Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2012 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 200
Tematycznie książka mi bliska. Jednak sposób przedstawienia przewrotu w tej formie nie do końca mnie przekonał. Przeczytana, trochę wymęczona.
Tytuł książki jest strzałem w dziesiątkę. "Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego". Właśnie o tym opowiada autorka - jak diametralnie zmienia się życie, gdy pojawia się na świecie mały człowiek. Całe "życie domowe", relacje ze znajomymi, wyjazdy na wakacje, a nawet najzwyklejsze wyjścia na zakupy przechodzą istną rewolucję. Nic już nie jest takie samo.
Autorka opowiada o tym wszystkim (jako modelu używając swojej własnej rodziny) w przewrotny i zabawny sposób. Czyta się szybko. Książka nie jest może szczególnie odkrywcza - większość kobiet, które zostały mamami napisałoby dokładnie to samo. Sama czytając miałam wrażenie, że w 95% książka ta jest o mnie. Opisuje dokładnie to, co przechodziłam zanim mogłam zaliczyć się do grona szczęśliwych mam. Potem miałam już tylko pięknie ubrana, z precyzyjnym makijażem przemierzać parkowe alejki pchając wózek, w którym to słodko śpi mój rumiany, tłuściutki bobasek. Wpadłam chyba jednak do jakiejś strasznie głębokiej króliczej nory, a ten wcześniej wymarzony, wyimaginowany, idealny świat okazał się być jakby nieco zakrzywiony. Pewnie trafiłam na drugą stronę lustra...
Mimo tego jednak, iż książka nie jest odkryciem Ameryki przypadła mi do gustu. Fajnie przeczytać, że są też inne kobiety, którym do wzorowej Matki Polki daleko, które czasem mają ochotę spakować męża i dziecko do jednej paczki i wysłać ich razem w kosmos... Myślę, że takie spojrzenie na macierzyństwo - właśnie bez fikcji - jest niezwykle ważne i wręcz dodające otuchy w dobie idealnych zdjęć idealnych kobiet z idealnymi niemowlakami, których miliony znajdziemy na Instagramie czy Facebooku.
Po przeczytaniu relacji autorki z jej przewrotu domowego poczułam się uspokojona, pocieszona, zrozumiana. Bardzo przypadł mi do gustu sposób narracji i język przez nią używany. Nie ma tutaj pompy, sztywniactwa. Możemy się poczuć zupełnie jak na plotkach z przyjaciółką. Cała ta historia brzmi troszkę tak, jakby Bridget Jones opisywała swoje życie od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście.
Myślę, że pozycja warta uwagi.
Nie spodoba się jednak zapewne matce czwórki dzieci-aniołków, która ma czas na wszystko, jej mieszkanie błyszczy, a fryzura i strój są dopracowane w każdym szczególe. Mąż po powrocie z pracy zastaje pyszny obiad i uśmiechniętą żonę ubraną w niebotycznie wysokie czerwone szpilki kończącą robić deser. Ona zaś nigdy się nie skarży, nie zna frustracji i zmęczenia, no bo przecież została matką z wyboru... :)
Przeczytane:2019-03-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2019,
W ciąży jak dotąd nie byłam, więc zazwyczaj nie czytam tego typu literatury, ale cos mnie podkusiło i sie zdecydowałam. Książka miejscami zabawna, miejscami trochę przerażająca w opisach zmagań z trudami macierzyństwa. Wpisuje się ona w modny ostatnio trend pozycji odczarowujących rzeczywistość z mitów i stereotypów powtarzanych w literaturze, telewizji itp. Lekturę uważam za ciekawą.