Opowieść młodego chłopca, Żyda z Budapesztu, który spędził rok w niemieckich obozach koncentracyjnych, Oświęcimiu i Buchenwaldzie. Pozbawiona patosu relacja piętnastolatka, który z naiwnością stara się przystosować do wymagań swoich ciemiężycieli, odsłania mechanizmy kryjące się za zbrodniami ubiegłego stulecia. Powstało wiele ważnych literackich świadectw z obozów zagłady, jednak Los utracony jest na ich tle książką wyjątkową.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2022-02-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
Imre Kertesz jest laureatem Nagrody Nobla, ale przede wszystkim był piętnastoletnim chłopcem, który przeżył dwa niemieckie obozy koncentracyjne; Oświęcim i Buchenwald.
W obozach spędził rok i udało mu się przetrwać piekło tamtych miejsc.
Imre Kertesz był węgierskim Żydem, który zmarł w 2016 roku, zostawiając po sobie książkę wyjątkową, inną niż wszystkie.
Autor wprowadza nas w świat jaki go otaczał, w jakim przyszło mu żyć.
Swoimi oczami opisał nam to co go spotykało każdego dnia, czego doświadczał i wbrew logice próbował cieszyć się każdym przeżytym dniem.
Książka doczekała filmowej adaptacji w 2005 roku.
Autor opowiada nam swoją historię, przekazując to co przeżył. Czyta się to niezwykle dobrze, jakby siedział przed nami i opowiadał.
Początkowo myślałam, że brak dialogów będzie problemem. Nic bardziej mylnego, nie były wcale potrzebne by wczuć się w historię i poczuć namiastkę tego co autor chciał nam przekazać.
"Los utracony " to niesamowita opowieść chłopca, Żyda z Budapesztu, który w wieku 14tu lat, latem 1944 roku, trafia do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu skąd później zostaje przeniesiony do Buhenwaldu. W obozach tych spędził rok. Co jest zaskakujące, Autor nie sprzeciwiał się losowi jaki go spotkał, wręcz przeciwnie, próbował się do tego dostosować. "Los utracony" to obraz ukazujący przemianę czternastoletniego chłopca w doświadczonego mężczyznę. Główny bohater, Autor, nie skupia się na tym dlaczego spotkał go taki los, nie tęskni za domem, próbuje to wszystko zrozumieć i patrzeć na to z innej perspektywy. Potrafił docenić chwilę radości a także poczuć wdzięczność do osób, które w jakiś sposób mu pomogły.
Wspomnienia Autora opisane są w bardzo prosty sposób, brak dialogów niektórym wręcz może przeszkadzać, ale dla mnie nie stanowiło to problemu. Książkę czyta się szybko i z wielkim zainteresowaniem. To zdecydowanie inny obraz obozów koncentracyjnych od tych znanych nam na przykład z lektur szkolnych.
Gyuri ma piętnaście lat, kiedy musi pożegnać ojca, który wyrusza do obozu pracy. Cały dzień jest smutny, pomimo że uczestniczą w nim nie tylko oni, ale również inni członkowie rodziny. Teraz ma zostać sam z macochą, będzie musiał dorosnąć. Jest to trudny czas dla wszystkich.
Młodemu chłopakowi udaje się dostać do pracy, staje się przydatny dla Niemców, a przynajmniej tak myśli. Niestety myli się i niebawem zostaje wyciągnięty z autobusu i po pewnym czasie przewieziony do Oświęcimia. Trafia tam z chłopakami, z którymi pracował, co go niezwykle cieszy. Na szczęście to tylko chwilowe miejsce jego pobytu, później zostaje przewieziony do Buchenwaldu. Jak tam będzie? Jak potoczą się losy młodego chłopaka? Jakie wspomnienia z nim zostaną?
Zacznę od tego, że książka jest zupełnie inna niż wszystkie, które miałam okazję czytać na ten temat, ale tego domyślałam się już po przeczytaniu opisu. Mamy tu wspomnienia piętnastoletniego chłopca, który przeszedł wiele, jednak tak jakby wojna go oszczędziła. Ta książka jest „delikatna”, w porównaniu do tego, co czytałam. Jakie wrażenia mam po przeczytaniu? Dość mieszane niestety. Z jednej strony to są wspomnienia, czyjeś życie, jego punkt widzenia. Z drugiej stwierdzenie, że Niemcy w obozach mieli „dobrotliwe oczy”, dla mnie był niezrozumiały (według mnie ktoś, kto sprawia tyle zła i cierpienia, gnębi niewinnych ludzi, tylko za ich wiarę nie może mieć nic dobra w sobie). Książkę przeczytałam i nie powiem, żebym żałowała, jednocześnie mnie nie zachwyciła.
„Los utracony” to książka, która jest zupełnie inna niż inne publikacje na ten temat. Mnie nie zachwyciła, a jednocześnie nie uważam, żeby była beznadziejna. Tym razem ani nie polecam, ani nie odradzam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu -Mama, żona - KOBIETA
Książka bardzo odbiega od innych, opisujących życie w obozie. Jest to relacja młodego żydowskiego chlopaka z Budapesztu. Momentami jest tak naiwna, że aż się nie chce wierzyć, że naprawdę tam był. Momentami wszystko traktuje jak dobrą zabawę. I rzeczywiście udało się mu prześlizgać w miarę bezboleśnie. Niestety jakoś mnie to nie poruszyło. Nie wciągnęła mnie.
Historia żydowskiego nastolatka z Budapesztu, który trafia na rok do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Buchenwaldzie.
Relacja chłopca, który początkowo z naiwnością stawia pierwsze kroki w obozach. Jego próba dostosowania się do wymagań, do reżimu odkrywa konstrukcję tej zbrodniczej machiny, jaką był Holocaust. Wnioski, spostrzeżenia młodego człowieka zmuszają do refleksji.
Na uwagę zasługuje fakt, że autor sam doświadczył okrucieństwa tych miejsc.
Polecam.
Piętnastoletni Gyuri to narrator naszej powieści, a poznajemy go w momencie pożegnania ojca, który wyrusza do obozu pracy. Uroczystość jest bardzo smutna, a towarzysząca tam rodzina jest pogrążona w żałobie i cicho marzy o rychłym powrocie mężczyzny do domu. Chwilę po wyjeździe ojca, młody Gyuri zostaje zesłany do Oświęcimia, gdzie spędza kilka dni, a następnie kolejnym transportem wywieziony do Buchenwaldu, gdzie przebywa przez resztę wojny. Niestety warunki tam panujące i ciężka praca są zbyt dużym obciążeniem dla chłopca, przez co trafia do obozowego szpitala, w którym zbiera siły.
Mało jest tutaj tych trudów i uczuć młodzieńca za obozowymi kratami, za mało życia jeńca wojennego. Nie mogłam się trochę wgryźć w tę historię, choć ją bardzo cenię. Najwięcej przeżyć jest z kolei w czasach wolności małego Gyuri'ego, który powraca do rodzinnej miejscowości i widzi spustoszenie, jakie wyrządziła wojna. Wtedy dopada go cała trauma związana z pobytem w obozach koncentracyjnych.
Jeśli czujecie się na siłach, by sięgnąć po tę emocjonującą i trudną lekturę, oczywiście zachęcam. To ważna część historii, która przyniosła nam wiele bólu i cierpienia, niemniej jednak warto ją znać.
Książka nie należy do łatwych, ale nie chodzi o samą treść (książek o holokauście i obozach czytałam bardzo wiele), a raczej styl pisarza. Czytałam ją raczej powoli. Autor otrzymał nagrodę Nobla za swoją twórczość. Nie wiem czy sięgnę po kolejne książki tego autora. A napisał jeszcze m.in. Fiasko i Kadysz dla nienarodzonego dziecka.
Obejrzałam również film na podstawie książki, pod tym samym tytułem i pierwszy raz stwierdzam, że film jest lepszy od książki. Film trzyma się treści z książki i łatwiej sobie wszystko poukładać w głowie.
"Tam naprzeciwko palą się w tej chwili nasi współtowarzysze z pociągu, wszyscy ci, którzy wprosili się na samochód, dalej ci, którzy ze względu na wiek lub inne przyczyny okazali się według lekarza nieprzydatni do pracy, oraz dzieciaki, a wraz z nimi obecne lub przyszłe matki, po których już to widać. Ze stacji oni też pojechali do kąpieli. Im też powiedziano o wieszakach, o numerach, o tym, jak się mają zachowywać w łaźni, tak jak nam. Tam również byli fryzjerzy, jak mówiono, i też dostali mydło do rąk. Potem weszli do łaźni, gdzie są takie same rury i prysznice: tyle że puszczają z nich na ludzi nie wodę, lecz gaz."
"(...) ciasne więzienne mury nie stanowią żadnych granic dla skrzydeł naszej wyobraźni."
"Ale ani upór, ani modlitwa, ani żadna ucieczka nie mogły mnie wyzwolić od jednego: od głodu. W domu też oczywiście bywałem, lub przynajmniej tak mi się wydawało, głodny; byłem głodny jeszcze w cegielni, w pociągu, w Oświęcimiu i nawet w Buchenwaldzie- ale tak długo, tak długodystansowo, że tak powiem, nie znałem tego uczucia."
Trochę inna niż wszystkie powieść opowiadająca o życiu 14 letniego chłopca w niemieckich obozach. Nie ma w niej zbytnio drastycznych opisów, jakie cechują tego typu literaturę. W ogóle pobyt chłopca w niewoli opisany jest bardzo pozytywnie, o ile o pozytywach można mówić w tym przypadku. Można powiedzieć, ze książka zakończyła się pewnego rodzaju Happy endem.
- "Dossier K.". Co to za książka? - To wywiad. - Kolejny zwykły wywiad? - Nie taki zwykły. Powiedzmy, że to autobiografia na dwa głosy. - Monolog wewnętrzny...
Choć wcześniej niż "Los utracony" powstało wiele ważnych literackich świadectw z obozów zagłady, powieść Kertesza na ich tle jest dziełem wyjątkowym. Koszmar...
Przeczytane:2022-06-26,
"Los utracony" Imre Kertesz
Opowieść młodego chłopca, żyda z Budapesztu, książka dosyć kontrowersyjna. A dlaczego - postaram się Wam to wyjaśnić. Chłopiec spędził rok w niemieckich obozach koncentracyjnych, Oświęcimiu, Buchenwaldzie. Jest to sucha,pozbawiona patosu relacja wówczas piętnastoletniego chłopca, który jest dosyć naiwny. I z tą naiwnością stara się dostosować do wymagań Niemców, swoich ciemiężycieli, oprawców,w ten suchy trochę sposób odsłania nam sposób postępowania nazistów, zbrodnie ubiegłego stulecia. W związku z taką dziecinną naiwnością, prostoliniowością chłopięcą,tą książka jest tak inna, wyjątkowa; na tle wielu książek na ten temat to się bardzo wyróżnia. Jego los jest przez niego akceptowany,jak coś, co musi nastąpić,taka kolejność rzeczy, zastanawia się nad nimi tylko przez chwilę a potem uznaje za oczywistość. Jest to bezimienny bohater który nie walczy z rzeczywistością, nie sprzeciwia się, nie próbuje sobie niczego wyjaśnić. Przyjmuje rzeczywistość taką jaka jest, bo wydaje mu się to najwłaściwszym postępowaniem. Jego postępowanie jest właśnie kontrowersją tej książki, nie wiemy czy to jego młody wiek, czy jego charakter, faktem jest, że akceptuje świat jaki został mu dany, akceptuje to jak są traktowani żydzi,jak jest traktowany on i jego rodzina:,, Długo dyskutowaliśmy, nie wiem po co, przecież prawdę mówiąc,sprawa nie wydawała mi się aż tak ważna.,, Kontrowersją tej książki jest to, że został aresztowany, trafił do obozu, poznał doktora Mengele, zobaczył krematoria i poznał ich przeznaczenie, patrzył na ich dym i mimo tego wszystkiego nie uznał tego za nic szczególnego, złego, niczego nie kwestionował. Ani egzekucje których był świadkiem, ani to kiedy trafił na wózek ze zwłokami niczego nie kwestionował; były to dla niego prawa rządzące rzeczywistością, uważał że mają one swoje racje i inne być nie mogą.
Tą książka to trochę a może bardzo inne spojrzenie na holokaust. Czy warto się z nim zmierzyć, TAK Sami musicie sobie odpowiedzieć na pytanie czy dla Was ta książka też jest kontrowersyjna .
Polecam