Nowa gwiazda wśród norweskich autorów kryminałów
Wciągająca powieść o dzikiej przyrodzie i równie dzikiej naturze człowieka
W norweskich lasach ginie kobieta zagryziona przez wilki. W ostatniej chwili ratuje swojego 5-letniego syna, sadzając go wysoko na gałęzi drzewa. Chłopca przynosi do miasteczka tajemniczy mężczyzna, informując tym samym mieszkańców o pierwszym od ponad 200 lat ataku wilków...
Między obrońcami praw zwierząt a lokalną społecznością wybucha medialny spór. W walce o swoje często sięga się do środków znajdujących się daleko poza prawem.
Kto kieruje się szczytnymi ideami, a kto pragnie jedynie zbić polityczny kapitał na sprawie wilków?
Rino Gulliksen, żyjący z daleko od ludzi były mafioso i miłośnik wilków, zajmuje się tym problemem osobiście. Na miejscu pojawia się też adwokat Leonard Vangen, którego zadaniem jest zaprowadzenie porządku i niedopuszczenie do rozlewu krwi.
Lars Lenth po mistrzowsku rysuje pełen napięcia konflikt interesów i porusza ważny temat stosunku do przyrody i zwierząt. Mroczni, bezwzględni bohaterowie, nieczyste zagrywki i wartko tocząca się akcja to idealny przepis na wciągającą powieść kryminalną.
Lars Lenth (ur. 1966) norweski pisarz, a zarazem mistrz wędkarstwa muchowego. Nakręcił dla telewizji ponad 30 programów wędkarsko-podróżniczych, napisał też wiele książek i artykułów z tej dziedziny. Od kilku lat pisze także powieści, którymi zyskuje coraz większy rozgłos. Powieść Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków wzbudziła żywą debatę tuż przed norweskimi wyborami i uczyniła z Lentha cenionego autora powieści sensacyjnych i kryminalnych.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2019-04-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Menn som hater ulve
Bez polotu ten eko kryminał. Bez bohaterów, których losy chce się poznawać. Bez zwrotów akcji i z suchą narracją.
Motyw wilków w ludzkiej skórze to trochę za mało.
W norweskich lasach dochodzi do tragedii.Młoda kobieta,z pochodzenia Azjatka,zostaje zagryziona przez wilki.Od dwustu lat nie zdarzyło się w tym regionie nic podobnego...Świadkiem nieszczęścia był jej pięcioletni syn.Matka w ostatniej chwili poradziła go na drzewie.
Jest jeszcze ktoś, kto wszystko widział...
Następuje ogólne poruszenie,toczy się medialna dyskusja.Grupa miejscowych rolników i myśliwych domaga się odstrzału wszystkich wilków. Profesor Gilbert Bjerne i Emma Vase-Ekolodzy ostro protestują. Jedni u drudzy nie ustępują. Ludzie boją się wychodzić z domów.
Świadka zdarzenia zna adwokat Leo Vangen,sympatyzujący z kolorami.Wie też o tym człowieku więcej, niż by chciał. Niekoniecznie chce się tym dzielić z policją....
W przedmowie do swojej książki, Lars Lenth, nadmienia iż jej fabuła inspirowana jest wydarzeniami, które zdarzyły się naprawdę, jednak z szacunku dla ich uczestników, autor zmienił ich nazwiska. Muszę przyznać, iż czytając ten eko-kryminał, ciężko było mi uwierzyć w to, iż taka historia miała miejsce. Tak się składa, że los wilków jest mi bliski. Znam liczby, orientuję się w losach europejskich stad, wiem które populacje są zagrożone i gdzie wydaje się zgodę na odstrzał. Numery i fakty, które przytacza autor, są wyssane z palca i nie pokrywają się z rzeczywistością. Nie zgadzają się również wydarzenia historyczne i fakty dotyczące norweskiej populacji tych drapieżników. Jeśli autor nie zadał sobie nawet trudu zdobycia sprawdzonych informacji, to skąd mogę wiedzieć czy również reszta historii nie jest czystym wymysłem? Próbowałam dotrzeć do notatek prasowych i artykułów z norweskich gazet, w których byłaby wzmianka o rozszarpanej przez wilki kobiecie, bez skutku. Szukałam również informacji o zamieszanych w nielegalne polowania politykach, również bez większych rezultatów. Czyżby okazało się, że jedynym co zainspirowało pisarza, było wydanie zgody przez norweski rząd, na odstrzał wilków, w 2016? Jeśli tak, to według mnie troszkę za mało, by traktować tę książkę jako historię na faktach. Zdecydowanie lepiej się sprawdzi jako moralitet i thriller w jednym, gdyż prawdą jest iż te piękne drapieżniki mordowane są na naszych oczach, co powinno być napiętnowane i rozliczone. Jako obywatele XXI wieku powinniśmy wystąpić w ich imieniu i przemówić wilczym głosem. Niech książka ta będzie początkiem czegoś dobrego.
W norweskich lasach ginie kobieta zagryziona przez wilki. W ostatniej chwili ratuje swojego 5-letniego syna, sadzając go wysoko na gałęzi drzewa. Chłopca przynosi do miasteczka tajemniczy mężczyzna, informując tym samym mieszkańców o pierwszym od ponad 200 lat ataku wilków…
Między obrońcami praw zwierząt a lokalną społecznością wybucha medialny spór. W walce o swoje często sięga się do środków znajdujących się daleko poza prawem.Kto kieruje się szczytnymi ideami, a kto pragnie jedynie zbić polityczny kapitał na sprawie wilków?
Historia wilków w Skandynawii to ciekawa kwestia. Nie wszyscy wiedzą, że nie ma już właściwie wilków pochodzących z tego rejonu – wszystkie one wymarły w latach 60. ubiegłego wieku, na skutek intensywnych polowań. Sytuacja zmieniła się w latach 80-90 , kiedy na północ Skandynawii przywędrowały trzy wilki pochodzenia rosyjsko-fińskiego. To one dały początek nowej populacji.Na chwilę obecną w całej Skandynawii żyje około 450 osobników, z czego zaledwie 60 sztuk, znalazło swój dom w Norwegii. Nie da się ukryć, iż wilk jest drapieżnikiem i by przeżyć musi polować. Rolnicy i hodowcy muszą się nieźle natrudzić, by ochronić swoje stada, jednak nie zawsze zakończone jest to powodzeniem. Owce nadal giną. W samym 2014 roku, rozszarpanych zostało ponad 2000 sztuk ( u autora liczba ta jest zdecydowanie niższa). Ze względu na protesty rolników, rząd Norwegii wydał zgodę na odstrzał ponad 80 procent populacji wilków. Sprawa trafiła do sądu. Muszę przyznać iż w pełni rozumiem Lentha i to, dlaczego zainteresował się tym tematem. Starcie człowiek-zwierzę, czy człowiek-natura od zawsze wzbudza w nas głębokie emocje i kontrowersje. Jedni mówią, iż musimy wypracować konsensus i podzielić się naszą planetą z braćmi mniejszymi, drudzy uważają iż to człowiek wygrał a zwierzęta padły ofiarą selekcji naturalnej. Jako osoba otwarta i nowoczesna, zawsze staram się wysłuchać argumentów obu stron, i dopiero na ich podstawie wyrobić sobie własne zdanie. Lars Lent od samego początku obrał jeden azymut i konsekwentnie się go trzymał. Książka ta, jest niczym więcej jak wołaniem o to by ludzie się opamiętali, otworzyli serca i nie dopuszczali do rzezi. Autor nie tylko stara się chronić wilki, lecz pokazać jaką rolę zwierzęta te odgrywają w zarówno wielkiej, jak i lokalnej, polityce. Są straszakiem, kartą przetargową, kiełbasą wyborczą. Stały się narzędziem w rękach ludzi. Ze strony na stronę czułam coraz większy gniew. Rozumiem, że my ludzie jesteśmy mistrzami kontroli i manipulacji, lubimy rozstawiać innych po kątach, nie czujemy oporu przed wbiciem przeciwnikom noża w plecy. Jednak to co przeczytałam, wywołało we mnie przerażenie. Nigdy nie wpadłabym na to, jak daleko może posunąć się człowiek, by osiągnąć swoje cele. Potrafimy być bardziej drapieżni niż zwierzęta i cechuje nas coś co im jest obce : jesteśmy wyrachowani. Choć już na samym początku książki to wilki rozszarpały kobietę to w rezultacie winnym okazał się człowiek. Zwierzętom można jedynie współczuć tego, że muszą z nami dzielić planetę. Oczywiście nie myślcie sobie, że po przeczytaniu powieści Lentha, zapiszę się do partii Zielonych czy pojadę do norweskich lasów, by biegać po nich z transparentami. Tak się nie stanie. Cieszę się jednak iż autor otworzył mi oczy na możliwe scenariusze, pokazał, że nic nie dzieje się bez przyczyny a to co z pozoru wydaje się oczywiste, zazwyczaj posiada drugie dno.
Tym co mnie zachwyciło w tej powieści, były kreacje jej głównych bohaterów, których jest tutaj naprawdę sporo. Dzielą się oni na trzy grupy : przeciwników wilków, ich obrońców oraz tajemniczego, niebezpiecznego samotnika, który niczym Bruce Willis w Szklanej Pułapce, sam próbuje wymierzyć sprawiedliwość. Muszę przyznać iż tego ostatniego pokochałam najbardziej. Nie da się ukryć iż wszystkie postaci mają karykaturalny wymiar. Nie są to typowi indywidualiści, osobne kreacje do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Każdy z nich symbolizuje zbiór idei i wierzeń typowych dla danych grup społecznych i organizacji. Myśliwi u Lentha to śmierdzący, głośni, agresywni barbarzyńcy, którzy nie szanują niczego i nikogo. Są obleśni, wulgarni i bardzo niebezpieczni. Każdy z nich ma swoją cenę, za którą są w stanie upolować wszystko. Nawet ludzi. Autor przedstawia również ciekawy obraz norweskich polityków, jako środowisko przeżarte korupcją, nepotyzmem i rządzą władzy. Jak już raz dorwą się do koryta, to zrobią wszystko by się przy nim utrzymać, nawet jeśli będzie się to wiązało z czynami kryminalnymi. Z drugiej strony mamy obrońców praw zwierząt, grupę która ma do powiedzenia bardzo mało w tej powieści. Są inteligentni, mają wiedzę i doświadczenie, jednak tak naprawdę nikt się z nimi nie liczy. To typowi badacza, których praca widoczna jest jedynie na papierze. Jeśli myśliwych przyrównamy do wilków, tak biolodzy i obrońcy praw zwierząt, są potulnymi owieczkami.
No i zostaje nam Rino Gulliksen alias Evan, mężczyzna który umarł wiele lat wcześniej, lecz postanowił powrócić i walczyć o słuszną sprawę. Jego domem stał się las, przyjaciółmi zwierzęta i dobrej jakości łuk. Rino doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ani lokalne władze ani skorumpowana i polityczna policja, nie staną w obronie wilków. Mężczyzna bierze sprawy we własne ręce i postanawia pomścić swoich czworonożnych przyjaciół.
Jak na prawdziwy thriller kryminalny przystało dzieje się tutaj sporo, a atmosfera z każdym rozdziałem się zagęszcza. To książka, której fabuła oparta jest na motywie zabawy w kotka i myszką, gdzie tak naprawdę nie wiadomo kto jest ofiarą a kto katem. Trup ściele się gęsto, i wydawać by się mogło że żadna ze stron nie wychodzi na prowadzenie. Czy jest zatem szansa, że to samotny łowca okaże się górą?
"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" to książka, która wykracza poza ramy zwykłej powieści kryminalnej. Akcja książki osadzona została w małym miasteczku, co dało autorowi możliwość przedstawienia mentalności norweskiego społeczeństwa. Ludzie żyjący na prowincji są konserwatywni, homofobiczni. Większość z nich to rasiści, którzy nie ukrywają nienawiści do imigrantów. Autor słusznie zauważył, że Ci którzy nienawidzą wilków, nienawidzą również mniejszości etnicznych. Muszę przyznać iż nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak zamknięte i ksenofobiczne jest norweskie społeczeństwo, szczególnie w rejonach rolniczych. Wiem, że duża część moich rodaków wyjechała do Skandynawii za chlebem. Część z nich osiadła właśnie w Norwegii. Teraz się zastanawiam, czy naprawdę są tam miele widzianymi gośćmi? A może skandynawski spokój, mindfulness i hygge to tylko przykrywka? Może zwykli obywatele wcale nie chcą u siebie obcych, tylko nauczyli się ukrywać wrzące w nich emocje bo nadal się wstydzą tego, że podczas II Wojny Światowej, kraj sprzyjał ideologii faszystowskiej? I teraz, zapraszając do siebie imigrantów, spłacają zaciągnięty wobec Europy dług.
"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" to książka, którą można czytać na wielu płaszczyznach. Jest to znakomity, wciągający i pełny zwrotów akcji thriller, ekologiczna rozprawka i powieść psychologiczna, w której znajdziemy odwołania do wielu filozofów. Powieść ta pełna jest muzyki i dźwięków, obrazów i emocji. Cieszę się iż książka ta trafiła w moje ręce. Lars Lenth napisał powieść oryginalną i niezwykle współczesną, która zmusza do myślenia i skłania do refleksji. Bardzo się cieszę z poniekąd otwartego zakończenia, które daje nadzieję na kontynuację. Z pewnością po nią sięgnę. Serdecznie wam polecam ten niezwykle udany literacki debiut norweskiego autora. W dzisiejszych czasach naprawdę ciężko jest znaleźć dobrą powieść, poruszającą ważne tematy a jednocześnie napisaną z wyczuciem, pasją i dużą dawką humoru.
Norwescy deweloperzy i tajemnicza śmierć polskiego robotnika pracującego na czarno Bestsellerowy skandynawski thriller autora Mężczyzn, którzy nienawidzą...
Ekolodzy i hodowcy w walce na śmierć i życie. Kolejne śledztwo Leonarda Vangena. Bestsellerowy thriller nowej gwiazdy ze Skandynawii Północna Norwegia...
Przeczytane:2020-01-26,
Chciałam przeczytać tę książkę, kiedy tylko mój wzrok padł na jej okładkę. Wilki, konflikt między obrońcami zwierząt a myśliwymi i całą resztą wrogo nastawioną do fauny. Czułam, że będzie to lektura pełna emocji, bynajmniej nie dlatego, że to kryminał. Tak, mamy tu zwłoki (a raczej to, co z nich zostało po uczcie drapieżników), jednak nie trup i nie śledztwo są najważniejszym elementem "Mężczyzn, którzy nienawidzą wilków".
Opowieść Larsa Lentha zaczyna się tragedią. W Norwegii, po raz pierwszy od ponad dwustu lat, drapieżniki zabiły człowieka. Zaatakowały kobietę z dzieckiem, które udało się jej w ostatniej chwili podsadzić na gałąź i tym sposobem uratować mu życie. Syn widział jednak, jak wilki rozszarpują jego matkę. Jak na ironię, ofiarą okazała się żona członka stowarzyszenia Mieszkańcy Prowincji w Obronie Zwierząt Drapieżnych. Czy to przypadek, zrządzenie losu, czy może jeszcze coś innego? Śmierć kobiety to woda na młyn dla myśliwych (ich hasło to "Z-Z-M", zastrzel, zakop, milcz), wspieranych przez mieszkańców. Staje się też kartą przetargową w rękach osób zainteresowanych korzyściami, jakie może przynieść. Zarówno finansowymi, jak i politycznymi. Zaangażowanych jest kilka stron, a żadna nie zamierza odpuścić. Konflikt eskaluje, ofiar przybywa.
W jednym narożniku mamy ekscentrycznego profesora Gilberta, który nie boi się mówić, co myśli ("Dawne religie, w których dzikie zwierzęta były stworzeniami świętymi, nie najlepiej nadawały się do chronienia nowych bogactw. Więc wymieniono bogów"). Jest zastraszany i okradany przez "nieznanych sprawców", a lokalsi go nienawidzą za jego miłość do wilków. W drugim narożniku mamy tzw. ludzi na stanowiskach i ich szemrane interesy, załatwiane pokątnie. Są też obrońcy zwierząt, czujni i gotowi do walki. Jest ktoś "niesamowicie dobry dla dobrych i niesamowicie bezwzględny dla podłych". Są i mieszkańcy Elverum, oporni na wiedzę, żyjący w swoim grajdołku bez chęci do zmian, bez pomyślunku o czymkolwiek innym niż oni sami i ich sprawy. Przyznam, że czytałam o nich z obrzydzeniem - ale nie ze zdziwieniem. U nas też są tacy ludzie.
Ktoś może rzec, że książka pisana jest stronniczo, jakby przez osobę, która nie darzy myśliwych zbytnią sympatią. Gdy mowa o nich, mamy zbliżenie na pożółkłe zęby albo plamy potu pod pachami, czytamy o prostackich żartach czy liczeniu w myślach koron, jakie zarobią na zabiciu jak największej liczby wilków. Prawie widać, jak myśliwskie paluszki drżą z niecierpliwości, jak im tęskno do strzelby... Z drugiej strony, autor to mistrz wędkarstwa muchowego, zatem nie można mu przypiąć łatki zapalonego miłośnika zwierząt, wrogiego zabijaniu. Tworzy zakochanego w wilkach profesora-dziwaka, który opowiada o nich z emfazą, by chwilę później grzebać w nosie, a wydłubaną zdobyczą strzelić do zlewu. Trudno rozgryźć myśli Lentha.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że Norwegia to kraj z tak mocnymi tradycjami myśliwskimi. Nie przypuszczałam też, że tak niefrasobliwie podchodzi się tam do kwestii rolnictwa i hodowli - ot, wypuścimy owce na pastwiska i niech sobie radzą. Straty (zagubienia, zagryzienia, choroby, śmierć w wyniku zaplątania w druty czy wnyki etc.) wliczamy w koszty, i tak wyjdzie taniej niż pilnowanie ich czy ogrodzenie terenów. Przypomina mi to naszych polskich rolników, którzy narzekają, że dziki ryją im pola czy lisy duszą ptactwo, ale zapytani o zabezpieczenia gospodarstw i pól oburzają się, że ich na to nie stać. Od lat żerują na nieświadomości społeczeństwa, czym jest współczesne rolnictwo. Przeciętny człowiek na hasło "rolnik" w pierwszej kolejności pomyśli o biedaku, który w pocie czoła pcha pług za swoją szkapą, a w zagrodzie muczy mu zabiedzona krasula. Tymczasem duży odsetek rolników to właściciele wielohektarowych gospodarstw, z pogłowiem liczonym na kilkadziesiąt czy kilkaset sztuk. Z Boryną, który przed śmiercią wyszedł obsiać pole, nie łączy ich absolutnie nic. Oczywiście, nie przeszkadza im to regularnie uderzać w płacz, że mają straty. Norwegowie podobnie. Nie mają zamiaru chronić swoich owiec, bo szkoda im funduszy i fatygi. Jak je coś zaatakuje, to się to zatłucze. Ot i tyle, siła prostoty.
A sami myśliwi... To ci dopiero klika! Wygląda na to, że wszędzie ta grupa społeczna jest taka sama - zadufana, wyniosła, z niewiadomego powodu uważająca się za elitę, mimo że bliżej jej do biedy umysłowej. Złożona z osób często zamożnych, ale prostackich, w rodzaju "chłop wyjdzie ze wsi, ale wieś z chłopa nie". Nasi wciąż próbują wmawiać społeczeństwu, że są strażnikami lasu, troszczą się o zwierzynę i edukują nowe pokolenia. Ich norwescy koledzy nawet nie udają, że zależy im na dobru przyrody. Można poczytać to za plus - przynajmniej nie są hipokrytami.
"Problem polega na tym, że wilki wchodzą w paradę myśliwym i chrzanią im polowania. Panom myśliwym się to nie podoba, że wilki zabierają im "ich" zwierzynę łowną. Uważają je za konkurencję przy żłobie".
O tym głównie są "Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków". Jeżeli ktoś sięgnie po tę książkę, bo to nowy skandynawski kryminał, może się rozczarować. To nie jest typowy kryminał, nie wzbraniałabym się przed zaklasyfikowaniem go jako thriller czy nawet powieść obyczajowa o konflikcie interesów, o wojnie światopoglądów, o ciemnej stronie człowieczeństwa. Można też, oczywiście, nazwać go przekombinowaną książką z kulawym przesłaniem, kolejnym eko-manifestem, opisującym walkę po złej stronie, ale to już kwestia poglądów czytelnika. Spotkałam się z określeniem dzieła Olgi Tokarczuk pt.: "Prowadź swój pług przez kości umarłych" jako historii wariatki, która mści się na ludziach za śmierć swoich psów. Ktoś, kto tak podchodzi do tematu, zaniży ocenę "Mężczyznom..." z tego samego powodu - zwierzętom poświęcono zbyt dużo uwagi, a przecież to tylko zwierzęta.