawda, bo ksiązka nie raz doprowadziła mnie na skraj wytrzymałości. Nie pamiętam już, ile razy zdarzyło mi się ją czytać z szybszym biciem serca, niedowierzaniem i na jednym wdechu. Co tam się działo, kilka razy z emocji nie wytrzymałam i dałam upust niedowierzaniu głośno krzycząc niecenzuralne słowa. Autorka tak mnie zmanipulowała, że mój tym porywacza oczywiście okazał się nieprawdziwy. Zakończenie zasługuje na uznanie, tak szokującego nie czytałam dawno! Dosłownie opadła mi szczeka i wbiło mnie w łóżko. Jeśli tak zaczyna się pierwsza część serii o Anie Arén, to ja poproszę te pozostałe książki teraz, natychmiast, bo nie wytrzymam.
Jeśli się jeszcze wahacie, czy sięgnąć po „Nie jestem potworem”, to nie zwlekajcie, nie traćcie ani chwili. Zakończenie jest tego warte! Mam nadzieje, że Chaparro mnie jeszcze pozytywnie zaskoczy i z niecierpliwością czekam na kolejne książki z serii. Polecam.
W centrum handlowym pod Madrytem znika czteroletni chłopiec, Kike. Sprawa natychmiast zostaje powiązana z innym przypadkiem zniknięcia w tym samym miejscu czterolatka Nicolasa. Śledztwo prowadzi nadinspektor Ana Arén, natomiast w mediach sprawą zajmuje się jej przyjaciółka, reporterka Inés Grau. Sytuacja komplikuje się, gdy znika kolejny czterolatek, tym razem syn Inés. Co to była za książka! Wprawdzie znalazło się kilka minusów, ale w ostatecznym rozrachunku był to świetny kryminał. Zacznę od tej nienajlepszej rzeczy, czyli tempa akcji. Jest ono nierówne. Po pełnym napięcia początku akcja zwolniła. Później zdarzają się kolejne momenty zbyt powolne na kryminał, ale spokojnie, więcej jest tych sprawiających, że książki nie da się odłożyć z rąk. Takich z licznymi zwrotami akcji oraz atmosferą niepokoju i niepewności. Co jeszcze dobrego dostajemy? Po pierwsze temat powieści. Zaginięcia dzieci nie jest łatwą tematyką, jednak autorce udało się z nim uporać. Ukazała emocje nie tylko matki, ale i śledczych zajmujących się sprawą zaginięcia. Drugą dobrą rzeczą są bohaterowie. Są świetnie skonstruowani. Dodatkowego plusa należy dać też za to, że żaden z nich nie jest od niczego uzależniony, bo to w kryminałach zdarza się za często. Dzięki częstym zmianom narratorów mamy okazje lepiej poznać emocje targające danymi postaciami. Razem z nimi przeżywamy prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Na plus należy zaliczyć też sposób ukazania pracy policji. Widać, że autorka odrobiła pracę domową na ten temat. Pokazała tę prawdziwą, a nie wymysły rodem z Hollywood. Czytelnik wraz z śledczymi poszukuje tropów, daje się zwieść i odkrywa szokujące fakty. Jednak największym plusem jest zakończenie, które jest PRZE-GE-NIAL-NE! Co tam się zadziało! Za nic nie spodziewałam się takiego czegoś. Szczęka opadła mi na podłogę nie nie mogłam jej pozbierać przez następne piętnaście minut. A w głowie pozostaje na jeszcze kilka kolejnych dni. Finał zmusza też do refleksji na temat tego, do czego zdolny jest człowiek, by dopiąć swojego celu. Czy polecam? Już tylko dla samego zakończenia warto sięgnąć po „Nie jestem potworem”! Polecam też wszystkim fanom kryminałów. Naprawdę warto zapoznać się z tą pozycją.
Po raz pierwszy przeczytałam thriller hiszpański. Sięgnęłam po niego z ogromnym podekscytowaniem. Niestety, czytając mój entuzjazm zaczął pomału opadać. Do połowy książki akcja wlokła się... Kilka scen było zupełnie niepotrzebnych, które zaśmiecały fabułę, typu opis historii babci głównej bohaterki. Miałam chęć odłożyć lekturę, bo ta monotonia zaczęła mnie denerwować. Ale.. ale... w pewnym momencie napięcie powieści zaczęło wzrastać, wydarzenia ponownie mnie zainteresowały. Końcówka totalnie namieszała mi w głowie i wbniotła w fotel. Finał mocno zaskoczył, bo nie takiego zakończenia się spodziewałam. Podsumowując, ,,Nie jestem potworem" ten thriller nie jest arcydziełem, ale wspominam go dobrze, bo nie mogłam się powstrzymać i musiałam go skończyć w późnych godzinach nocnych, tak mnie ostatecznie wciągnął.
Ocena: 5, Przeczytałem, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, 12 książek 2022, 26 książek 2022, 52 książki 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku, 12 książek 2021, 26 książek 2021, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2022,
Dzisiaj opowiem Wam o hiszpańskim thrillerze z elementami sensacji, którego pewnie bym nie przeczytała, gdybym nie dostała go prezencie urodzinowym. Na szczęście tak się złożyło, że książka ta wpadła w moje ręce i zostawiła za sobą niezapomniane wrażenie. Mowa o thrillerze "Nie jestem potworem" Carme Chaparro. Czy książka ta pozostawiła za sobą dobre, czy złe wrażenie? Zapraszam na recenzję!
W jednym z centrów handlowych pod Madrytem znika czteroletni chłopiec Kike. Dwa lata wcześniej, w tym samym miejscu zaginął Nicholas, który był w tym samym wieku. Po obu chłopcach zniknął ślad, a porywacza nie odnaleziono do tej pory. Śledztwo w sprawie zaginięcia obu chłopców prowadzi nadinspektor Ana Arén, a telewizyjny Kanał Jedenaście zostaje liderem informacyjnym, w którym jego czołową reporterką jest Inés Grau. Jest ona również prywatnie koleżanką Any. Po kilku dniach znika także syn Inés, który, tak samo, jak tamci dwaj zaginieni chłopcy, jest czteroletnim dzieckiem. Kto przyczynił się do zniknięcia tych trzech chłopców? Czy uda ich się odnaleźć?
W książce można spotkać narrację pierwszoosobową, a także trzecioosobową. Rozdziały bywają i długie i krótkie. Są one napisane z perspektywy wielu osób, głównie nadinspektor Any i reporterki Inés. Książkę czyta się szybko, bo potrafi zaciekawić, nawet długie opisy, które nie mają związku z głównym śledztwem w książce, nie są nużące. Tak więc styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu, mimo że jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Oprócz głównego wątku, czyli sprawy zaginięcia chłopców, bardzo dokładnie można poznać życie głównych bohaterów, czyli Any i Inés, szczególnie ich przeszłość i to jaki miała ona wpływ na teraźniejszość. Sprawa zaginięcia chłopców została opisana w bardzo ciekawy sposób, ciężko było ustalić, kto przyczynił się do ich zaginięcia. Do ostatnich stron nie mogłam się domyślić, kto za tym wszystkim stoi i dlaczego zaginął każdy z tych chłopców. Końcówka bardzo zaskakuje, nawet jak już się domyśliłam, kto rozpoczął tę całą akcję "znikania chłopców". Inne fakty, które w związku z tą sprawą wyszły na jaw, również mnie zaskoczyły. Jedno niewłaściwe zachowanie pociągnęło za sobą kilka, które doprowadziły do prawdziwej tragedii, ale tak naprawdę to mała chwila nieuwagi przyczyniła się najbardziej do zaginięcia każdego z tych trzech chłopców.
"Jestem potworem" jest świetnym thrillerem, który potrafi zaskoczyć aż do ostatnich stron. Bardzo miło spędziłam z nim czas i pozostawił on po sobie niezapomniane wrażenia. O motywach zaginięcia czytam bardzo często, ale o takich złożonych, z wieloma zwrotami akcji i zaskakującymi faktami, czytam bardzo rzadko, dlatego bardzo polecam Wam ten thriller, jeśli tak, jak ja lubicie książki, które dostarczają wielu wrażeń!