Jak znaleźć miłość swojego życia po śmierci?
Gdy śmierć to dopiero początek... Najbardziej romantyczna historia prosto z zaświatów!
Gdyby nie to, że i tak jest już martwa, Delphie właśnie umierałaby ze wstydu. Nie tylko przed chwilą opuściła ten świat w najbardziej żenujący sposób, jaki można sobie wyobrazić (zakrztusiwszy się burgerem z mikrofali), ale właśnie czeka w przedsionku zaświatów w obciachowej piżamie.
A obok niej stoi najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego spotkała w życiu (doczesnym i wiecznym).
Kiedy Delphie i intrygujący nieznajomy zaczynają rozmowę, wszystko inne (tak, nawet życie pozagrobowe) staje się nieważne. Niestety okazuje się, że mężczyzna trafił w zaświaty w wyniku pomyłki i zostaje natychmiast odesłany z powrotem. Dziewczyna miała nadzieję na odrobinę romansu chociaż po śmierci, jednak wygląda na to, że nic z tego...
Kiedy więc Delphie otrzymuje szansę powrotu na ziemię i odszukania tajemniczego nieznajomego, korzysta z okazji, by znaleźć swoją potencjalną bratnią duszę i zacząć życie od nowa.
Jest tylko jeden problem: ma na to dziesięć dni.
Dziesięć dni, by go odnaleźć i sprawić, by się w niej zakochał.
A on nie pamięta, że kiedykolwiek się spotkali...
Dziewczyna prosi więc o pomoc swojego sąsiada z dołu, Coopera. Razem przeszukują każdy zakamarek Londynu i Delphie stopniowo zaczyna zdawać sobie sprawę, że życie, którego wcześniej unikała, może być mimo wszystko warte przeżycia.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2024-10-09
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: The Love of My Afterlife
Wątek paranormalny w romansie - miałeś(-aś) z czymś takim do czynienia? Czy takie połączenie może być ciekawe? ?
Okazuje się, że może być interesujące, i to nawet bardzo, co udowadnia Kirsty Greenwood w swojej książce ,,Miłość mojego (nie)życia".
,,Miłość mojego (nie)życia" to powieść, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron i sprawiła, że nie mogłam jej odłożyć. W końcu rzadko spotyka się historię, w której główna bohaterka umiera już na początku fabuły.
Podoba mi się, że autorka otworzyła przed nami drzwi do czegoś zupełnie nowego i świeżego w romansie. Delphie musi odnaleźć ,,tego jedynego" i nakłonić go do pocałunku, a to wszystko w zaledwie 10 dni. Jeśli jej się to nie uda, wróci ,,na drugą stronę" i umrze na dobre. Nie jest to jednak jedynie szansa na odnalezienie miłości, lecz przede wszystkim na zmianę dotychczasowego, nudnego życia na pełne emocji i szczęścia. Na przykładzie Delphie autorka przypomina czytelnikom, że czasem szczęściu trzeba pomóc, a wyjście ze strefy komfortu może okazać się najlepszą decyzją w życiu.
Oczywiście, jak przystało na romans, nie zabrakło mocno przewidywalnych momentów i elementów typowych dla gatunku. Czy mi to przeszkadzało? Oczywiście, że nie, bo całościowo jest to naprawdę świetna lektura, pełna romantyzmu - tego najbardziej szalonego, który wszyscy znamy z początków związków. A zakończenie? Świetne!
,,Miłość mojego (nie)życia" to cudowna historia pełna humoru, miłości i ciepła. Momentami wzrusza, by za chwilę wywołać śmiech. Gwarantuję Ci, że to jedna z tych opowieści, o których nie da się tak łatwo zapomnieć.
Serdecznie polecam!
K.
Przeczytane:2024-10-20,
🫧 „𝓜𝓲ł𝓸𝓼́𝓬́ 𝓶𝓸𝓳𝓮𝓰𝓸 (𝓷𝓲𝓮) 𝔃̇𝔂𝓬𝓲𝓪” 𝓚𝓲𝓻𝓼𝓽𝔂 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝔀𝓸𝓸𝓭🫧
Gdy twoje życie zaczyna się po śmierci…
Wyrusz w szaloną podróż, by odnaleźć miłość swojego (nie)życia! 🤭
▪𝗥𝗘𝗖𝗘𝗡𝗭𝗝𝗔 ▪
Zaczynając lekturę książki „Miłości mojego (nie) życia” ani przez chwilę nie spodziewałam się, że aż tak wciągnę się i zaangażuje w losy Delphie. Do samego końca kibicowałam jej z całych sił!
🫧Główną bohaterkę Delphie poznajemy w chwili jej śmierci. Tak, tak dobrze czytacie! Dziewczyna trafia do Zaświatów, a tam poznaje lekko zwariowaną kobietę, która staje się jej opiekunką w tym jakże dziwnym miejscu. W Zaświatach poznaje swoją bratnią duszę. Jednak w wyniku pomyłki Jonah zostaje odesłany na Ziemię. Szansą na wyrwanie się z tego obłąkanego miejsca i powrotu na Ziemię, jest fakt, że Delphie musi sprawić, by Jonah zakochał się w niej. Problem polega na tym, że mężczyzna kompletnie jej nie pamięta, a Delphie musi sprawić, by w ciągu dziesięciu dni pocałował ją z własnej woli. Zdeterminowana kobieta, robi wszystko, by misja się powiodła. Prosi nawet o pomoc swojego znienawidzonego sąsiada Coopera do pomocy w znalezieniu Jonaha. 🫧
Czy Delphie odnajdzie swoją bratnią duszę i zacznie życie od nowa? Przekonaj się, czy miłość naprawdę może pokonać śmierć!
Z twórczością Kirsty Greenwood nie miałam jeszcze styczności, jednak muszę stwierdzić, że po przeczytaniu jej książki „Miłość mojego (nie) życia”, która to zachwyciła mnie swoją oryginalną fabułą i świetnym stylem pisania, wpadła na listę moich ulubionych autorek. Lubię kiedy książki, niosą inspirujące przesłanie, a sami bohaterowie mogą nam służyć za wzór. Autorka duży nacisk kładzie na uświadomienie nam, że życie musimy doceniać, nie możemy go tylko „przeżyć”. Główna bohaterka jest do tego doskonałym przykładem, który pokazuje nam jak nastawienie człowieka do życia może ulec zmianie i sprawić, że każdy dzień będzie celebrować. Jej perypetie związane z poszukiwaniem Jonaha często były bezmyślne i nieprzemyślane, jednak co się dziwić, jak Delphie walczyła z czasem, bowiem miała tylko dziesięć dni, by go odnaleźć i sprawić, by się w niej zakochał a to nie lada wyczyn. Zdecydowanie zyskała moją sympatię.
„Miłość mojego (nie) życia” to pokręcona komedia romantyczna, w której czas odgrywa tak ważną rolę. Miłość, która połączyła głównych bohaterów była jak lekki podmuch powietrza. Tak delikatny i kruchy, że aż piękny. Główna bohaterka zabierze was w niezwykłą podróż w czasie. A sami bohaterowie zapewnią masę przeżyć. Delphie swoją postawą niesie wszystkim istotny przekaz, by nie zamykać się na innych ludzi, ponieważ często przegapiamy znajomości, które mogą być dla nas uzdrawiające. Otwiera oczy na to, by zacząć żyć pełnią życia, ponieważ mamy je tylko jedno i to od nas zależy jak je przeżyjemy. Piękne to prawda! ❤ Niby banalne, ale jakie życiowe.
Z pewnością ta historia otuli was ciepłem. 🫶🏼