Rok 1926, Bydgoszcz. Znalezienie zwłok młodej kobiety na wyspie na Zimnych Wodach staje się początkiem śledztwa prowadzonego przez podwładnych aspiranta Andrzeja Fąferka. Krok po kroku, z wykorzystaniem najnowszych ówczesnych technik śledczych, policjanci odkrywają mroczną historię seryjnego mordercy, która odciska się na życiu wielu mieszkańców miasta. Giną młode kobiety, morderca otacza ciała ofiar żołędziami. Czy te morderstwa mają coś wspólnego z serią zabójstw kobiet sprzed trzech lat? Wówczas mordercy nie znaleziono.
W tej historii fakty mieszają się z fikcją. Miejsca, które naprawdę istniały, a często nadal istnieją, sąsiadują ze stworzonymi na potrzeby książki. Otrzymujemy więc alternatywną historię ludzi, miejsc i zdarzeń, bardzo mocno odwołującą się do realiów.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-01-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 340
Kobieta rozpala męskie zmysły. Miłość, czy też pragnienie miłości to bardzo silne uczucia. Tak silne, że wzbudzają wiele emocji i mogą prowadzić do szalonych czynów. Nawet do utraty rozumu czy zabójstwa.
Fabuła
Tytułowe Zimne wody to dzielnica Bydgoszczy,a w niej otoczona wodami Brdy, mało uczęszczana wysepka. Właśnie tam zostaje znalezione ciało młodej, ślicznej dziewczyny. Lekka sukienka i brak śladów walki wskazują, że znała napastnika, a krąg żołędzi i przybite do drzewa wyznanie miłości niepokoją policjantów i sugerują, że napastnik swoją zbrodnię doskonale zaaranżował. Aspirant Andrzej Fąferek i jego podwładni próbują zidentyfikować przestępcę.
"Mord na Zimnych wodach" to bardzo przyjemny kryminał retro. Dostajemy ciekawą zbrodnię i ekipę, która wszelkimi sposobami próbuje ją rozwiązać. Dowody zostają skrupulatnie zebrane, a sprawa zostaje zbadana ze wszelkich możliwych stron. Aspirant Fąferek ma do dyspozycji duże grono chętnych do pracy policjantów. Planuje i rozdziela zadania. Niektórzy zostają na komisariacie i analizują stare raporty, inni ruszają w teren i rozpytują po mieście, kolejni zajmują się zbadaniem zebranych dowodów. Trawa burza mózgów godna serialu CSI.
W książce znajdziemy poboczny wątek narkotykowy. Przyznam, że nie do końca zrozumiałam cel jaki miał odegrać, STOP, może i cel zrozumiałam, ale jest dla mnie nieco przekombinowany. Fakt jest taki, że wątek potrzebny czy nie, wzbudza emocje równe wątkowi głównemu, Nie wiem jakie plany ma autorka, ale warto by było go ponownie wziąć na warsztat, w bardziej rozbudowanej formie.
Kilka słów o retro.
Kryminały retro pokochałam dzięki Markowi Krajewskiemu i cyklowi Breslau. Bydgoszcz nie jest, co prawda tak urokliwa jak Wrocław, ale Małgorzata Grosman postarała się, żeby oddać atmosferę miasta w okresie międzywojennym. Udało jej się to głównie dzięki zastosowaniu bydgoskiej gwary. W cudowny sposób wprowadziła do dialogów bohaterów takie słowa jak bima, szneka z glancem czy heksa. Wyszło bardzo naturalnie i NIE śmiesznie. Myślę również, że łatwo domyślić się znaczenia słów z kontekstu. Chociaż nie ukrywam, że ja wiele określeń znałam, bo mieszkam po sąsiedzku.
Narracja jest w znacznej większości trzecioosobowa. Narrator obserwator towarzyszy poszczególnym bohaterom i relacjonuje nam ich działania i myśli. Są jednak momenty kiedy możemy wejść do głowy mordercy. Wygląda to trochę tak, jakby siedział w fotelu i głośno (w pierwszej osobie) wypowiadał swoje myśli. Ciarki mogą przejść po plecach, kiedy bez emocji snuje swoje plany, czy też opowiada o poznanych dziewczynach.
Chyba pierwszy raz żałuję, że przeczytałam książkę w formie elektronicznej, a nie tradycyjną.
A to przez tajemniczy aneks zatytułowany "Na marginesie". Znajduje się on na samiutkim końcu, a dowiadujemy się z niego, że co prawda opisywane wydarzenia są fikcyjne, ale na kartach książki znajdziemy wiele postaci historycznych, chociażby prowadzący śledztwo Andrzej Fąferek czy powieściowy morderca. Gdybym miała książkę papierową, pewnie jeszcze zanim rozpoczęłabym czytanie, podejrzałabym co jest na końcu, a tak mocno się zdziwiłam i trochę rozczarowałam. Co z tego, że biogramy postaci historycznych są, skoro nie zawszę potrafię odnieść je do ich roli w książce. Najjaskrawszym przykładem jest postać Mariana Rajewskiego. W powieści był to jeden z wielu policjantów, który robił swoją robotę. Dopiero kiedy zestawiono to nazwisko ze słynną Enigmą walnęłam się w głowę i skomentowałam to toruńskim "no jo" (w luźnym tłumaczeniu na polski "no tak"). Krótko mówiąc, gdym zauważyła ten aneks przed przeczytaniem książki, skupiłabym się bardziej na bohaterach, a nie na samej sprawie.
Podsumowanie
"Mord na Zimnych" wodach to kawał dobrze napisanego kryminału w stylu retro. Dostałam w nim wszystko, czego od tego gatunku oczekuję, czyli ciekawą sprawę, niebanalną postać mordercy oraz oddanie charakteru miejsca, w którym dzieje się akcja (w tym przypadku Bydgoszczy okresu międzywojennego). W bonusie poznałam zgraną ekipę śledczych i twórczość kolejnej zdolnej Polki.
"Mord na Zimnych Wodach" to debiut literacki Małgorzaty Grosman, wpisujący się w gatunek kryminału retro.
Plusem tej powieści na pewno jest dobre tło historyczne. Widać, że autorka włożyła naprawdę dużo pracy w poznanie historii Bydgoszczy w dwudziestoleciu międzywojennym, a także zorientowała się jak wyglądała wtedy praca policji – dopiero od niedawna zaczęto wykorzystywać daktyloskopię, a i dowody po raz pierwszy uwieczniane były przez zwyczajnych policjantów posługujących się pierwszymi poręcznymi aparatami fotograficznymi. Warto też od razu wspomnieć, że część bohaterów to prawdziwe postacie tamtych czasów – np. główny dowodzący śledztwem aspirant Andrzej Fąfelek i jego żona Katarzyna. To zdecydowanie nadaje smaczku lekturze. Podobało mi się również to, że w tekst autorka wplotła wyznania mordercy, więc jego przemyślenia możemy obserwować na bieżąco z jego punktu widzenia.
Niemniej jednak historia nie zadowoliła mnie w pełni. Miałam mały problem ze stylem powieści – trzeba się do niego przyzwyczaić, a i tak nie do końca czytało mi się powieść płynnie. Tak samo problem miałam z gwarą bydgoską – przez rozpoczęciem lektury nie zaglądałam na koniec powieści, więc nie wiedziałam, że jest tam słowniczek, przez co podczas czytania denerwowałam się, że nie rozumiem niektórych słów. Poza tym trochę mieszali mi się współpracownicy Fąfelka, a zakończenie, mimo że po części przybrało dosyć niespodziewany obrót, to mam wrażenie, że nie wyjaśniało wszystkiego. Wiem, że w planach jest tom drugi przygód aspiranta Fąfelka, ale nie jestem pewna czy po niego sięgnę. Może dam jeszcze jedną szansę, zobaczymy.
Nie polecę tej pozycji osobom łaknącym mocnych wrażeń przy książce, gdyż będą oni srogo zawiedzeni. "Mord na Zimnych Wodach” jest natomiast świetną lekturą dla tych chcących spędzić czas z lekkim kryminałem.
Przeczytane:2020-02-20, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytane w 2020, 52 książki 2020, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku,
Książka opowiadająca historię śledztwa serii brutalnych morderstw.
Fajnie opisana, można się poczuć tak jak by się tam było. Bohaterowie opisani tak jak by byli rzeczywiści. Policjanci, którzy zajmują się śledztwem muszą też borykać się ze swoimi problemami.
Spędziłam z nią miłe chwile. Czekam na inne książki autorki. A tą jak najbardziej polecam ;)