Cześć, jestem Maja! Nie uwierzycie, ale jestem szefową tajnej psiej organizacji. Naszym celem jest niesienie pomocy zwierzętom, które jej potrzebują. Tysiące małych psich agentów realizuje sekretne projekty w całej Europie, świetnie się przy tym bawiąc. Teraz przed nami wyjątkowo trudne zadanie – musimy uwolnić wyścigowego konia Flesha.
Nie działamy sami. Jest z nami Tola, wyjątkowa dziewczynka, która rozumie naszą mowę, a także wielu ludzi dobrej woli. Mamy szczere serca, determinację i odwagę. Czy to wystarczy, by uratować Flesha? Gra idzie o ogromną stawkę, a jej celem jest WIELKI WYŚCIG. Przygoda właśnie się rozpoczyna! Czy jesteście na nią gotowi?
Pierwszy tom pasjonującej serii przygodowej dla młodych miłośniczek i miłośników koni, a także psów… szczególnie rasy Jack Russel Terrier.
Wydawnictwo: Ezop
Data wydania: 2024-11-20
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 0
Przeczytane:2025-01-19, Ocena: 3, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
"Mała Agentka i wielki wyścig" to książka, która przedstawia historię psiej agentki Mai, która pracuje w tajnej organizacji, wyścigowego konia Flesha, który zwichnął nogę i zakończyła się jego wspaniała kariera na torze wyścigowym oraz dziewczynki Toli, która zostaje uwikłana w tajemnicę, mającą na celu uratowanie Flesha. Jest to również książka, której recenzja sprawiła mi niemały problem. Podchodziłam do niej kilkukrotnie i ciężko było mi ubrać w słowa myśli, ponieważ mam pewne uwagi do przedstawionej historii.
Generalnie stworzona fabuła wywołuje we mnie mieszane uczucia. Sama kreacja świata z bohaterami, którzy ratują istotę w potrzebie jest jak najbardziej w porządku i jest to jeden z najczęściej używanych motywów w bajkach. Tylko, że z jednej strony historia jest pełna dobra niesionego przez tajną organizację oraz Tole i jej ciocię, ponieważ Flesh dzięki nim otrzymuje drugą szansę na lepsze życie, jednak z drugiej strony pomimo zwichniętej nogi (i tutaj uwaga, nie ma czegoś takiego jak zwichnięta noga u konia, a co najwyżej zwichnięcie stawu, które w realnym życiu skreśla konie wyścigowe z dalszych startów) nie dostał zasłużonego odpoczynku, tylko po kosztownej rehabilitacji w dalszym ciągu ma wziąć udział w wyścigu, aby wygrać i zdobyć duże pieniądze, które mają odrobić włożone w niego środki. Dla mnie to trochę się wyklucza. Z jednej strony pomożemy, mamy dobre serce, ale jednak nie zrobimy tego bezinteresownie i oczekujemy odpracowania i zwrotu pieniędzy. Chociaż w realnym życiu taki koń nie nadawał by się do wyścigów. I okej, jest to wytwór wyobraźni, jednak uważam, że fakty z życia nie powinny odbiegać od rzeczywistości.
Sięgając po książki dla dzieci oczekuję przyjaznej historii, miłej lektury i pozytywnych wartości. Dla mnie są to powieści, które powinny być lekkie w odbiorze i zrozumiałe, szczególnie gdy młodzi odbiorcy czytają je samodzielnie. "Mała Agentka i wielki wyścig" dedykowana jest dla dzieci w wieku 8-12 lat i jest jednak trudną lekturą, która bez pomocy rodzica i należytego wytłumaczenia, może być nawet dla dziecka szokująca. Historia Flesha zaczyna się od tego, że zostaje zapakowany na koniowóz i ma zostać wywieziony do rzeźni. Nie oszukujmy się, ale czytelnik w wieku 8 lat raczej nie ma styczności z taką tematyką, ponieważ jest to beztroskie dziecko. Koń zostaje tam wysłany pomimo tego, że służył właścicielowi, zarabiał ogromne pieniądze, zdobywał nagrody, jednak poprzez nieszczęśliwy wypadek jego utrzymanie jest zbyt kosztowne, ponieważ już nie pracuje na siebie, stał się nierentowny, a leczenie drogie. Właściciel postanowił więc pozbyć się jego najłatwiejszą ścieżką, czyli oddał na rzeź, zamiast poszukać nowego domu. Mamy więc tutaj obraz przedmiotowego traktowania zwierząt, jak maszynkę do pieniędzy. I niby właściciel robił to ze łzami w oczach, ale nie było to według mnie przekonujące. Jako dorosła osoba mam świadomość, że takie sytuacje w życiu mają miejsce, ale z perspektywy ośmioletniego dziecka, będzie to brutalny szok. Dla dzieci kochających zwierzęta i szanujących ich życie, taka lektura bez ostrzeżenia może być trudna w odbiorze i ciężka do pogodzenia się z nią. Oczywiście nie brakuje tutaj finalnie happy endu i żadne zwierzę nie ginie w rzeźni, ale sam fakt, że tak trudny temat, z którym nawet w obecnych czasach dorośli sobie nie radzą i walczą o wolność zwierząt, będzie ciężki w odbiorze dla dziecka. I jako rodzic jeśli będziemy czytać książkę z pociechą, mamy tutaj szerokie pole do rozmowy, ale czy 8-letnie dziecko psychicznie jest gotowe, aby dźwignąć tak trudne fakty? Nie jestem przekonana. Oczywiście, dzieci wiedzą, że mięso na talerzu nie bierze się z pola jak marchewka, ale jednak nie znam 8-latków, którzy wiedzą, że jak koń nie nadaje się do użytku, to zawozi się go na rzeź przyczepą i tam umiera lub że wyścigi konne stanowią formę zarobku i wszystko jest fajnie, gdy koń jest zdrowy. Dla mnie jako miłośniczki koni, która ma z nimi styczność w dorosłym życiu i wiele widziała oraz słyszała, taka perspektywa i świadomość wydarzeń jest trudna do przełknięcia, a co dopiero dla dziecka. Ale jak to się mówi... Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a punkt zrozumienia u dzieci od metod wychowawczych. Ja osobiście uważam, że tak trudne tematy porusza się, gdy dziecko jest starsze.
Z aspektów, które również nie spodobały się mi, jest kłamanie i oszukiwanie. Na samym początku książki mamy sytuację na lotnisku, gdzie brat Toli wylewa kawę ochroniarza, a dziewczynka okłamuje go w cwany sposób, mówiąc, że jest artystą, aby odciągnąć jego uwagę od małej katastrofy. Nie jest to wzór do naśladowania, a pochwalenie takiego zachowania przez rodzica, nie jest na miejscu. Poprzez milczenie i pośpieszne odejście z miejsca zdarzenia, dali przyzwolenie na takie postępowanie, a w normalnym, dorosłym życiu, wystarczyłoby przeprosić za dziecko i odkupić kawę.
Bardzo lubię, gdy książki dla dzieci pomimo tego, że są bajką, nie odbiegają od rzeczywistości i ważnych faktów oraz nie zakrzywiają rzeczywistości. Tola zostaje wytypowana do wzięcia udziału w wyścigu, jadąc na Fleshu. Dziewczynka, która nie jeździła konno zawodowo, nagle ma startować na pędzącym koniu. I zrozumiałabym, gdyby cały proces trwał nieco dłużej niż dwa tygodnie, ale stwierdzenia, że Tola w ciągu dwóch tygodni nauczyła się lepiej jeździć niż osoby trenujące jeździectwo dwa lata, jest nie w porządku. Nie jestem zwolenniczką kreowania u dzieci przekonań, że mogą w tak krótkim czasie osiągnąć sukces, ponieważ może to zaburzać ich podejście w przyszłości do zdobywania nowych celów. Uważam, że powinny być uczone, że ciężka praca popłaca, ale nie w tak krótkim okresie i nie w przypadku jeździectwa, gdzie w żadnym wypadku dwa tygodnie jazdy nie pozwoliłoby na jazdę lepszą od kogoś, kto ciężki trenuje dwa lata.
"Mała Agentka i wielki wyścig" to bajka, która została napisana w przystępny sposób i za pomocą zrozumiałego języka. Historia w niej przedstawiona jest ciekawa i miała spory potencjał, jednak ma też swoje minusy, które może dla kogoś, kto nie jest ze środowiska jeździeckiego, będą niezauważalne. Nieszczęśliwe, trafiła na mnie, osobę jeżdżącą od lat i mającą świadomość jak wiele trudu trzeba włożyć w jeździectwo, i że nikt championa nie posłałby na rzeź, tylko sprzedał za dobre pieniądze do ludzi, którym chciałoby się podjąć leczenie. Jednak pomimo negatywów, które w niej znalazłam, nie jest to bajka, którą postrzegam źle. Dzieci mogą zobaczyć w niej:
- jak ważna jest rodzina,
- że należy pomagać słabszym i tym, którzy sami nie mogą się bronić,
- że warto dążyć do obranego celu poprzez ciężką pracę,
- jak wielką moc mają tajemnice i że nie są czymś złym, jeśli mają doprowadzić do pozytywnego finału.
Jeśli podejdziemy do bajki jako do wytworu wyobraźni, nie skupimy się na zakrzywieniu faktów, to będzie w porządku, o ile komuś nie przeszkadza chęć posłania konia do rzeźni, bo dla mnie to zbyt brutalne jak dla młodego odbiorcy. Ja jednak jestem zwolenniczką realności i prawdziwości faktów, z którymi mamy styczność na co dzień, a wiec finalnie oceniam książkę jako 5/10