Pionierzy, czyli osadnicy, którzy w 1945 roku przyjechali na Warmię i Mazury, jeśli przeżyli, mają dziś
90 lat. Z kolei urodzeni po wojnie na tej ziemi to dziś 70-latkowie. Walichnowski przybył do Olsztyna
w marcu 1946, mając niespełna 16 lat i mieszka tu do dziś. Zobaczył miasto, które było w jednej
trzeciej zniszczone, a z dawnych mieszkańców pozostali nieliczni: starcy, dzieci i zastraszone gwałtami
kobiety.
Do zimy 1944/45 na teren Prus Wschodnich nie spadały bomby. Nagle w styczniu ta sielanka się
skończyła. Najpierw tutejsze kobiety, dzieci i starców wraz z jeńcami władze niemieckie wygnały na
drogi ewakuacji, pod kule frontowe i na siarczysty mróz. Zaraz potem do Prus Wschodnich wkroczyła
Armia Czerwona składająca się z ludzi nafaszerowanych zemstą na wszystkim co germańskie.
Gwałcono kobiety, rabowano, podpalano zabudowania.
„Dopiero później dowiedzieliśmy się, że zniemczona ludność w części posiada korzenie polskie
Wszyscy tubylcy jednak traktowali nas jako okupantów a my ich jako „szwabów”. (...) to, co
pokazano niedawno w filmie „Róża” jest prawdą (...). Te gwałty na kobietach, samosądy, rozbój...
Zapomniano w „Róży” dodać, że Niemcy Niemcom zgotowali ten los i ilu żołnierzy niemieckich
przez kilka lat gnębiło Polaków i inne narody, w tym starców, matki i dzieci... Wojna jest okrutna!” –
wspomina autor książki. Jest ona zarówno pamiętnikiem, w części wywiadem, który przeprowadziła z
Walichnowskim Magda Mc Monagle, Angielka urodzona w Olsztynie oraz zbiorem wierszy pioniera.
Walichnowski ze szczegółami i swadą opowiada o wielu wydarzeniach z tamtych powojennych lat.
W 1945 roku w Ostródzie podstawowym środkiem płatniczym, ogólnodostępnym i względnie
stabilnym był bimber. Za butelkę bimbru można było nabyć konia lub krowę, za dwie cały dom,
za trzy – majątek ziemski. W maju 1945 roku wraz z bratem i kolegami dotarł do poniemieckiego
majątku pod Ostródą. W pałacu upili ich Rosjanie, bo 8 maja skończyła się wojna. Następnie
w czworakach, gdzie znajdowali się robotnicy rolni – do niedawna parobkowie u Niemców,
młodzieńców również uraczono wódką. Dlatego niektórzy już tam zostali. Połączyli się w pary i nie
garnęli się do powrotu do dawnych miejsc zamieszkania. Jedzenia i picia mieli pod dostatkiem, bo
w majątku była gorzelnia oraz pełne obory i chlewnie. Autor wspomnień jednak wrócił, a na drogę
dostał tyle jedzenia, że ledwo uniósł.
Smaczku jego opowieściom dodaje, że pisząc książkę korzystał z faktu, że jego bracia od 1945
r. rozpoczęli pracę w służbach specjalnych na terenie niemieckim (jeden w randze pułkownika
zatrudniony był w Misji Wojskowej na terenie Berlina Zachodniego, drugi – generał w swoim
czasie był sekretarzem ambasady PRL w Wiedniu; działał w Austrii i Niemczech, a tam docierał do
pracowników służb specjalnych Izraela, współpracujących z Niemcami). Dzięki swojej dociekliwości
dotarł też do wielu innych źródeł i bardzo ciekawych informacji. Zależało mu, by studenci historii,
dowiedzieli się, że w Polsce w latach 1945-1948 były elementy wojny domowej, nazywanej też
wojną chłopsko – chłopską. Trafił między innymi na ślad „Gustlika” z Warmii oraz na opowieść o
mazurskim Klossie.
Wcześniej Walichnowski napisał kilka książek o wydarzeniach na Warmii i Mazurach w latach 1945 –
1948 i kilkadziesiąt problemowych artykułów. Rozmawiał na ten temat z zaprzyjaźnionymi wybitnymi
działaczami z rodów mazurskich i warmińskich, przestudiował setki tysięcy stron literatury polskiej i
niemieckiej oraz szereg poufnych dokumentów.
Informacje dodatkowe o Myśmy tu są… socjologiczne rozważania o 70-leciu mazurskich pionierów:
Wydawnictwo: Rozpisani.pl
Data wydania: 2014-08-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
978-83-939848-0-0
Liczba stron: 128
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Ocena: 6, Chcę przeczytać,
trafnie i rzeczowo!