Starość też radość!
Mdłe śniadania, nudne spacery, rozmowy o niczym i obciachowe potańcówki. Jeśli tak właśnie wyobrażacie sobie wyjazd do sanatorium, ta książka udowodni wam, w jak wielkim błędzie jesteście!
Zośka, energiczna, sześćdziesięcioletnia malarka, wkrótce odkryje wszystkie uroki uzdrowiskowej codzienności. Pomogą jej w tym Konrad i Waldemar, którzy, rywalizując o jej względy, ponownie obudzą w niej wiarę w siebie i w siłę kobiecości. Co wyniknie ze spędzonych wspólnie dni i wieczorów? Czy poznane przez Zośkę burzliwe losy pensjonariuszy zmienią coś w jej życiu? Jedno jest pewne – na miłość nigdy nie jest za późno!
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-11-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Ostatnimi czasy, za sprawą pewnego programu telewizyjnego, popularnym tematem stało się romansowanie wśród pensjonariuszy sanatoriów. Starsi ludzie, przeważnie rozwodnicy lub wdowcy, wyjeżdżają do uzdrowisk nie tylko po to, by podreperować wątłe zdrowie, ale także w celach...nazwijmy to...towarzyskich. Młodsze osoby mogą obśmiać to zjawisko, potraktować je z przymrużeniem oka - no bo jak to: emeryci i romanse? Zauroczenie? Miłość ? Seks starszych państwa między zabiegami w sanatorium ? A czemuż by nie! Główna bohaterka książki, 60-letnia Zofia dopiero co przeżyła bolesny rozwód. Nie jest jesdnak specjalnie przybita z tego powodu - wręcz cieszy się odzyskaną wolnością i nareszcie chce zrobić coś dla siebie ! Postanawia poprawić sobie humor i wybiera się po raz pierwszy w życiu do sanatorium. Dzięki jej barwnym, zabawnym, trafnym opisom poznajemy ciekawe aspekty pobytu starszych ludzi podczas turnusów w uzdrowiskach. Dowiadujemy się nie tylko, jak wygląda zakwaterowanie, warunki mieszkaniowe, jakie są zabiegi - ale także jakie inne - poza leczniczymi! - cele przyświecają przybywającym tam emerytom! Pani Zofia poznaje kilka pań, z którymi spędza wolne chwile - wypełnione ożywionymi rozmowami oraz plotkami. Nie tylko jednak koleżanki z sanatoryjnej stołówki kręcą się wokół niej... Spotyka dwóch szalenie ciekawych panów, z których jeden okazuje się jej wielką miłością sprzed lat, natomiast drugi doskonale pamięta ją z czasów, gdy pracowała w domu kultury. Juz wtedy miał na nią oko 😉 Książkę czyta się szybko i lekko, napisana jest z humorem i przymrużeniem oka. Pełne komizmu opisy zdarzeń i osób, trafne komentarze i spostrzeżenia, niezwykle realistyczne rozmowy, zwierzenia i ploteczki nadają książce ciepła i kolorytu. Wręcz zachęcają, by również wybrać się do uzdrowiska, niekoniecznie na zabiegi borowinowe i inhalacje z solanki...
Czy do sanatorium jeżdżą ludzie chorzy, którzy potrzebują poprawić swoje samopoczucie? Istnieje powszechny mit, że sanatorium to miejsce miłości, dobrej zabawy i miło spędzanych wieczorków. I jest w tym zapewne wiele prawdy. A zabiegi czy rehabilitacje to tylko tło dla przyjemnie spędzanego czasu. I po przeczytaniu tej powieści tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że wiele jest w tym prawdy …
Zofia, pełna siły i energii do życia 60 - latka, jest dopiero co po rozwodzie. Stara się ukoić ból rozstania i poprawić swoje samopoczucie. Postanowiła zafundować sobie pobyt w sanatorium. Nigdy jeszcze nie była, więc będzie miała doskonałą okazję. I dzięki relacjom Zofii poznajemy kulisy pobytu, leczenia i miło spędzanego czasu w sanatorium. Poznaje nowe osoby, z którymi bliżej się zaprzyjaźnia i spędza większość wolnego czasu. Suto zakrapiane wieczorki, potajemne schadzki kochanków, zabawy nie tylko do ciszy nocnej, oto cała prawda o pobycie w kurorcie uzdrowiskowym. W sanatorium bohaterka spotyka – po czterdziestu latach – swojego byłego chłopaka, Waldemara, który liczy, że tym razem dostanie od Zofii szansę i to, co stracił wiele lat temu, wróci do niego ze zdwojoną mocą. Ale na bliskie relacje z kobietą liczy też inny kuracjusz, Konrad, nieco młodszy od Waldemara, taki rasowy podrywacz. A co na to wszystko Zofia? Czy da jeszcze raz szansę starej miłości? Czy zakocha się w młodym i przystojnym Konradzie, o którym krążą plotki, że stanowi już partnera Zofii? Kogo wybierze bohaterka? A może ma dość mężczyzn i postanowi dalej iść przez życie sama? Ciekawa historia, warta poświęcenia jej kilku ciepłych chwil.
Przyznam, że przy lekturze tej powieści świetnie się bawiłam. Pełna humoru i dobrej zabawy, komiczne sytuacje i zdarzenia, wesołe rozmowy, wieczorne potańcówki, poranne zwierzenia zmęczonych nocną zabawą kuracjuszy nadają jej niebywałego kolorytu. Już czuję się zaproszona i zachęcona do wyjazdu do sanatorium, tylko oczywiście musi być nad morzem, najlepiej w Kołobrzegu, najpiękniejszym polskim uzdrowisku.
Miłość w sanatorium, czyli dziennik kuracjuszki to odważna powieść o poszukiwaniu drugiej miłości, wiara w to, że ta miłość jest i czeka, wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć wkoło. Oczy szeroko otwarte i serce pełne nadziei poniosą w ramiona ukochanego. To również historia daru od losu, który jest łaskawy i bardzo hojny. Ta lektura uczy pokonywać bariery i własne uprzedzenia, pozwala wyjść do ludzi i dobrze się bawić, poznawać nowych ludzi, którzy są tak różnorodni i zarazem ciekawi. Każdy kuracjusz to nowa historia, raz smutna i rzewna, raz przepełniona radością i entuzjazmem. Ale od tych znajomych można się wiele nauczyć i podpatrzyć, można też dziękować za to co mamy, co nas los ofiaruje, gdyż często inni mają gorzej, są bardziej doświadczeni przez życie.
Polecam szczerze tę lekturę. Przepełniona optymizmem i nadzieją, dodaje otuchy i zachęca do realizacji własnych planów i zamierzeń, nie bacząc na metrykę. Miłość nie zna granic i uprzedzeń, w każdym wieku może być piękna i spełniona, każdy potrafi inaczej, na własny sposób, ją przeżywać. I to jest cudowne, kochać pełną parą i nie zważać uwagi na wady partnera. Bo czyż my jesteśmy idealni?
Gwarantuję, że po jej przeczytaniu jak najszybciej udacie się do lekarza, aby załatwić sobie skierowanie do sanatorium. I macie rację, trzeba sprawdzić na własnej skórze, ile jest prawdy w opowieściach Zofii. Mnie ona przekonała i uzmysłowiła mi, że do sanatorium trzeba jechać jak się jest zdrowym. Dlaczego? Bo kto chory i niedomagający przetrwa liczne i suto zakrapiane sanatoryjne imprezki? Szkoda czasu ...
Nie jestem jeszcze w takim wieku aby jeździć do sanatorium, stąd też chyba chęć przeczytania 📘 książki MIŁOŚĆ W SANATORIUM, CZYLI DZIENNIK KURACJUSZKI, Eleonory Dworak aby dowiedzieć się jak to z tymi sanatoriami bywa :D Wiele słyszałam od ciotek i wujków na ten temat więc książka jest swoistego rodzaju potwierdzeniem większości tego co opowiadali ;) Naszą bohaterką jest Zofia 👩🦳, 60-latka, która po trudnym rozwodzie wybiera się na 3 tygodnie do sanatorium aby wypocząć a w dodatku wyleczyć krętarze (tyle dobrego z czytania książek, że wiem, że posiadamy coś takiego jak krętarze :D). Nie wierząc, że może się jeszcze komuś podobać ma tam swoich adoratorów: Waldemara 🧔 - chłopaka z którym była 40 lat temu, a który to wyjechał nagle za granicę i ją zostawił. W sanatorium okazuje się właścicielem przybytku. Czy też Konrada 👱♂️ – młodszy, mieszkający niedaleko Zofii, który się w niej w dodatku zakochuje 😉💕 Rywalizacja panów nie tyle co o względy Zofii ale o jej miłość 💞 :) Książka napisana przyjemnym i prostym językiem ☀️, jest w niej sporo śmiesznych sytuacji jak to w takich miejscach bywa, zakraplane wieczorki górują, śniadaniowe plotki :) Zabiegi są tutaj tylko tłem 😉 Czy stara miłość nie zrdzewieje❓ Czy może jednak Zofia da szanse Konradowi aby nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki❓ Co na to wszystko jej już były mąż, bo i o nim tutaj sporo❓ Typowo kobieca lektura na jesienny wieczór ;) Książka będzie miała swoją premierę 18.11.2019 r.
Zapraszam na FP - Zaczytany Książkoholik
Lekka, zabawna pozycja, opisująca z przymrużeniem oka turnus w sanatorium. Główna bohaterka to sześćdziesięcioletnia Zofia, która ma za sobą niedawny rozwód. Postanawia wyjechać do sanatorium, żeby odpocząć, podreperować zdrowie i skupić się tylko na sobie. Szybko jednak pojawiają się wokół niej adoratorzy, więc na pewno nie będzie się nudzić. :D
Pozycję czytało mi się przyjemnie, zdażyło mi się przy niej pośmiać, tak więc myślę, że to dobra pozycja na relaks.
Chyba jestem jeszcze za młoda na te sanatoryjne historie
Przeczytane:2021-11-14,
O sanatoriach krążą już mity.
Czy to tylko mdłe śniadania, nudne spacery, zabiegi, rozmowy o tym co boli i potańcówki?
A może to wyjazd życia i rewia mody, lans i szukanie miłości?
Zosia to sześćdziesięcioletnia malarka, po rozwodzie. Pełna energii która wyjeżdża do sanatorium.
Tam poznaje kilku kuracjuszy z którymi spędza czas i razem poznają rytuały i zasady tam panujące.
Wokół Zosi krąży dwóch adoratorów Konrad i Waldemar, którzy usilnie i namiętnie próbują się zareklamować.
Sanatorium kojarzy nam się z pełnym starszych, schorowanych ludzi ośrodkiem. Tymczasem autorka pokazuje nam inne sanatorium. Nowoczesne, przebojowe. Pełna humoru opowieść prowadzona przez Zosię w formie dziennika.
Autorka napisała zabawną powieść, idealną na jeden wieczór.
Zosię polubiłam i byłam ciekawa jak zakończy się jej przygoda.
Miła i pozytywna lektura, która przekona Was, że na miłość nigdy nie jest za późno