Hanna Krall, jako korepsondentka "Polityki", napisała na przełomie lat 60. i 70. serię reportaży ze Związku Radzieckiego. W czasach peerelowskiej cenzury, reportaże te zostały uznane przez recenzentów za wydarzenie. Od kolegów z tygodnika reporterka usłyszała: "Na zebraniach redakcyjnych pani teksty, koleżanko, są wysoko oceniane”. Te reportaże są przeciwieństwem ówczesnych propagadnowych tekstów o ZSRR. Książka była hitem, czytelnicy wyrywali ją sobie książkę z rąk: między wierszami tropili urkyte przez Krall znaczenia. Mariusz Szczygieł: "Na wschód od Arbatu" nie należy dziś czytać jako książki o Związku Radzieckim, ale jako książkę o sposobie pisania o Związku Radzieckim.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2014-10-15
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 140
„Reporterka podąża za historiami jak internauta za wyświetlającymi się na ekranie linkami. Dotknięcie jednej opowieści sprawia, że podąża za nią...
Największym szczęściem Izoldy Regensberg miał się okazać fakt, że urodziła się bez wyrazistych semickich rysów: mogła się stać Marią Pawlicką, by próbować...
Przeczytane:2015-09-28, Przeczytałam,
Hanna Krall, matka polskiego reportażu, pojawiła się jakiś czas temu wśród moich czytelniczych zdobyczy. Wygląda na to, że po latach przerwy wrócę do jej twórczości - i to w jakiej odsłonie. Dowody na Istnienie wydają od pewnego czasu jej stare teksty, które w nowej oszczędnej szacie graficznej prezentują się niesamowicie.
Ze "Zdążyć przed Panem Bogiem" pięć lat temu pisałam maturę. To dzięki rozmowie z Markiem Edelmanem, którego uwielbiam, mam do Krall ogromny sentyment. Bez wahania kupiłam "Na wschód od Arbatu", gdy tylko pojawiła się okazja. Rosja również od pewnego czasu niezwykle mnie pociąga, więc tym chętniej zabrałam tę niewielką książeczkę na urlop.
Hanna Krall pisze o miejscach przez pryzmat ludzi, to ich historie pomagają nakreślać obrazy miast i wsi, bez nich nie byłoby żadnych opowieści. Najbardziej urzekła mnie ta o fizykach i o ich akademickiej enklawie; nie mogę się od niej uwolnić. I chyba o to chodziło autorce, by nie dać czytelnikowi zapomnieć o swoich mistrzowskich tekstach, zmącić spokój i wywołać gwałtowną burzę myśli.
Ona wie jak pisać, by oszczędnie przekazać to, co najważniejsze. Z pozoru zwykłe reportaże o rosyjskiej codzienności, kryją w sobie podtekst, który tylko najuważniejsi czytelnicy są w stanie dostrzec. Udaje jej się wydobyć na światło dzienne wszelkie skrywane w ciemnych kątach prawdy, obnażające słabości wielkiego Związku Radzieckiego. Za świetny przykład takiego "przemycania" zakazanych treści służy m.in. reportaż o szachistach.
Krall balansuje sprawnie na cienkiej linii oddzielającej dosłowność od niejasności, a mimo to zwyczajnie opisuje świat takim, jaki naprawdę jest. W swoich reportażach oddaje głos ich bohaterom, pozwalając im wprowadzić czytelnika w zupełnie inną rzeczywistość. Tym bardziej obcą, gdy tę książkę czyta się dzisiaj, w zupełnie innym kontekście kulturowym, patrząc na "Na wschód od Arbatu" za pozycję historyczną.
Do Kapuścińskiego jeszcze się nie przekonałam, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że warto czytać książki Hanny Krall. I to właśnie radzę zrobić każdemu, kto jeszcze nie zna jej twórczości.
Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com