Nie przestajesz być szpiegiem tylko dlatego, że wypadłeś już z gry...
Wykluczeni z grona czempionów z Regent's Park, zesłani do Slough House za narkotyki i pijaństwo, za rozpustę i wpadki, za politykowanie i zdrady... Fatalnie dobrani i znakomicie wyszkoleni przeciętniacy pod wodzą Jacksona Lamba nie przeprowadzają już operacji. Przekładają tylko papiery.
Żaden z nich nie wstąpił jednak do kontrwywiadu po to, by stać się kulawym koniem.
Zostaje porwany chłopak. Zapowiedziano internetową transmisję na żywo z jego ścięcia.
Odgórne instrukcje są jednoznaczne - ale przecież kulawe konie ze Slough nie będą siedzieć cicho i patrzeć...
Nigdy nie lekceważ tych, którzy nie mają nic do stracenia.
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2021-06-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 419
Tytuł oryginału: Slow Horses
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Robert Kędzierski, Anna Krochmal
Rodzimym niekwestionowanym liderem wśród autorów powieści szpiegowskich jest Vincent V. Severski i jego rekomendacja w zupełności mi wystarczyła by sięgnąć po powieść Micka Herrona.
Kulawe konie. Już sama nazwa wskazuje, że nie kryje się pod nią śmietanka brytyjskiej agentury, a raczej Ci, którym noga w ten czy inny sposób się powinęła. Niewygodni, skazani na zawodową wegetację agenci zesłani do Slough House.
Ich nic nieznacząca rutyna zostaje zburzona, gdy zostaje uprowadzony młody chłopak, a terroryści zapowiadają jego dekapitację po 48 godzinach w relacji na żywo. Kulawe konie nie zamierzają siedzieć bezczynnie. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem, który czytelnikowi dostarcza równie silnych emocji jak bohaterom.
Z każdą kolejną stroną wychodzą na jaw coraz to bardziej zawiłe rozgrywki, wewnętrzne układy i manipulacje. Czy agentom uda się wygrać z czasem i jednocześnie nie zostać kozłem ofiarnym tej operacji?
Jeśli szukacie lekkiej rozrywki na jeden wieczór, to szukajcie dalej. Tu dobrze jest się skupić, poświęcić więcej uwagi, by wyłapać istotne niuanse tej dopracowanej fabuły i zachwycić się inteligentnym humorem podszytym nutką ironii, który tak uwielbiam.
To bardzo obrazowo i błyskotliwie napisana powieść szpiegowska i pierwszy tom cyklu „Slough House”. Niesamowicie się cieszę na lekturę drugiej części „Martwe lwy” licząc, że dostarczy mi równie silnych emocji i tyleż powodów do uśmiechu.
Czy zdarza się Wam sięgać po książki, które z pozoru nie mogą przypaść Wam do gustu? Zaintrygowana pozytywnymi recenzjami sięgnęłam po „Kulawe konie”, czyli szpiegowski kryminał.
Nikt nie wstępuje do kontrwywiadu po to, by przekładać papiery. Jednak gdy w tej pracy zrobi się chociaż jeden błąd, nie ma co liczyć na drugą szansę. Kulawe konie, agenci spisani na straty i porwanie chłopaka, w którym nie powinni uczestniczyć. Nie zamierzają jednak odpuścić, czy wyjdzie im to na dobre?
To zaskakujące, ale książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Jest to przede wszystkim zasługa świetnego początku, który dosłownie wrzuca czytelnika w wir akcji. Na samym początku, kiedy jeszcze nie wie się, co się dzieje, a już rozgrywa się coś ciekawego.
Potem mamy chwilę oddechu, kiedy poznajemy bohaterów, czyli tytułowe kulawe konie oraz ich szczątkowe biografie. Każda z opisanych postaci ma w sobie to coś, albo raczej powinnam napisać dosadniej, „ma jaja”, bo nie chodzi tutaj o intrygujące cechy charakteru, ale mniejsze lub większe grzeszki, z którymi muszą żyć i pracować dalej. Raczej nie ma tu bohaterów „do lubienia”, są za to silne charaktery.
Drugim istotnym aspektem jest to, jak bardzo zagłębiamy się w funkcjonowanie służb. W książce znajdziemy sporo „mięsa” na temat funkcjonowania służb specjalnych, technik pracy, ale też wzajemnych powiązań między poszczególnymi komórkami. Do tego dochodzi jeszcze skomplikowana gra kłamstw oraz intryg, które dodatkowo napędzają i tak dynamiczną akcję. Co ciekawe, akcja wywiady nie zawsze przypomina Jamesa Bonda, czy film akcji. Często jest żmudna i zwyczajnie męcząca.
Sama intryga jest wcinająca i pełna zwrotów akcji. Rzadko sięgam po książki tego typu, dlatego tę czytało mi się z niekłamaną przyjemnością.
"Kulawe konie" autorstwa Micka Herrona to ciekawy thriller szpiegowski otwierający cykl Slough House. Książka ukazuje świat brytyjskiego wywiadu przeplatany teoriami spiskowymi. Liczne zwroty akcji, przemyślane wątki, charyzmatyczni i kompletnie różni od siebie bohaterowie na pewno nie pozwolą czytelnikowi na nudę podczas lektury. Gratką jest także typowo brytyjskie poczucie humoru, a więc dość cięty, sarkastyczny i kąśliwy sposób wypowiedzi. Myślę, że książka spodoba się fanom przygód Jamesa Bonda oraz miłośnikom intryg i nieustających zwrotów akcji.
Jestem bardzo ciekawa tej książki. Czytałam dużo pozytywnych opinii na jej temat.
Z pewnością znajdzie się na mojej liście książek do przeczytania:)
"Nigdy nie lekceważ tych, którzy nie mają nic do stracenia"
Thriller szpiegowski to gatunek z którym rzadko mam do czynienia gdyż ciężko spotkać go na polskim rynku a który zaskoczył mnie lekkością oraz błyskotliwym humorem.
Tytułowe Kulawe konie to agenci, którym powinęła się noga i nie ma dla nich miejsca w gronie czempionów z Regent's Park w służbie Jej Królewskiej Mości. Zesłani do pracy do Slough House za różnej maści wpadki, pijaństwo, narkotyki, rozpustę i zdrady, przewalają na swoich biurkach papiery, znudzeni monotonią każdego dnia.
Ale czy przestaje się być szpiegiem tylko dlatego, że wypadło się z gry? Absolutnie nie!
Kiedy zostaje porwany chłopak i ma odbyć się na wizji w internecie jego ścięcie, Kulawe konie nie będą siedzieć z założonymi rękami...
Na początku miałam problem aby połapać się w mnogości bohaterów. Później czytało się tylko lepiej ale trzeba być uważnym aby docenić warsztat pisarski autora. Intryga idealnie dopracowana, świetnie wykreowane postacie, genialne przemyślenia i ten brytyjski humor! Na podstawie książki powstaje serial w gwiazdorskiej obsadzie z Gary'm Oldmanem w roli głównej, który na pewno zachwyci miłośników gatunku.
Kulawe konie to książka, po którą raczej nie sięgnęłabym bez zachęty. Thriller szpiegowski? Całkowicie nie moje klimaty. Jedynie moje zamiłowanie do filmowych przygód Jamesa Bonda i kilka poleceń w sieci skłoniły mnie do przeczytania tej pozycji.
W świecie stworzonym przez Micka Herringa kulawe konie to grupka wykluczonych agentów MI5, zajmujących się papierkową robotą, której nikt inny nie chce robić. Slough House, siedziba kulawych koni, to miejsce, do którego nie chce trafić żaden agent.
W Londynie zostaje porwany młody mężczyzna, a w sieci pojawia się nagranie z zapowiedzią jego publicznej egzekucji. Kulawe konie, które nie mają nic do stracenia, chcąc, nie chcąc angażują się w akcję. Wkrótce okazuje się, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż wydawało się na początku.
Po dość długim i średnio angażującym wprowadzeniu bohaterów do akcji fabuła pędzi aż do ostatniej strony. Wszystko tu gra, bohaterowie, fabuła, klimat... Autor stopniowo ujawnia szczegóły, które przy finale składają się na zgrabną całość.
Książka Kulawe konie to dopiero pierwszy tom serii, która wychodzi już kilka dobrych lat. Jestem ciekawa, co przyniosą kolejne tomy!
Fani osławionego Jamesa Bonda i jego przygód mogą zacierać ręce, gdyż na scenę szturmem wkracza Jackson Lambda - agent brytyjskiego wywiadu. Nie bez powodu porównałam go do legendarnego bohatera, gdyż podobnie jak on posiada cechy ludzkie i jak każdy człowiek popełnia błędy. Tytuł jak najbardziej jest odzwierciedleniem stanu brytyjskiego wywiadu. Jak dla mnie za bardzo powielono tu schemat z 007, jednak książka ma również swoje plusy. Zaliczyć do nich można wartką akcję i inteligentną, szpiegowską intrygę. Przeczytacie początek, a do dalszej części nie trzeba będzie nikogo specjalnie namawiać. Autor zaskoczył perfekcyjną znajomością funkcjonowania służb wywiadu, nie ślizga się po temacie - przedstawia ten świat z największym oddaniem oddając realia. Nie sposób nie wspomnieć o pełnym humoru języku. Jednak jest jedno ale ! Dynamika, dynamiką, ale tej powieści trzeba się poświęcić i oddać w całości, inaczej można się pogubić w zawiłościach intryg. Pozostaje teraz tylko czekać na ekranizację...
Kulawe konie to grupa zdegradowanych agentów, którym przewodzi Jackson Lamb. Agenci nie biorą udziału w żadnych akcjach, jedyne czym się zajmują to papierkowa robota. Zostaje porwany chłopak, z którego śmierci ma zostać poprowadzona transmisja online.. Kulawe konie nie mogą tego tak zostawić i postanawiają działać. Ogrom emocji, świetna akcja z genialnymi szpiegowskimi intrygami! Oprócz świetnej fabuły nie możemy narzekać na humor, nim oraz charyzmą obdarzeni są bohaterowie. Muszę przyznać, że czytałam ją z zapartym tchem.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam tytuł Kulawe konie, mimo sympatii jaką darzę te zwierzęta z automatu odrzuciłam przeczytanie tej książki nie zerkając do opisu. Dopiero niedawno zachęcona pozytywnymi opiniami zdecydowałam się zaznajomić z materiałem wydawniczym, po którym zdecydowałam się na zapoznanie się z fabułą.
Jackson Lamb dowodzi byłymi szpiegami (tytułowymi Kulawymi końmi), którzy zostali wykluczeni z grona czempionów z Regent's Park i zesłanie do Slogh House ze względu na zdradę, narkotyki czy pijaństwo. Aktualnie nie prowadzą już żadnych operacji, zajmując się papierową robotą. Kiedy zostaje porwany chłopak, a transmisja z jego śmierci ma się odbyć na żywo, byli agenci nie będą siedzieć cicho i bezczynnie patrzeć na to co się wydarzy...
Thrillery szpiegowskie to trudny gatunek, który jak się przekonałam totalnie mi nie leży. Historia napisana przez Micka Herrona nie była zła, ale mi nie przypadła do gustu. Nawet mistrz Gosztyła nie za wiele tutaj pomógł. Nie potrafiłam zaangażować się w główny wątek, nie zżyłam się żadną z postaci. Ode mnie 3/10. Szkoda, że nie mogę dać więcej.
Świetnie napisany thriller z ciekawą i oryginalną fabułą. Pełen akcji, dzięki czemu nie można się przy nim nudzić i ciężko go odstawić na bok. Nie mogłam się oderwać od przygód Kulawych koni :)
Nie spodziewałem się, że thriller szpiegowski będzie książką, która pochłonie mnie bez reszty. Już od pierwszych wersów dałem się wciągnąć w fabułę i historię tytułowych "kulawych koni", czyli szpiegów, którzy z jakiegoś powodu zostali oddaleni od akcji i zajmują się "papierkową robotą". Wydaje mi się, że postać idealnego agenta, bez wad i myślącego dziesięć kroków do przodu jest już nam wszystkim dobrze znana. Tutaj mamy spojrzenie na postać ludzką, z ludzkimi wadami. Polecam, tym bardziej, że wielkimi krokami nadchodzi ekranizacja, w której pokładam ogromne nadzieje. Nie bez powodu jest teraz głośno o serii Micka Herrona! Ja z niecierpliwością czekam na tłumaczenia pozostałych tomów i jeszcze raz polecam
Kiedy dostałem możliwość sięgnięcia po „Kulawe konie”, ucieszyłem się. O książce jest dosyć głośni, sam widziałem tylko dobre opinie. No i przeczytałem gdzieś, że powieść miała mieć elementy powieści akcji, więc skusiłem się od razu, jeszcze dobrze pamiętając lekturę genialnego „Gray Mana” Marka Greaneya.
Wielkie było moje szczęście, kiedy czytałem epilog(a w zasadzie rozdział 1), w którym sporo się działo i niezwykle mi się podobał. Jednakże ten dobry początek przerodził się w kolejnych rozdziałach w nudną prozę, przez którą brnąłem totalnie bezrefleksyjnie i bezuczuciowo niczym przez tę nudną robotę papierkową, którą wykonują bohaterowie książki. Do przodu, oby tylko szybko skończyć lekturę… Długo czekałem na rozwój akcji. Za długo. A sam jej rozwój i zakończenie kompletnie mnie rozczarowało.
Ta książka nie ma chyba dla mnie tego czegoś. Styl pisarski jest trochę suchy, choć szybko, źle się go czyta. Do tego dochodzą literówki czy błędy logiczne i składniowe. Wydawało się, że książka nie przeszła w ogóle korekty albo zrobiono ją po łebkach.
Miłej lektury na pewno nie ułatwia też to, że na początku autor wrzuca czytelnika na głęboką wodę- bombarduje kolejnymi nazwiskami bohaterów i narracjami z ich perspektywy, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tych perspektyw i bohaterów na samym początku było zwyczajnie za dużo. O ile na przykład w „Grze o tron” G. R.R. Martina ta wieloperspektywiczność pozwala lepiej spojrzeć na różne zdarzenia rozgrywające się często w różnych odległościach od siebie, o tyle w „Kulawych koniach” tylko utrudnia czytanie. Nie ułatwia to ani zżycia się z konkretną postacią, ani nie uprzyjemnia lektury, ani nie poszerza jakoś bardzo czytelnikowi poszczególnych elementów składających się na akcję.
Żeby jednak nie było tak, że wszystko krytykuję, to napiszę też, że w historiach o zdegradowanych agentach jednostki MI5 bez wątpienia istnieje jakiś urok. Ich historie są niczym opowieści o upadłych aniołach, które próbują się podnieść. Rozumiem równie, być może, co autor chciał przekazać przez to bombardowanie wieloma perspektywami narracji na samym początku- pokazać, że pomimo różnych sporów wewnętrznych, ci podupadli agenci jadą tak naprawdę na tym samym wózku i tworzą jeden organizm. Udało mu się to przesłanie przekazać, tylko problem w tym, że forma podania jest zupełnie nieapetyczna.
Wartym wspomnienia jest także fakt, iż psychologizm, jak na dobry thriller przystało, jest tutaj dosyć autentyczny.
Z chęcią przeczytałbym jakiś tom 0.5, który opowiadałby, jak doszło do całkiem ciekawego rozpoczęcia "Kulawych koni" albo osobne historie poszczególnych upadłych agentów. Tkwi w tym potencjał na osobne, ciekawe książki z na pewno wartką akcją. W tej chwili jednak „Kulawe konie” to dla mnie zwykłe czytadło. Jeśli chcecie, to przeczytajcie, ale nie nastawiajcie się na nic superdobrego.
Świetnie utkana fabuła, która zaciekawi nawet najbardziej wymagających czytelników :) Zdecydowanie jest to książka, po którą warto sięgnąć.
Podczas czytania tego tytułu nie da się nudzić! Dzieje się dużo i dosłownie w każdej linijce!
Bycie szpiegiem to nie zawód, który można zostawić za sobą! A już z pewnością nie taki, który zajmuje nam osiem godzin dziennie, a później wracamy do domu i zajmujemy się swoimi sprawami!
Książka z szybką akcją, która wciąga!
Jest to książka z typu tych, po które sięga się z nudów, a okazują się totalnym dziełem sztuki. Bardzo cieszę się, że mimo tego iż nie przepadam za thrillerami dałam tej powieści szansę.
Niesamowicie ciężko jest się oderwać od tej książki nawet na chwilę. Czytając ją, takie rzeczy jak sen czy obowiązki domowe schodzą na dalszy plan. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w swoich sidłach aż do ostatniej linijki. Dzięki powieści dowiadujemy się, że bycie detektywem to styl oraz część życia, nie praca o której po powrocie do domu można zapomnieć. Zdecydowanie pozycja godna polecenia.
Misterny, rewelacyjnie napisany thriller, od którego niełatwo się oderwać. Polecam wszystkim, którzy szukają mocnych wrażeń!
Szpiegiem jest się przez całe życie - niezależnie od lat, miejsca zamieszkania, okoliczności. Tę prawdę potwierdza w znakomity sposób bestsellerowa powieść Micka Herrona pt. "Kulawe konie", która ukazała się właśnie w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Insignis. Książka ta wpisuje się bowiem sobą w kanon najlepszych, najbardziej intrygujących i zarazem realistycznych odsłon szpiegowskiej literatury sensacji, które zyskują uznanie zarówno w oczach czytelników, jak i znawców tematu. Zapraszam do poznania recenzji tej pozycji.
Slough House - to właśnie tu pracują niegdyś skuteczni i cenieni agenci brytyjskiego wywiadu MI5, zaś dziś uznawani za zło konieczne ze względu na swoje uzależnienia, konflikty z przełożonymi i różnego rodzaju życiowe dramaty. Grupie tej przewodzi Jackson Lamb, który stara się ze wszystkich sił dbać o to, by jego ludzie wciąż chcieli poświęcać się pracy, jaką im zlecono - głównie papierkowej robocie i różnego rodzaju analizom. Oto jednak na ulicach Leeds dochodzi do porwania młodego chłopaka, który ma wkrótce zostać zamordowany na oczach całego świata za sprawą telewizyjnej transmisji terrorystów. I jak się szybko okazuje, to właśnie ekipa ze Slough House ma największe szanse na uratowanie życia chłopca...
Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy podczas lektury tej powieści było to, że jest to naprawdę mocna rzecz. Mocna nie tylko w odniesieniu do barwnej, intrygującej i odważnej fabuły, ale też i samego charakteru tej historii, którą cechuje realizm, perfekcyjna znajomość funkcjonowania służb wywiadu i postępowania w obliczu terrorystycznego zagrożenia, jak i wreszcie wielka logika, gdzie to każde opisane wydarzenie, każda scena i każde wypowiedziane zdanie, ma wielkie znaczenie. I owszem, jest to książka spod znaku szpiegowskiego thrillera i sensacji, ale zarazem i rzecz, która równie dobrze mogłaby wydarzyć się naprawdę, gdzieś obok nas.
Scenariusz książki skupia się na kolejnych losach tytułowych "kulawych koni", czyli ekipy pod przywództwem Jacksona Lamba. Poznanie bohaterów i ich pracy, przełomowe wydarzenie w postaci porwania młodego mężczyzny, jak i wreszcie cały proces działania grupy, który prowadzi tyleż do zrozumienia motywów sprawców, co i ich wytropienia i próby uratowania życia zakładnika. Oczywiście to tylko główny zarys fabuły, gdyż pojawia się tu znacznie więcej istotnych wątków, skomplikowanych gier kłamstw, pozorów, agencyjnej i politycznej rywalizacji, jak i wreszcie osobiste losy bohaterów, które także są niezwykle ciekawe. Jednocześnie też nie ma tu mowy o jakimkolwiek spowolnieniu akcji, gdyż ta pędzi z iście zawrotną prędkością do samego końca.
Wiele dobrego można powiedzieć o postaci Jacksona Lamba - twardego, doświadczonego i mającego za sobą wiele udanych, ale też i dramatycznych akcji, agenta brytyjskiego wywiadu. I owszem, znajdziemy w nim charakterystyczne cechy super agenta - walka, posługiwanie się broną, ponadprzeciętna inteligencja..., ale jednocześnie jest to też człowiek świadomy swojej omylności, odpowiedzialności za innych i rozsądnego spojrzenia na to, co jest w stanie uczynić, a co jest po prostu niemożliwym. Jak każdy Brytyjczyk bywa on specyficzną osobą, ale z pewnością potrafi nas sobą zaintrygować, jak i też wzbudzić wielkie emocje - z sympatią na czele.
Nie sposób nie docenić ukazanych tu realiów służby brytyjskiego wywiadu, która nie koniecznie przypomina sceny rodem z filmów o Jamesie Bondzie, ale właśnie trudną, żmudną i niebezpieczną pracę docierania do najbardziej ekstremistycznych społeczności, czy też wytrwałego podążania najdrobniejszymi tropami. To także ciekawe spojrzenie na współczesną Wielką Brytanię, polaryzację nastrojów pomiędzy białymi i reprezentantami arabskiej społeczności, czy też sam terroryzm właśnie, który przybiera tu zaskakującą postać.
Lektura tej książki przypomina filmowy seans w kinie, gdy oto po pojawieniu się pierwszych kadrów zapominamy o całym realnym świecie. Tak ma się rzecz z tą opowieścią, która porywa nas od pierwszych chwil, prowadzi przez świat brytyjskiego wywiadu i raczy wielkimi emocjami, nie wspominając o znakomitej rozrywce. Tym samym jestem w pełni przekonana o tym, że wszyscy miłośnicy mocnej, męskiej literatury szpiegowskiej z sensacją i akcją w tle, będą usatysfakcjonowani spotkanie z tym tytułem.
Powieść Micka Herrona pt. "Kulawe konie", to gwarancja wyśmienitej rozrywki, niezwykłych wrażeń i emocji oraz możliwość poznania jednej z najlepszych odsłon szpiegowskiej literatury, jaka powstała na przestrzeni ostatnich lat. Dlatego też zachęcam was gorąco do sięgnięcia po tę książkę, która sprawdzi się idealnie w roli ekscytującej lektury na wakacyjne popołudnie. Polecam!
O tym, że pewne sprawy nie zawsze idą po naszej myśli najlepiej wiedzą tytułowe kulawe konie, główni bohaterowie thrillera szpiegowskiego Micka Herrona. Tajni agenci zesłani do Slough House za spartaczenie powierzonych im misji są pozbawieni złudzeń na odzyskanie swojego dawnego życia oraz wykonywanie czynności operacyjnych większej rangi niż przekładanie dokumentów z jednego biurka na drugie. Czy będą jednak w stanie przejść obojętnie obok groźby stracenia porwanego, młodego chłopaka, któremu miałaby przyglądać się cała Wielka Brytania? A może postanowią zjednoczyć siły i jeszcze raz poczuć jak to jest znowu pracować w terenie?
Powieść "Kulawe konie" to sensacja w każdym możliwym aspekcie. Już od pierwszych stron książki trafiamy w samo centrum wydarzeń i ich tempo nie zwalnia przez cały czas trwania opowiadanej historii. Książka składa się z wielu zwrotów akcji, przeskoków pomiędzy różnymi miejscami i bohaterami, co od razu przywodzi na myśl idealny materiał na adaptację filmową. Co prawda bohaterów powieści na wielkim ekranie nie zobaczymy, przynajmniej na razie, ale na podstawie powieści ma powstać serial, w którym w rolę Jacksona Lamba, stojącego na czele kulawych koni, wcieli się Gary Oldman. Nie wiem jak wy, ale ja już zacieram rączki i czekam na polską premierę, bo po przeczytaniu książki wiem jedno - będzie się działo!
To co w tej powieści urzekło mnie chyba najbardziej, a także to co ją wyróżnia wśród tego gatunku literackiego, to z pewnością nietuzinkowi bohaterowie. Mimo, iż historia opowiada o tajnych agentach, to nie mamy tu do czynienia z kopiami Jamesa Bonda, wychodzącymi bez szwanku z każdej opresji, tylko z ludźmi, którym w życiu ewidentnie nie wyszło. Ich kariery zostały przekreślone z powodu popełnienia przez nich jakiegoś niewybaczalnego błędu lub dlatego, że ktoś im ten błąd pomógł popełnić. Mamy do czynienia z ludźmi rozczarowanymi oraz rozgoryczonymi, którzy nie mają już w zasadzie nic do stracenia. Dlatego też podejmowane przez nich działania mogą wydawać się mało racjonalne, ale przez to również niesamowicie ekscytujące.
Premiera książki już jutro, a ja już dzisiaj mogę wam ją z czystym sercem polecić. Naprawdę warto po nią sięgnąć!
Dodam jeszcze, że "Kulawe konie" to powieść rozpoczynająca serię, więc wygląda na to, że naszych bohaterów czeka jeszcze nie jedna misja.
Kulawe konie to określenie agentów tajnych służb, którzy za różne przewinienia zostali zdegradowani.
Gdy zostaje porwany chłopak, któremu grozi ścięcie, ta grupa agentów postanawia odbić zakładnika. Jednak sami są na celowniku. Ktoś zaciera ślady, preparuje dowody. Walka i władzę, wpływy, manipulacja.
Polecam.
Książka Micka Herrona pt. ,,Kulawe konie" to thriller szpiegowski, który otwiera cykl ,,Slough House". Na jego podstawie ma powstać serial z gwiazdorską obsadą (Gary Oldman i Kristin Scott Thomas), który na pewno będę chciała zobaczyć. Książka jednak przekonała mnie tylko, że literacko nie jest to mój ulubiony gatunek, choć nie mogę odmówić, że na pewno dla fanów gatunku jej lektura będzie prawdziwą przyjemnością. Jest to historia agentów - wyrzutków, którzy do tytułowego miejsca zostali zesłani przez jakieś potężne wpadki. Każdy z nich jednak ma nadzieję na odkupienie, więc kiedy tylko nadarza się do tego okazja, wkraczają do akcji. Szybko okazuje się, że nic tu nie jest tym, czym się wydaje, zwroty akcji zaskakują, a ciekawe tematy jak rasizm, terroryzm czy manipulacja faktami przez to, że są tak aktualne, dodaję lekturze smaczku. Nie można też odmówić bohaterom oryginalności - każdy jest inny, z początku tam samo zrezygnowany, by ostatecznie pokazać swoje całkiem inne, zaskakujące oblicze. Ja po prostu, wnioskując z opisu książki, liczyłam trochę na coś innego, a to typowy, brytyjski thriller szpiegowski.
Czy jeśli powinie się komuś noga to zasługuje na drugą szansę?
Niestety w brytyjskiej Służbie Bezpieczeństwa nie ma mowy na potknięcia, a ci co się potykają lądują w Slough House pod wodzą Jacksona Lamba, gdzie przekładają papiery.
Trafia się jednak okazja by odpokutować swoje winy. Żaden kulawy koń nie chce siedzieć cicho kiedy zostaje porwany chłopak i zapowiedziana została transmisja na żywo z jego ścięcia.
Thriller zdecydowanie nie jest gatunkiem, po który często sięgam. Jednak opis zaciekawił mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać tę pozycję.
Niestety książka jest napisana dla mnie zbyt chaotycznie, długie rozdziały, czy skoki pomiędzy bohaterami oddzielone tylko akapitami. W pewnym momencie się po prostu zgubiłam, ale akcja zaczęła się coraz bardziej się rozkręcać i zatopiłam się w lekturze.
Niby wiem, że książki szpiegowskie to nie moja bajka, jednak po raz kolejny, na fali masy entuzjastycznych opinii dałam się skusić. No i wyszło jak zwykle. Początek jak dla mnie nie do przebrnięcia, dłużyło mi się i było niestety nudnawo. Potem jednak akcja przyśpiesza, nabiera rumieńców i lepiej się czyta. Autor ma specyficzny styl pisania, trzeba do niego przywyknąć. Czy to wystarczyło na to żeby mnie zachwycić? No nie. Po dobrych recenzjach chciałam czegoś więcej, a no cóż, nie wyszło. Może nie jest to zła książka, jednak nie dla każdego.
Przyznam, że chcę jeszcze. Adrenaliny, sensacji, zagmatwanej intrygi, wielopłaszczyznowej fabuły, niebanalnych bohaterów, niepowtarzalnego klimatu i tej brytyjskiej otoczki z Jacksonem Lambem na czele. Herron wykreował interesującą postać. Legendarny agent starej daty, którego trudno przeoczyć ze względu na jego otyłość i sposób bycia. Obleśny typ. Ale… jego inteligencja, przenikliwy umysł, wieloletnia praca w terenie oraz znajomość brytyjskiego wywiadu to olbrzymie plusy. Do tego jego lekceważący sposób wysławiania się.
To Lamb kieruje Slough House, gdzie trafiają zdegradowani agenci. To kulawe konie – zbieranina wszelkiej maści świetnie wyszkolonych szpiegów, którzy egzystują koło siebie, przekładając papierki. Pionki, które potrafią jeszcze grać. I to jak! Moją uwagę przykuli wnuk legendarnego S.D., maniak komputerowy i alkoholiczka.
Thriller szpiegowski sprawił, że moja adrenalina żywiej zaczęła krążyć, a ja próbowałam rozwikłać szpiegowską intrygę. Akcja zaczyna się z wysokiego C, potem nieco słabnie. Jak dla mnie przydługie wprowadzenie. Później przyśpiesza i zaczyna pędzić. Nieprzewidziane zwroty akcji i stopniowo ujawniane szczegóły budują napięcie, które trzyma do końca. Ktoś prowadzi brudną grę. Autor oddaje głos bohaterom, co pozwala czytelnikowi rozsmakować się w sensacyjnej fabule i wczuć w różne role. Pisze plastycznie, co działa na wyobraźnię. Ludzie, miejsca, sytuacje, mroczna atmosfera. Można się zagubić w inteligentnej, wielowymiarowej i skomplikowanej intrydze.
„Kulawe konie” to dobry thriller szpiegowski, w którym autor pokazuje funkcjonowanie MI5 oraz jak dobrze wykorzystywać zasoby ludzkie w czasie tajnej operacji. Szpiegowska intryga na wysokim poziomie z realistycznym tłem i pełnowymiarowymi bohaterami. Przekonajcie się, kto wygra wyścig – konie czystej krwi czy kulawe szkapy odstawione do boksów.
Starzejący się szpieg traci rozum. Co wtedy? Czy służby specjalne prowadzą dom spokojnej starości dla tych, którzy wiedzą zbyt wiele, ale zapominają,...
Nie przestajesz być szpiegiem tylko dlatego, że wypadłeś już z gry. W siedzibie brytyjskiego wywiadu przy Regent’s Park Claude Whelan – nowe...
Przeczytane:2022-10-30,
Bo nigdy nie przestaniesz być szpiegiem…
Wykluczeni z grona czempionów z Regent’s Park, zesłani do Slough House za narkotyki i pijaństwo, za rozpustę i wpadki, za politykowanie i zdrady… Fatalnie dobrani i znakomicie wyszkoleni przeciętniacy pod wodzą Jacksona Lamba nie przeprowadzają już operacji. Przekładają tylko papiery. Ale przecież, gdy coś się dzieje kulawe konie ze Slough nie będą siedzieć cicho i patrzeć...
„Kulawe konie” to książka, która została głęboko osadzona w brytyjskich realiach. Ten kto zna Agenta 007 to już wie czego mniej więcej może się spodziewać. Fabuła jest ciekawa i co najważniejsze w moim odczuciu chodzi o to, aby dobrze się na niej skupić. Jest niezwykle dobrze dopracowana i inteligentna. Dokładne skupienie na niej sprawia, że dopiero wtedy możemy dostrzec wszystkie niuanse, które z pozoru mogą nam się wydawać dość błahe, ale wcale tak nie jest. Autor ma niezwykle ironiczne poczucie humoru, które jednego może zrazić, a do drugiego trafić w punkt. Osobiście znalazłam się w tej drugiej grupie dzięki czemu podczas lektury naprawdę dobrze się bawiłam. Całość potrafi naprawdę wciągnąć i wraz z kulawymi końmi walczymy z czasem, gdzie stawką jest życie młodego chłopaka.
„Kulawe konie” zdecydowanie trafiają w moje gusta czytelnicza zwłaszcza dzięki dawca czarnego humoru tak bardzo specyficznego dla Brytyjczyków. Jednak jak Vincent V. Severski coś poleci to rekomendacja jest w 100% zasłużona.