Historia granatowej policji nie jest tematem zamkniętym i oswojonym. Wręcz przeciwnie, okupacyjne losy policjantów wracają dziś jako jeden z elementów walki o pamięć i mity historyczne, na których zasadza się polska polityka historyczna. Jest rzeczą charakterystyczną, że przestępstwa popełnione przez granatowych policjantów na innych Polakach nie wzbudzają już takich emocji - to w końcu, jak można sądzić, nasze ,,wewnętrzne sprawy", które wyłącznie nas samych obchodzą. Zupełnie inaczej jest w wypadku historii Zagłady - jedynej części polskiej historii, która ma uniwersalne znaczenie i która wzbudza zainteresowanie na całym świecie. [...] Tak się jednak składa (czego starałem się dowieść na stronach tej książki), że granatowa policja miała niebagatelny udział w wymordowaniu polskich Żydów i wchodzi tym samym w pole zainteresowania badaczy Holokaustu. Więcej, granatowa policja stanowiła istotny, niekiedy niezbywalny element niemieckiej strategii eksterminacji europejskich Żydów. Na dodatek polscy policjanci często mordowali Żydów na własną rękę, wykazując się przy tym ogromną inicjatywą. Żal tylko, że w sporze o polską niewinność mało kto pamięta o niepoliczonych dziesiątkach, setkach tysięcy żydowskich ofiar granatowej policji, ludziach, którzy mogli ocaleć, którzy mieli sporą szansę na przeżycie wojny, ludziach, o których pamięć bezskutecznie upominał się Emanuel Ringelblum.
Jan Grabowski
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-03-25
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 432
Osierocona owieczka wychowuje się razem ze szczeniakiem. Wynika z tego mnóstwo zabawnych sytuacji. Metka sypia w psiej budzie, obszczekuje gości, służy...
Klasyczny już wybór opowiadań o zwierzętach. Te pełne ciepła i humoru historyjki zdobyły serca całych pokoleń dzieci i rodziców. Zbiór...
Ocena: 3, Przeczytałam,
Historia XX wieku: kwestie rzekomego udziału Polaków w eksterminacji Żydów.
Od kilku lat z ogromnym niepokojem obserwujemy szkodliwe działania pewnych osób i środowisk mających na celu przestawienie wajchy w drugą stronę. W tę złą stronę. Autor powyższej publikacji systematycznie i konsekwentnie szkaluje Polaków, zarzucając nam wszelkie możliwe bezeceństwa. Historyk nie jest jednak odosobniony w uprawianiu z wielkim zacięciem tzw. pedagogiki wstydu. Do tego zacnego grona zaliczają się również Barbara Engelking czy Jan T. Gross. A przyklaskują im mainstreamowe media.
Naukowiec bez cienia zażenowania chełpi się przyjaźnią z wiecznym redaktorem naczelnym ''GW', Jarosławem Kurskim, który to miał mu podsunąć pomysł na tytuł omawianej monografii. Osoby pokroju Jana Grossa dostały społeczne przyzwolenie, zielone światło na wytaczanie potężnych armat przeciw Polsce. Ludzie ci, mający tytuły naukowe, roszczą sobie prawo do strofowania nas wszystkich i narzucania określonego sposobu myślenia.
Tytuł pracy patetyczny i wielce sugestywny. Zwykły elaborat niemający nic wspólnego z nauką, wyjątkowy przejaw polonofobii. Na Posterunku... doskonale wpisuje się w nurt jakże aktualnej narracji, w myśl której Polaków oskarża się o jak najgorsze skłonności. Zaznaczyć muszę, że wywody profesora Grabowskiego nie są kompleksowym studium poświęconym tej formacji, raczej wycinkiem jej działalności.
Moje zastrzeżenia wzbudza fragment: Ujawniając się, ratujący narażali siebie i swoje rodziny na wrogość sąsiadów, dla których przechowywanie Żydów było złamaniem tabu. Profesor konkluduje , że znaczna część ludzi ratujących Żydów, nie obnosiła się z pomocą, ponieważ obawiano się Polaków antysemitów. Są również i inne przesłanki. Wiemy, że bohaterowie nie eksponowali swoich zasług, nie wszyscy o tym opowiadali. Choćby ze zwykłej skromności i pokory.
Ustalenia badacza (wymagające znacznego uzupełnienia i poprawienia) przyjmowane są za prawdy objawione. Szczególną atencją darzą go publicyści ''Wyborczej" i ''Newsweeka". Pod jego adresem wysunięto więc sporo zarzutów, wśród których trzeba wymienić: manipulowanie faktami, zawyżanie liczby Polaków, a co za tym idzie, zaniżanie liczby Niemców, pomieszane biogramy przedstawianych postaci. Co jeszcze? Janowi Grabowskiemu wytknięto również poważne błędy natury metodologicznej: chaotyczne i wybiórcze traktowanie źródeł, aby były zgodne z obranymi założeniami. Wskazuje się też na jednoznaczną i kategoryczną ocenę ówczesnych postaw moralnych.
Geneza Polnische Polizei Generalnego Gubernatorstwa tożsama jest z opublikowanym 30 października zarządzeniem obergruppenfuhrera Wilhelma Krugera. Wówczas to polską, tajną policję oddano pod niemiecki but. Nastały nowe rządy. Na podstawie wspomnianego dokumentu, nakazano wszystkim dawnym funkcjonariuszom stawienie się do pracy pod groźbą sankcji. 17 grudnia tego samego roku gubernator Hans Frank wydał rozkaz utworzenia Polnische Polizei GG.
W swoich dywagacjach profesor zdaje się zapominać o kluczowej roli Niemców w opisywanych wydarzeniach. Czyżby granatowi dysponowali aż taką swobodą w działaniach, że robili co chcieli? Wątpię. Nie zapominajmy, że wszędzie, również i w naszym kraju nie brakowało chuliganów, bandytów, szumowin. Jednak z wyjątku nie można czynić reguły, czy tak postępuje historyk?