Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-10-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Jak wielką traumę wywołała II wojna światowa, nawet u kolejnych pokoleń, świadczą choćby wciąż powstające filmy czy – częściej –książki podejmujące ten temat. Nie jesteśmy w stanie pogodzić się z losem ofiar ani zrozumieć istoty zła, która doprowadziła do tego koszmaru. Affinity Konarrównież usiłuje znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania, w tym te o granice człowieczeństwa.
12-letnie bliźniaczki Zamorskie, wraz z matką i dziadkiem, trafiają do Auschwitz. Szybko stają się atrakcyjnym materiałem do badań dla doktora Mengelego, żywo zainteresowanego procesem dziedziczenia. Dziewczynki otrzymują przywileje, bogatsze racje żywnościowe, ale stawka za te wygody okaże się zbyt wysoka. Na obóz, a ściślej: na „zoo Mengelego”, patrzymy z perspektywy sióstr. To właśnie ta narracja jest najbardziej poruszającym elementem powieści.
Oddanie głosu dziecku jest chwytem ryzykownym i często kończy się naiwną opowieścią lub mało realnym filozofowaniem. Konar uniknęła pułapki i stworzyła najlepszą parę narratorów – dziewczynki wchodzące w okres dorastania, przez dramatyczne zdarzenia naznaczone swego rodzaju dojrzałością, ale wciąż do maksimum emocjonalne. W ich języku obserwujemy rozwój bohaterek – najpierw wyróżniają się dziecięcą spostrzegawczością i ciekawością świata (nawet w obliczu śmierci snują ambitne plany samorealizacji), potem częściej skupiają się osobistych komentarzach. Ich mikrospojrzenie ściśle łączy się z makroeskpresyjnością.
Ale życie obozowe, nawet bestialskie eksperymenty na ludziach to tylko tło dla filozoficznych poszukiwań oraz – przede wszystkim – dla historii niebywałej więzi siostrzanej. Bo „Michling czyli kundel” to głównie opowieść o niezwykłych bliźniaczkach. A relacja między Stusią i Perłą jest naprawdę wyjątkowa – Konar zrezygnowała ze schematycznego ukazywania bliźniaków wyłącznie przez pryzmat ich różnic, odmiennych osobowości. Pisarka skupiła się właśnie na ukazaniu tego, co je łączy. W poruszających wyznaniach Stusia mówi, że Perła to najlepsza cząstka jej samej, że dzięki niej jest zdolna do miłości. Bohaterki wzajemnie się dopełniają, przydzielają sobie role: Stusia odpowiada za radość, zło i przyszłość, Perła dba natomiast o smutek, dobro i przeszłość. To trochę takie metaforyczne funkcje.
Konar usiłuje zachować równowagę (robi to także w warstwie językowej – obok surowej prozy pojawia się styl poetycki) między brutalnością świata a jego pięknem. W warunkach obozowych to niezwykle trudne. Ale nie niemożliwe. Dla bliźniaczek Auschwitz jest miejscem, w którym dojrzewają emocjonalnie. Jedna z dziewczynek się zakochuje, ale ma wątpliwości, czy jej uczucie jest prawdziwe i czyste – bo czy w piekle może zdarzyć się coś dobrego?
Co ciekawe, nadziei szuka się tu nie w modlitwie czy wierze w ludzkie sumienie, ale w miłości. Tu nie ma Boga, który by zapanował nad chaosem, ludzie sami dokonują wyborów, a ich drogowskazem nie jest – jak można przypuszczać – sumienie czy moralność, ale stosunek do drugiego człowieka. Początkowo Stusia wyznała, że wierzy w zdolność samonaprawy świata za sprawą zwykłej życzliwości. Jednak los boleśnie ją z tej wiary odarł.
Jak zatem walczyć o przetrwanie, pozostając przy tym człowiekiem? U Konar o przeżyciu czy raczej nadziei na nie, decyduje wyznaczenie sobie celu, nadanie sensu dotarcia do niego oraz wyobraźnia, która niejednokrotnie ratuje zdrowie psychiczne bohaterów. Ale skażenie złem zmienia nawet i to. Początkowo Stusia marzy o karierze lekarskiej, pilnie studiuje „medycynę”, do której ma dostęp, znajduje sobie Pacjenta i wydaje się, że to ją trzyma przy życiu. Ale splot coraz bardziej koszmarnych zdarzeń zmienia jej ambicje – dziewczynka zaczyna myśleć wyłącznie o zemście, ta chęć zabicia Mengelego wyznaczy jej dalszą egzystencję.
„Mischling…” to proza emocjonalna, nie pozostawiająca czytelnika obojętnym. Ta narracja rozdziera serce. Nie sposób otworzyć tej książki i czytać bez przerw. Losy Stusi i Perły – zarówno obozowe, jak i te późniejsze, gdy na pierwszy plan wysuwa się próba poskładania roztrzaskanej tożsamości – z pewnością mocno wyryją się w duszy każdego czytelnika.
Perła i Stusia są nierozłączne. Od zawsze troszczyły się o siebie nawzajem. Łącząca je więź zostaje wystawiona na próbę, kiedy wraz z rodziną trafiają do Auschwitz. Ich życie już nigdy nie będzie takie samo.
O eksperymentach przeprowadzonych w Auschwitz- Birkenau przed doktora Mengele napisano już bardzo wiele. Informacje przedstawia się w najróżniejszy sposób jednak za każdym razem tak samo szokują, wwiercają się w naszą pamięć, głęboko dotykają nas jako ludzi. Tak właśnie oddziałuje na czytelnika ta powieść. Rani. Przenika. Wywołuje koszmary. A najgorsze, że opowiada przecież o autentycznych wydarzeniach.
„Mischling…” skupia się na jednej z najbardziej interesujących doktora Mengele kwestii- na funkcjonowaniu bliźniąt. Śledząc historię dwóch dziewczynek- Perły i Stusi- mamy okazję lepiej poznać specyfikę tego eksperymentu- zrozumieć, dlaczego bliźniaki były dla doktora tak cenne, bliżej przyjrzeć się jego stosunkowi do nich, granicom, jakie wyznaczył czy prawom, jakie im przysługiwały. Z narracji, prowadzonej naprzemiennie przez dziewczynki, wyłania się historia bardzo sugestywna, obrazowa i emocjonalna. Powieść ta wielokrotnie ściskała mnie za gardło i sprawiała, że wilgotniały mi oczy.
Decydując się na taką narrację, autorka postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Nie jest łatwo korzystać z narracji pierwszoosobowej, szczególnie, gdy historię prowadzi dwoje bohaterów. Tym razem było jeszcze trudniej, bowiem opowieść dotyczyła bliźniąt. Nie miałam wątpliwości, że bardzo cenne będzie ukazanie ich wzajemnych „powiązań”, emocji, tęsknot, łączących je więzi. Od tego bardzo wiele zależało, może nawet całe powodzenie tej książki. Muszę szczerze przyznać, że Affinity Konar podołała temu zadaniu. Nie tylko przedstawiła wiele cennych informacji i szczegółów, ale wspaniale wczuła się w dwie cierpiące dziewczynki.
To naprawdę niezwykłe, jak sprawnie autorka książki poradziła sobie, skupiając się na tak trudnym temacie. Zdecydowała się bowiem rozprawić z tymi kwestiami wykorzystując do tego celu sylwetki dzieci. Dzięki temu zadanie stało się o wiele trudniejsze i bardziej emocjonalne. Ciężko pisze się o ludzkiej krzywdzie, zagładzie tysiąca istnień, medycznych eksperymentach sprowadzających ludzi do poziomu nic nieznaczących przedmiotów. Szczególnie, gdy dotyczy to dzieci.
Cenne miejsce zajmuje też w książce garść powojennych szczegółów. Wraz z końcem wojny nic nie wróciło do porządku. Zdecydowanie nie. Ludzie wciąż cierpieli. Męczyła ich niepewność, troska o jutro, głód. Te obawy i problemy znajdujemy na kartkach powieści. I one nas przygniatają, niemniej niż wcześniejsze wydarzenia. Ciernie w naszych sercach. Czarne karty historii.
Autorka pisze mądrze, pięknie i szczerze. Nie sprawia wrażenia, jakby próbowała na siłę zaszokować. Wykorzystując swoje lekkie pióro wprowadza nas w brudny świat koszmarów i przewinień. Odwołuje się do wydarzeń, o których ludzie nie chcą pamiętać czy wiedzieć. Ona zdaje sobie sprawę z tego, że warto o tym mówić i że trzeba o tym pamiętać. Mimo że tak bolesne te wydarzenia miały miejsce naprawdę, nie można wymazać ich przemilczeniem.
Przeczytane:2016-12-15, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
W życiu każdego czytelnika zdarzają się takie spotkania z literaturą, które sprawiają iż ten inaczej patrzy na otaczający go świat, na wypełniające jego dni zdarzeniach, na goszczącego w jego głowie troski, kłopoty i problemy... Oto bowiem co jakiś czas każdy z nas potrzebuje spotkania z literacką historią tak bardzo poruszającą, wzruszającą, bolesną..., aby po jej poznaniu mógł otwarcie przyznać przed samym sobą - oto jestem szczęśliwy. Nic bowiem nie pomaga bardziej docenić tego co mamy, od doświadczenia krzywdy, dramatu i niesprawiedliwości innych... Dla mnie taką książką i taką literacką terapią, było spotkanie z powieścią pt. "Mischling, czyli kundel", autorstwa amerykańskiej pisarki - Affinity Konar.
Fabuła tej opowieści przenosi nas do mrocznego okresu drugiej wojny światowej, a ściślej rzecz biorąc do roku 1944. W tych okolicznościach poznajemy dwie dwunastoletnie dziewczynki - Perłę i Stusię Zamorskie, które to wraz z matką i dziadkiem trafiają do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Siostry bliźniaczki, jako niezwykle blisko ze sobą związane, podejmują jedyną możliwą próbę ucieczki od tego obozowego piekła, jaką to jest ucieczka w świat własnej wyobraźni, własnego i tylko im znanego języka, wzajemnej bliskości i miłości... To wszystko pozwala przeżywać im najokrutniejsze chwile, jakich to doświadczają na wskutek eksperymentów medycznych dr Mengele, przeprowadzanych w ramach tzw. Zoo Mengelego, czyli badań nad bliźniętami pochodzącymi z ciąż mnogich. Pewnego dnia jedna z dziewczynek - Perła, znika bez śladu, a jej siostra pogrąża się w ogromnej rozpaczy i bólu. Jednocześnie jednak gdzieś wewnątrz swojego serca dziewczynka wciąż czuje, iż Perła żyje. Wojna dobiega końca, obóz wyzwalają Sowieci, zaś Stusia wraz ze swym bliskim przyjacielem - Feliksem, wyrusza na poszukiwanie zaginionej siostry...
Lektura tej opowieści przyniosła mi bardzo silne, mocne, czasami trudne do zaakceptowania emocje, gdyż krzywda dziecka to chyba jedna z najbardziej nieakceptowalnych rzeczy, jakich tylko można doświadczyć w dorosłym życiu. Jednocześnie jednak obok tego bólu, smutku, poczucia bezsilności i buntu wobec poznawanych tu wydarzeń, opowieść ta niesie sobą wielkie ciepło, dobro, ogromną dawkę pozytywnych odczuć, które to rodzi tutaj pięknie opisana siostrzana miłość... Tym samym lektura tej powieści poruszyła mnie do głębi, wprawiła w niezwykły stan czytelniczego szczęścia, które to choć tak bardzo kontrastuje z emocjonalną stroną historii o obozowym życiu, to jednak budzi się zupełnie naturalnie wraz z czytaniem kolejnych stron, gdyż siła, prawda i mądrość bijąca z tej historii, nie pozwala czuć inaczej. Dla takich książek warto kochać literaturę, gdyż stanowią one jej największe, najbardziej poszukiwane i najmocniej lśniące perły...
Co sprawia, iż powieść "Mischling, czyli kundel" jest tak wielka, wyjątkowa, wybitna...? Myślę, że przede wszystkim jej prostota, naturalność, szczerość bijąca z każdej strony, każdego zdania, każdego zawartego tu słowa. Autorka przedstawia prawdę o piekle życia w Auschwitz, nie siląc się przy tym na zbędne upiększenia, ukoloryzowania, czy też literacką ogładę, która nieco złagodziła by surowość tego obrazu. Zamiast tego po prostu opisuje wydarzenia z życia sióstr Zamorskich i ich towarzyszy niedoli, nie unikając przejmujących i trudnych momentów eksperymentów medycznych, głodowania, codziennego stykania się ze wszechobecną śmiercią. To także prostota i naturalność siostrzanej relacji pomiędzy dziewczętami, której to siły i bliskości nie były wstanie pokonać najokrutniejsze i najstraszliwsze czyny ze strony dorosłych.... I chyba właśnie ten jakże wyraźny i szokujący kontrast pomiędzy codziennością Austchwitz i niejako oddzielonej od tego świata miłości obu sióstr, ma tutaj największą moc i siłę przekazu, która czyni tę opowieść tak wyjątkową...
Wielu czytelników uzna z pewnością, iż książka ta jest przede wszystkim opowieścią o życiu w Auschwitz, o bestialskich badaniach dr Mengele, czy też wreszcie o traumie obozu i zmaganiu się z nią przez całe, dorosłe życie... I wszystkie te argumenty należy uznać z pewnością za słuszne i w pełni uzasadnione, gdyż po części książka ta opowiada o tym wszystkim. Niemniej dla mnie dzieło Affinity Konar jest w pierwszej kolejności książką o sile, mocy, niewytłumaczalnej za pomocą nauki i logiki więzi pomiędzy siostrami-bliźniaczkami, która to pozwala im de facto być nadal ze sobą, mimo fizycznego rozdzielenia.. To, jak autorce udało się ukazać tutaj bliskość pomiędzy Perłą i Stusią, ich wzajemne rozumienie się bez słów, jednakowe odczuwanie i odbieranie emocji, wreszcie najprawdziwszą, najczystszą i najpiękniejszą z możliwych siostrzaną miłość, zasługuje na wielkie uznanie. To wzruszenia, łzy, smutek, ale także i uśmiech, który przewija się co jakiś czas na naszej twarzy, gdyż nie sposób inaczej zareagować na fakt, iż w miejscu mogącym predysponować do miana "piekła na Ziemi", mimo wszystko i mimo wszystkim miłość jest najważniejsza... Jednocześnie jest to także i opowieść o bolesnej miłości, jaką ta się staje wobec rozdzielenia dwojga tak bliskich sobie ludzi, zmuszając ich tym samym do życia w wiecznej tęsknocie, niepewności i walce serca z rozumem o to, czy pogodzić się z tą pustką, czy też starać się za wszelką cenę ją wypełnić...
Bardzo silną stroną tej książki są jej realia, a więc świat drugiej wojny światowej, obozowego życia w Auschwitz, wreszcie powojennej rzeczywistości, w której to radość i szczęście prowadziły walkę z rozpaczą i żalem za tymi, którzy nie przetrwali. Affinity Konar przeniosła ten mroczny świat na karty swej opowieści w jak najbardziej przekonujący, realistyczny, prawdziwy sposób. To głód, śmierć, ból, strach..., ale także i toczące się pomimo wszystko zwyczajne życie, z drobnymi radościami, zabawą, ciekawością świata, życia, wkraczania w dorosłość, a nawet marzeniami na przyszłość... Poznawanie losów obu dziewczynek niesie sobą wielką ciekawość tego, co przyniosą kolejne strony tej historii... Równie barwnie jawi się tu także obraz roku 1945, a więc już powojennej rzeczywistości, która obserwowana oczyma Stusi i Feliksa, prezentuje się nie mniej koszmarnie, niż ich codzienność w Auschwitz. To pustka, przerażająca bieda, wszechobecne zniszczenie, gruz i popiół, oraz zmęczeni, zrezygnowani, przytłoczeni swoimi dramatami ludzie... To mocny, poruszający i wstrząsający obraz, ale przy tym z pewnością warty poznania i docenienia jego kunsztu stworzenia....
Wielką wartością tej opowieści są także jej bohaterowie, którzy to przez tych kilka dni naszej czytelniczej przygody z tą książką, stają się nam niezwykle bliscy. Naturalnie najważniejsze w tej historii są siostry - Perła i Stusia, które to ujmują nas swoim ciepłem, dobrem, niewinnością i wielką odpornością psychiczną na to, w jakim miejscu się znalazły, na to co widza każdego dnia i na to jak wielką krzywdę zadają im obozowi lekarze... Każdą z nich poznajemy w tym większym zakresie, iż obie stanowią nasze narratorki w tej opowieści i każdej z nich naprzemiennie przypadają kolejne rozdziały. I choć są bliźniaczkami, to każda z nich okazuje się tak naprawdę zupełnie inna, inaczej odbierająca otaczającą je rzeczywistość, inaczej rozumiejąca świat i ludzi... Stusię wypełnia gorycz, złość, chęć zemsty..., Perłę zaś zgoda, zrozumienie i staranie się dopasowania do tego złego miejsca, do tego czasu, do tych wszystkich okrutnych chwil... Kolorytu tej historii dodaje także cała gama bohaterów z drugiego planu, m.in. z Feliksem na czele, którego to jedynym celem jest chęć zemsty za śmierć brata...
Tak mroczną, smutną, gorzką i tragiczną historię, jaką to jest dzieło Affinity Konar, musiało zrównoważyć, zbilansować, wyłagodzić coś, co pomogło by czytelnikowi w odbiorze tej opowieści. I tym czymś jest tutaj bez wątpienia język, jakim posłużyła się w swej książce amerykańska pisarka. Otóż uświadczymy tu języka pięknego, poetyckiego, przepełnionego emocjami, wrażliwością, nierzadko wręcz magiczną symboliką, która w ten sposób kontrastuje z surowością i bezkompromisowością opowiadanej tu historii. I muszę przyznać, że zabieg ten sprawdza się tu w 100%, gdyż oto czytając o przerażających i jakże poruszających dziejach z życia obu sióstr i ich towarzyszy, odnajdywałam w tym języku swoisty spokój, wytchnienie, lekkość, łagodność i delikatność, bez których to z pewnością nie łatwo byłoby mi oddzielić się na bezpieczny dystans od tej fascynującej, ale też i bolesnej opowieści...
Powieść "Mischling, czyli kundel", należy bez wątpienia do jednych z najlepszych, najważniejszych i najpiękniejszych książek kończącego się roku. Mądra, poruszająca, niepokojąca i przede wszystkim nie pozwalająca o sobie zapomnieć nie tylko na czas kilku/kilkunastu dni po dobrnięcia do jej końca, ale i chyba także przez całe nasze dalsze życie... Historia dramatycznych losów sióstr Zamorskich porywa bez reszty, jak i również wzrusza w nie mniejszym stopniu, co stanowi chyba największy komplement dla każdej książki. Przede wszystkim jednak lektura ta pozwala docenić nam to, w jak szczęśliwych czasach żyjemy, oraz jak bardzo wiele cennego ma każdy z nas... Polecam tę książkę każdemu bez wyjątku, gdyż takich pozycji nie spotyka się zbyt często w swym czytelniczym życiu...